Franciszka Starowieyskiego opowieść o końcu świata, czyli Reforma Rolna
Wspomina nieformalne rewizje, określa je najazdami, we dworze majątku Siedliska;
strona 119
„ Po tym trzecim najeździe nie zostały nawet kołnierzyki. Tylko wszędzie leżało pełno, licho wie skąd, kawałków papieru. Mieszkaliśmy nadal w Siedliskach, we dworze, ale już się mówiło, że trzeba przenieść się do Nakła.
Zakładano tam szkołę ogrodniczą i matka miała nadzieję dostać posadę nauczycielki. Coś w tym nowym świecie
trzeba było robić. Matka zawsze miała pozytywistyczne pomysły. No i nie chciała owczym pędem jechać do Krakowa, do którego wszyscy ciągnęli. Bała się wejść w to całe zdeprecjonowane środowisko. Nie chciała dać nam poznać goryczy tych zdegradowanych ludzi, kłębiących się już w Krakowie. …”
strona 138
„ Ziemianie popadli w apatię. Nie wiem, dlaczego ziemianie poddali się tak niesłychanie biernie. Zaakceptowali to,
co się stawało, jako naturalny skutek wojny. Reformę rolną przyjęli nie jako rewolucję, tylko jako następne wydarzenie wojenne. …”
strona 161
„ Chyba gorszą rzeczą niż wszelkie straty materialne było to, że raptem przestano czuć swoją władczość, nadrzędność, mówiąc po prostu – straciło się swoją pańskość, poczucie tego, kim się było. Ludzie, którzy przedtem byli życzliwi wobec osób znajdujących się wyżej w hierarchii społecznej – teraz zaczęli się stawiać. ”
__________________
Janusz
.......................................
„Ani smuć się zanadto, ani wesel za szybko.
Jedno i drugie zawsze na nas czeka”
|