Wyświetl Pojedyńczy Post
  #4540  
Nieprzeczytane 20-12-2019, 11:28
pluto37 pluto37 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Częstochowa Ślaskie
Posty: 55 646
Domyślnie

o katastrofie cuś...... i komisjantach tyż.
przy okazji aktualnego wywiadu z Laskiem.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomos...sMT#BoxWOpImg1


i taki deserek katastroficzny do kompletu na marginesie wydarzeń.
Cytat:
No i stało się.
Kazik L., znany w okolicach kierowca i posiadacz samochodu ciężarowego zabił się w wypadku. W gęstej jak mleko mgle przywalił w przydrożne drzewo i wyzionął ducha.
Policja badając ślady stwierdziła, ze nawet nie hamował. Odczyt tachografu wykazał, ze jechał z prędkością 140 km/godz, czyli ponad 2 razy szybciej, niż dozwolone na tym odcinku. Był ponadto za kierownica 16 godzin.
Ludziska najpierw uwierzyli, ale serdeczny przyjaciel Kazika od wybitki i wypitki miał wątpliwości. Przecież bywało, ze wypił litra i jechał bez problemu, mówił Marcel A. Nie mógł tak sobie zabić się z powodu mgły.
Z pomocą bezinteresownie przyszli lokalni specjaliści, w tym kowal i najlepszy w okolicy producent "paliwa" z żyta, jako ekspert od chemii. Kowal, Bieniek W. popatrzył na ślady na drzewie, później jeszcze raz popatrzył, myślał długo i w końcu stwierdził: te ślady są kilka centymetrów wyżej, niż by tego oczekiwał.
Później na poboczu ustawił prymus i do garnka wrzucił parówkę. Kiedy ta pękła, krzyknął z podniecenia: - a nie mówiłem?! żeby było mało, to jeszcze wyciągnął kalkulator i metrówkę. Coś pomierzył na drzewie, policzył i krzyknął triumfalnie: samochód tedy wcale nie przejeżdżał!!! Gdyby przejeżdżał, to tego drzewa by nie było, bo samochód globalnie jest twardy a drzewo miękkie. Specjalista od chemii zebrał z pnia kawałeczki lakieru i wrzucił do "roztworu" własnej produkcji, zamieszał podniósł do góry i obejrzał pod światło. Powiedział tylko "dziwne", ale takim tonem, ze wszyscy od razu wiedzieli.
Później to się zaczęło. Goska B. przypomniała sobie, ze noc przed wypadkiem pies sąsiadów dziwnie się zachowywał. Później Brudon J. przypomniał, ze widział, jak dwóch gości, których Kazik kiedyś wykiwał na transporcie, gadało w barze przy flaszce wódki i rozchodząc się do domu przybili sobie żółwika. Mało tego, znany we wsi bloger, który z racji plam na awatarze nazywany jest "Łaciaty", dowiedział się, ze dwie wioski dalej zmarła kobieta, z która Kazik L. zatańczył trzy lata temu po pijaku na dożynkach gminnych. No to wtedy we wsi już zawrzało. To nie mógł być przypadek. Nic nie pomagały nawoływania innych, ze miała 86 lat i od dożynek nie wychodziła z łózka, bo Kazik L. tak ja wtedy w tańcu wyszarpał. Nowe fakty wychodziły na jaw szybciej, niż można było je ogarniać. Roniek J., zwany "bleferem", oświadczył, ze jego zdaniem, to Kazik w tym dniu był w innym województwie i ze pewnie samochód ktoś podrzucił na miejsce domniemanej katastrofy. Później okazało się, ze kłamał, ale ludzie uznali, ze w dobrej intencji.
We wsi wre. Ludzie domagają się wydania wraku ze składu złomu w sąsiedniej gminie i powołania międzygminnej komisji dla oczyszczenia Kazika z zarzutu piractwa drogowego i znalezienia winnego jego męczeńskiej śmierci.
Póki, to postawiliśmy pomnik i parę tablic, ale nie zamierzamy na tym poprzestać.
To będzie długa i twarda walka, ale prawda musi być po naszej stronie, bo mamy przecież poparcie proboszcza"



Amen!
Odpowiedź z Cytowaniem