Mój najwspanialszy sylwester był wieki temu,Wyszłam za mąż i byłam już młodą mamą.Siedzieliśmy po cichutku w domu,żeby nie obudzić latorośli mojej,która darła się jak opętana,przy lada hałasie.
I wtedy pukanie do drzwi,a tam cała moja paczka,z butelkami i nie tylko.
Zrobiło się głośno i wesoło.Poprosiłam mamę,aby wzięła dziecko do siebie.
A potem to już był ubaw na cztery fajerki.
Kumpel,już śp.tak tańczył rock and rolla,ze mógłby startować w jakichś zawodach.Pokręciłam się za wszystkie czasy.
Było mi tak dobrze,że nie zapomnieli o mnie.
Co prawda na drugi dzień zbierałam śledzie z żyrandola,ale to nic.I tak zapamiętałam tego sylwestra do końca życia.Za pamięć moich kumpli i że nie skreślili mnie jako poważnej matrony.Kocham ich do dzisiaj,choć minęło ładnych trzydzieści lat.