Niestety, jeszcze nie dało się dojść do tej jaskini,
niby woda opadała, na zdjęciu już resztki w zagłębieniach
ale przy tej jaskini jakaś niecka jest i trzeba dalej czekać.
................
Było pięknie, słonecznie ale wiał chłodny, nieprzyjemny wiatr.
Trzeba było znaleźć jakieś miejsce na przeczekanie osłonięte od wiatru,
tym bardziej że dopadło mnie zmęczenie po podróży
i zamarzyło mi się przytulenie głowy do piasku.
Miejsce do którego nie docierał wiatr, za to mocno grzało słońce,
to tylko w jakiejś dziurze pod skałami i taką znalazłam.
Ten worek śliwkowy ze szmatą na twarzy, to żaba.
I o wyposażeniu tego plecaka- nerki,
bo to zmyślne wyposażenie.
To zielone na którym leżę to taka "pałatka",
tak to nazywam, chociaż to nie do końca to.
To cieniutki nieprzemakalny brezent na którym można leżeć,
z którego można zrobić okrycie , coś jakby przeciwdeszczowy płaszcz, są też śledzie i można z tego zrobić miniaturowy namiot.
Przydaje się bardzo.
..............
Z pozycji horyzontalnej w której to się znajdowałam,
ten nawis skalny nad głową,
ten "jęzor" po lewej, wyglądał tak (po mojej prawej był):
..............
A nad głową miałam tak.
Trzeba było się pilnować, żeby nie włączała się wyobraźnia,
że to może się oberwać, parę ton kamienia wisiało nad głową.
...................
W tej jamie osłoniętej od wiatru było znów trochę za gorąco,
trza było podnieść cztery litery.
Zastanawiam się, skąd w takich bajorkach, takich pozostałościach po odpływie,
taki szmaragdowy kolor wody.
.....................
Ja czekałam na odpływ
a małże i pąkle przylepione do skał,
czekały na przypływ.
Jeszcze parę godzin poczekają,
jeszcze ze trzy godziny odpływu.
Tu widać, to czarne na skałach to stworzenia, głównie małże i pąkle,
to wszystko będzie pod wodą.
...............
................
Małże "bezgłośnie" czekają, pąkle jak się wsłuchać to "pykają" oddychając.
................
Z daleka małże wydają się czarne
ale jak się im przyjrzeć z bliska,
to są pięknie kolorowe.
.................