menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe > Generacja 50Plus > Humor, zabawa > Humor, zabawa - wątki archiwalne
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Humor, zabawa - wątki archiwalne Humor, zabawa - wątki archiwalne (ostatni post starszy niż 60 dni oraz poprzednie części aktualnie aktywnych wątków)

 
Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
  #1  
Nieprzeczytane 13-12-2009, 22:58
inka-ni's Avatar
inka-ni inka-ni jest offline
Odeszła...
 
Zarejestrowany: Feb 2007
Miasto: kraków
Posty: 13 448
Domyślnie Bajki I Legendy Dla Dorosłych !


Po cichej uliczce wielkiego miasta szedł sobie drobny staruszek,
Powłócząc nogami w jesienne popołudnie.
Zeschłe liście przypominały mu każde przeszłe lato.
Przed sobą miał długą, samotną noc w oczekiwaniu na kolejny czerwiec.

Aż nagle w stercie liści w pobliżu sierocińca, mała kartka papieru zwabiła jego wzrok.
Zatrzymał się więc i podniósł ją trzęsącymi się dłońmi.
Czytając dziecinne literki, starzec wybuchnął płaczem,
Bo słowa paliły jego wnętrze niczym piętno.

"Kimkolwiek jest ten, kto to znalazł, niech wie, że go kocham.
Kimkolwiek jest ten, kto to znalazł, niech wie, że go potrzebuję.
Nie mam nawet z kim zamienić słowa,
Więc ten, kto to znajdzie, niech wie, że go kocham!"

Oczy staruszka spoczęły na budynku sierocińca i dostrzegły małą dziewczynkę
Z nosem smętnie przyklejonym do szyby.
I wiedział już, że wreszcie znalazł przyjaciółkę,
Więc pomachał do niej i posłał jej jasny uśmiech.
Oboje wiedzieli też, że spędzą zimę razem, naśmiewając się z deszczu.

Naprawdę spędzili zimę, śmiejąc się z niepogody,
Rozmawiając przez płot i obsypując się drobnymi podarkami, które dla siebie zrobili.
Staruszek rzeźbił dla niej przepiękne zabawki,
Dziewczynka zaś rysowała mu obrazki, na których piękne panie
Spacerowały w słońcu i zieleni drzew, i oboje dużo się śmiali.

Lecz dnia pierwszego czerwca dziewczynka podbiegła do płotu,
By pokazać starcowi swój nowy rysunek, a jego tam nie było.
Przeczuwała jakoś, że on już nie wróci,
Pobiegła więc do pokoju, wzięła kredki i papier i napisała...

"Kimkolwiek jest ten, kto to znalazł, niech wie, że go kocham.
Kimkolwiek jest ten, kto to znalazł, niech wie, że go potrzebuję.
Nie mam nawet z kim zamienić słowa,
Więc ten, kto to znajdzie, niech wie, że go kocham!"




autor nieznany
__________________
  #2  
Nieprzeczytane 14-12-2009, 00:09
Arti's Avatar
Arti Arti jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Radom
Posty: 22 485
Domyślnie

Pewnego dnia, na placu targowym, pośród tłumu ludzi siedział niewidomy z
kapeluszem na datki i kartonikiem z napisem: "Jestem ślepy, proszę o
pomoc."
Pewien mężczyzna, który przechodził obok niego. Zauważył, że jego
kapelusz jest prawie pusty, zaledwie parę groszy... Wrzucił mu parę
monet, po czym bez pytania niewidomego o zgodę. Wziął jego kartonik,
odwrócił na druga stronę i napisał coś....

Tego samego popołudnia, ten sam mężczyzna znowu przechodził obok tego
samego niewidomego i zauważył, że tym razem jego kapelusz jest pełen
monet. Niewidomy rozpoznał kroki tego człowieka i zapytał go czy to on
odwrócił kartonik i co na nim napisał......

Mężczyzna odpowiedział: nic co nie byłoby prawdą. Przepisałem Twoje
zdanie tylko troszkę inaczej. Uśmiechnął się i oddalił....
Niewidomy nigdy się nie dowiedział, że na jego kartoniku było napisane:
"dziś wszędzie dookoła jest wiosna.. A ja nie mogę jej zobaczyć..."

Zmień swoją strategię jeśli coś nie jest tak jak być powinno. A
zobaczysz, że będzie lepiej...
Jeśli któregoś dnia ktoś zarzuci Ci, że Twoja praca nie jest
profesjonalna powiedz sobie, że Arkę Noego zbudowali amatorzy a Titanic
profesjonaliści......

