Gdy przez lat parę pracowałam w grupie t.zw. rozliczeniowych nasze stanowiska pracy były poza siedzibą dyrekcji. Kiedyś gł. księgowemu zachciało się telefonicznie sprawdzić naszą poranną obecność i oczywiście nigdzie nikogo nie zastał. Mój to był istotnie pierwszy taki dzień, że po zadzwonieniu budzika w poczuciu odpowiedzialności -----odwróciłam się na II bok...Gdy przyszło do tłumaczenia swojej absencji dziewczyny mówiły o: aptece, lekarzu, awarii i t.d. i t.p., a ja przyznałam tylko, że miałam tego dnia wyjątkowego pecha, że akurat zachciało mi się pospać...Księgowy popotrącał premie, a ja? - ja dostałam podwójną. Rzadko tak bywa, ale czasem prawdomówność popłaca!
godzina.gif