Dziś jedna z Seniorek ucieszyła się, że może się pokłócić ze mną "bez zadawania ran"
To mi uświadomiło, że istnieje coś takiego, jak kłótnie "dobre" i "złe".
Zła kłótnia, wiadomo - w oczach łzy złości lub żalu, ściśnięte gardło, w głowie wirówka myśli, a wszystkie przykre, potem wieczorem nie można zasnąć, złe słowa - te usłyszane i te wypowiedziane - wracają ponurym szeregiem, przewracasz się w łóżku godzinami...
a "dobra"? - błysk w oku, adrenalina wzrasta, czujesz przypływ energii, umysł pracuje na wysokich obrotach, z napięciem czekasz na reakcję "przeciwnika" i już się szykujesz na celną a elegancką ripostę; a wszystko to razem sprawia Ci przyjemność, jest pobudzające, ożywcze czyli ZDROWE
Dla mnie tematem do takich kłótni jest polityka - i też się bardzo cieszę, kiedy spotkam kogoś, z kim mogę "powalczyć" bez zadawania ran!
Nie twierdzę, że taka zdrowa kłótnia może zastąpić 30 minut gimnastyki lub godzinny spacer - ale jakiś pozytywny wpływ na zdrowie ma na pewno!
Oczywiście warunkiem "zdrowotności" jest elegancja w walce i poczucie humoru - a znalezienie takiego przeciwnika wcale nie jest takie łatwe, ponieważ my, Polacy, z historycznych powodów podchodzimy do polityki śmiertelnie poważnie, a swoje poglądy upowszechniamy z zacietrzewieniem, bez odrobiny dystansu...
Lubicie się "kłócić" przyjaźnie? Na jakie tematy?
Czy macie tematy do kłótni "przyjaznych" i do "poważnych", czy do każdego tematu umiecie podejść z dystansem i przymrużeniem oka?