(znalezione autor nieznany)
__________________
  #3  
Nieprzeczytane 14-12-2009, 12:30
inka-ni's Avatar
inka-ni inka-ni jest offline
Odeszła...
 
Zarejestrowany: Feb 2007
Miasto: kraków
Posty: 13 448
Domyślnie

Witam dzis bajka o swiecach.
Nie tak znów dawno i nie tak daleko, w każdym razie nie za górami lecz w ich majestatycznym cieniu, zaczyna się ta opowieść. Pewnego razu górskim szlakiem wędrowała młoda dziewczyna. Słoneczny pył osiadał na jej długich ciemnych włosach. Szła wolno, jakby przygnieciona skrywanym ciężarem. Niedawno straciła ukochanego młodszego braciszka, który był jedyną bliską jej osobą. Serce miała ciężkie od smutku.
Kiedy tak szła ujrzała stromą skalną ścianę mroczniejącą na tle jasnego nieba. Tam właśnie dostrzegła wejście do jaskini. Podeszła bliżej, by po chwili śmiało wkroczyć w mrok skalnej kryjówki. Szła coraz dalej i dalej, ledwo widząc drogę przed sobą. Czas płynął a korytarz zdawał się nie mieć końca. Nieoczekiwanie jej oczy uderzyło światło bijące dziwną poświatą z końca korytarza, którym zmierzała. Ostrożnie zbliżała się do tego światła a jej oczy przywykały do blasku. Ze zdumieniem odkryła, że znalazła się w ogromnej skalnej sali, pełnej płonących świec. Spojrzała dookoła uważnie i dostrzegła, że nie wszystkie świece płoną. A każda była inna - jedne wielkie, piękne, jakby dopiero zapalone, inne już mniejsze. Gdzieniegdzie stały i takie, które już dogorywały. Dostrzegła też parę wygasłych już ogarków.
Wtem jej oko przykuł nagły ruch między płomieniami. Zobaczyła wysoką postać w ciemnej opończy, która przechadzała się od świecy do świecy. Co jakiś czas przystawała, pochylała się i coś poprawiała lub gasiła płomień. Tajemnicza osoba kryła twarz pod kapturem, a coś w jej posturze sprawiało, że patrząca poczuła zimny dreszcz.
Dziewczyna oderwała wzrok od postaci w kapturze i spojrzała na najbliższe jej otoczenie. Tuż przy swym prawym boku zobaczyła małą skalną półeczkę, na której płonęły dwie świece. A właściwie jedna, bo drugi płomyk dogorywał. Kiedy tak patrzyła na te dwa ogniki zrobiło jej się smutno. Wspomniała braciszka, którego straciła i pomyślała, że chciałaby móc przedłużyć jego życie. Jakże łatwo byłoby sprawić by ten gasnący ogarek zapłonął nowym blaskiem. Tylko trzeba cierpliwie przelać wosk z większej świecy. Czemu równie łatwo nie można przelać swojego życia na osobę, bez której ono i tak nie ma sensu? Rozmyślając nad tym wyciągnęła rękę po dużą świecę. Zaczęła pomalutku przelewać jej wosk na tę, która już prawie gasła. Zapomniała o świecie dookoła. Miała wrażenie, że w ten sposób przelewa z siebie resztę własnej nadziei. To był dla niej taki symboliczny gest w obliczu bezradności i niemocy. Po twarzy spłynęła ukradkiem otarta łza.
Nagle padł na jej ręce cień. Podniosła głowę i niemal wypuściła świecę z dłoni. Tuż przy niej stała owa mroczna postać, której twarz nadal krył kaptur.
- Czy wiesz coś uczyniła nieszczęsna? - głuchy głos zdawał odbijać się od sklepienia i ścian i powracać echem.
- Ta świeca gasła. Żal mi jej było więc... Chciałam dobrze... Przepraszam... - odszepnęła drżącym głosem.
- Spójrz na tę salę pełną świec. Wiesz czym one są? - spytała postać. Dziewczyna w milczeniu pokręciła przecząco głową. - To płomyki ludzkiego życia. Widzisz tę małą świeczkę, którą tak bezmyślnie ratowałaś? Oto życie małego chłopca, który miał odejść. Dziecko jest śmiertelnie chore. Teraz przedłużyłaś jego agonię.
- Nie wiedziałam - po jej policzkach popłynęły łzy. Zakapturzona postać w milczeniu wyciągnęła rękę i starła łzę z jej twarzy. - A czyja jest ta większa świeca, z której wosk przelewałam? Czy kogoś skrzywdziłam skracając mu życie?
Bez słowa rozmówca wskazał jej przeciwległą skalną ścianę. Dopiero teraz dostrzegła tam ogromne lustro. Spojrzała w nie i zobaczyła obcą kobietę. Nie dwudziestoletnią lecz znacznie starszą. Miała jakieś 40 lat i twarz znaczyły już pierwsze zmarszczki, a we włosach pobłyskiwały srebrne nitki. Uśmiechnęła się smutno do tego odbicia, a ono odpowiedziało jej tym samym. Westchnęła z ulgą patrząc we własne, choć znacznie starsze, oczy. Przynajmniej nikt nie został pozbawiony swego cennego życia. A ona... Jej już nie zależało.
Na chwilę zapomniała o swym milczącym towarzyszu, gdy ten znów się do niej odezwał:
- Nie płacz. To dziecko mogłoby zacząć żyć na nowo gdybyś tego zapragnęła. Zdrowe. Lecz aby tak się stało musiałabyś poświęcić cały wosk z własnej świecy.
- A kim będzie kiedy dorośnie? Czy będzie dobrym człowiekiem?
- Uratuje wielu ludzi rękami chirurga - usłyszała cichą odpowiedz. Skinęła głową jakby akceptowała taką odpowiedź.
Spojrzała na obie świece i uśmiechnęła się. Jej dłoń sama powędrowała ku większej świecy. Wosk, kropla po kropli, topił się i kapał na tę mniejszą. Z każdą przelaną kroplą jej dłonie słabły. Twarz pokrywały kolejne zmarszczki, a we włosach pojawiały się następne srebrne nitki. Jednak na jej ustach wciąż błąkał się uśmiech. W końcu osunęła się na skalną podłogę z dłonią wciąż kurczowo zaciśniętą na malejącym ogarku jej świecy. Już nie miała siły jej trzymać. Wtedy poczuła rękę, która pomogła jej dokończyć to co zaczęła. Raz jeszcze spojrzała na towarzyszącą jej postać, która pieszczotliwym gestem zgasiła nikły płomyk trzymanego przez kobietę ogarka. Uśmiechnęła się raz jeszcze, a jej oczy zgasły, tak jak jej własna świeca. Pozostał tylko ten uśmiech, gdy milczący zakapturzony towarzysz delikatnie układał ciało na skalnej podłodze. Chwilę później wszystko pokryła mgła. Wówczas postać w opończy schowała zgasłą świecę w przepastnej kieszeni. Gdy spojrzała po raz ostatni tam gdzie leżało ciało niczego już nie dostrzegła.
Pokiwała zakapturzoną głową i odeszła w morze płomieni, by znów gasić te, których pora nadeszła.


