Podziwiam wszystkie robótki, zwłaszcza te większe. Wiem ile wysiłku, cierpliwości i inwencji trzeba w nie włożyć. Sama dziergam "malizny"; ponieważ nitki cienkie to i efekty małe, najczęściej w KSC niewidoczne. Podobnie jak Alunia - nie przejmuję się i rehabilituję dalej zwyrodniałe łapki.
W dodatku mam nadzieję, że Przyjaciółka, dla której ubieram bombki w "majteczki" - żeby nie zmarzły, ucieszy się i powiesi je na choince.