Wątek: Nepal
Wyświetl Pojedyńczy Post
  #43  
Nieprzeczytane 13-07-2011, 10:31
Ojanna Ojanna jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2011
Posty: 1 375
Domyślnie

Dolina Katmandu to trzy historyczne miasta: Patan, Katmandu i Bhaktapur, które obecnie tworzą jedną aglomerację. Kathmandu już nie jest tak sielskie i relaksujące jak Pokhara. To duże miasto i ma wszystkie takiego miasta wady i zalety. Przedmieścia robią przygnębiające wrażenie. Nie mogę się powstrzymać przed porównaniem obrazów zapamiętanych z filmu z tym co oglądam. Niestety pora roku robi swoje. W styczniu roślinność jest raczej uboga, mniej kolorowa i wygląda mizernie w porównaniu z tym co zapamiętałam. Widać też walające się śmieci i zaniedbane budynki. Po śniadaniu w małej restauracji jedziemy do Swajambhunath.

Na szczycie wzgórza stoi licząca ponad 2,5 tysiąca lat stupa. Stupa to buddyjska budowla sakralna. Często jest to kopuła na szczycie której znajduje się maszt, ale też tak jak w tym przypadku białą kopułę wieńczy murowana wieża na planie kwadratu. Na każdej ze ścian wieży namalowane są oczy Buddy. Ta, którą odwiedzam to jedna z najbardziej znanych świątyń buddyjskich w Nepalu. Jest bardzo tłoczno. Trudno wspinać się schodami wiodącymi do stupy. Jednak mam wrażenie, że to wstępowanie po schodach jest konieczne, żeby skupić się na tym co się dzieje, mieć czas, żeby pomimo tłumu myśleć tylko o tym co się robi i w jakim celu. Na szczycie wzgórza, wokół stupy widzę mnóstwo świątyń, małych świątynek, rzeźb i wiszących dzwonków. Wokół stupy stoją szeregi młynków modlitewnych. Wszędzie palą się świece i kadzidła, rzeźby i posągi często są pomalowane czerwoną farbą lub mają znaki wykonane białą kredą. Widzę stragany z pamiątkami i przebiegające wszędzie małpy. I ludzi.

Obserwuję ich usiłując zrozumieć coś z tej magicznej, niecodziennej dla mnie atmosfery. Tak, dla mnie to było wyjątkowe i poruszające przeżycie. Ludzie, niektórzy samotni, inni z całymi rodzinami przyszli tu w jakimś celu. Modlą się, wiedzą przy której maleńkiej świątynce chcą zapalić maślaną świecę bądź kadzidło, są u siebie. A ja patrzę na wszystko łapczywie i jakby z zazdrością. Staram się robić zdjęcia a jednocześnie nie chcę przeszkadzać. Nie jestem pewna czy wolę oglądać to wszystko przez obiektyw aparatu, czy raczej postarać się tak jak inni czerpać z tego miejsca. Przyglądam się rodzinie. Siedzą przy maleńkiej kapliczce, palą kadzidła i jedzą coś. Kamienna kapliczka pomalowana została czerwonym barwnikiem, ludzie żywo o czymś rozmawiali, gestykulowali. Nie zrobiłam zdjęcia. Miałam poczucie, że mogłabym zaburzyć jakąś ważną uroczystość, jakąś intymność. Ciekawe, że pielgrzymują tu buddyści, wyznawcy hinduizmu i innych jeszcze religii czy kultów, których nawet nie jestem w stanie opisać. To jest święte miejsce. Każdy może tu przyjść i czerpać duchową siłę. Nikt o nic nie pyta, nikt nie ocenia, nie wymaga..... Nie mogłam nasycić się tą atmosferą. Widzę dziewczynki czekające na namalowanie symbolicznej, czerwonej kropki na czole, kropki, która zapewnia dobry los. Są takie naturalne i wesołe. Bez sztucznego zamyślenia, bez wymuszonych gestów, po prostu radość z bycia tu i teraz. Żal wielki wychodzić stąd, ale czas nagli. Jutro w południe mam samolot a jeszcze coś chciałabym zobaczyć. Jedziemy do kolejnej stupy.



Odpowiedź z Cytowaniem