Wiem. Chyba od zawsze miałam jakieś upodobania do wybrzydzania przy jedzeniu. Od dziecka miałam problemy z łaknieniem, żołądkiem, potem doszły choroby, najwidoczniej to był mój słaby punkt, ale też nie boję się odrzucenia przez innych ludzi i to jest to
Poza tym od zawsze byłam też strasznym żarłokiem, łakomczuchem i łasuchem. Przerwy spowodowane dolegliwościami mijały i natychmiast pałaszowałam jak wielki odkurzacz co się dało. Miałam zawsze apetyt na życie, ino maszynka nie działała jak należy. Teraz mam dobrze, bo wegańskich jedzeń jest dużo i można sobie wspaniale urozmaicać.
A trawska/ziarenek/owoców mogę zjeść od cholery i nic się od tego nie psuje.