menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe > Kultura > Sztuka, kulturoznawstwo
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Odpowiedz
Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
  #61  
Nieprzeczytane 02-09-2021, 19:57
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Legenda o komnacie "Pod Głowami" na Wawelu




Komnata Tronowa, w której stał królewski tron ma też inną nazwę "Pod Głowami" i rzeczywiście, gdy spojrzymy w górę na jej suficie zobaczymy wyrzeźbione w lipowym drewnie głowy, a jedna z nich ma zasłonięte przepaską usta.



Dlaczego? Posłuchajcie legendy:

Pewnego dnia, za panowania króla Augusta na Rynku Krakowskim odbywał się targ. Na targu tym pasamonik Błażej otworzył swój kram z pięknymi pasami i taśmami przetkanymi złotymi i srebrnymi nićmi. Na targu ten przyszedł również sprytny złodziejaszek. Gdy tylko Błażej oczy od pasów odwrócił złodziej porwał jeden pas i uciekł w tłum.

Od razu zaczął się pościg. "Łapać złodzieja!" - krzyczeli ludzie. Złodziejaszek widząc, że trudno mu będzie uciec wyjął zza pazuchy tkany pas, porzucił i pobiegł dalej.

Cudny pas spadł u stóp ubogiej wdowy Ofki, która schylała się właśnie do studni po wodę. Zobaczywszy bogato zdobiony pas zaczęła rozglądać się szukając właściciela, który go zgubił. O zgubę chciała zapytać przechodzącego burmistrza zanim jednak do niego podeszła została schwytana przez rozwrzeszczany tłum: "Złodziejka", "Mamy ją!" - krzyczeli ludzie prowadząc ją pod sąd na wawelskim zamku.

Sąd miał odbyć się w komnacie "Pod Głowami". Po wysłuchaniu opinii ludu król Zygmunt August chciał skazać niewinną wdowę na więzienie. Gdy z ust króla padły słowa wyroku wdowa ośmieliła się powiedzieć:
- Jeśli nikt nie chce stanąć w mojej obronie, niech chociaż przemówią te drewniane głowy! W ciszy, która zapadła po jej słowach odezwał się nagle dochodzący spod stropu głos jednej z głów: Rex Auguste, iudica iuste (co oznacza „Królu Auguście, sądź sprawiedliwie!).

Król posłał swych służących na rynek, by zasięgnęli informacji. Spotkali oni ludzi, którzy widzieli uciekającego z pasem złodziejaszka i wdowę, która porzucony przez niego pas podniosła. Ofka odzyskała wolność, a głowie kazano opaskę na usta dorzeźbić , by więcej nie ośmielała się upominać króla.





Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #62  
Nieprzeczytane 06-09-2021, 12:56
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !


O krakowskim chłopcu i dzwonie "Zygmunt"



Dzwon Zygmunt




Cytat:
Dzwon Zygmunt zwany też zwyczajowo (choć mało poprawnie) Dzwonem Zygmunta to najsłynniejszy polski dzwon. Został ufundowany przez króla Zygmunta Starego i nazwany jego imieniem. Znajduje się w dzwonnicy katedry na Wawelu, a jego dźwięk rozbrzmiewa jedynie podczas ważnych dla kraju momentów.

Obraz Jana Matejki „Zawieszenie dzwonu Zygmunta na wieży katedry w roku 1521 w Krakowie”.



*


Dawno temu w Krakowie mieszkał pewien chłopiec o imieniu Staś. Jego ojciec był rzeźbiarzem i u stóp Wawelu miał swoją pracownię. Staś często się tam bawił albo biegał z kolegami po wawelskim wzgórzu.

Pewnego dnia chłopcy wymyślili, że wdrapią się na wieżę katedry, żeby z bliska obejrzeć potężny dzwon Zygmunta. Gdy weszli na górę, uczepili się sznura i z wielkim wysiłkiem rozkołysali serce dzwonu.
Kiedy rozległ się głos dzwonu Zygmunta, na wieżę natychmiast przybiegli kościelni. Zdenerwowani zaczęli krzyczeć na chłopców, a najbardziej na Stasia, gdyż okazało się, że już kiedyś próbował rozhuśtać dzwon.

Sprowadzili chłopców na dół, gdzie czekał na nich zaniepokojony biskup.
- Czy to był pomysł? - zapytał.
- Mój - powiedział Staś bez cienia strachu.
Biskup pokiwał głową i spoglądając uważnie na młodego człowieka, powiedział:
- Musisz zasłużyć na to, by Zygmunt dla ciebie zadzwonił, chłopcze.
- Zasłużę na to - odparł Staś.

Po latach okazało się, że rzeczywiście tak się stało, bowiem tym chłopcem był Stanisław Wyspiański - wybitny polski artysta.
Gdy zmarł w 1907 roku, zgodnie z jego wolą na pogrzebie nie wygłaszano żadnych przemówień.

Żegnało go tylko bicie dzwonu Zygmunta.

*
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #63  
Nieprzeczytane 16-09-2021, 12:26
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Legendy mówią, że przed pojawieniem się człowieka na Ziemi, bóg Sziwa rzucił w różnych kierunkach świata siedem magicznych kamieni.
Z miejsc, na które spadły, zaczęła wydobywać się boska energia służąca ludzkości.

Ludzie pielgrzymują więc do Rzymu (1), do Delhi (2) do Mekki (3), do Jerozolimy (4) do Velehradu (5) na Morawach, do Delf (6) i oczywiście na Wawel (7).

Wawelski czakram wywiera podobno zbawienny wpływ na całą Europę Wschodnią.

Jest także wiele innych, słabszych, ale równie istotnych miejsc mocy, w których – jak przekonują radiesteci – ma koncentrować się energia naszej planety.
Leszek Matela pisze, że takie miejsca wybierali dawni budowniczowie : miast, zamków i klasztorów.

Cytat:
Leszek Matela z zawodu germanista oraz wykładowca w szkołach psychotronicznych z dziedziny: radiestezji i geomancji. Jest autorem blisko 50 książek poświęconych : radiestezji, geomancji, miejscom mocy, zjawiskom paranormalnym, parapsychologii, ......... .

Czakram wawelski

Z Krakowem wiąże się mnóstwo legend i niecodziennych opowieści np. : na Wawelu ma znajdować się wyjątkowe "miejsce mocy" czy też "miejsce specjalnej energii".

Czym jest czakram? Według filozofii hinduskiej jest to węzeł energii pochodzącej z Ziemi i kosmosu; „miejsce mocy”, „kamień mocy”. Według hindusów taki czakram znajduje się w siedmiu miejscach na świecie – w tym w Krakowie na Wawelu.

Tajemniczy kamień ma być ukryty w rejonie nieistniejącego już kościoła św. Gereona na Wzgórzu Wawelskim.





Podobno przebywanie w okolicy czakramu sprawia, że zaczynamy czerpać jego energię; wzrasta nasza siła fizyczna, duchowa, witalność.

Ale czy czakram wawelski rzeczywiście istnieje?

