W Kluczborku miałem lata temu przygodę.
Zaparkowałem na jakiejś ulicy i ledwie wysiadłem z samochodu napatoczył sie milicjant z pretensjami, ze tu zakaz parkowania i bez dyskusji wręczył mi mandat. Zapytałem go gdzi tu ma siedzibę komendant, bo nie zgadzam się z mandatem. Gość sie uparł, więc cofnęliśmy się do skrzyżowania i okazało się, ze znak jest, ale odwrócony.
Milicjant zabrał mi mandat, przeprosił i szpetnie zaklął.
To był jedyny raz, kiedy milicjant(wtedy) przyznał racje.
|