Tę anegdotkę usłyszałem z ust Zenona Wiktorczyka (tak, znanego z radia) tuż przed rozpoczęciem seansu w jednym z kin klubowych w Warszawie.
Trzy panie rozmawiają w mieszkaniu jednej z nich. Narzekają na swoich mężów. Jedna z nich mówi:
- "Moje drogie. Mój mąż jest dyrektorem. Wraca do domu nad ranem. Twierdzi, że to z nadmiaru pracy. Ale kto go tam wie? Wiadomo jakie są chłopy... Żadnego pożytku z niego nie mam."
Odzywa się druga:
- "O, to jeszcze nic. U mnie gorzej, bo mój jest myśliwym. W nocy też go nie ma, a wraca do domu... nie powiem w jakim stanie. Jeszcze go kiedy ustrzelą. Nie o takim marzyłam...
A na to trzecia – gospodyni:
- "Moje drogie panie. Ja mam jeszcze gorzej. Bo mój mąż jest syfilitykiem."
Konsternacja. I w tym momencie dobiega męski głos z odległego pokoju:
- "Tyle razy ci mówiłem, że nie syfilitykiem, a filatelistą!"
(Dobry słuch chłop miał...)
j.
|