Wyświetl Pojedyńczy Post
  #10051  
Nieprzeczytane 25-11-2014, 18:34
Ryszard2's Avatar
Ryszard2 Ryszard2 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Łódź
Posty: 2 661
Domyślnie

Cytat:
Napisał wiesia.

właśnie o to chodzi,że czekam na głębiej.

Jest trochę głębiej

Bycie w sanatorium w tzw. „jedynce” ma swoje dobre ale i słabe strony. Mieszkając samemu,- mieszka się jakby obok głównego nurtu, gdzie tętni życie. Tymczasem ty musisz chodzić sam, polegać tylko na sobie, a w chwilach słabości sam sobie podać herbatę. Można powiedzieć: samotny wśród tłumu. Nic wiec dziwnego, że człowiek szuka towarzystwa. Znalazłem go w osobie Andrzeja, który tak jak ja, mieszkał w jedynce. Był miłośnikiem chodzenia szlakami turystycznymi i wyciągał mnie na te wędrówki. Obaj czuliśmy się na szlakach pewniej idąc we dwójkę. Trzeciego dnia pobytu zorganizowano wieczorek zapoznawczy w pobliskiej kawiarni „Zdrojowa”. Sam bym pewnie nie poszedł, ale we dwójkę? Czemu nie!
W przyćmionym świetle kawiarni, popijając kawę, przy każdym stoliku siedzą po dwie panie. Siadamy, zamawiając piwko z sokiem. Orkiestra wchodzi na parkiet i zaczyna grać „Nikt nie chce żyć bez miłości”.
Andrzej kiwa głową, wstaje, chwyta mnie za rękę i ciągnąc do stolika przy oknie mówi:
-Ja biorę tę czarną, a ty rudą!
Kłaniamy się, prosimy panie i idziemy na parkiet. Czarna wygląda jak wieszak na kapelusze i sztywno trzyma Andrzeja na odległość parasola. Ruda przeciwnie,- jest ciut wyższa ode mnie i dużo, dużo szersza. Mocnym chwytem przyciąga mnie do siebie, Coś mówi, ale jej nie rozumiem. Czuję ciepło, które z torsu rozchodzi mi się po całym ciele. Co jest, kurde? Zaczynam powoli rozumieć, że to ciepło napływa od przyciśniętych do mnie piersi. Co ja mówię: piersi! To falujące dwa wulkany emitujące żarem! Pot zrasza mi czoło. Próbuję jakoś zluźnić uchwyt. I słyszę:
- Ale tu fajnie, prawda? Co tam… Zycie jest jedno, prawda? Tu można zaszaleć, iść na całość, prawda?...a my tu tylko jeszcze 3 dni!
Siadam cały zgrzany przy stoliku a pot spływa mi po plecach.
-Andrzej, ale tu duszno i gorąco,- otwórz lufcik!
Andrzej wskakuje na obudowę kaloryfera, wspina się na palce, ale nie dosięga klamki lufcika.
- Panie , nie rób pan zadymy!, Co to za zachowanie? – grzmi kelnerka.
Pochyla się nad nami i cicho mówi:
-Panowie, szef specjalnie nie otwiera okien, gdyż wtedy jest gorąco i gościom chce się pić. A jak chce się pić, to składają zamówienia i szef zarabia! A jak otworzy okna, to co, zarobi?
Orkiestra zaczyna grać: ”Pokochaj mnie Ewo”. Tymczasem czarna partnerka gdzieś się nam zawieruszyła.
- Andrzej, poproś rudą,- ja odpocznę. Ale uważaj, ona jest cholernie gorąca!
Ruda mocnym chwytem przyciąga Andrzeja do siebie i prawie unosi. Para szaleje. Przewrót, obrót, przechył… O, kurde – myślę, żeby tylko nie spadli z parkietu!
Kawiarnia- o zgrozo- miała parkiet do tańca wyżej od posadzki o 40 cm! (kto to wymyślił?). No i stało się to co wykrakałem. Para w tanecznym wirze, nieostrożnie zbliżyła się do krawędzi parkietu i z rumorem padła między stoliki. Widok groźny i zabawny. Na Andrzeju leżącym z rozkrzyżowanymi rękami, w poprzek leżała ruda tworząc z Andrzejem znak „+”.
Powłócząc nogami wracamy do naszej „Szarotki”
- Kiedy one wyjeżdżają?...za trzy dni?... To my pójdziemy do kawiarni dopiero w czwartym dniu,- oświadczył Andrzej.
Walę się na łóżko, jestem padnięty a jutro o 7:30 mam kąpiel kwasowęglową.
- Wszystko w porządku? – pyta na obchodzie pielęgniarka.
Zasypiam. Właśnie minął trzeci dzień pobytu w sanatorium.

Na zdjęciu: Kawiarnia Zdrojowa z za wysokim parkietem

[/IMG]
__________________
Ryszard
Odpowiedź z Cytowaniem