|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#121
|
||||
|
||||
Legenda o Diabelskim Sądzie
Jest to legenda regionalna, związana z Lublinem. To najbardziej znane podanie dotyczące tego miasta. Cała rzecz dzieje się roku pańskiego 1637. Wówczas to przed obliczem Trybunału procesował się zamożny magnat z ubogą wdową. Sędziowie, czy to z racji przekupstwa, czy może obaw przed potężnym magnatem wydali wyrok na jego korzyść. Było to niesprawiedliwe i krzywdzące niebogata kobietę. Rozżalona wdowa, w gniewie rzekła, że diabli sprawiedliwszy osąd by wydali niźli ludzie przekupni i ulegający pokusom. Tej nocy pod budynkiem sądu pisarz trybunalski posłyszał jakiś niezwykły ruch. Wyszedł na dziedziniec, aby sprawdzić co się dzieje. Jego oczom ukazał się widok niezwykły. Otóż nieznani mu panowie, w czerwone szaty odziani poczęli wchodzić do trybunalskiego budynku. Zasiedli za stołem sędziowskim i sprawę tejże wdowy wywołali. Gdy im się pisarz uważniej przyjrzał, zauważył iż mają oni rogi i kopyta. Zatem to wezwani przez bezsilną kobietę czarci zjawili się i jej sprawę sądzić poczęli. Rozprawa odbyła się, każda ze stron procesowych miała diabelskiego obrońcę. Nawet wyborna mowa czarciego przedstawiciela magnata nie zwiodła szatańskich sędziów. Sprawa była oczywista. Nawet piekielny sąd wydał wyrok sprawiedliwszy, niźli przekupny ludzki Trybunał. Wdowa zatem sprawę wygrała, a czart na znak swej bytności i dla przypieczętowania wyroku łapę swą na stole Trybunału wypalił. Do dziś stół ten można oglądać w lubelskim muzeum na Zamku. A na Starym Mieście znajduje się restauracja pod Czarcią Łapą, niegdyś o wysokim standardzie, obecnie niestety spelunka. dalej>>
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#122
|
||||
|
||||
FILOZOF I CHŁOP
Ignacy Krasicki Wielki jeden filozof , co wszystko posiadał Co bardzo wiele myślał, więcej jeszcze gadał, Dowiedział się o drugim, który na wsi mieszkał Nie omieszkał I kolegę odwiedzić, I od niego się dowiedzieć, Co umiał i skąd była ta jego nauka. Znalazł .......chłopa nieuka Bo i czytać nie umiał, a więc książek nie miał. Oniemiał A chłop w śmiech:...."Moje księgi - rzekł - wszystkie na dworze: Wół, co orze, Sposobi mnie do pracy, uczy cierpliwości; Pszczoła pilności; Koń, jak być zręcznym; Pies jak wiernym i ....wdzięcznym; A sroka , co na płocie ustawicznie skrzeczy, Jak lepiej milczeć, niż gadać .....nie do rzeczy
__________________
Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu |
#123
|
||||
|
||||
Dewotka
Ignacy Krasicki Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła. Właśnie natenczas, .....kiedy pacierze kończyła; Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny, Mówiąc właśnie te słowa:"....i odpuść nam winy, Jak i my odpuszczamy"........ .........- biła bez litości. Uchowaj Panie Boże , ....takiej pobożności!!!!!
__________________
Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu |
#124
|
||||
|
||||
PRZYJACIELE
Ignacy Krasicki Zajączek jeden młody , Korzystając z swobody, Pasł się trawką , ziołkami w polu i ogrodzie, Z każdym w zgodzie A że był bardzo grzeczny, rozkoszny i miły , Bardzo go tam zwierzęta lubiły; I on też używając wszystkiego z weselem, Wszystkich był....przyjacielem Raz...gdy wyszedł w świtaniu i bujał po łące, Słyszy przerażające Głosy trąb , psów szczekanie, trzask wielki po lesie. Stanął - ...słucha..- ..dziwuje się...... A gdy się coraz zbliżał ów hałas,...wrzask srogi, ............Zając w nogi. Spojrzał się poza siebie , aż dwa psy i strzelce. .....Strwożon wielce, Przecież wypadł na drogę , od psów się oddalił. Spotkał konia , prosi go, iżby się użalił: "Weź mnie na grzbiet i unieś!"- Koń na to: ..."Nie mogę , Ale od innych pewną będziesz miał załogę" Jakoż wół....się nadarzył - Ratuj przyjacielu!" Wół na to: "Takich jak ja zapewne niewielu Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj się w trawie. Jałowica mnie czeka , niedługo zabawię. A tymczasem masz kozła,co ci dopomoże" Kozioł: Żal mi cię, nieboże, Ale ci grzbietu nie dam: twardy, nie dogodzi; Oto wełniasta owca niedaleko chodzi, Będzie ci miękko siedzieć...." Owca rzecze: ....."Ja nie przeczę, Ale choć cię uniosę pomiędzy manowce, Psy dogonią .....i zjedzą ....zająca i...owcę; Udaj się do cielęcia, które się tu pasie" "Jak ja ciebie mam wziąć na się? Kiedy starsi nie wzięli"..-...ciele na to rzekło I.............................uciekło. Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły, Wśród serdecznych przyjaciół .........psy zająca zjadły.
