Uko, gdy on do nas przybył, powitano go stwierdzeniem: co za szkaradek. Fakt, był naprawdę brzydki. Długi, chudy o pysku jak ryjówka jakaś i zwinny, bystry jak kuna. Przy tym brudny.
A przyprowadził go nasz najstarszy kot. Pamiętam, był listopad, mroźny, śnieg po kolana, no i jak go wyrzucić na to zimno. No i został. I jak w tej bajce o brzydkim kaczątku co to wyrosło na pięknego łabędzia, tak Szkaradek zaczął nam wyrastać na pięknego kota. Ale imię pozostało.
|