Wyświetl Pojedyńczy Post
  #9  
Nieprzeczytane 18-11-2007, 12:52
kufa86 kufa86 jest offline
Użytownik moderowany
 
Zarejestrowany: Oct 2007
Posty: 2 996
Domyślnie

Wczoraj w dobranym towarzystwie miłośników piłki i browara oglądaliśmy mecz z Belgią.
Pierwszy raz od dawna widziałem, że naszym wyrobnikom chce się grać, ambitnie biegali.
Wygrali 2: 0.
W mediach sportowa euforia, szampan się leje.
Pierwszy raz w ogóle jesteśmy w Mistrzostwach Europy, to fakt.
ME i tak będę oglądał, a tu doszedł mi element narodowy.
Nie byłbym sobą, czyli sceptykiem, jakbym nie dodał łyżkę dziegciu.

To nie polska reprezentacja weszła do finału - tylko Edi Smolarek, syn byłego piłkarza - emigranta.
Jakby grał w Bangladeszu - to też by weszli - Edi strzelił łącznie 9 bramek i wygrał w ten sposób kilka meczy.
Rośnie mi nowy idol.
Rasowy napastnik musi mieć talent, tego nie da się nauczyć, to trzeba czuć. Musi się znaleźć we właściwym miejscu i czasie i robić tak, żeby piłka leciała tam, gdzie on chce.
I Smolarek to ma.

Trochę z innej beczki.
Nasze "Złotka" - siatkarki wracają z turnieju na tarczy, pięć meczy przegrały, pięć wygrały, olimpiady na razie nie będzie.

Komentator zauważył coś ciekawego "one nie cieszą się grą".
Faktycznie tak było.
Można to też odnieść do piłkarzy.
Uważam, ze dopóki oni nie nauczą się radości z gry (tak jak Brazylia) - większych efektów nie będzie.
Ale do tego potrzebny jest trener - psycholog, z charyzmą.
Taki jak Hubert Wagner lub K. Górski.

Jeszcze zaobserwowałem, że jak się zbiegają w kółeczko to panie klepią się po plecach,
a panowie po dupach.