__________________
Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu |
#125
|
||||
|
||||
A sroka , co na płocie ustawicznie skrzeczy,
Jak lepiej milczeć, niż gadać .....nie do rzeczy __________________ Trafione w dziesiatkę!!! Sroki uczą bardzo madrze. Dobrze Ewo,że przypomniałaś tę bajkę . NutoDo, myślę,ze przydałby się ,zwłaszcza w dzisiejszych czasach,taki ogólnopolski stół z Lublina.Gdy słucham codziennych wiadomości bieżących włosy co rusz mi się jeżą na głowie. Zdecydowano ,ze 900 dzieci nie otrzyma miejsc w przedszkolach i żłobkach..... zdecydowano,ze do likwidacji jest 70 szkół.....to dopiero decyzje!!! Z jednego tylko województwa. Na czarci stół takie!! http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/...li-n37886.html http://www.dziennikwschodni.pl/apps/...WS01/120309897 http://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs....eg00/120319454 to nie bajki,niestety,nie bajki.... Ostatnio edytowane przez elizka : 20-03-2012 o 19:44. |
#126
|
|||
|
|||
absurdów ciąg dalszy
Brzechwa Jan
Atrament i kreda Wzdychała kreda: "Wciąż jestem biała, Nie chcę być biała!..." No i - sczerniała. Jęczał atrament: "O, losie marny, Wciąż jestem czarny, kompletnie czarny, Jak gdyby we mnie kto smołę przelał. Nie chcę być czarny! Dość już!" I zbielał. W szkole straszliwy zrobił się zamęt: Ładna historia! Biały atrament! Któż go na białym dojrzy papierze? Nikną litery i kleksy świeże, Nie zda się na nic wypracowanie, Gdy z liter nawet ślad nie zostanie. Zbladł nauczyciel i bladolicy Przez chwilę z kredą stał przy tablicy, Lecz nic napisać na niej się nie da: Czarna tablica i czarna kreda! Jak tu rozwiązać można zadanie, Gdy cyfr odróżnić nikt nie jest w stanie. Rzekł nauczyciel zakłopotany: "Dziwne to, bardzo dziwne przemiany! Kreda jest czarna, atrament biały... Wiemy, kto robi takie kawały!" Mówiąc to palec przytknął do czoła, Groźnym spojrzeniem powiódł dokoła .................................................. .......... Nie dodałam zakończenia autora, bo te i inne przemiany nie z jego winy, a dla nas nadal niepojęte przyczyny.
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ Ostatnio edytowane przez Vika : 20-03-2012 o 23:04. |
#127
|
||||
|
||||
Bajka o nagim fakcie
Joanna Kulmowa W ramach cywilnej odwagi fakt postanowił być nagi Wydał odgórne wskazania sprowadził dwóch speców od obnażania I zażądał by utkali mu nagość na krosnach - po czym przywdział ją i...wyszedł na dwór tak jak powstał. Wszyscy wołali : - Wiwat ! Nareszcie fakt obnażony !- I na trąbach trąbili. I dzwonili w dzwony - Oto zaświtał nam dzionek w którym fakt się podaje bez obsłonek! - I tylko jakieś dziecko na przekór oklaskom krzyknęło: - Tato ! Czy on ma twarz pod tą maską?
__________________
Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu |
#128
|
||||
|
||||
Teofil Lenartowicz
Duch Sieroty Idzie sobie pacholę Przez zagony, przez pole: Wielki wicher, ulewa, A to idzie, a śpiewa. Wyszedł z gaju gajowy I ozwie się w te słowy: - Taka bieda na dworze, A ty śpiewasz, niebożę? - Oj, długo ja płakała, Gdy mię nędza wygnała, Gdy ja, biedna sierota, Drżąca stała u płota; Aż raz w nocy niedzielnej Przy dzwonnicy kościelnej Mróz wszelakie czucie ściął I Pan Jezus duszę wziął: Jedna zimna mogiła Moją biedę skończyła. Siwy dziad mnie pochował, On mnie płakał, żałował, On mnie ubrał w sukienki Do tej zimnej trumienki; Teraz nic mi nie trzeba, Idę sobie do nieba. - O sieroto! o dziecię! Nic ci nie żal na świecie? - Żal mi jeno tej łąki, Gdzie fijołki i dzwonki; Żal mi słońca w zachodzie, Kiedy świeci na wodzie, I fujarki wierzbowej Znad zielonej dąbrowy.
