Aluś...jakie przyziemne, pamięta się to co sprawiało nam radość, a prezenty wtedy były skromne (o ile w ogóle były). Ja też pamiętam swoją sukienkę, była prosta tylko karczek haftowany, ale niektóre dziewczynki już miały pokazowe. A prezenty.... to książka, jakieś słodycze, a od chrzestnego dostałam jakieś pieniądze, ale nawet nie pamiętam ile. Przyjęcia nie było tylko uroczysty obiad, a póżniej wyprawa na lody, a póżniej pojechaliśmy do mojej cioci bo akurat dzień wcześniej urodziła się (w domu) moja kuzynka. A teraz to jeden przez drugiego, komputery, aparaty fotograficzne, złoto i tp. a o przyjęciach to już nie wspomnę, nawet z zespołami muzycznymi i tańcami. Niestety tradycja zanika.... a może rodzi się nowa tradycja, kto wie....
|