Cytat:
Gość: mm Re:
Czy Czakram Wawelski istnieje?
Gość portalu: King napisał(a):
Nie istnieje, co zostało stwierdzone urzędowo przez dyrektora Wawelu na pismie. Pismo o nieistnieniu czakramu zostało potwierdzone płotkiem, odgradzającym to co nie istnieje, od reszty. ..................

Naukowcy mówią, że coś tak nietypowego rzeczywiście ma miejsce.

Wiele osób uważa, że w tych miejscach regenerują się ich siły i poprawia samopoczucie.
Czy to magia ?
Nie, to tylko fizyka.
W tych wyjątkowych miejscach zmienia się częstotliwość fal mózgowych, bez trudu przychodzą do głowy błyskotliwe myśli i odkrywcze pomysły.

Jan Nepomucen Głowacki. Widok na Wawel, 1847




Niech moc będzie z nami !








Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #64  
Nieprzeczytane 22-09-2021, 09:58
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Opowieść o zjawisku "Przekrój"






niezapomnianej epoce, jej śmiesznych i tragicznych postaciach oraz o jednym nieszablonowym człowieku. Kiedy Marian Eile przyjął zlecenie na stworzenie "Przekroju", nikt nie spodziewał się, że powstaje prawdziwa ikona.

Krakowski “Przekrój” był gazetą wyjątkową i zjawiskiem. Zawdzięczał to charakterowi naczelnego, którym był redaktor Marian Eile oraz imponującemu gronu autorów.

Wśród tych był choćby Konstanty Ildefons Gałczyński. A wymienić można także Sławomira Mrożka, Ludwika Jerzego Kerna, Janinę Ipohorską, Jerzego Waldorffa oraz rysowników takich jak Daniel Mróz i Zbigniew Lengren.

Daniel Mróz zasłynął między innymi ilustracjami do książek Stanisława Lema.



Nadawał też ton szacie graficznej Przekroju. Marian Eile bardzo go cenił.


Ale był tam też Aleksander Ziemny, który dostał się do “Przekroju” tak:

W 1946 roku był człowiekiem 22-letnim, który właśnie wrócił do kraju w mundurze podporucznika Ludowego Wojska Polskiego. Po powrocie szukał miejsca, w którym mógłby zacząć pracę. Traf chciał, że wybrał się na seans filmowy do “Uciechy”, a wracając mijał redakcję “Przekroju”. Zobaczył tabliczkę i pomyślał, że wejdzie i zapyta o pracę.

Wszedł więc, a w redakcji zastał między innymi Mariana Eile.

“Co Pan tu robi.”, zapytał Ziemnego Waldorff.

“Szukam pracy.”, powiedział Ziemny.

“A co Pan umie?”, zapytał Eile.

“Niewiele. Zgoła nic.”, przyznał się Ziemny, co bardzo ożywiło naczelnego.

“A wie Pan, to ciekawe. Przychodzą do mnie tłumy ludzi, którzy wszystko potrafią, a po tygodniu muszę wyrzucać ich na schody.”, powiedział Eile, zawołał Juliana Kydryńskiego i oddał mu chłopaka na naukę.*

Ziemny się poduczył i rok później został etatowym dziennikarzem “Przekroju”. Pisał dla niego przez kolejne 23 lata.


*

__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #65  
Nieprzeczytane 07-10-2021, 08:56
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Krzemionki



"
Wznoszące się w południowej części Krakowa wapienne wzgórze to miejsce malownicze i pełne sekretów, którego wciąż nie zdominowała cywilizacja. Dominujący ponad krajobrazem Podgórza zespół wapiennych skał zwanych Krzemionkami osiąga w najwyższym punkcie niemal 270 m n.p.m.



Skałki Twardowskiego (właściwa nazwa Krzemionki Zakrzowskie) to jeden z ulubionych terenów spacerowych krakowian. Ale zapewne nie wszyscy wędrujący po Skałkach wycieczkowicze zdają sobie sprawę, iż pod nimi, przez wnętrze wzgórza, często przedzierają się grotołazi, od kilkunastu lat penetrujący ten nader interesujący pod względem geologicznym i historycznym obszar.
Rezerwat położony jest w rejonie nieczynnego już kamieniołomu i liczy 34 ha powierzchni.

Według jednej z wersji legendy to właśnie tu prowadził swą słynną pracownię czarnoksiężnik Twardowski...



Według legendy, w jednej z jaskiń, mistrz Twardowski, mag i czarnoksiężnik, posiadał pracownię, a nawet prowadził szkolę czarnej magii.



W pobliskich Pychowicach miała mieścić się karczma o nazwie "Rzym", z której, w myśl zasad cyrografu, diabeł porwał Twardowskiego do piekła (co, jak wiemy, niezbyt się powiodło, gdyż mistrz ostatecznie osiadł na Księżycu).
Jeszcze w roku 1921 Wiktor Kuźniar, opisując Skałki w pracy "Rezerwat miejski na Krzemionkach nad Wisłą", wspominał o ruinach "od dawna opuszczonej i bardzo zniszczonej karczemki "Rzym".
Niestety, grotołazi badający ten teren nie odnaleźli żadnych śladów działalności Twardowskiego, a i sama legenda podaje sprzeczne wersje - wedle jednej karczma nosząca nazwę "Rzym" miała znajdować się przy ul. Wiślnej, wedle innej daleko od Krakowa, aż w Suchej Beskidzkiej. A i sama Grota Twardowskiego została odkryta dopiero w I połowie XIX wieku.




Niespełna cztery kilometry od serca Krakowa, a można poczuć się, jak na szkockim pustkowiu.

"




Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #66  
Nieprzeczytane 19-10-2021, 12:33
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Żydowski Kraków.
Świat, którego już nie ma.


Krakowski Kazimierz był jednym z najważniejszych żydowskich miast Europy, był jednym z najważniejszych miast w żydowskim świecie.
To tutaj mieszkali najwybitniejsi żydowscy uczeni, tutaj ukształtowała się tożsamość Żydów Europy Środkowowschodniej.
Żydowski Kraków zniknął w 1943 roku.
Dziś krakowski Kazimierz przyciąga głównie turystów, szukających śladów dzielnicy żydowskiej.

Oto legenda z Kazimierza:

Szatan na krakowskim Kazimierzu

Izrael Isserl żył w Krakowie w XVI wieku. Był bogatym kupcem i bankierem. Robił interesy z królem Zygmuntem Augustem. Słynął ze swej niezłomnej uczciwości i pobożności. Sklep zamykał w każdy piątek o 12. Grzecznie wypraszał klientów, jeżeli tacy byli, by rozpocząć przygotowania do Szabatu. W jeden z takich piątków rano odwiedził go inny kupiec, który przez kilka godzin wybierał towar. O 12 miał już odłożone pół magazynu.

Wtedy jednak Izreel Isserl powiedział mu, że to czas, by szykować się na Szabat i musi zostawić towar do poniedziałku. Kupiec przekonywał, że nie może tego zrobić, że musi mieć materiały od razu, bo obiecał je na królewskim dworze, gdzie otworzą one dla niego wielkie możliwości. Obiecywał, że podzieli się nimi z Isserlem.