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#129
|
||||
|
||||
Teofil Lenartowicz
LIRNIK
Baśń No, ja tam nie wiem! A kto to wie? Może to prawda, może i nie? Nasi na pole wyszli z pługami, Wyszli z pługami i z radlicami, Zorali ziemię przez dzień bez mała, Patrzą - aliści ziemia sczerniała! Dziwnie im, strasznie - boć to był oto Piasek pod borem, jasny jak złoto. Staną i patrzą dumając próżnie - Ten tak powiada, ten znowu różnie... Aż tu od lasu wiedzie przez pole Dziada-lirnika małe pacholę. A starzec z brodą do ziemi, dziad, Musiał mieć chyba już ze sto lat! Na wszelką zmianę człowiek się trwoży: Kto wie, jak będzie? Lepiej czy gorzej? - Oj, ciężki przyjdzie na ludzi los! - Ozwał się jakby spod ziemi głos. Starzec pod drzewem przy drodze stał, Zdało się, czoło śród liści miał. Wychudłe ręce nad ludzi wzniósł I tak się zdało, jak gdyby rósł... Migają gwiazdy, wieczór zapada, Ludzi się wielka zbiegła gromada. - Źle będzie, dzieci! Ta ziemia cała Z wielkiej boleści tak poczerniała! Ona-ć wam zboże rok na rok wyda, Lecz braknie ludzi... Na cóż się przyda? Ojców ni synów wróg nie oszczędzi, Miecz wam zatruty do serca wpędzi, Od piersi matki oderwie dziecię, Dziewki wam zhańbi, zatruje życie. Tu widząc lirnik, że ludzie płaczą, Począł swą lirę kręcić prostaczą, A tak wesoło, a tak radośnie, Że aż z uciechy serce im rośnie. Śmieją się dzieci, cieszą się starzy, I łzy, i przestrach uciekły z twarzy. Chłopy do góry skaczą z radości - Pełno uciechy i wesołości. Na lirze struna mocniej zabrzękła, Pełną nadzieją brzękła - i pękła... Cóż to za tuman z tej strony dmie? - Dzieci, nie mgła to, nie chmura, nie! To chmury wrogów ciągną w te strony! Pierzchnął z daleka lud przelękniony I jeno kilku zostało przy nim: - Powiedz, co czynić? A my uczynim! Któż z nas pokara te wściekłe wrogi, A wróci pokój w domowe progi? A na to starzec: - Kto tę zerwaną Naciągnie strunę moje kochaną, Kto ją naciągnie, ten sprawi cud; Kto zagra na niej, ten zbawi lud! I dał im lirę, i znów przez pole Wiedzie lirnika małe pacholę... I któż poradzi tej cudnej strunie? Który pociągnie, to mu się zsunie... Hej, ty lirniku! Wróć się no sam! Naciągnij strunę - i zagraj nam!
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#130
|
|||
|
|||
Przeznaczenie
W pewnym lesie rosły trzy drzewa, każde z nich miało jakieś marzenie. Pierwsze z nich chciałoby zrobiono z niego dużą i piękną skrzynie, w której przechowywano by cenne skarby oraz klejnoty. Drugie pragnęło być wielkim i wspaniałym statkiem, w którym pływałyby ważne osobistości. Trzecie marzyło o tym, by urosło tak wysokie, żeby sięgnąć nieba, by być jak najbliżej Boga. Drzewa rosły sobie beztrosko, do czasu.... Pewnego dnia przyszli drwale i ścięli je. Pierwsze dwa drzewa były szczęśliwe, miały nadzieje, że zostaną tym, czym sobie wymarzyły, trzecie straciło nadzieję, że jego marzenie się spełni. Zabrano je do tartaku. Pierwsze drzewo okazało się być za słabe na to, by móc stać się statkiem i zostało tylko małą łódką. Drugie ścięto za wcześnie, więc nie urosło tak wysokie jak chciało, zrobiono z niego krzyż. Z trzeciego nie zrobiono wielkiej skrzyni na skarby, ale żłób. Żadne z drzew nie było zadowolone z tego, co się z nim stało. Jednak po pewnym czasie zrozumiały sens tego, co zaszło. W żłobie położono siano, a na nim małe dziecko, do którego przybywali zamożni goście, oddawali mu sześć i składali dary. Drzewo zrozumiało, iż złożono w nim największy skarb. Do łódki wsiadło kilku ludzi i wypłynęło w morze. Podczas ich podróży rozpętała się ogromna burza, a wraz z nią sztorm. Drzewo myślało, że łódź tego nie wytrzyma, ale jeden z przebywających w niej ludzi powstał i uciszył burze. Drzewo, z którego była wykonana łódź zrozumiało, że na jego pokładzie przebywa najważniejsza osoba na świecie. Krzyż wykonany z trzeciego drzewa umieszczono na wysokiej górze i ukrzyżowano na nim człowieka. Gdy ta osoba zmarła zapanowała ciemność i rozpętała się burza. Drzewo zrozumiało, że jest tak blisko Boga, iż bliżej już być nie może. Tak oto te trzy drzewa pomimo tego, iż ich losy nie potoczyły się według marzeń osiągnęły swój wymarzony cel. Musimy wiedzieć, że Bóg ma wobec każdego z nas jakieś plany. Mimo tego, że czasami mamy wątpliwości czy to jest tym, co nam się wymarzyło, pamiętajmy, że Bóg najlepiej wie, co jest nam naprawdę potrzebne. A...
