Wyświetl Pojedyńczy Post
  #487  
Nieprzeczytane 29-11-2008, 01:47
alinap alinap jest offline
Czasem zajrzy
 
Zarejestrowany: Aug 2007
Miasto: Legnica,Polska
Posty: 54
Domyślnie

Jestem pięć lat jak dzieci się wyprowadziły. początek był taki,że pojawiły się wszystkie choroby, bolały stawy i oczywiście problemy natury psychicznej. Pojawił się "syndrom pustego gniazda" poznałam jego znaczenie po przeczytaniu artykułu w gazecie i wszystko pasowało do mnie. A także poradzenie sobie przez dzieci z moim częstym gotowaniem dla nich, bo dla mnie nie było po co. Jednak najgorsze było to ,że wszystkie koleżanki po wyprowadzce dzieci na swoje płakały a ja poczułam spokój ,wolność,(czułam się wyrodną matką) mimo ,że u nas było wszystko ok, nie kłóciliśmy się, kocham wnusia i moją córke ,zięc jest dla mnie wyrozumiały i nie było scysji. Jednak te wyrzuty sumienia,że mnie jest tak dobrze mało nie doprowadziły do depresji. Czas mija ,nauczyłam się nie być pasożytem i żyć własnym życiem co wpłynęło pozytywnie na moją córkę ,która ciągle miała wyrzuty sumienia,że mnie zostawiła samą, gotować albo i nie zaczęłam dla siebie albo na życzenie dzieci, na wizyty wnuczka jestem otwarta i wymyślam coś aby się nie nudził bo ma 9 lat a to wiadomo co ich interesuje (ale można przekazać im wspomnienia z dzieciństwa , zabawy lub zachęcić a może to nazywa się "zmusić" do pomocy).Koleżamki zrobiły się bardziej szczere i okazało się ,że są zmęczone ale nie mają odwagi powiedzieć o tym swoim dzieciom dla,których są opiekunką do dzieci , sprzątaczką, praczką i gotowaczką. Padają na twarz ale dzieci muszą żyć lepiej niż my prawda? Dla dzieci staram się nie być ciężarem, jednak jeśli coś potrzeba to oni dla mnie a ja dla nich slużymy pomocą.A wnusiu lubi jak mu coś wyjaśniam z komputerem a ja oczywiście staram się i chcę nadążyć. No ale też nie przesadzm. Czerpię przyjemności z życia a przynajmniej próbuję.