– Jeśli uda mi się załatwić dla nich te towary, zostanę stałym dostawcą dla królewskich krawców. I jeśli teraz kupię towary w twoim sklepie, to będę się zaopatrywał tylko u ciebie. Jeśli mnie wyrzucisz teraz, kiedy zdążyłem już wybrać większość towarów, które mam zakupić, to już nie zdążę ich kupić przed Szabatem w żadnym innym sklepie – a potem będzie już za późno. Stracę zamówienie i szansę zostania stałym dostawcą dworu.

– mówił i przekonywał, że jeżeli tak się stanie to już nigdy nie kupi nic u Isserla i wszystkich innych też będzie do tego przekonywał.

Izreal odpowiedział, że są sprawy ważne i ważniejsze, i wyprosił kupca.

Izreal nie zbankrutował. Stał się człowiekiem bogatym, ufundował między innymi tzw. nową synagogę na Kazimierzu, która później została nazwana imieniem jego syna – ReMU.

Legenda mówi, że kupiec, którego Isserl wyprosił w rzeczywistości był Szatanem, chcącym wystawić go na próbę.


Synagoga Remu na krakowskim Kazimierzu. Ufundował ją Izrael Isserl, a rabinem był w niej jego syn Mojżesz Isserl. Nazwa pochodzi od jego przydomka, gdyż mówiono o nim ReMU.




Chasyd ubrany w sztrejmel (futrzany kapelusz) w szabat, Kazimierz, Kraków






Obrazy Krakowa pod okupacją hitlerowską.
Obława na Żydów w krakowskim getcie.




Synagoga Remu lata 40/50


Synagoga Remu obecnie
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #67  
Nieprzeczytane 19-10-2021, 20:17
kobra5's Avatar
kobra5 kobra5 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: Podkarpacie
Posty: 5 635
Domyślnie

Legenda o Skamieniałym Mieście Seweryna Udzieli.
Ciężkowice
https://skamienialemiasto.pl/wp-cont...1-1024x684.jpg

Płynie rzeka Biała z daleka, gdzieś od granicy węgierskiej, ze wsi Bieliczny, kędy orły przeglądają się w jej zwierciadle kryształowem, a dziki i wilki gaszą pragnienie w wodzie krynicznej. Płynie Biała wśród gór wysokich, przeskakując z kamienia na kamień, omija sioła ruskie, aż pod Chełmem wysokim napotyka pierwszą wieś polską, polskie śpiewy i lud polski i nie rozstaje się z niemi aż do ujścia swego pod Tarnowem. Płynie wartko popod Grybów, Bobowę i Ciężkowice, pomrukując, niby to echa wieków minionych unosząc na fali.
A ileż to wieków minęło, jak Biała woda płynie i płynie? Ile wypadków zdarzyło się nad jej brzegami, ile przemknęło zdarzeń i utonęło w fali zapomnienia? Nawet wieść gminna, ta arka przymierza między dawnemi a nowemi laty, zdołała przechować tylko skruchy tragedij dziejowych, bo wszystko zatarł czas siwobrody…

A całkiem inaczej było tu dawniej!
W Przylasku, po prawym brzegu rzeki, w gaju brzozowym piętrzą się teraz skały rozrzucone to pojedynczo, to grupami, niby domy wielkie i małe. Kamień nazwany Cichowiec, z krzyżem na szczycie, znosi się między niemi, jakby kościół ogromny, to nowa druga skała, niby zamek wysoki.
Cicho tu dzisiaj, jak w grobowisku wielkiem, tylko wiatr szeleści gałęziami brzozowemi; ale dawniej przed lat tysiącem był tu ruch wielki, wrzało życie i płynęło korytem szerokiem. Stało tu miasto duże i bogate.

Pan zamku i miasta, bogaty dziedzic włości okolicznych, rycerz dzielny i znamienity, panował tu niepodzielnie i rządził niezawsze mądrze, często brutalnie i gwałtownie. Nie cierpiał innej woli, innego zdania obok siebie; wszystko musiało mu ulegać w pokorze, bo inaczej kazał porywać ludzi i więzić w lochach podziemnych, grabić ich mienie, lub wieszać przed bramami kamiennemi zamku.
W gronie towarzyszy, jak sam, dzikich i gwałtownych w czasie pokoju polował dni całe, a noce przepędzał na hulance, pijatyce i rozpuście.
Biedni poddani, uciskani srogo, jęczeli w ciężkiej niedoli, płakali łzami krwawemi, dopraszając się zmiłowania. Ale Bóg jeden łzy ich widział i liczył, lecz w nieprzebranem miłosierdziu Swojem wyglądał upamiętania się dziedzica.
Często pan zamku wyprowadzał rycerstwo swoje na grody i dwory sąsiadów i staczał boje krwawe, łupił, rabował, palił wokoło i dopuszczał się okrucieństw wszelakich, a z powrotem w swoim zamku silnym śmiał się dziko z łez i niedoli nieszczęśliwych.
Miał żonę piękną, jak rzadko, ale lekceważona przez męża, zaniedbana później, prześladowana w końcu, przeniosła się tam, gdzie złość ludzka zamknięty ma przystęp na zawsze. Została po niej tylko córka jedna, jedynaczka, cud-dziewica, jakiej napróżno szukałbyś w okolicy całej, w kraju dalekim.

Po śmierci żony rycerz szukał małżonki nowej wokoło, ale nie mógł jej znaleźć nigdzie, bo go znali wszędzie i drżeli przed nim wszędzie. Kipiał gniewem i dyszał zemstą, gdy swatowie wracali raz za razem z niczem, – pił i hulał jeszcze namiętniej, a poddanych uciskał jeszcze okrutniej.
Wreszcie gdy już zabiegi wszystkie okazały się marne, aby panią nową wprowadzić na zamek, oświadczył rycerz córce swojej, że się z nią ożeni i kazał sposobić wszystko, co potrzeba na wesele świetne i wspaniałe. Przerażona dziewczyna, znając dobrze ojca dzikiego, wołała o ratunek do Boga, bo z innej strony pomoc przybyć nie mogła.
Więc wyczerpała się już cierpliwość Pańska, miarka nieprawości rycerza przepełniła się i nadszedł dzień sądu. Gdy goście zasiedli do uczty weselnej, gdy rycerz obok córki swojej zajął miejsce za stołem, jako państwo młodzi, zerwała się na świecie burza straszna, chmury czarne zawisły nad zamkiem, noc ciemną rozświecały błyskawice światłem olśniewającem, a grom za gromem spadał na zamek i na miasto całe.
Na drugi dzień zorza poranna zaróżowiła niebios sklepienie, pierzchły ciemności nocne, ale zamku nie było już, ni miasta, rycerza, ni jego towarzyszów, ludzi ni zwierząt. Wszystko przepadło, tylko skały zimne, skały ciężkie, ciche skały zaległy okolicę martwą. Skamieniało miasto wielkie i stoi kamienne pod Ciężkowicami po dzień dzisiejszy na przestrogę ludziom i ku ich zbudowaniu.