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#131
|
||||
|
||||
Leopold Staff
Ballada o trzewiczku zgubionym Cztery konie, cztery koła, Jedzie panna do kościoła. A przy niej pan-młody stary, Bogaty, lecz nie do pary. W panu młodym serce skacze, Panna młoda rzewnie płacze: "Zamknijcle raczej w klasztorze, Niźli ślubowanie złożę." "Nie płacz, panno, bo po ślubie Pocieszę, gdy przyhołubię." Woźnica zacina konie, Stają przy kościelnej bronie. Proboszcz przed wrota wychodzi: "Wysiadajcie, państwo młodzi." "Nie wysiędę, księże drogi, Zgubiłam trzewiczek z nogi." Pań młody patrzy bezradnie, O mało co z nóg nie padnie: "Kładźcie złociste poduszki, By nie uraziła n6żki." "Na poduszki ja nie stanę, Twardym złotem haftowane; Ostrym srebrem dziane grubo." "Biegnijcie, słudzy, za zgubą; Wracajcie, weselni goście, Może znajdziecie na moście; A może wypadł z kolasy, Gdyśmy jechali przez lasy." Pobiegli wszyscy bez ładu, Lecz trzewiczka ani śladu. Pań młody pot z czoła ściera, Ksiądz się z ornatu rozbiera: "Nie poszczęściło się godom, Powracajcie sobie do dom." Pan młody wściekłością prycha, Lecz musiał odejść do licha. Pannie szczęściem płoną liczka, Choć wracała bez trzewiczka. Ja go chowam po kryjomu I nie oddam już nikomu; Bom go znalazł w czas ów ranny, A w trzewiczku - serce panny.
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#132
|
|||
|
|||
O prawdziwej wartości człowieka
Była kiedyś młoda dziewczyna, cały czas była smutna bo nikt się nią nie interesował, była zaniedbana, miała kompleksy, ale miała piękną duszę. Jej smutek przeszywał duszę ojca, który chciał jej pomóc. Wpadł na prosty pomysł. Przyszedł do niej i postawił przed nią dwa jabłka. Jedno było piękne lśniące, drugie brudne otoczone zaschniętą ziemią. - Kochanie - rzekł do niej - wybierz jabłko które jest piękniejsze według Ciebie. Wybrała oczywiście to piękne błyszczące. Wtedy ojciec wziął nóż i przekroił obydwa jabłka. Piękne błyszczące okazało się w środku robaczywe, a z pozoru brudne nieapetyczne, miało w środku piękny soczysty miąższ. - Widzisz skarbie, wybrałaś jabłko piękne od zewnątrz , ale zepsute od środka. To drugie jabłko okazało się bardziej wartościowe niż pierwsze. Tak samo jest z człowiekiem. Nie wygląd zewnętrzny decyduje o jego wartości, można go łatwo poprawić, tak jak łatwo można umyć jabłko. Ty jesteś tym zaniedbanym jabłkiem. Brudem który zasłania Twoje prawdziwe piękno są Twoje kompleksy. Ale masz piękny "miąższ" duszy i to jest najważniejsze. Gdy umyjesz to jabłko wodą stanie się piękne zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz. Tak samo jak uwierzysz w to że jesteś piękną, wyjątkową osobą pozbędziesz się kompleksów które Cię trapią. Córka rozpłakała się ze szczęścia i rzuciła się ojcu w ramiona a z jej ust popłynęły słowa " Kocham , Cię tato". Uwierzyła w siebie, we własną wartość i stała się szczęśliwa. Jaki z tego morał? Można zawrzeć to w prostych słowach "Nie szata zdobi człowieka". Ale pamiętaj też, że Bóg stworzył Cię na swoje podobieństwo, i jesteś piękny tylko w to uwierz, a wtedy życie stanie się prostsze i piękniejsze tak jak ty M./z netu/
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#133
|
||||
|
||||
Cieszę się BESSO,że jesteś tu z nami.
Pozdrawiam budujących ten wątek i gości. |
#134
|
||||
|
||||
Diabelski Kamień to skała znajdująca się na Czole Turbacza w Gorcach, związana z różnymi legendami o gorczańskich skarbach znajdujących się pod nią.
