WYCIĄGNIĘTA DŁOŃ
nie będę dyskutował
o zachodach słońca
szmaragdowo skurczona twarz
z kreską zamiast ust
powietrze dyszy wiosną
spłyciłam oddech
do granicy limitu
czekając na cud opamiętania
spojrzenia krążą
jak papierowe ptaki
nie potrafiące wznieść się
ale też niechętne spadaniu
łagodność dłoni wyciągniętej
długością twojego ramienia
zmienia barwę twarzy
na oddech unoszony piersią
papierowe ptaki spojrzeń
wzbijają się
kot spokojnie myje się w słońcu
ZEGAR
Sekunda
Minuta
Godzina
Dzień barw cały
Miesiąc i rok
Tykaniem wyznaczam kwartały
Tykaniem dyktuję dni splot
Już wiek wytrwale wciąż chodzę
Pokoleń przeżyłem ze trzy
Jak zadbasz to jeszcze osłodzę
Wahadłem życia piękne dni
UWIEŚĆ WIOSNĘ
bosymi stopami w trawie
zahaczając o przylaszczkę
poczuć pulsowanie ziemi
z mrówczym łaskotaniem w pięty
wyciągnąć leniwie pod słońcem
zuchwale nie mrużąc oczu
przyglądać się rodzeniu
zielonej nadziei drzew
i znów się zakochać
we wszystkich zwykłych
cudach świata
po prostu
uwieść wiosnę
|