Z tego, co przeczytałam wyłania się doskonale mi znany obraz, niestety... Miałam z tym do czynienia dwukrotnie: w przypadku własnej mamy i babci męża. W obu diagnoza była taka sama: zmiany w mózgu na skutek zaburzeń przepływu krwi i niedotlenienia. U mamy wystąpiły po wylewie, u babci po zawale, który wyłączył ją na prawie dwa tygodnie z normalnego życia.
Nie życzę Ci, żeby w tym wypadku było podobnie, bo lekarstwa na to schorzenie nie ma, a zmiany mają charakter postępujący, niestety. Chory w takim wypadku powinien pozostawać pod ścisłą opieką neurologa. Są leki łagodzące objawy, spowalniające proces - ale to właściwie wszystko. Nie chcę straszyć, daleka jestem od tego, ale dochodzić może do sytuacji ekstremalnych wręcz - babcia uciekała przez okno, wyrzuciwszy najpierw poduszki, przed domniemanymi gwałcicielami, a mama robiła w nocy wściekłą awanturę, że ktoś wchodzi do jej pokoju i pali papierosy, więc ona go podpali... Co charakterystyczne: jest nas trzy córki, ale mama miała tylko jedną. Nas dwóch nie tolerowała...
Licz się z perspektywą zapewnienia stałej opieki, bo może dojść do odkręcania wody, gazu, otwierania w nocy drzwi na oścież, a nawet ataków na przypadkowe osoby, które się chorej źle skojarzyły.
__________________
Myślę, więc jestem... (Kartezjusz)
|