a ja
Jezeli chodzi o mnie to od dzieciństwa chodziłam w okularach - mam lekki astygmatyzm i nigdy dla mnie nie było problemem ze jestem "okularniczką". Obecnie w zasadzie okulary nosze tylko do czytania.
Nigdy w ciagu całego zycia nie stosowałam kosmetyków.Tylko lekko podmalowywałam oczy.Po co mam sie pacykowac jakąś "chemia", ktora w koncu wchłania sie przez skóre do całego organizmu i nosic "maskę"? Ja to ja - a nie maska.
A ze sie wchłania i oddzialywuje ( a chemia to napewno za dobrze nie oddziaływuje) - to doswiadczyłam na samej sobie. Np. mam sucha skóre - no to powinnam ją natłuscic - wydaje sie to logiczne. Tyle ze np natłuszczajac twarz owszem poprawiam chwilowo jej wyglad, ale za to po trzech czy czterech dniach skóra tak sie "przyzwyczaja" do natłuszczania z zewnatrz - ze bez tego natłuszczenia jest duzo bardziej sucha niz była przed rozpoczeciem przeze mnie "kuracji". Po tych kilku dniach wygladałam wprost koszmarnie jezeli sie nie posmarowałam. Powiedziałam - dosyc - chce wrócic do tego jak było przed "kuracja" i nie pogarszac sprawy. I po kilku takich "doswiadczeniach" nic nie uzywam, tym bardziej ze tak naprawde nigdy nie wiadomo co sie w takim kosmetyku ukrywa.
A ze miałam całe zycie bardzo wrazliwa cere na wpływy atmosferyczne - niestety moja skora obecnie nie jest idealna.
|