O tańcu towarzyskim można by długo pisać. Sam próbuję wypunktować to co tworzy nastrój, ale nie bardzo mi się to udaje. Bo na pewno pasja, ale przecież nie zawsze. Zgranie partnerów, to pewne. Podkreślanie kobiecego wdzięku z jednej strony i męskiego rozmachu z drugiej. Pewnie też dawanie z siebie maksimum - bo poruszanie się na pół gwizdka sprawia wrażenie, że partnerom nie zależy na sobie. A przecież taniec to nie pańszczyzna. I wreszcie naturalność - różne sztuczne figury pod publiczkę raczej odbierają niż dodają. W końcu (ale nie na końcu) muzyka - musi być dobra. Kiedy nieraz w telewizji trafiam na konkurs tańca i słyszę współczesny, nudny akompaniament, to i samego tańca nie chce mi się oglądać.
Jest pewien problem z tą naturalnością. Kiedy widzi się Freda Astaira, to wydaje się, że facet urodził się do fruwania. Ale z jego wspomnień wynika, że obserwowany wynik był okupiony ciężką pracą...
Spokojnej nocy,
jesion