a znam nieco,to niesamowitość historii Desti tkwi w tym pewnikiem,że ów pan tatuś zszedł był radośnie ,w przeświadczeniu iż jest dzielnym inseminatorem...A pewnie prawda była inna,tylko badania DNA nie tak dostępne jak obecnie...
I pewnie jako zjawa w szlafmycy przychodzi straszyć wiarołomną.Choć może - jako duch- jest wielkoduszny i tego nie robi.Miejmy taką nadzieję.W końcu uwierzył,niech mu będzie...
A profesor z historii Kazia ?
Biedaczysko.Na co mu wolność? Bo o ile dobrze zrozumiałam,jako że historia mocno zawiła a i prawość profesora nie udzieliła się jego figlarnym uczniom,zacny belfer został
sam.
Czyli bez żony i obiadków,oraz smarowania pierwszej krzyżowej w czasie deszczowej pogody.A także bez dziewczyny i dziecka.
No chyba ,że cwaniaczek przygarnął dziewczyninę z przychówkiem i alimentami ,które przydałyby się do budżetowej pensji.A takowych małżonka w żaden sposób by mu nie zapewniła...