Wyświetl Pojedyńczy Post
  #22  
Nieprzeczytane 15-07-2007, 16:09
Karol X's Avatar
Karol X Karol X jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2007
Posty: 5 420
Domyślnie

Lilus cos Ci opowiem,ale nie tylko Tobie wszystkim.....
Jakies moze ze dwadziescia lat temu - gdy synowie byli mali - kupilismy szynszyla chilijskiego - takie nieduze futerkowe zwierzatko.
Kazdego dnia wymienialismy mu siano w klatce,karmilismy,poilismy - slowem traktowany byl jak pozostali domownicy
.Po pewnym czasie otworzylismy drzwiczki klatki i obserwowalismy jego poczynania.
Niesmialo wyszedl z niej i obwachiwal wszystko,ale kazdy najmniejszy ruch kogokolwiek,ploszyl go i zmykal do klatki.
Trwalo tak jakis czas,ale z biegiem czasu,poczynal sobie ten szynszyl coraz smielej.
Po okolo 6-ciu miesiacach poruszal sie swobodnie po mieszkaniu,wskakujac nam na rece i jedzac w kuchni na podlodze,tuz kolo nas.
Uwielbial rozne przyniesione przez zone chwasty,wybierajac sobie te,ktore mu smakowaly najbardziej.
Nazwalisma ja(samica)Kasia.
Reagowala ona na wypowiadane jej imie i biegla do nas.
To bylo cos niesamowitego,bo szynszyle sa bardzo plochliwymi zwierzatkami.Mielismy ja kilka lat.
Ktoregos razu chcielismy wyjechac do Polski.
Taki wyjazd na kilka tygodni.
Oddalismy klatke z nasza szynszyla do znajomych na ten okres.
Poinformowalismy o sposobach karmienia - co i jak - i wyjechalismy.
Po powrocie poszlismy odebrac szynszyle,ktorej...oni juz nie mieli.
Okazalo sie,ze po naszym wyjezdzie szynszyla nie chciala jesc ani pic.W koncu zdechla z glodu,a moze z nostalgii?
Oni(malzenstwo)opowiadali - a nam lecialy lzy,bo bardzo bylismy przywiazani do tego zwierzatka.
Nie wiedzielismy co powiedziec chlopcom.
Bardzo to przezyli.
Nie.... juz nigdy wiecej.Sorry Lilus.


Problem jest wtedy,kiedy okazuje sie,ze trzeba wyjechac poza granice.
Kolezanka miala psa.Martwila sie bardzo,bo musiala wyjechac do Polski i nie miala z kim go zostawic.
Jechalem z nia do hotelu dla psow,gdzie mu zalatwila miejsce.
Te hotele sa bardzo drogie i trzeba jeszcze dodatkowo oplacic ubezpieczenie itd.
Lila nie wyobrazasz sobie jak ten pies wyl,tak jakby cos przeczuwal.
Gdy dojechalismy na miejsce i uslyszelismy ten psi skowyt innych psow,to zal mi sie zrobilo tej kobiety i powiedzialem jej,ze wezmiemy go na okres jej wyjazdu do Polski.
Byla bardzo uradowana ta propozycja,choc przyznam ,ze ja mniej.
No i wyjechala.....a pies zostal...i zaczely sie nasze klopoty.
Od poczatku polubil tylko malzonke i nikomu nie pozwolil sie dotknac.
Malzonka nie mogla opuscic mieszkania,bo ten pies chcial byc tylko tam,gdzie i ona.
Po przyjezdzie wlascicielki - pies powital ja serdecznie,ale to wszystko,bo nie chcial isc do domu.Ciagnela go na tej smyczy,a ten sie zaparl i ani rusz.
Zawsze potem,gdy wychodzila na spacer,to pies ciagnal ja w strone naszego domu.
Dzwonila do nas i mowila,ze rozpiescilismy psa,bo ten nic nie chcial zrec.Dopiero po uplywie kilku dni zaczal jesc cokolwiek.
Zwierzeta przezywaja bardzo kazde rozstanie.
Odpowiedź z Cytowaniem