Trudno się oderwać od tego miejsca z kościółkiem,
wrócę tam za moment.
Teraz migawka z
Japonii.
Wspominałam tu kiedyś, że to co w Japonii uderza wręcz, to niesamowita czystość na ulicach.
Nigdzie ani jednego papierka, nigdzie żadnego brudnego śladu po rozdeptanej gumie do żucia,
co np. w Londynie czy w innej metropolii jest nagminne.
I co przynajmniej dla mnie, jest obrzydliwe.
Takie pierwsze z brzegu zdjęcie...
To zdjęcie zrobione, bo zobaczyłam śmiecie ale ucywilizowane, przygotowane do....
Ale zwróćcie uwagę na chodnik
ani jednej plamki.
Mnie wyjątkowo brzydzą te ślady po gumach,
dlatego w Japonii byłam zachwycona.
..................
................
................
To samo na dworcach,
można jeść z podłogi.
..................
Czy to nowa dzielnica czy stara, to czystość niebywała.
A to uliczka na której jest niezliczona ilość barów i masa ludzi do późna w nocy
a śladu po nich nie ma.
.............
Ale w tym wszystkim jest najdziwniejsze to,
że tam nie ma nigdzie koszy na śmiecie.
Nawet na dworcu.
Kiedyś przy sklepie zauważyłam coś jakby kosz na śmieci,
ucieszyłam się ale zobaczyłam że pusty,
to i ja nie wrzuciłam opakowania po lodach.
Ino zabrałam ze sobą.
Bo oni wszystkie śmieci i opakowania zabierają do domu i tam segregują.
A mają co segregować, bo tam każdą cytrynę czy marchewkę pakują osobno.
Zastanawiałam się nad tym fenomenem
i dopiero niedawno "doczytałam",
że oni utrzymanie czystości mają nakazane w religii,
tak jak my "nie cudzołóż".
I to w każdej tam religii, jaka by ona tam nie była (a jest ich trochę).
Np. dzieci same utrzymują szkołę i otoczenie w czystości. Mam gdzieś zdjęcia dzieciaków z miotłą
ale teraz nie mam siły szukać w tej ogromnej ilości tych zdjęć ,
kiedyś przy okazji jak same wpadną.
A tu nasza japońska równolatka w czasie porządków.
Starsze pokolenie ciągle tam w tradycyjnych strojach.
.................................................. .
..................................................
