Wracając do tego kiczowatego
(co nie znaczy że brzydkiego) zamku.
Jest wejście,
to trzeba zapłacić i wejść.
Chociaż nie bez oporów.
..........................................
To wejście akurat było takie bleee,
że miałam ochotę zawrócić,
ale ruch był jednostronny:
......................................
Nieciekawie się zaczęło,
bo od kuchni:
...................
I różne takie (nie wiem co to) skorupy,
garnki, foremki:
....................................
Ale potem już było lepiej,
wnętrza w stylu Łańcuta (lubię!)
a nie Wawelu (brr, nie znoszę!).
I te ściany, wszystko wyłożone terakotą.
I tak w każdym pomieszczeniu.
Setki tysięcy ułożonych misternie płytek.
...................
...................
.........................................
....................
....................