Ata
__________________
  #4  
Nieprzeczytane 18-12-2009, 19:55
inka-ni's Avatar
inka-ni inka-ni jest offline
Odeszła...
 
Zarejestrowany: Feb 2007
Miasto: kraków
Posty: 13 448
Domyślnie Swiąteczne opowiesci.


PRZYGODA JOSEGO - OPOWIADANIE

Rio de Janerio to ogromne brazylijskie miasto, pełne gwarnych ulic, wspaniałych budowli i wielkich sklepów. Są też tam drogie hotele i malowniczo położone wille bogatych ludzi. Zupełnie inaczej wyglądają przedmieścia miasta. Znajdują się tam dzielnice biedaków, których mieszkania zbudowane są z byle czego, blachy, cegły, kartonu i kawałków papy. Przed takimi domami bawią się obdarte i często głodne dzieci. Tu też mieszkał Jose. Chłopiec nie pamiętał rodziców. Do dziewiątego roku życia mieszkał z ciotką, a gdy ona umarła lepiankę zajęła inna rodzina, która nie zainteresowała się losem sieroty. Domem chłopca stała się więc ulica. Noce spędzał w wielkim pudle, które znalazł pewnego ranka przed sklepem na chodniku.
Swój kartonowy dom ustawił pod mostem, gdzie mieszkało więcej takich jak on lokatorów. Nie miał żadnych możliwości zarobienia pieniędzy, ponieważ w mieście, w którym tak wielu dorosłych bezskutecznie zabiega o pracę, nikt nie chciał zatrudniać dzieci. Żeby przeżyć musiał żebrać lub kraść. Niestety częściej uciekał się do tego drugiego. Kiedy był głodny kradł wszystko co wpadło mu w ręce, bacznie pilnując, by go nie złapano.
Zbliżało się Boże Narodzenie. Uliczne wystawy przybrały świąteczny wygląd. Dla Jose i jego kolegów był to najlepszy czas, zarówno na żebranie, jak i kradzież. W sklepach było pełno kupujących, tak zajętych wybieraniem gwiazdkowych prezentów, że nawet nie zauważali braku portfeli. Niektóre bogate panie wrzucały drobne pieniądze do puszek dzieciaków, przekonane, że uczyniły adwentowy dobry uczynek.
Dzień przed wigilią Jose i Friderico obserwowali duży magazyn przy głównej ulicy. Założyli najlepsze ubrania, by tym zmylić ochronę sklepu, która goniła obdartusów i tak weszli do środka. Chłopcy obserwowali stoiska. Friderico stał na czatach, a Jose udawał, że wybiera prezent gwiazdkowy. W pewnym momencie nadażyła się wspaniała okazja. Pewna starsza pani, obładowana paczkami, długo przebierała w kolorowych apaszkach. Z tyłu na ramieniu przewieszoną miała skórzaną torbę. Przy stoisku było wielu kupujących. Kobieta nawet nie poczuła, kiedy Jose sprytnie otwierając torebkę, pozbawił ją portfela. Kradzież ta nie zostałaby zauważona, gdyby nie fakt, że od pewnego czasu ktoś ich bacznie obserwował. Był to ksiądz. Kiedy Jose opuszczał sklep, ten chwycił go za rękę i cicho powiedział do ucha:
- Synu, zwróć to, co zabrałeś tej pani
Friderico, widząc co się święci, niepostrzeżenie wymknął się bocznymi drzwiami. Przerażony chłopiec został sam z obcym człowiekiem. Niepewnym krokiem podszedł do kobiety, która nadal stała przy stoisku. Udając, że podnosi portfel powiedział:
- To chyba pani wypadło z torebki, bo ma pani wciąż ją otwartą.
- Och dziękuję, jaki grzeczny i uczciwy chłopiec - zawołała uradowana kobieta. Wyjęła z portfela pewną kwotę i podała chłopcu.
