Na rodzinnym stoku
stanęłam, na moment..
by ściszyć niepokój..
przywitać się z domem..
gorycz przez dni tyle
w piersiach nazbieraną
zamienić na chwilę
przebywania z mamą
by w garnkach i słojach
suszonych na płotach
rozbiła się moja
ogromna tęsknota
by w grudniowym blasku
potrafiły brzozy
wyrwać mnie z potrzasku
beznadziejnej prozy
by ścieżką lipową
biegnącą wzdłuż sadu
wróciły na nowo
marzenia do ładu
by wrota zaspane
skrzypnęły w stodole..
zapachniało sianem
i chlebem na stole..
To jest wiersz zciągnięty ze strony Beja wklejam go tu na poprawienie nastroju wszystkim seniorom Grażyna
|