Dawniej w okolicach zagórzańskich i nie tylko tam,kiedy nie było jak dziś banków, ludzie często chowali pieniądze i kosztowności w ziemi, gdzie były strzeżone przez złe duchy. Z Diabelskim Kamieniem wiążą się legendy gorczańskie, które mówią, że skała się odsłania (lub podnosi) co roku w Palmową Niedzielę na tak długo, jak długo ksiądz w kościele Ewangelię czyta (Misterium Męki Pańskiej)). Jedna z tych legend mówi, że w tym czasie diabli przesuszają tam pieniądze. Pewna kobieta z górnej Koniny poszła tam ,razem ze swoją 4 letnią córką, po skarby ,w Palmową Niedzielę. Po otwarciu skały weszły do środka. Kobieta zaczęła zbierać do spódnicy pieniądze .Było ich ogromnie dużo,więc wyszła na zewnątrz ,aby je wysypać . Dziecko zostawiła, ponieważ chciała wrócić, jednak zastała kamień zasunięty. Na następną Niedzielę Palmową poszła ponownie na Czoło Turbacza, ale teraz już tylko po dziecko. Gdy kamień się podniósł, wbiegła do środka. Ujrzała dziewczynkę, bawiącą się pieniędzmi. Porwała ją i uciekła.Od tego czasu nikt już nigdy więcej nie chciał iść do diabelskiego kamienia. A jutro właśnie Palmowa Niedziela. Ostatnio edytowane przez elizka : 31-03-2012 o 21:28. |
#135
|
|||
|
|||
Cytat:
refleksją i zadumą. Taką też nazwę powinien mieć, zbyt pochopnie dałam tytuł; .....ku poprawie nastroju. Bowiem nie wszystkie opowieści,baśnie,legendy nastrój poprawiają, a właśnie skłaniają do przemyślenia i refleksji. Teraz jednak tytułu poprawić się nie da, na szczęście wszyscy to rozumieją, za co dziękuję i pozdrawiam p.s.zmieniłam nick ...przypadkiem
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#136
|
|||
|
|||
Różaniec, który uratował pradziadka
Nie wiadomo, czy długo jeszcze by wytrzymał zasypany, gdyby nie ów wystający spod zwaliska ziemi różaniec... Młody Wojciech Leski, który coraz częściej myślał o ślubie z ukochaną Zofią, musiał swoje plany odsunąć na jakiś czas, gdyż ledwo odrodzone państwo polskie stanęło przed straszliwym zagrożeniem. Latem 1920 r. Armia Czerwona, wysłana przez Lenina, aby całej Europie zanieść ideały rewolucji komunistycznej, maszerowała w kierunku Warszawy. Nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach coraz mniej osób wierzyło w możliwość zatrzymania jej. Bolszewicy pod Warszawą. Wojtek nie obejmował wszystkich aspektów tej wojny; gdy Armia Czerwona zbliżała się do stolicy, nie znał wszystkich szczegółów planu gen. Tadeusza Rozwadowskiego. Wiedział tylko, że należy walczyć. Był prostym żołnierzem, jak tysiące innych, wierzących, że to ich obowiązek wobec Boga i Ojczyzny; wobec rodzin i bliskich. Kiedy doszło do natarcia bolszewików, walczył w jednym z okopów. Towarzyszył mu huk dział, salwy karabinów, wyrzucane w powietrze przez pociski grudy ziemi, dym zasnuwający pola. Ale nie tylko. Towarzyszyły mu również wiara i nadzieja, których wyrazem był różaniec w jego dłoni. Drewniane koraliki, połączone łańcuszkiem, bardzo często przesuwały się między jego palcami. Czy koledzy z oddziału rozumieli to? Czy traktowali z szacunkiem, czy raczej z pobłażaniem? A może bardziej doświadczeni żołnierze patrzyli wręcz z politowaniem, biorąc modlitwę za oznakę lęku młodego żołnierza? Ilu z nich przeżyło, a ilu znalazło się wśród czterech i pół tysiąca zabitych lub dziesięciu tysięcy zaginionych? Bo przecież taki był po stronie polskiej tragiczny bilans tej zwycięskiej bitwy. Jednak młody chłopak, gdy ruszało sowieckie natarcie, po prostu z całych sił starał się powierzyć Matce Boskiej. Czy miało to sens? Cóż mógł sprawić ten drobny różaniec przeciwko wielkiej armii, przeciwko kulom, wybuchom, przeciwko nienawiści, bólowi i osuwającej się do okopów ziemi? A jednak łaska Pańska potrafi się objawić w różny sposób. Gdy już ucichły odgłosy bitwy, gdy wojska bolszewickie wycofywały się w popłochu, ścigane przez armię polską na obrzeżach Warszawy, ból i łzy mieszały się z radością. Zwycięstwo było dla wszystkich zaskoczeniem. Kiedy jednak zdolni do dalszej walki żołnierze ruszyli do kontrofensywy, na polu bitwy zostali zabici i ranni, ukazujący cenę, jaką przyszło zapłacić za wolność. Cudowne ocalenie Służby sanitarne długo przeszukiwały teren walki, znosząc tych, którym można było jeszcze pomóc. Grupa