Wyświetl Pojedyńczy Post
  #14  
Nieprzeczytane 20-04-2007, 10:51
Basia.'s Avatar
Basia. Basia. jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2006
Miasto: Polska
Posty: 13 157
Post Niesamowita? Tragiczna.

Małgosiu nóż się w kieszeni otwiera po przeczytaniu historii Twojej koleżanki.
Był taki okres kiedy w szkołach podstawowych rok szkolny rozpoczynał się w sierpniu, moje dziecko wróciło z wakacji17 sierpnia 1980 r, następnego dnia t.j 18 sierpnia zamiast o godz. 8 rano wyszłam do biura ogodz. 10. Zdążyłam usiąśc przy biurku, zadzwonił telefon i kobiecy głos poinformował mnie żebym zgłosiła się do szpitala na oddział dziecięcy zatkało mnie i zapytałam co się stało Pani odpowiedziała "rana postrzałowa, przestrzelone płuco". Rzuciłam słuchawkę i nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Za chwilę dzwoni telefon i kolega Piotrka płacząc przeprasza mnie, że naprawdę niechcący zabił Piotrka. Zapytałam z czego strzelał bo u nich w mieszkaniu widziałam wiatrówkę, odpowiedział mi z pistoletu tatusia /tatuś był milicjantem/ nogi się pode mna ugięły bo już zrozumiałam grozę sytuacji. Zostawiłam portfel na biurku, i pojechałam samochodem służbowym do szpitala /nie zapytałm tej babki w jakim szpitalu Piotrek leży/, zwolniłam kierowcę ide na izbę przyjęć tam nic nie wiedzą. Wpadłam na oddział dziecięcy Piotrka nie ma i nikt nic nie wie. Wróciłam na izbe przyjęc i zdałam sobie sprawę, że jestem bez grosza, nie wiem co się dzieje z moim dzieckiem. Z izby przyjęć zadzwonili na policję i okazało się , że dziecko ze względu na cięzki stan zostało odwiezione do szpitala najbliższego miejsca zamieszkania. Piotrek miał przestrzelona prawe płuco, strzaskane 5 i 8 żebro. Początkowo chcieli mu to płuco usunąć ale lekarz postanowił wyciąc tylko uszkodzona część i czekac na rozwój wypadków. Na krew czekaliśmy 5 godzin /B Rh-/ nigdzie jej nie było. W czasie transfuzji zafundowali dzieciakowi żółtaczkę, To co przeżylismy to było coś potwornego. Piotrek wyszedł pięknie z tej całej tragedii, na komisji wojskowej dostał kat. A, grał w reprezentacji Politechniki w koszykówkę jest bardzo sprawny fizycznie. Dwa lata później chowałam jego ojca i potem miałam jeszcze kilka tragicznych przeżyć, z których wyszłam na razie obronną ręką.
Wszystko opisałam w duzym skrocie, gliniarz przez 2 lata nie miał dostać awansu ani nagrody /taką karę dostał pierwotnie/ usiłowali zatuszować sprawę, więc wziełam sprawę w swoje ręce i mu "pomogłam w karierze" /to był rok 1980/. Chłopiec, który strzelił mówi do mnie ciociu, jest dla Piotrka jak brat, był świadkiem na jego ślubie.
Nie brałam żadnych "uspokajaczy", kiedy dziecko leżało w szpitalu musiałam skonczyć remont mieszkania /zaczęłam go na 2 dni przed wypadkiem/, Tatusia Piotrusia wnosili mi pijanego jak bele do mieszkania jego koledzy.

Ostatnio edytowane przez Basia. : 20-04-2007 o 11:03.