W 1967 roku rzuciłam szkołę - traktowali tam człowieka całkiem bez szacunku, to wołanie do tablicy po nazwisku! ;-)
Szukając pracy (chciałam mieć własne pieniądze) kierowałam się tym, gdzie pracowali trochę starsi znajomi - i tak trafiłam do Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu.
Ja pracowałam na montażu Syrenki, ale w sąsiedniej hali
właśnie zaczęła się produkcja Fiata 125p.
To było coś!
Biegaliśmy z hali produkcyjnej do ogrodzenia toru prób, żeby popatrzeć, jak to to jeździ - był o tyle szybszy od Syreny, takie miał (wtedy) modne linie!
Syrenką jeździłam po hali, zdarzyło mi się nawet dwie lekko otrzeć
ale do Fiata nie miałam dostępu - wszyscy mogliśmy tylko pomarzyć o posiadaniu takiego samochodu.
Parę lat później ZAPISAŁAM SIĘ (pamiętacie to???) na Małego Fiata 126p, ale nie doczekałam jego kupienia - wiele lat później nastał rok 1989 i dwa lata później kupiłam rocznego Fiata 126p.
Ale to nie był mój pierwszy samochód. W 1987 roku kupiłam samochód piętnastoletni !!! - był to Trabant, zwany przez złośliwców mydelniczką
bardzo dobry samochód, którym jeździłam dwa lata i jeszcze go sprzedałam dalej.
W zeszłym roku wśród młodych nagle zapanowała moda na "Trabiego" i mój młody kuzyn kupił takiego już z silnikiem z VW, a potem go sobie ślicznie odnowił - karoseria w trzech, dość jaskrawych kolorach! Jego koledzy też to robili i była rywalizacja, czyj ładniejszy
Ale już im minęło i posprzedawali - trochę szkoda. Na szczęście Trabi jeszcze nie odchodzi do lamusa historii motoryzacji - w Niemczech moda na niego trwa
Muszę jeszcze wspomnieć o innym, kultowym samochodzie - marki Warszawa... Jeździłam parę razy (nie mając jeszcze prawa jazdy) po leśnych drogach tą pierwszą, "garbatą".
Ach, cóż to był za wspaniały samochód! Niezależne zawieszenie powodowało, że po dziurach i korzeniach płynęła jak okręt, kołysząc się dostojnie, bez żadnych szarpnięć i skoków. Ale paliła ok.15L/100 km, niestety...
Podzielicie się swoimi wspomnieniami z początków polskiej motoryzacji?