Gdybyś tam pod temi skałami kopał i chciał czynić poszukiwania, znalazłbyś ślady liczne dawnego gospodarstwa mieszkańców grodu zatraconego, natrafić mógłbyś nawet na kobietę dojącą krowę, dalej napotkałbyś wojsko śpiące, nie małe, które przebudzi się wtedy dopiero, gdy walka sroga wrzeć będzie na świecie całym.
***
Tuż nieopodal miasta kamiennego pobudowała się na wzgórzu osada nowa, Ciężkowice. Kiedy?
Nikt o tem nie wie, jak nikt nie wie, kiedy skamieniało miasto poprzednie. To tylko pewnem, że w pierwszej połowie XIII wieku było własnością Wydźgi, kasztelana sądeckiego, który je odsprzedał 1243 roku. Władysław Łokietek obdarzył osadę tę prawem magdeburskiem, a w r. 1336 Kazi
mierz Wielki wymurował kościół gotycki w miejsce dawniejszego kościoła drewnianego. Obok kościoła stał dwór starościński, bo Ciężkowice razem z wioskami Boguniowice, Tursko, Bugaj, Kipszna i Ostrusza tworzyły za dawnych czasów starostwo niegrodowe.
W XV i XVI wieku słynęły Ciężkowice tkactwem, a szczególniej wyrobem sukna dobrego, którem prowadziły handel z Węgrami. W końcu XVII wieku papież Inocenty XI obdarował kościół tutejszy cudownym obrazem Pana Jezusa. W roku 1830 spaliła się połowa miasta, a w roku 1893 runęła wieża kościelna i część kościoła powaliła się w gruzy.
Taka jest historja tego miasteczka starożytnego.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #68  
Nieprzeczytane 23-10-2021, 08:16
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Kobra5 - piękna opowieść o Skamieniałym Mieście.

Ja tylko wkleję mapkę.
To takie "moje maniactwo" - lokalizowanie miejsc na mapach.


Skamieniałe Miasto

Skamieniałe Miasto - czerwona kropka




Skamieniałe Miasto - czerwona kropka



Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #69  
Nieprzeczytane 29-10-2021, 23:48
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Esterka



Esterka Małach (XIV wiek) – słynąca z urody Żydówka, według kronikarza Jana Długosza ukochana (kochanka) króla Kazimierza Wielkiego.

Z romansem króla i Esterki związanych jest wiele miejscowości, m.in. Łobzów, dzisiaj będący dzielnicą Krakowa. Znajduje się tam Pałac Królewski i gdzie jeszcze w XX wieku istniał Kopiec Esterki. A w krakowskim Kazimierzu znajduje się Dom Esterki (ul. Krakowska 46), od 1986 zajmowany przez Muzeum Etnograficzne.

Piętnastowieczny kronikarz Jan Długosz pod rokiem 1357 zanotował, że król Kazimierz Wielki wziął sobie za nałożnicę kobietę żydowskiego pochodzenia Esterę, z powodu jej niezwykłej urody. Miał z nią nawet dwu synów: Niemierzę i Pełkę.

Kroniki Długosza są jedynym świadectwem o pięknej Żydówce Esterze (Esterce), jednej z jakże licznych kochanek Kazimierza Wielkiego.

Historycy spierają się o jej historyczność, czyli o to, czy rzeczywiście istniała. Przeciwko przemawia fakt, że poza Długoszem nie dysponujemy żadnym innym świadectwem na to, że była postacią historyczną.
Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, czy i dlaczego Długosz wymyślił Esterę? Chyba kronikarz, który był gorliwym apologetą rządów Kazimierza, nie mógł zrozumieć, dlaczego tak wielki władca zdecydował się nadać przywileje Żydom. Wytłumaczył więc sprawę kolejną miłostką monarchy...


Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #70  
Nieprzeczytane 01-11-2021, 09:00
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

"Tamara Łempicka, królowa art déco"



Urodziła się prawdopodobnie w Moskwie w 1898r.
Jej ojciec, Borys Gurwik-Gorski był zamożnym rosyjskim Żydem, kupcem lub przemysłowcem. Matka, Malwina z domu Dekler, pochodziła z zamożnej polskiej rodziny. Tamara wychowywana była przez matkę i dziadków Deklerów w Warszawie. Deklerowie należeli do elity towarzyskiej i kulturalnej.
Ojciec zniknął z jej życia, gdy miała zaledwie kilka lat. Okoliczności jego odejścia były bolesną i głęboko skrywaną tajemnicą artystki, która twierdziła, że jej rodzice się rozwiedli, ale przypuszcza się, że Borys Gorski popełnił samobójstwo.
Jako dorosła kobieta Łempicka podkreślała, że jest Polką. Sfałszowała prawdopodobnie nawet swoją metrykę, podając jako miejsce urodzenia nie Moskwę, lecz Warszawę.


*

Tamara de Lempicka, polska malarka znana ze swoich prac w stylu Art Deco.
Na aukcjach malarstwo Tamary Łempickiej osiąga zawrotne ceny ........

Kim była Tamara Łempicka ?

Robię, co chcę i nienawidzę robić tego, co muszę. Moje życie nigdy nie było konwencjonalne - mówiła królowa art deco.

......... zaczęło się jak w bajce …
Kiedy jako nastoletnia panna wkraczała około 1911 roku na salony Petersburga, gdzie mieszkali jej krewni, świat stał przed nią otworem.

Na jednym z balów kostiumowych poznała przystojnego radcę prawnego i bon vivanta w jednym, Tadeusza Łempickiego.

Jako że daleko jej było do klasycznej piękności, pojawiła się tam w stroju chłopki, w towarzystwie dwóch gęsi, straszliwie hałasujących i ślizgających się na wypolerowanych posadzkach.

Tamara postanowiła uwieść Łempickiego. Wykorzystywała każdą okazję, żeby znaleźć się w jego pobliżu, i w końcu jej się udało. Wzięli ślub, na świat przyszło dziecko.
Gdy Łempiccy wyemigrowali do Paryża, byli tam klepiącymi biedę emigrantami ze Wschodu.
Tadeusz Łempicki przypadkową pracą hańbić się nie chciał. Czekał na odpowiednią propozycję, leżąc na kanapie albo krzycząc na żonę.
Gdy Tamara poskarżyła się siostrze, że nie ma środków do życia i bije ją mąż, ta podsunęła jej pomysł aby zajęła się malarstwem.
Zaczęła więc malować.

Początkowo krytyka podkreślała głównie to, że Łempicka malowała amazonki, jak to wówczas określano lesbijki. Pokazywała je bardzo odważnie. Jeden z krytyków pisał: "modelki Tamary de Łempickiej to kobiety nowoczesne. Nie znają hipokryzji i wstydu w kategoriach moralności burżuazyjnej. Są opalone i ogorzałe od wiatru, ....... ".

Ona sama także była kobietę nowoczesną i, jak na taką przystało, uwielbiała samochody.

Jej automobilowa pasja uratowała Luwr !

