Cytat:
Napisał Lila
Nigdy !!!!!!!!
Moje pierwsze spotkanie - oko w oko - z krewetką było wiele lat temu ,w Rimini.Nie chciałam pokazać ,żem przaśna Słowianka,ale światowo upiłam się winem i pomna mego adoratora ,który zjadł żywą dżdżownicę,i ja ją zjadłam,choć żałośnie na mnie patrzała..
Chora byłam 2 dni..
Od tego czasu nigdy,choć moja rodzina je uwielbia.Żadne krewetki,żadne kalmary,żadne stawonogi !
Niech żyje nasz polski śledź z cebulką,marynowany lub w oliwce ..!
|
Ogon w ogon..
Fakt ze we Wloszech podaja krewetki w calosci... Ale nie rozumiem dlaczego to takie na tobie zrobilo wrazenie...
Kiedys bylam w Wenecji z moja mama ... w cudownej rybnej restauracji... ( drogiej w dodatku) Zaserwowali nam olbrzymi plater swiezutkich "ryb" ... Czyli mieszanina naj roznieszych owocow morza .. Byly tam tez te tradycyjne ryby z okiem i ogonem.. ale i stawonogi, seppie etc.. Moja mama omal co nie zemdlala a ja musialam sama wszystko wcinac..
Tez potem bylam chora ale z przejedzenia..