sanitariuszy szła powoli wzdłuż linii prawie zasypanych już okopów. Byli zmęczeni. Może wracali już, aby odpocząć, albo szli w miejsce, gdzie można było znaleźć jeszcze rannych. W końcu skończyli już sprawdzanie tego odcinka. Nie pozostał nikt, komu byliby potrzebni. Nawet ciała zabitych w dużej części były już wywiezione. Nagle jeden z sanitariuszy przystanął, dostrzegając leżący na ziemi, częściowo przysypany, drewniany różaniec. Zrozumiał, że jest to pamiątka po jednym z tysięcy żołnierzy. Schylił się, aby go wziąć, jednak ten zahaczył się o coś i nie dawał się podnieść. Gdy mężczyzna szarpnął mocniej, spod ziemi ukazała się zaciśnięta na owym różańcu dłoń. Kiedy sanitariusz jej dotknął, z zaskoczeniem stwierdził, że jeszcze jest ciepła. Wszyscy rzucili się pośpiesznie rozgrzebywać ziemię rękoma, aby po chwili wydobyć z niej nieprzytomnego młodego żołnierza. Nikt nie spodziewał się go tutaj znaleźć, a jednak... Nie wiadomo, ile dokładnie leżał przysypany osuwającą się pod wpływem wybuchu ziemią. W ten właśnie sposób Wojtek Leski ocalał. Krótko po powrocie do domu pobrał się z ukochaną, która przez cały czas jego nieobecności niezwykle żarliwie modliła się za niego. Od tamtych niezwykłych wydarzeń mijały lata. Rodzina powiększała się, pojawiły się dzieci. Jedną z rzeczy, którą widziały codziennie, która była dla nich tak naturalna i oczywista jak wstające słońce, była sylwetka ojca klęczącego na modlitwie i zaciśnięty w jego dłoniach różaniec. Czas płynął dalej, wiele się zmieniało. Nasz kraj przechodził kolejne ciężkie próby. Na świat przychodziły następne pokolenia. Ale ów obraz się nie zmieniał: klęczący mężczyzna z różańcem w ręku, także wtedy, gdy wiek przygiął jego postać i twarz poznaczyły zmarszczki. Modlił się zresztą nie tylko na klęcząco. Nieraz szykujące się do spania wnuki, gdy szły powiedzieć mu "dobranoc", widziały swojego dziadka, leżącego w łóżku i zaciskającego w spoczywających na kołdrze dłoniach różaniec. Przez całe jego życie był to ten sam różaniec, za który Matka Najświętsza wyciągnęła go rękami sanitariuszy spod zwałów ziemi zasypujących okopy. Ten sam różaniec leży obok mnie na biurku, gdy piszę te słowa. Wiele lat temu uratował mojego pradziadka, a teraz pozostał jako dziedzictwo, jako symbol i znak tego, że to nie zbiegi okoliczności i przypadki ukształtowały naszą rodzinę, ale sam Bóg i Jego Najświętsza Matka oraz codzienna modlitwa, płynąca przez lata. I przesuwane przez palce paciorki drewnianego różańca... Jarosław Derewecki z Tych
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#137
|
||||
|
||||
A to dopiero niespodzianka Besso!
A wkrótce Hossa? Niezwykła ta opowiesć o różańcu. Zaiste wiele prawdy i nauki w sobie niesie. Dodam dziś opowieść i z Biblii i z życia współczesnego, bo Krakowa ona dotyczy Emaus biblijny Nazwa, którą powszechnie przyjął odpust w Krakowie na Zwierzyńcu, nawiązuje bezpośrednio do sceny opisanej w Ewangelii według św. Łukasza. Odnosi się ona do wędrówki dwóch apostołów do wsi Emaus w dniu zmartwychwstania Jezusa. Ewangelista pisze: „Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi zwanej Emaus, oddalonej o sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. [ ] Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: »Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił «. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: 'Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?' (Łk 24, 13-16, 28-32). Biblijna osada Emaus już nie istnieje, ale przeprowadzone badania archeologiczne dowiodły jej historyczne położenie, a właściwie położenia (!). Ustalono cztery lokalizacje Emaus - wszystkiemu winne to "sześćdziesiąt stadiów", które różnie jest przeliczane na kilometry. Pierwsza zidentyfikowana miejscowość to Emmaus/Abu Ghosh - 11 km na zachód od Jerozolimy, gdzie miejsce kultu zostało objęte przez zakon benedyktynów. Druga miejscowość to El-Qubeibeh, położona 11 km na północny zachód od Jerozolimy (obecnie teren Palestyny), objęta opieką przez franciszkanów. Trzecia znajduje się 6 km na zachód od Jerozolimy, a czwarta - Nicopolis/Emmaus/Amwas/Imaws (nazwy zmieniały się historycznie) - aż 30 km od Jerozolimy i opiekę nad nią sprawują