Moja komunia była dosyć skromna.Po komunii ksiądz zaprosił dzieci do salki katechetycznej,dostaliśmy po pajdzie wspaniałego ciasta drożdżowego i po kubku kakaa.to była uczta.W domu zwykły niedzielny obiad i po święcie.Chrzestna nie przyszła,pod kościołem dała mi 30 zł.na "na buty".Za to od chrzestnego dostałam zegarek,torbę orzechów i słój wspaniałego miodu i co najważniejsze zbiór bajek braci Grimm.Po południu już musiałam paść krowy.Moje dzieci też nie dostawały wyszukanych prezentów,ale to co akurat było na"topie",rowery,zegarki,deskorolki czy rolki,i oczywiście książki o tematyce religijnej,kopert nie było prawie wcale,ale i przyjęć nie robiłam żadnych,rodzice,dziadkowie/ale tylko z mojej strony-teściowa nie uznaje wnuków/chrzestni i najbliższa sąsiadka-jako szczególny gość honorowy-/tak lubiła moje córy,że to ona wybierała i fundowała sukienkę/.
Wczoraj byłam na komunii syna moich przyjaciół.Też rodzina "nienowoczesna"dzieciak nie dostał żadnych specjalnych prezentów,za to całą masę książek,religijnych i innych.Był nimi zachwycony,nic go nie obchodziło tylko siedział i czytał i co chwilę wpadał...dzieląc się tym co nowego i ciekawego znalazł, a coś tam co dostał w kopertach dał starszej siostrze.
|