Pewnego razu siedziała w kawiarni w towarzystwie futurystów, których przywódca, Filippo Tommaso Marinetti, namawiał akurat do radykalnego zerwania z przeszłością, które miałoby się ziścić w spektakularnym geście podpalenia Luwru. Co prawda Łempicka jako zwolenniczka tendencji klasycyzujących w sztuce nie wykazywała zbyt wielkiego entuzjazmu wobec jakichkolwiek radykalnych manifestów nowej sztuki, ale postanowiła pomóc rozochoconym studentom podżeganym przez Marinettiego i podwieźć ich pod znane muzeum. Okazało się jednak, że nic z tego nie wyszło, bo zaparkowała swoje auto niezgodnie z przepisami i zostało odholowane. A Marinetti zamiast dowodzić rebelią udał się z Łempicką na komisariat w celu odzyskania pojazdu
.


Innym razem, we Włoszech, podszywała się pod uwielbianą przez nią Gretę Garbo, rozdając autografy, choć podobieństwo do aktorki było raczej niewielkie. Tak jak ona chciała być boginią - charyzmatyczną i ekscentryczną, co w dużej mierze jej się udawało.


Za wszelką cenę usiłowała łączyć role matki, żony utrzymującej rodzinę, artystki i rozpustnicy.
Nie było to jednak łatwe, pomagała więc sobie trzema paczkami papierosów dziennie i walerianą. Wielokrotnie walczyła z atakami depresji, która dopadała ją po rozwodzie z Łempickim.


Łempicka powiedziała kiedyś: "(...) ciężko jest być kobietą na tym świecie. Żeby przeżyć, trzeba wykorzystywać swe ciało i posługiwać się seksem (...)".

Swoje wdzięki Tamara Łempicka ofiarowała na przykład szwedzkiemu konsulowi w zamian za pomoc w uwolnieniu z aresztu męża zabranego przez czekistów.

Potem był ambasador Syjamu i inni przedstawiciele elit.
Była też kokaina, miłość grupowa, prostytutki, które nierzadko pozowały do jej obrazów. Cielesność była dla niej bardzo ważna - Tamara lubiła dotykać ludzi i patrzeć na nich, bez względu na płeć, która nie liczyła się dla niej także przy doborze partnerów seksualnych. Noce spędzała w klubach odradzającego się po wojnie Paryża, popołudnia w kawiarniach, ....................






Zawsze elegancka, nawet, kiedy odważnie wpatrywała się w męskie krocza - usta malowała czerwoną szminką, przyklejała sztuczne rzęsy, a w miejscu wydepilowanych brwi malowała cienkie czarne kreski. Lubiła rzucającą się w oczy biżuterię. Pierścionek z ogromnym topazem, jaki nosiła przez wiele lat, podarował jej znany pisarz Gabriele D’Annunzio. Odrzuciła jego zaloty, co może wydawać się nieprawdopodobne !

Jako nastolatka wybierała stroje od słynnego Paula Poireta, potem dostawała ubrania od innych projektantów, których w ten sposób reklamowała. Z drugiej strony dzięki owym kreacjom pojawiała się w kronikach towarzyskich różnych czasopism. Potem także jej prace trafiały na okładki magazynu "Die Dame". To właśnie one sprawiły, że stała się bardzo popularna. Za popularnością poszły zlecenia na portrety. Zamożna arystokracja i mieszczaństwo wprost szaleli na jej punkcie.

Do 28 roku życia Tamara Łempicka zarobiła milion dolarów!

Mówiła: "Jestem bardzo dokładna. Nakryty stół musi być (...) idealny. W przeciwnym razie mnie rozprasza. Jestem precyzyjna we wszystkim, tak samo w malarstwie. Moje obrazy są wykończone do ostatniego punkcika".


W latach 30., przytłoczona pracą i zbliżającym się widmem wojny, wpadła na pomysł, żeby zostać… zakonnicą.
Pojechała nawet do klasztoru niedaleko Parmy. Skończyło się tym, że namalowała portret matki przełożonej.

W depresji nie pomógł także pobyt w słynnej zuryskiej klinice Birchera i zalecana przez niego wegetariańska dieta, którą notabene notorycznie łamała, wykradając się na napoleonki i kiełbasę.

Była żoną barona Raoula Kuffnera de Dioszegh, który przed I wojną światową posiadał największy prywatny majątek w monarchii austro-węgierskiej.
Wybrała szykownego, obytego i wrażliwego na sztukę Kuffnera.


Kiedy w 1939 roku Kuffnerowie de Dioszegh wyjechali do USA (obydwoje mieli żydowskie pochodzenie) w formularzu wizowym, w rubryce praca, Tamara napisała: gospodyni domowa. Jak na ironię losu, tak właśnie była później postrzegana przez amerykańską prasę - jako malująca pani domu, "baronowa z pędzlem".
Malowanie było wówczas dość powszechną rozrywką pań z wyższych sfer.

Kuffnerowie osiedli w Hollywood.

Artystka zaczęła - jak zwykle - od zrobienia sobie dobrej reklamy i zaprzyjaźnienia się z tutejszymi elitami. Wynajęła imponującą posiadłość, w której wydawała bankiety na kilkaset osób, gotując własnoręcznie bigos. Co prawda nie dorównywały one pikantnym przyjęciom urządzanym w Paryżu, podczas których goście jedli wprost z nagich kobiecych ciał i raczyli się haszyszem, ale i tak budziły sensację.

Wraz z wojną zmieniła się też twórczość Łempickiej. Malowała teraz biedę i cierpienie, a do tego udzielała się jako wolontariuszka, organizowała akcje charytatywne, projektowała mundury wojskowe dla kobiet. W latach 40. i 50. inspirowała ją sztuka holenderska i flamandzka, potem zwróciła się w stronę abstrakcji.
Chciała być na czasie. Swoją wnuczkę zabierała na koncerty Beatlesów do Paryża i na musical "Hair".

Po wojnie przestała być modna.

Jej prace doceniono dopiero w latach 70.

Artystkę denerwowało, kiedy mówiono o renesansie jej sztuki. Dostrzegano jedynie prace przedwojenne. Łempicka przecież cały czas tworzyła.

Prace powojenne, w dalszym ciągu, nie wzbudzają takiego zainteresowania jak te z lat 20. i 30.

Zmarła w 1980 roku w Meksyku.






Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #71  
Nieprzeczytane 10-11-2021, 12:10
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Mity narodowe .........

" Kiedy Polska była pod zaborami, nie wolno było używać publicznie ojczystego języka, zakazane były wszelkie inicjatywy kulturalne. Zaborcy starali się unicestwić państwo polskie, sprawić, by Polacy zapomnieli o tym, że są jednym narodem. Ale polscy poeci i pisarze wiedzieli, że muszą zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić. Dlatego często powstawały w tamtych czasach utwory, które miały służyć „pokrzepieniu serc”, dawały naszym rodakom wiarę w to, że jeszcze nie wszystko stracone.
Ale kiedy Polska wreszcie odzyskała niepodległość, coraz częściej wśród twórców zaczęło padać pytanie – i co dalej? O czym teraz powinniśmy mówić? Co zrobić z tymi wszystkimi mitami, które narodziły się zwłaszcza w okresie romantyzmu (mam tu na myśli prometeizm, mesjanizm, słynną koncepcję Polski jako Chrystusa narodów)? ........................................... "


https://sciaga.pl/tekst/44721-45-mity_narodowe_wniesione_w_odzyskane_panstwo_bogact wem_czy_ograniczeniem



Tereny państw zaborczych na mapie gmin współczesnej Polski z lat od 1866 do 1914 roku




Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #72  
Nieprzeczytane 11-11-2021, 07:52
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !









Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #73  
Nieprzeczytane 04-12-2021, 00:04
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

I N K O W I E

Ofiara dziecka Inków




Inkowie rytualnie składali w ofierze własne dzieci, aby przebłagać bogów.

W 1999 roku archeolog znalazł trzy mumie dzieci na szczycie wysokiego na 6739 metrów wulkanu Llullaillaco w Argentynie. Suchy i zimny klimat utrzymywał ciała pechowych dzieci w idealnym stanie. Starożytni Inkowie złożyli je w ofierze około 500 lat temu.

Imperium Inków, największe imperium w prekolumbijskiej Ameryce, rytualnie składało ofiary z dzieci i nastolatków, aby przebłagać bogów.
Inkowie składali w ofierze nawet niemowlęta.

Ten starożytny rytuał składania ofiar z dzieci nazywał się capacocha . Ofiara rzekomo chroniła imperium przed głodem, suszą czy chorobami.

Złożenie w ofierze dzieci było wielkim zaszczytem dla rodzin. Czasami rodzice składali w ofierze swoje dzieci.

Inkowie rekrutowali dzieci obu płci na rytualne ofiary ze wszystkich regionów imperium. Chłopcy mieli do dziesięciu lat. Dziewczynki mogły mieć do szesnastu lat, ale musiały być dziewicami.

Dzieci na ofiarę musiały być doskonałe, bez piegów i blizn. Inkowie zabrali tylko najładniejsze dziewczyny.

Wysłali wybrane dzieci do stolicy Inków, Cuzco, Peru.
W stolicy Inkowie traktowali dzieci z najwyższym szacunkiem. Dawali im żywność zarezerwowaną dla szlachty, taką jak kukurydza i mięso z lamy.
Rytuał poświęcenia był długi i żmudny

Cesarz Inków otwierał ceremonię.
Dzieci ubrane w królewskie stroje, chodziły wokół czterech ogromnych posągów. Posągi przedstawiały cztery dobra religii Inków: Stwórcę, Boga Słońca, Boga Księżyca i Boga Piorunów.

Następnie dzieci i kapłani zostali wysłani do czterech regionów administracyjnych Imperium Inków. Dzieci musiały podróżować w linii prostej, bez względu na góry czy wąwozy. Podróż często trwała miesiące.

W dniu złożenia ofiary dzieci spożyły znaczną ilość liści koki i chica, napoju alkoholowego przygotowanego przez fermentację kukurydzy. Alkohol sprawił, że były posłuszne, a często nieprzytomne, więc zabijanie poszło gładko.

Dzieci zostały zabite potężnym uderzeniem w głowę lub pozostawione na śmierć.

Ponieważ miejsca ofiarne często znajdowały się na szczytach gór, niskie temperatury zachowały do ​​dnia dzisiejszego ciała, składanych w ofierze dzieci.



Moc ślepego podążania za religią, która stworzyła, sprawia i sprawi, że ludzie będą robić przerażające rzeczy. Jednym z nich jest ofiara z dzieci.

Hiszpanie byli przerażeni, gdy dowiedzieli się o tym makabrycznym rytuale składania ofiar.

Hiszpański niesmak był obłudny, ponieważ popełnili wiele okrucieństw przeciwko Inkom, często w imię Jezusa Chrystusa.



Mumia dziewczyny Inków, nazywana Llullaillaco Maiden


Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #74  
Nieprzeczytane 05-12-2021, 05:40
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Sprawa Barbary Ubryk
"
Sprawa Barbary Ubryk – wydarzenie, które poruszało opinię publiczną Europy w II połowie XIX wieku. Historia la monaca di Cracovia – mniszki z Krakowa, jak ją nazywano, wzbudzała wiele kontrowersji, stając się pożywką dla różnych mitów i plotek.

20 lipca 1869 roku do Sądu Rejonowego w Krakowie wpłynął anonim informujący o przetrzymywaniu w nieludzkich warunkach zakonnicy w klasztorze karmelitanek bosych na Wesołej – ówczesnym przedmieściu Krakowa. Postanowiono zbadać prawdziwość podanych faktów, sprawa była jednak delikatna, ponieważ mogła narazić na szwank autorytet władz i wywołać poważny konflikt z Kościołem. Ustalono więc, że dokonanie oględzin klasztoru nastąpi po porozumieniu z władzami kościelnymi. W tym celu powiadomiono o treści anonimu biskupa Antoniego Gałeckiego – administratora diecezji krakowskiej, do którego zwrócono się także z wnioskiem o pozwolenie na wejście komisji sądowej na teren klasztoru objętego klauzurą. Do komisji sądowej biskup oddelegował swojego przedstawiciela, którym został ksiądz Roman Spithal[1]. Biskup zaprzeczył, jakoby coś takiego mogło mieć miejsce, ale ostatecznie wyraził zgodę.

Następnego dnia komisja sądowa udała się do klasztoru karmelitanek bosych i zażądała widzenia z siostrą Barbarą Ubryk (takie nazwisko wystąpiło w anonimie). Mimo początkowego oporu sióstr, członków komisji doprowadzono pod drzwi celi. Po otwarciu podwójnych grubych drzwi „... ukazała się celka ciemna prawie zupełnie, gdyż okno aż pod sam wierzch było zamurowane [...]. Wyziew smrodliwy buchnął przez drzwi, gdyż w owej celi znajdowała się wygódka z otworem niezamkniętym, a uchodzącym do dołów kloacznych. [...] ujrzano tuż przy drzwiach, na garści startego na proch barłogu, postać kobiety...” – tak opisywała to ówczesna prasa. Oficjalny protokół komisji stwierdza: „dostrzeżono istotę żywą, bez najmniejszego okrycia, skuloną w kuczki, [...]. Istota ta podniosła się z ziemi, [...] naga, brudna głowa ostrzyżona krótko, ciało zaś przedstawiało istny szkielet, poobijany zapewne przez tłuczenie się po ścianie”.
Barbara Ubryk

Próby rozmowy z uwięzioną przekonały członków komisji, że mają do czynienia z osobą chorą psychicznie. Po przeprowadzeniu czynności policyjnych i nakazaniu polepszenia warunków, w jakich przebywała zakonnica, komisja opuściła teren klasztoru, aby powrócić dzień później w towarzystwie dwóch lekarzy sądowych, którzy zbadali stan zdrowia zakonnicy oraz zalecili dalszą obserwację i leczenie. Biskup Gałecki, zszokowany sytuacją, niezwłocznie uwolnił siostrę Barbarę od klauzury zakonnej. 23 lipca przewieziono ją do szpitala i oddano pod opiekę lekarską. Stwierdzono wówczas, między innymi, całkowite wyczerpanie fizyczne – pacjentka ważyła zaledwie 34 kg.