- Weź, proszę. Będziesz miał na cukierki.
- Dziękuję, nie potrzeba - powiedział zawstydzony i szybko wyszedł ze sklepu.
W drzwiach czekał na niego ksiądz.
- Powiedz, dlaczego kradniesz? - zapytał.
Chłopiec spuścił głowę.
- Jestem głodny - odpowiedział cicho. - Nie mam rodziny i sam muszę troszczyć się o siebie. Nigdzie nie ma pracy. Próbowałem sprzedawać sznurowadła, ale starsi chłopcy mnie przegnali i zabrali towar.
- A gdzieś mieszkasz? - spytał ksiądz.
- Pod mostem w pudełku - zaśmiało się dziecko.
- Jeśli chcesz, możesz iść ze mną - zaproponował ksiądz. A kiedy ten się zgodził, zaprowadził go na plebanię.
Po posiłku, który Jose zjadł “z prędkością światła” kapłan zaproponował mu pracę przy bożonarodzeniowej dekoracji. Uszczęśliwiony chłopiec przystał na tą propozycję.
- No to chodźmy do kościoła. Z desek zbijemy stajenkę, żłóbek. Mam nadzieję, że potrafisz posługiwać się młotkiem.
- No pewnie, często reperowałem ciotce domek.
Jose niewiele wiedział o Bogu, choć pamiętał trochę religijnych opowiadań ciotki. Zapytał więc nieśmiało:
- To jest Dzieciątko Jezus, prawda. Ale dlaczego leży w żłobie?
- Tak, ta figurka przedstawia Pana Jezusa, Syna Bożego, który chcąc zbawić wszystkich ludzi przyszedł na świat jako człowiek. Urodził się w Betlejem, w ubogiej stajence, bo zabrakło dla Niego miejsca w gospodzie. Był tak jak ty bezdomny, chociaż jako Bóg, mógł mieć wszystkie bogactwa świata. - tłumaczył kapłan.
- Bezdomny Bóg - zamyślił się chłopiec.
Wieczorem, ojciec Edmundo, bo tak właśnie nazywał się ksiądz, chciał zatrzymać chłopca na noc i umieścić w sierocińcu prowadzonym przez siostry zakonne.
- Na razie nie mogę zostać. Muszę wracać do domu, ale jeśli ojciec pozwoli, zabiorę resztki kolacji dla moich przyjaciół - poprosił Jose.
- Poczekaj, siostra Anna przygotuje ci paczkę z jedzeniem.
Następnego dnia już skoro świt chłopiec był w kościele i z zapałem zabrał się do pracy.
- Chciałbym skończyć szopkę dla Dzieciątka, ale bez zapłaty. Przecież my, bezdomni musimy trzymać się razem. I jeszcze jedno, koledzy dziękują za jedzenie. Pytają czy mogą tu przyjść pomagać? - zaproponował Jose.
- No pewnie, zawsze jakaś praca dla kilku urwisów się znajdzie - odpowiedział ksiądz.
Po tych słowach chłopiec wybiegł z kościoła. Po chwili do świątyni weszło kilku chłopców.
- No, przyjaciele do roboty, bo bezdomny Bóg czeka na swoje mieszkanie - zarządził Jose.
- A ja muszę powiedzieć siostrom, że na obiad trzeba więcej przygotować. Zastanowimy się też nad tym, jak wam pomóc - powiedział kapłan, oddalając się w stronę plebani.
Dzieciaki zostały w sierocińcu. Miały teraz nie tylko dach nad głową, ale i wyżywienie. Mogły też się uczyć. Ciekawi pewnie jesteście, co stało się z Josem?
Okazał się niezwykle zdolnym dzieckiem, a kiedy dorósł został kapłanem. Nigdy nie zapominał o najuboższych. Często odwiedzał dzielnice nędzy i niósł Pana Boga ubogim, odrzuconym przez świat ludziom. Szczególną troską otaczał bezdomne dzieci, pamiętając, że kiedyś był jednym z nich.

