Wątek: Nepal
Wyświetl Pojedyńczy Post
  #50  
Nieprzeczytane 13-07-2011, 19:23
Ojanna Ojanna jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2011
Posty: 1 375
Domyślnie

Patan Durbar Sqare, Plac Królewski. To właśnie to miejsce chciałam zobaczyć. To jest ta baśniowa architektura zapamiętana z filmu! Nie mogę uwierzyć, że jednak udało mi się i jestem w tym miejscu. Plac otaczają budynki z czerwonej cegły, dekorowane rzeźbami z drewna lub kamienia. Misternie wycięte detale zdobią ściany i dachy ułożone warstwowo i zmniejszające się ku górze. Każdy element konstrukcyjny to osobne dzieło sztuki. Wrażenie jest niesamowite. Pomimo, że na placu jest dużo ludzi, całość sprawia wrażenie opuszczonego miasta. Może nawet nie opuszczonego, ale zatrzymanego. Tak jakby przed chwilą coś się skończyło, albo coś miało się wydarzyć zaraz. Miałam uczucie zawieszenia w czasie. Po placu można spacerować godzinami i co chwilę odkrywając coś niezwykłego zabłądzić wśród świątyń. Uwagę przyciągają wspaniałe wrota do Pałacu Królewskiego. Naprzeciwko stoi kolumna z posągiem króla Malla zwrócona w stronę pałacu. Architektura placu pochodzi z okresu XVI-XVIII wieku, właśnie z czasów panowania dynastii Mallów. Każda z tych budowli zasługuje na uwagę, a interesujących szczegółów jest tak wiele, że wpadam w popłoch czując, że nie zdołam przyjrzeć się dobrze wszystkiemu. Znowu myślę, że muszę tu wrócić i zapewnić sobie odpowiedni zapas czasu.

Wokół świątyń rozłożyli swoje stragany sprzedawcy staroci i rękodzieła. Oglądam dramatyczne w wyrazie maski, posągi Buddy, naczynia, noże w ozdobnych pokrowcach i całe mnóstwo innych pięknych przedmiotów. Oczywiście można też kupić warzywa na straganach i coś do jedzenia w okolicznych sklepikach. Obeszłam plac kilka razy próbując nasycić się widokiem architektury, która dla mnie jest cudem świata. Znowu z żalem i uczuciem niezaspokojonego pragnienia muszę wracać. Spaceruję jeszcze wąskimi uliczkami wokół placu. Tu jest już bardziej współcześnie, chociaż na każdym kroku widać kapliczkę albo posąg a nowoczesne bloki wciśnięte są między stare, ozdobne kamienice. Już po zmroku wyszłam na poszukiwania malowideł thanka. Wiąże się z tym kolejna symboliczna dla mnie historia.

W Warszawie, w galerii ze sztuką z Azji zobaczyłam kiedyś malowidło, oprawione w połyskującą tkaninę. Obraz przedstawiał jakieś sceny symboliczne i religijne bardzo misternie wymalowane wokół głównej postaci. Bardzo chciałam je mieć, chociaż nic nie wiedziałam o znaczeniu ani pochodzeniu tego malowidła. Dziś wiem, że to symboliczne malowidła buddyzmu tybetańskiego. Dowiedziałam się tego dopiero tutaj, w Nepalu. Miałam szczęście trafić na sprzedawcę, który cierpliwie objaśniał mi znaczenia poszczególnych obrazów i opowiadał o technice wykonania. Oczywiście nie mam złudzeń, kupiłam obraz, który powstał jako produkt eksportowy a nie z potrzeby wyrażenia wiary, ale i tak jestem szczęśliwa, że mogłam sama wybrać i osobiście przywieźć do Polski tak piękną rzecz! To był niezwykły, magiczny, pamiętny i bardzo udany dzień.







Odpowiedź z Cytowaniem