Wątek: Nepal
Wyświetl Pojedyńczy Post
  #32  
Nieprzeczytane 12-07-2011, 20:53
Ojanna Ojanna jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2011
Posty: 1 375
Domyślnie

To nie był wyczerpujący dzień. Po wycieczce w góry powłóczyłam się trochę po ulicach sąsiadujących z hotelem i nad tajemniczym jeziorem Phewa, na środku którego na wyspie znajduje się kaplica. Ludzie dopływają tam łódkami. Wyglądało to fantastycznie. Obserwowałam dwie kobiety wsiadające do łodzi. Patrzyłam jak zahipnotyzowana. Dla mnie ten widok był urzekający: stroje kobiet, mgła wokół, jezioro jak szklana tafla i świątynia na wyspie ledwie widoczna z brzegu. Kolorowe łodzie wyłaniały się z otaczającej mgły i wyglądały jak zagubione zabawki. Patrząc na te kobiety zastanawiałam się kim są : matka i córka? Synowa i teściowa. Nie byłam w stanie nic wywnioskować. Moją uwagę zwróciła szlachetność ruchów, spokojny sposób bycia i taka wytworność. Wyobraziłam sobie takie wsiadanie do łódki na mazurskiej przystani i zrobiło mi się smutno. Czego nam brakuje, że nie potrafimy skupić się na tym co właśnie się dzieje, że jesteśmy tacy nerwowi i tak łatwo nas wystraszyć? Patrząc na te kobiety miałam pewność, że robią właśnie to, co należy zrobić. Nawet wsiadając do łódki.

Po południu pojechaliśmy do klasztoru buddyjskiego Matepani Gumba, znajdującego się na wzgórzu z pięknym widokiem na miasto. Zaledwie dwa kilometry od centrum. Mieszkają tam zarówno mali chłopcy jak i dorośli mężczyźni. Uczą się, modlą, medytują, pracują a także grają w piłkę i telefonują ..... To jednak nie pozbawia całego miejsca autentyczności. Wręcz przeciwnie. Widać, że nikt tu niczego nie udaje. Ci mali mnisi to także zwyczajne, wesołe dzieci. Jednak patrząc na tych chłopców widziałam w ich oczach dojrzałość i powagę, której nie widuję na co dzień u dzieci w tym wieku. Czułam, że mogłabym tam zamieszkać, uczyć się malowania tanki i medytacji. Jakoś dziwnie pociągająca wydała mi się taka perspektywa. Ogród był trochę zaniedbany chociaż może bardziej odpowiednim określeniem byłoby naturalny. Cokolwiek by mówić było to urocze miejsce. Znalazłam kapliczkę ze złotym posągiem Buddy a wokół klasztoru stały szeregi młynków modlitewnych.
Po powrocie do miasta znowu zanurzyłam się w typowo turystyczną stronę Pokhary.

Sklepy kusiły niesłychanie. Fantastyczna biżuteria, dywany, ozdoby, rzeźby, malowidła, szale z paszminy....chciałabym mieć wszystko! Większość dzieł sztuki i wyrobów rzemieślniczych ma ścisły związek z religią. Kiedyś powstawały jako dary dla świątyń i klasztorów a w dzisiejszych czasach wzory te są kopiowane w pamiątkowych wyrobach, które kupują turyści. Warto zaznaczyć, że są to wyroby doskonałej jakości, bardzo starannie wykonane. Kupiłam trochę drobiazgów dla najbliższych z mocnym postanowieniem, że przyjadę tu na wielkie zakupy jak będę miała więcej czasu. W hotelu czekała jednak pewna pani. Przyjeżdża do Pokhary z Tybetu i handluje ozdobami i biżuterią chodząc po hotelach. Tak ciekawie opowiadała o znaczeniu amuletów i minerałów użytych do ich wykonania, że nie mogłam jej odmówić. Była to przemiła starsza osoba, bardzo dystyngowana i wiarygodna. Zwracam uwagę na to, że wiarygodna bo każdy z łatwością wyobrazi sobie naciągaczy wykorzystujących turystów. Oczywiście zależało jej na pieniądzach, ale tak ciekawie opowiadała i chętnie odpowiadała na pytania, że trudno było nie poczuć sympatii. Kupiłam więc wspaniałe amulety, które potem w Warszawie wzbudziły zachwyt.

Odpowiedź z Cytowaniem