Wcale nie tak szybko docieramy na miejsce, trochę objazdów,
jakiś mały remoncik drogi...
I okazuje się, że jak zajdzie słońce około 17-tej, robi się zupełnie ciemno jak w Egipcie.
To w końcu już prawie listopad a nie lipiec.
Trzeba się jeszcze przepchać przez niezwykle wąskie uliczki
miasta Castellammare di Stabia i wdrapać na wzgórze, gdzie mieszkamy.
To miasto ze starożytnym rodowodem, dawna
Stabia, dopiero po powrocie
doczytałam, że było częściowo zniszczone przez wybuch Wezuwiusza w tym samym czasie co Pompeje i Herkulanum.
Mieszkanko okazało się całkiem wygodne i przyzwoite
a widok z okna i własnego patio rekompensował wszelkie zmęczenie