Zakładam ten wątek, jako że rozmowę na ten temat zaczęłyśmy gdzie indziej, to znaczy w wątku "Nasze zawody", a temat wydaje się być ciekawy bardzo. Każdy z nas w większym lub mniejszym stopniu zna swój rodowód. Czasem są one fascynujące!
Zacznę od mojej rodziny. Pochodzę ze szlachty. Ze strony ojca - herbowej, hrabiowskiej rodziny, której rodowód sięga do czasów bitwy pod Grunwaldem. Ze strony matki - sławne nazwiska: Sobiescy, Tymińscy, chociaż moi dziadkowie, to już taka była zubożała, schłopiała szlachta.
Noblesse oblige - to były pierwsze łacińskie słowa, które poznałam, kiedy nawet nie wiedziałam, że można się uczyć tego języka! Ojciec użył sformułowania "szlachectwo zobowiązuje", kiedy miałam lat coś ze cztery i próbowałam skłamać, żeby nie oberwać...
Ojciec był przedwojennym oficerem. Jak wiadomo - tacy nie byli hołubieni po wojnie... Problemy ze znalezieniem pracy, rewizje nocne, które nawet ja pamiętam... Ale tradycje przechował i wpoił nam, córkom...