-
Ja miałem nieco więcej szczęścia. Mój matematyk był "pożyczonym" z uniwersytetu asystentem. Miał przed nazwiskiem dr hab. W rezultacie nijak do niego nie docierało, że nie nadążamy z opanowaniem materiału. Rezultat był taki, że z klasy liczącej, na początku, 45 uczniów do matury dotrwało 12 osób (sic!). Co więcej, o ile na polskim dopuszczano dwa błędy ortograficzne w tekście, to matematyk dopuszczał dwa ROCZNIE (dobrze widzisz). Trzeci błąd powodował wielkie problemy z ukończeniem klasy. Dziś, pewnie, wyrzucono by tego nauczyciela z pracy.
|