Dzieciaki zapisaly sie na jedna z proponowanych wycieczek przez Costa. Jada na caly dzien do Rabatu. My zostajemy w Casablance, ktora dosc dobrze znamy i z wielka przyjemnoscia odwiedzimy pare katow na „wlasna reke”. Oprocz tego mamy misje James Bonda – wizyte na cmentarzu francuskim El Hank, gdzie zostala pochowana w latach 1920 daleka kuzynka jednego z naszych bliskich znajomych, ktory z powodu zaawansowanego wieku nie moze podrozowac. Mamy dokladny szkic i namiary w ktorym miejscu znajduje sie grob. No i drugi powod – Dzien Sw. Barbary – licze na swieza, dobra rybe z Atlantyku w jednej z wielu popularnych restauracji w porcie rybackim, gdzie w niedziele przychodza na obiad liczne rodziny marokanskie, a tradycyjne babelki beda wieczorem.
Po sniadaniu w kabinie schodzimy na lad. Najlepszym srodkiem lokomocji jest tzw „mala taksowka”. Uzgadniamy cene i ruszamy w droge. Problemow jezykowych nie ma w Casablance bowiem wszyscy mowia po francusku. Mimo to nie nalezy za bardzo ufac ludziom lokalnym, co jest zelazna zasada w krajach Afryki Polnocnej.
W taksowce. Male autko, musi byc bardzo stare. Dla wlasciciela tego „cacka” jest to jedyny srodek zarobku.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
|