karmelici. Tyle o poszukiwaniach biblijnej wsi o nazwie Emaus. A co z emausową tradycją w Krakowie? Emaus zwierzyniecki Niewątpliwie jest on najpopularniejszym odpustem w Polsce i tak jak w wiekach poprzednich w Poniedziałek Wielkanocny tłumy nadal przybywają na Zwierzyniec. Dziś zmienił się wyraźnie charakter odpustu, ale tradycja barwnego kiermaszu trwa nieprzerwanie. Liczne kramy, a na nich różnoraki asortyment, cieszą zwiedzających, którzy chętnie kupują pamiątki emausowe. Zmieniały się one jednak z biegiem lat - dziś coraz częściej są to plastikowe tanie produkty, lecz dawniej były to artystyczne rękodzieła. Te najbardziej typowe to gliniane dzwonki, drzewka życia, drewniane siekierki i czekany. Każda z tych pamiątek w sposób symboliczny nawiązywała do przedchrześcijańskich obrzędów ku czci zmarłych odprawianych w okresie wiosennym. Licznie sprzedawane figurki "Żydków emausowych" są jednoznacznie kojarzone z tą tradycją krakowską. Na odpuście zwierzynieckim można było kupić także słodycze, oranżadę, suszone owoce, a nawet kiełbasę, wygrać fant na strzelnicy lub dowiedzieć się czegoś na temat swojej przyszłości, a uliczni fotografowie uwieczniali na kliszach obecność przechodniów. Atmosferę festynu potęgowały odgłosy piszczałek, pukawek, grzechotek, gwizdków i strzelających balonów. Więcej... http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,357...#ixzz1rSVEDuBp |
#138
|
|||
|
|||
Cytat:
Takie życie; bywa bessa , bywa i hossa.....,jest i nadzieja, i ta trzyma przy życiu.Może będzie więc hossa,a może hosanna ,kto to wie? _______________________ Do tematu.................... TAM, GDZIE MIESZKA BÓG Na kartach starej książki znaleziono w klasztornej bibliotece dwaj mnisi przeczytali, że istnieje miejsce, gdzieś na krańcach świata, w którym niebo styka się z ziemią. Zdecydowali się wyruszyć na poszukiwanie tego miejsca oraz przyrzekli sobie, że nie powrócą, zanim go nie odnajdą. Przemierzyli cały świat, stawili czoło wielu niebezpieczeństwom, znosili wszelkie trudy i wyrzeczenia, jakich wymaga pielgrzymka, byli narażeni na przeróżne pokusy, które mogły oddalić ich od wyznaczonego celu. Pokonali jednak wszelkie przeciwności. Wiedzieli, że w tym miejscu, którego szukają, zastaną drzwi: wystarczy do nich zapukać, by stanąć twarzą w twarz z Bogiem. Gdy dotarli do tych drzwi, nie tracąc czasu, zastukali. Drzwi powoli się otworzyły. Zatrwożeni mnisi weszli i znaleźli się we własnej celi, w swoim klasztorze.
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#139
|
|||
|
|||
Jeszcze jedno b.ciekawe opowiadanie..........
OSĄDZONY BÓG Przy końcu czasów miliardy ludzi zostało zgromadzonych na wielkiej równinie przed Bożym tronem. Większość starała się ukryć przed olśniewającym światłem bijącym z tronu Bożego. Ale stworzyły się też grupki na przedzie, w których toczona była ożywina rozmowa. Podnoszące się tam głosy nie były jednak pełne uniżonego wstydu, lecz przebijało z nich wojownicze nastawienie. "Czy Bóg ma prawo nas sądzić? Co on wie o cierpieniu?'' zgrzytnęła młoda, zuchwała brunetka. Rozdarła rękaw i pokazała wytatuowany numer z obozu koncentracyjnego. "Doświadczyliśmy terroru... bicia... tortur... śmierci!'' W drugiej grupce murzyński chłopak opuścił kołnierz. "A co z tym?'' krzyknął pokazując brzydki ślad po sznurze. "Zostałem zlinczowany... Nie za przestępstwo, ale za to tylko, że byłem czarny!'' W następnym tłumie uczennica w ciąży ze smutnymi oczami. "Dlaczego muszę cierpieć'' wymamrotała, "to nie była moja wina.'' Na całej równinie były setki takich grup. Każda skarżyła się na Boga za zło i cierpienie jakie dopuścił na ten świat. Jakże szczęśliwy był Bóg żyjąc sobie w niebie, gdzie wszystko było słodkością i światłem, gdzie nie było płaczu i strachu, głodu i nienawiści. Co Bóg wie o tym wszystkim, czego człowiek był zmuszony doświadczać na tym świecie. Bóg żył sobie miłym, bezpiecznym życiem - takie slowa było słychać. Tak więc każda z tych grup wysłała do przodu swojego lidera, wybranego dlatego, że najardziej cierpiał. Żyd, murzyn, osoba z Hiroszimy, potwornie zdeformowany artretyk, dziecko zniekształcone przez talidomid. Na środku skonsultowali się ze sobą. W końcu byli gotowi do zaprezentowania