autor nieznany
__________________
  #5  
Nieprzeczytane 21-01-2010, 20:22
babciajana's Avatar
babciajana babciajana jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2009
Posty: 1 009
Domyślnie

Nino Jesteś najwspanialsza bajarką na seniorkowym forum gratulacje i podziękowania.Janina
  #6  
Nieprzeczytane 23-02-2010, 13:45
inka-ni's Avatar
inka-ni inka-ni jest offline
Odeszła...
 
Zarejestrowany: Feb 2007
Miasto: kraków
Posty: 13 448
Domyślnie

Baciajana,to bajki dla odpręzenia i pomyslenia.Znalezione w necie,czasem warto poczytac mają zawsze swój moral.

Bajka o uczuciach.

Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia
oraz ludzkie cechy - takie jak:
dobry humor, smutek, mądrość, duma;
a wszystkich razem łączyła miłość.
Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie.
Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.


Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu
- miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować ?
Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności.
Nie ma tam już miejsca dla ciebie. - Odpowiedziało Bogactwo.


Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość.
Niestety nie mogę cię wziąźć!
Na moim statku wszystko jest uporządkowane,
a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.

Na zbutwiałej lódce podpłynal Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość,
Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam.
- Odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.

Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony,
że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.



Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...


Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze soba ! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia,
że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.


Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec.
Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował ?
- To był Czas. - Odpowiedziała Wiedza.


- Czas ? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł ?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość.
- Odrzekła Wiedza.

__________________
  #7  
Nieprzeczytane 19-06-2010, 18:36
nutaDo's Avatar
nutaDo nutaDo jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 6 950
Domyślnie

Krzysztof Łozowski namalował cykl "Bajki dla dorosłych"

Pinokio i czarodzieje

__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan
 

 



Podobne wątki
Wątek Autor wątku Senior Cafe Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Stare niezapomniane bajki naszego dzieciństwa Małgosia B. Książka, literatura, poezja 108 21-11-2021 16:21
Mity, legendy i baśnie w malarstwie Bianka Sztuka, kulturoznawstwo 191 28-12-2020 20:25
Obowiązki rodziców wobec dorosłych dzieci - komentarze Rick7 Ogólny 4 12-12-2019 09:33
Bajki, piosenki i inne interesujące strony dla dzieci Melissa Jestem babcią, jestem dziadkiem 23 19-12-2012 15:12
50 procent dorosłych obywateli UE ma problemy z otyłością - komentarze Tami Ogólny 10 18-01-2012 13:48

Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
Przeszukaj ten wątek:

Zaawansowane wyszukiwanie

Zasady pisania postów
Nie Możesz: tworzenie nowych wątków
Nie Możesz: odpowiadanie na posty
Nie Możesz: wysłanie załączników
Nie Możesz: edytowanie swoich postów

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:44.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.