....................................
"
https://pl.wikipedia.org/wiki/Sprawa_Barbary_Ubryk

Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #75  
Nieprzeczytane 11-12-2021, 20:43
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !


Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #76  
Nieprzeczytane 03-03-2022, 08:31
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Legenda ukraińska
Opowieść o dwóch braciach i Pechu

W pewnej małej wiosce na kraju stepu mieszkali dwaj bracia. Jeden bogaty ponad miarę, szczycący się szacunkiem wśród mieszkańców wioski i drugi biedny, ciągle chodzący w obdartych łachmanach, ten z którym nikt nie chciał mieć nić wspólnego bo obawiano się że Pech, który do niego przylgnął jest zaraźliwy.

Pewnego dnia biedny brat przybył do domu swojego bogatego krewnego i chciał porozmawiać o swojej niedoli, jednak bogacz spojrzał na niego z wyższością i zmrużywszy ze złością oczy rzekł.

– Nie przychodź tu więcej. Psujesz mi reputację swoją obecnością. W tych łachmanach, które szumnie nazywasz ubraniem, możesz co najwyżej na polach wrony straszyć. Tam Twoje miejsce! – Po czym wygnał biedaka z domostwa i zatrzasnął za nim masywne, dębowe drzwi.

Nędzarz spojrzał za siebie i nie wiedząc co począć poszedł na pola, tak jak jego brat mu przykazał, straszyć wrony. Rozwrzeszczane ptaszyska jak tylko zobaczyły zbliżającego się łachmaniarza, podniosły ostrzegawczy krzyk i rozpierzchły się na cztery strony świata.

Na polu pozostał jedynie wielki, czarny kruk, który zmierzył badawczym wzrokiem człowieka i ku jego zdziwieniu powiedział :

– W tej wiosce nie ma szczęścia dla Ciebie i Twojej rodziny, dlatego spakuj cały swój dobytek i opuść to miejsce, a na pewno znajdziesz miejsce gdzie i do Ciebie szczęście się uśmiechnie.
Czas ruszać w drogę

Mężczyzna wrócił do domu, usiadł przy rozpadającym się stole i spojrzał w dogasające palenisko. Następnie podrapał się po głowie i po chwili zadumy zawołał swoją biedną żonę i jeszcze biedniejsze dzieci. Gdy tylko skończył dziwaczną opowieść nakazał im się pakować i z samiutkiego ranka, przy pieśni wioskowego koguta zwiastującego nowy dzień, opuścili podupadłe gospodarstwo.

Gdy tylko opuścili granicę wioski odezwał się Pech, który tak jak sądzili mieszkańcy wioski, przywarł do biedaka i nie chciał go opuścić.

– Gdzie wędrujemy przyjacielu? Wiesz, że nigdy Cię nie opuszczę? Będę zawsze tam gdzie Ty, bo jesteśmy sobie przeznaczeni. – Po czym zachichotał wprost do ucha mężczyzny.

Wędrowali wiele dni i nocy. Wędrowali w pełnym słońcu i w lejącym się strumieniami deszczu. Wędrowali od skrzyżowania do skrzyżowania i od mostu do mostu, a Pech ciągle chichotał. Pewnego upalnego dnia biedakowi skończyła się woda w bukłaku, który niósł od samego początku wyprawy. Zobaczywszy rzekę zarządził postój i udał się do strumienia, by ukoić pragnienie.

Wtedy to wpadł na pewien, wręcz szatański pomysł i powiedział do uczepionego Pecha.

– Słuchaj. Skoro tak się już do mnie przyczepiłeś i zżyliśmy się niczym bracia, to może pomożesz mi też troszeczkę? Wejdź do bukłaka i zobacz czy czasami dziur żadnych nie widać. Nie chciałbym by woda wylała się po drodze, bo jeszcze pomrzemy i tyle z naszej wyprawy będzie.
– Pech zastanowił się, zachichotał i nim spojrzał łachmaniarz, wskoczył do bukłaka. Wtedy to mężczyzna zamknął otwór i mocno przewiązał go linką.

Uwięziony Pech szarpał skórę bukłaka, groził, łkał i prosił o uwolnienie, ale chłop nawet nie myślał go wypuszczać. Wykopał tylko dołek w mulistym brzegu rzeki i wrzucił zawiniątko, po czym nie zwlekając ruszył w dalszą drogę.

Długo nie trwało, jak dotarli do kolejnej wioski na końcu której stała mała opustoszała chata. Utwierdziwszy się, że nikt tam nie mieszka od wielu lat oznajmił rodzinie, że od tej chwili to będzie ich dom.

Kilka dni później, gdy chłop usiadł wraz z rodziną na ganku usłyszał zawodzenie, które najwyraźniej dochodziło gdzieś z gór. Spojrzał na swoją żonę i dzieci, które potwierdziły, że też słyszą głos dochodzący z oddali.

– Złapcie mnie!! Złapcie!! – Prosiło coś, lub ktoś. – Złapcie!!

Chłop natychmiast poszedł do swojej stajni, rozejrzał się po zakurzonych zakamarkach i chwycił lejce, które najwyraźniej służyły dawnym właścicielom do powożenia konia. Tak wyposażony ruszył za głosem, który nie przestając wykrzykiwał co chwilę.

– Złapcie mnie! Złapcie mnie!.

Mężczyzna wspiął się na najwyższą górę i rozejrzał się wokół siebie. Stał tak dobrych kilka chwil, aż w końcu zobaczył sprawcę całego zamieszania.
Stary kozioł, o rogach wielkich niczym dwa potężne konary beczał na całą okolicę. Chłop chwycił wysłużone lejce i zrobiwszy z nich prymitywne lasso, zarzucił je na łeb rogacza. Kozioł walczył jak oszalały, ale w końcu dał za wygraną i poszedł wraz ze swoim nowym panem do jego obejścia.

Tam jednak stała rzecz niesłychana. Gdy tylko kozioł przestąpił próg domostwa znikł, zaś w miejscu gdzie jeszcze przed momentem stał, rozsypały się po podłodze ogromne ilości złotych monet. Zszokowany widokiem takiego bogactwa biedak pozbierał wszystko co do monety i zawołał rodzinę.

Jak to w takich wypadkach bywa, wieść o niespodziewanym bogactwie rozniosła się z szybkością błyskawicy po okolicznych wioskach, aż w końcu dotarła pod strzechę jego bogatego krewnego. Ten gdy tylko usłyszał opowieść o nieprzebranych bogactwach, które miał posiąść jego brat łachmaniarz, postanowił sam sprawdzić czy to faktycznie prawda. Kazał natychmiast osiodłać konia i ruszył w drogę.

Tak jak poprzednio jego brat, tak i on wędrował przez wiele dni, aż w końcu dojechał do małej wioski na końcu której stała chata. Zatrzymał ogiera szarpiąc lejce, tak że ten aż zarżał ze złości i zeskoczywszy z jego grzbietu podszedł do drzwi. Nie musiał długo czekać, gdy porządnie ubrany w nowe, kolorowe ubrania młodszy brat przywitał go uśmiechając się szczerze.

