Wyświetl Pojedyńczy Post
  #2171  
Nieprzeczytane 15-11-2011, 09:53
Nika's Avatar
Nika Nika jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jan 2007
Miasto: Małopolska,Kraków
Posty: 36 760
Domyślnie

Pogrzeb fragment
Orkan Władysław


Od chałup spod lasu gromada ludzi płynie powoli, rozsuwając miałki śnieg spod nóg... Czterech tęgich parobczaków trumnę czarną niesie na ramionach. Wszyscy na mróz głowy poodkrywali i nucą półgłosem jakąś smętną, grobową pieśń o czyścu...
Na białym tle ta czarna masa, jak cmentarz, posuwa się powoli... Czasem melodia popłynie ku sinym lasom, czasem poważny, basowy głos dzwonu o pobliską górę się obije, to znów rozdzierający płacz kobiety idącej za trumną przedrze powietrze, a cała wioska spokojna, cicha, weselszą szatą białą przybrana, śnieżystą piersią w słońcu oddycha rzędami drzew i miedz poorana...
Przed kościołem stanęła gromada ludzi. Naprzód trumnę ponieśli młodzi do kościoła za nimi posunęli się starzy, kobiety, dorośli i niedorostki... Nieduży kościółek wnet zapełnił się zgromadzonymi „na pogrzyb”.
Gróbarz z pomocą parobczaków postawił trumnę na katafalku i zapalił dwadzieścia cztery świec. „Za trzydzieści reńskich dość światła, powiedział ksiądz pleban” — tak objaśniał gróbarz ciekawych.
Organista zaintonował żałobną pieśń i ksiądz w czarnym ornacie wyszedł do ołtarza... Po skończeniu mszy św. rozpoczęły się wilie. W jednej ławce ksiądz wikary, w drugiej organista, śpiewali monotonnie na przemian psalmy pogrzebowe. A lud płakał, „kie sie jegomość z organistom przemowiali...”
Odpowiedź z Cytowaniem