Barburko!
Ludzie różnie reagują w momencie nieszczęścia. Są tacy, którzy "jak stary pies przeczekują to w kącie", ale są i tacy, którzy muszą być wtedy z innymi i mówić, roztrząsać, przeżywać na nowo. Ja przyznaję, że przez kilka miesięcy nie mogłam, nie umiałam z nikim rozmawiać. Szukałam jakiegoś sensu trwania przez kolejne dni, wyznaczałam sobie zadania - takie małe, zwyczajne, codzienne, żeby ten sens odnaleźć. Kiedy zaczęłam móc mówić, zrobiło mi się dużo lżej...
__________________
Myślę, więc jestem... (Kartezjusz)
|