Wyświetl Pojedyńczy Post
  #35  
Nieprzeczytane 10-01-2014, 21:48
ego ego jest offline
Początkujący
 
Zarejestrowany: Jan 2014
Posty: 6
Domyślnie

A to była właśnie zima stulecia, Warszawa. Zorganizowaliśmy Sylwestra dla przyjaciół, którzy też mieli maleńkie dzieci - nasza córka miała wówczas 8 miesięcy. Na wielkim tapczanie przygotowaliśmy oddzielone zrolowanymi kocami "zagródki" dla maluszków; frekwencja dopisała tylko Paweł, który musiał wracać do domu po zapasowe pieluchy dla syna podczas gdy Magda z małym pojechali wcześniejszym autobusem (nie mieli auta), a więc Paweł dotarł do nas z odmrożonymi, jak twierdził, uszami. Ale nikt mu za bardzo nie uwierzył. Śmieliśmy się, tańczyliśmy, wygłupialiśmy do szaleństwa aż wreszcie, po północy, usiedliśmy zmęczeni i, żeby nie przeszkadzać sąsiadom hałasem, włączyliśmy tv - leciał jakiś film, chyba western. Siedzieliśmy tak, oglądając aż tu zaczyna być nam chłodno, potem zimno, a na końcu - lodowato! Gdy się rozwidniło i przyszła pora "wymarszu", zdębieliśmy! Przed domem nie było widać naszego malucha, a gdy chłopcy go odkopali i uruchomili, trzeba było widzieć tę jazdę po bielusieńkiej Trasie Łazienkowskiej i ulicach Mokotowa w niebotycznych zaspach! W sumie dla większości gości nasz Sylwester trwał dwa dni, zanim udało się wszystkim szczęśliwie dotrzeć do domu, głównie przy pomocy rodziny. Dzieci były zachwycone a nas to połączyło wspomnieniem szampańskim, mroźnym, zabawnym i groźnym na 35 lat, licząc tylko do dziś!
Odpowiedź z Cytowaniem