swoich racji. Były bardzo sprytne. "Zanim Bóg będzie mógł być wyrokować jako ich sędzia, musi doświadczyć tego, czego doświadczyli oni''. Ich decyzją było, aby Bóg został zesłany na życie na ziemi jako człowiek. "Niech urodzi się Żydem. Niech będzie podważone jego ślubne pochodzenie. Dajcie mu pracę tak trudną, aby nawet jego własna rodzina uznała go za wariata, gdy będzie próbował ją wykonać. Niech zostanie opuszczony przez najbliższych przyjaciół. Niech zostanie fałszywie oskarżony, niech będzie sądzony przed stronniczą ławą przysięgłych i skazany przez tchórzliwego sędziego. Niech będzie torturowany. "W końcu niech zobaczy, co to znaczy być okropnie samotnym. Później niech umrze. Niech umrze tak, aby ne było wątpliwości, że umarł. Niech będzie rzesza świadków, którzy to potwierdzą.'' Podczas gdy każdy przywódca oznajmiał swoją część wyroku głośny pomruk aprobaty dochodził z kręgu zgromadzonych ludzi. A gdy ostatni skończył wygłaszać wyrok, nastała długa cisza. Nikt nie wyrzekł jednego słowa. Nikt się nie poruszył. Nagle wszyscy zdali sobie sprawę, że Bóg odbył już swoją karę. /Moja droga/
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#140
|
|||
|
|||
........ku refleksji
Stara nieznośna Pani
Na nocnym stoliku starszej kobiety przebywającej w domu starców, w dzień po jej śmierci, znaleziono pewien list. Był on zaadresowany do młodej pielęgniarki z oddziału: „Co widzisz ty, która się mną opiekujesz? Kogo widzisz, kiedy na mnie patrzysz? Co myślisz, gdy mnie opuszczasz? I co mówisz, kiedy o mnie opowiadasz? Najczęściej widzisz starą, nieznośną kobietę, trochę zwariowaną i jej błędny wzrok, który mówi, że nie jest w pełni zdrowych zmysłów. Kobietę, która ślini się podczas jedzenia i nie odzywa się nigdy wtedy, kiedy powinna. Nie przestaje gubić butów i pończoch. Bardziej lub mniej posłusznie pozwala ci podczas mycia i jedzenia robić ze sobą, co tylko chcesz, by tylko wypełnić kolejny długi i smutny dzień. To jest to, co widzisz! Ale otwórz szeroko oczy. To nie jestem ja. Powiem ci, kim jestem. Jestem ostatnią z dziesięciorga dzieci, co ma matkę i ojca. Braci i siostry, którzy się kochają. Jestem 16-letnią dziewczyną, co ma skrzydła w nogach i marzy, by móc jak najszybciej spotkać swego ukochanego. Poślubiłam go wreszcie mając 20 lat, do dziś jeszcze moje serce łomocze z radości na samo wspomnienie tego dnia. Miałam 25 lat i małego synka przy piersi, który wciąż mnie potrzebował. Miałam 30 lat, a mój synek rósł szybko. Łączyła nas miłość, której nikt nigdy nie rozerwie. Gdy skończyłam 40 lat, syn wkrótce mnie opuścił. Lecz mąż wciąż był przy moim boku. Miałam 50 lat, wokół mnie bawiły się dzieciątka. Jak to dobrze było znowu znaleźć się pośród dzieci. Ja i mój ukochany mąż cieszyliśmy się z wnuków. Nieoczekiwanie nastały mroczne dni, zabrakło mojego męża. Spoglądam z lękiem w przeszłość. Moje dzieci są pochłonięte bez reszty wychowywaniem własnego potomstwa. Z żalem myślę o latach, które minęły bezpowrotnie i doznanej miłości. Jestem stara. Natura jest okrutna, drwi sobie z przyjścia starości. Ciało mnie zapomina, piękno i siły odeszły na zawsze. A w miarę jak przybywa mi lat spostrzegam, że tam gdzie było serce, znajduje się jedynie kamień. Ale w tym starym wraku jest jeszcze dziewczyna, której serce płonie bez ustanku. Wspominam me radości, wspominam me cierpienia i czuję, jak wzbierają we mnie siły i uczucia. Powracam myślą do lat, nazbyt krótkich, co tak szybko odeszły. Zgadzam się na to prawo, że „nic nie może trwać wiecznie". Lecz ty, która troszczysz się o mnie otwórz przynajmniej twe oczy i spójrz uważnie na nieznośną staruszkę... Spójrz lepiej, by móc mnie dostrzec."
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Stare niezapomniane bajki naszego dzieciństwa | Małgosia B. | Książka, literatura, poezja | 108 | 21-11-2021 16:21 |
Bajki, piosenki i inne interesujące strony dla dzieci | Melissa | Jestem babcią, jestem dziadkiem | 23 | 19-12-2012 15:12 |
Bajki I Legendy Dla Dorosłych ! | inka-ni | Humor, zabawa - wątki archiwalne | 6 | 19-06-2010 18:36 |
Opowiadania kresowe | Lotka | Książka, literatura, poezja | 1 | 29-05-2010 11:04 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|