– Cóż Cię sprowadza bracie w moje skromne progi?

Starszy brat spojrzał ze zdumieniem na pięknie ubranego brata i wszedł milcząc do izby. Tam otworzył ze zdumienia usta, bo dzieci i żona biedaka, już nie byli ubrani w wysłużone i łatane czym popadnie łachmany, tylko tak jak ich ojciec prezentowali się wręcz wyśmienicie.

Jeszcze większe zdziwienie ogarnęło bogacza, gdy posadzono go do schludnie nakrytego stołu, na którym za moment pojawiły się półmiski z mięsiwem, pieczywem i warzywami w takiej ilości, jakiej nie powstydził by się car, czy jakiś inny król z dalekiej krainy.

Bogaty brat ledwo co skubnął jedzenia i nie siląc się na owijanie w bawełnę, zapytał prosto z mostu o źródło bogactwa swojego brata. Ten uśmiechnął się szeroko i pokazał mu ogromne ilości złotych monet, zgromadzone w kilku solidnych kufrach.

Wtedy zazdrość opanowała bogatego brata, a była to tak wielka zazdrość, że aż cały pozieleniał na twarzy. Widząc to, jego dotychczas biedniejszy brat rzekł :

– Pochowałem znacznie więcej pieniędzy. Zakopałem je w skórzanym bukłaku, na mulistym brzegu rzeki. Jak chcesz, to możesz wykopać go sobie. Ja i tak mam już tyle, że wystarczy mi i moim dzieciom do końca życia.

Bogaty brat zaślepiony wizją zakopanego skarbu wybiegł z domostwa nie żegnając się z jego domownikami i wyruszył do wskazanego miejsca. Jechał nieprzerwanie dzień i noc, aż w końcu dotarł do rzeki. Rzucił się na kolana i gołymi rękoma rozgrzebał błoto. Wyciągnął bukłak i drżącymi z podniecenia dłoni rozwiązał sznury. Wtedy to z wora wyskoczył Pech i momentalnie uczepił się karku burżuja szepcząc mu do ucha.

– Od teraz należę do Ciebie, Przyjacielu.

Oszukany bogacz udał się do domu, a kiedy tam dotarł zrozumiał co się wydarzyło. Jego ogromne gospodarstwo leżało w popiołach, strawione przez potężny pożar. Nie wiedząc co począć i gdzie się podziać, poszedł do dawnego gospodarstwa swojego brata i tam zamieszkał. A jego kompan Pech, chichotał mu do ucha. Chichotał ...




Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #77  
Nieprzeczytane 31-03-2022, 08:10
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !


Dawno ... temu :


Dziś będzie nietypowa bohaterka dawnych wrocławskich dni.
Może i nie dokonała niczego wielkiego, ale był czas, kiedy każdy we Wrocławiu wiedział kim jest Amelie Renner, znana jako Ellen Malchen.
W XIX wieku była absolutną legendą słynnej Piwnicy Świdnickiej. Przez okolo 60 lat (1824 - 1884) każdego wieczoru przychodziła do Piwnicy z koszem wypełnionym przyborami kreślarskimi i drobnymi bibelotami i wesoło zagadywała gości prosząc o zakup jej towaru.
Gdy w 1874 roku obchodziła jubileusz swojej działalności w Piwnicy Świdnickiej jej ówczesny dzierżawca zorganizował przyjęcie na cześć tej skromnej sprzedawczyni. Ellen - Malchen została wówczas obdarowana tortem makaronikowym, z którego podczas krojenia wypadło 50 talarów.
Niewiele wiemy o Ellen Malchen, ale zachowało się sporo jej wizerunków.
Była tak znana we Wrocławiu, że jej podobizna znalazła się na grafikach, fotografiach, a nawet na kracie drzwi do Piwnicy autorstwa znanego rzeźbiarza Jaroslava Vonki. Poświęcano jej także wiersze i piosenki.


Amelie Renner, znana jako Ellen Malchen






Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #78  
Nieprzeczytane 12-04-2022, 18:53
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

7 czerwca 2021

Laudacja
– mowa pochwalna, obrazująca zalety danej osoby, stosowana jako mowa okolicznościowa .....



Aleksander Krawczuk rozpoczyna dzisiaj (7 czerwca 2021r.) setny rok życia
Rafał Skąpski

Z okazji jubileuszu 99 urodzin prof. Aleksandra Krawczuka, ministra kultury i sztuki w latach 1986-1989, laudację na jego cześć zamieścił w „Trybunie” z 31 maja Rafał Skąpski, wiceminister kultury w latach 2001-2004.
„Ilekroć składam życzenia urodzinowe profesorowi Aleksandrowi Krawczukowi, podkreśla, że mniej ważnym jest, że w dniu tym kończy On określony wiek, lecz ważniejsze, że rozpoczyna następny rok życia. ......"

Rafał Skąpski w laudacji przypomniał, że „dziewięćdziesiąt dziewięć lat temu Jubilat urodził się w kamienicy na Rynku Głównym w Krakowie, dziś to siedziba znanej restauracji Wierzynek. Czyż można być bardziej krakowskim? A więc od urodzenia krakowianin.



https://rynek-ksiazki.pl/aktualnosci...tny-rok-zycia/



Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
  #79  
Nieprzeczytane 13-04-2022, 00:06
ewelina117's Avatar
ewelina117 ewelina117 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2016
Miasto: Łódź
Posty: 2 796
Domyślnie

Mam kilka Jego książek i często do nich wracam. Pięknie pisał o czasach starożytnych.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #80  
Nieprzeczytane 21-04-2022, 06:30
Martyna321's Avatar
Martyna321 Martyna321 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: Sosnowiec, Zagłębie
Posty: 7 528
Domyślnie

Witam !

Witaj Ewa ! Pozdrawiam
________________________________________________



Pozdrawiam
__________________
Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

 



Podobne wątki
Wątek Autor wątku Senior Cafe Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Mity, legendy i baśnie w malarstwie Bianka Sztuka, kulturoznawstwo 191 28-12-2020 20:25
Koniec legendy rocka. R.E.M. zakończyła działalność - komentarze 83.26.90.xxx Ogólny 1 22-09-2011 13:13
Co śmieszy seniora cz. III - anegdoty, dowcipy, obrazki... :)) zenio Humor, zabawa - wątki archiwalne 525 21-09-2010 16:24
Bajki I Legendy Dla Dorosłych ! inka-ni Humor, zabawa - wątki archiwalne 6 19-06-2010 18:36
Co śmieszy seniora - anegdoty, dowcipy, rzarty :-) zenio Humor, zabawa - wątki archiwalne 512 15-06-2009 18:27

Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
Przeszukaj ten wątek:

Zaawansowane wyszukiwanie

Zasady pisania postów
Nie Możesz: tworzenie nowych wątków
Nie Możesz: odpowiadanie na posty
Nie Możesz: wysłanie załączników
Nie Możesz: edytowanie swoich postów

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:40.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.