Wyświetl Pojedyńczy Post
  #20  
Nieprzeczytane 31-12-2009, 16:49
dziewiątka's Avatar
dziewiątka dziewiątka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Włoszczowa
Posty: 24 347
Domyślnie

Sylwester.
Z założenia największa i najwspanialsza impreza na Świecie. To właśnie nocą 31 grudnia każdego roku - przynajmniej w teorii - wszyscy mieszkańcy Ziemi wspólnie wiwatują i w błogim nastroju żegnają stary rok, a witają nowy.

Jest szampan, jest muzyka. Są też wielkie nadzieje. Ale oczywiście wszystko to, jedynie z założenia. Bo jak jest naprawdę?

W rzeczywistości Sylwester - dla wielu - to święto wymuszone, przykra konieczność, a często nawet dzień znienawidzony. Dlaczego?
Powodów jest wiele. Po pierwsze, jest to wydarzenie, które swą popularność zawdzięcza presji ciążącej na nas wszystkich - wszak tego dnia po prostu trzeba mieć dobry nastrój, trzeba się dobrze bawić i trzeba być ciągle uśmiechniętym.

I nieważne czy mijający rok zaliczyć można do udanych, nieważne też czy ma się powody do świętowania, ani czy zwyczajnie ma się na to ochotę...
Punktualnie o dwunastej, gdy strzelają korki, pienią się szampany, a niebo zalewają fajerwerki, uśmiech na twarzy po prostu mieć należy.
Dlaczego, chociaż chcemy spędzić ten wieczór w samotności, czy jedynie z najbliższą osobą, inni - nawet nieświadomie - dają nam odczuć, że to nie do końca normalne?
Nurtuje nas jeszcze jedno pytanie: Kto najgłośniej śmieje się w Sylwestra? Krzysztof Ibisz, Kasia Cichopek a może Kasia Skrzynecka, czy inni celebryci, którym płacą za promowanie tego szaleństwa?

Faktem jest, że śmieją się ci, którzy mają ku temu powody. Inni, dla których mijający rok był mniej udany, albo nawet niezbyt wyróżniający się na tle lat poprzednich, podchodzą do tego wydarzenia z rezerwą, ale jednocześnie czują wszechobecną presję.
"Idzie nowy rok, trzeba się radować!", mówią w telewizji i w radio, piszą o tym w prasie. Znajomi licytują się, kto więcej płaci od pary i w "czyjej" knajpie podają lepsze jedzenie.

Trudno w takiej atmosferze bez poczucia winy czy zakłopotania, wyznać przyjaciołom, że nie ma się ochoty na zabawę, na tańce, hulanki, swawole...

I chociaż dobrze, że jest taki okres, kiedy człowiek może dokonać wewnętrznego rozrachunku, kiedy może rozliczyć się z samym sobą oraz postanowić, że od tej pory będzie kimś lepszym, to wraz z upływem lat bywa z tym niestety coraz ciężej...

Bo w końcu czym jest kryzys wieku średniego jak nie serią podobnych rozrachunków, niedotrzymanych postanowień i... nieudanych Sylwestrów?
Sylwester nie jest imprezą obowiązkową.

Nie warto poddawać się temu, co mówią inni. Nie warto odczuwać presji i zmuszać się do czegoś na co nie mamy ochoty.

W końcu, chyba najważniejsze jest dla nas to, na co sami mamy ochotę. A poza tym, po co te wszystkie misternie tkane postanowienia noworoczne - o sile i asertywności - skoro mamy zamiar je złamać, nim jeszcze zegar wybije północ?
__________________
część moich obrazków pochodzi ze stron dostępnych w necie ...
Odpowiedź z Cytowaniem