Basen, ach, zapisali mi basen (nie ten szpitalny, taki prawdziwy co się zanurza cielesność i chlapie wodą!). A poza basenem różne takie fidrygałki prądowo fikuśne.
Poza tym odnotowano moje uwagi względem wyżywienia, tu jest bajecznie! Wyjątkowo! Cudownie!
Pan z kosiarką wygolił mi ten kawałek zieleniny pod oknem, niestety. Dzisiaj świętuje - na szczęście, i mam jeszcze masę krzaczorów i drzew naokoło, nie zdążą wyciąć do mojego wyjazdu
Ptaszyny mają gdzie szczebiotać i nawet je słychać, święto.