|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
||||
- Nigdy nie wejdę tutaj, i nigdy nie zadzwonię – obiecała. Otworzyłam drzwi, obaj stali i palili papierosy. Od razu zgasili i wyrzucili przez okno na korytarzu.
- Ale odór – powiedziałam z obrzydzeniem. - Przepraszam – powiedział ten młodszy i patrzył na mnie. - Panienka obiecała, że nigdy już nie sięgnie po cudzą własność. Proszę jej darować! – mówiłam błagalnie z nutką radości. Dałam im do zrozumienia, że wiem, w czym rzecz! Zobaczyłam, że jeden z nich spojrzał na schody, mimo woli też spojrzałam. Stał „głos”! Obdarzyłam go uśmiechem. Pokazał rząd białych zębów, odwrócił się i zszedł na parter. Zawróciłam do przedpokoju. - Uciekaj! Niech cię moje oczy nigdy nie oglądają. Nie umiałaś uszanować takie dobrego człowieka jak Alan, to szukaj sobie drania takiego, jak ty jesteś – otworzyłam drzwi i wyszłam z nią na korytarz. Alan został z babcią w mieszkaniu. - Obiecała, że nigdy już nic nie ukradnie – zapewniłam ich. - Jak pani myśli, można jej ten pierwszy raz darować? My jesteśmy zdania, że trzeba to zgłosić! |
|
||||
- Niechże pan da żyć młodej dziewczynie!
- Zbieraj się panna – powiedział ten starszy i wziął ją za ramię. Obejrzała się na mnie, szukała ratunku. Byłam gotowa rzucić się jej na ten ratunek. - Proszę ją puścić – błagałam. Popatrzyli na siebie. Klaudia spojrzała na mnie. - Nie wiem, proszę pani? Zobaczę, co na to szef powie! - Niech tylko zwróci pieniądze – prosiłam. Szłam za nimi po schodach i błagałam o litość. - Dobrze. Zmykaj mała – powiedział ten starszy i pozwolił jej odejść. Nawet nie podziękowała. Pruła jak diabli, byle dalej od nich. Tylko zniknęła za blokiem, zobaczyłam z drugiej strony bloku „głos”. Stał i chuchał w ręce. Musiał porządnie zmarznąć!? Panowie pożegnali się ze mną, „głos” uśmiechnął się. Miałam ochotę zaprosić go do domu, ale zawróciłam do klatki schodowej. Schodził Alan i niósł mój płaszcz. |
|
||||
- Mamuńka, przecież jest strasznie zimno! Babcia już płacze, że się rozchorujesz.
- Alan, wpędzisz mnie do grobu – powiedziałam zła. - Przepraszam mamuńka – mówił błagalnie. - Chodź, zjemy wreszcie obiad – prosiłam i weszliśmy do mieszkania. Mamusia stała przy oknie i patrzyła na parking. - Beluniu, wydaje mi się, że Robert przyjechał – oznajmiła. - To dobrze, zjemy razem – ucieszyłam się. - Dopilnowałam ziemniaki – pochwaliła się mamusia. - Dobrze! Przez nią zapomniałam o obiedzie. - Alanku, mamusia zrobiła ci makaron do rosołu! – oświadczyła swojemu wnusiowi. - Mamuńka, tak się męczyłaś? - Synu, chciałam, żebyś czuł obiad ugotowany przez matkę. Do tego pomagała babcia! – chwaliłam i ani jednym słowem nie wracałam do Klaudii. Alan poszedł do drzwi, bo usłyszeliśmy dzwonek. Mamusia już ustawiała talerze na stole, ja wlałam rosół do wazy. |
|
||||
- Co tak apetycznie pachnie!? – wołał Robert z przedpokoju.
- Mamuńka ugotowała rosół i sama zrobiła makaron – chwalił się Alan. - Boże, nie pamiętam, kiedy jadłem tak pyszny rosół z Izuni makaronem!? - To dzisiaj sobie przypomnisz! – powiedziałam ze śmiechem. Podszedł, ucałował rękę mamusi i pocałował mnie w usta. - No panowie, myć ręce i do stołu! – rozkazałam jak za dawnych lat. - Cha, cha, cha – zaśmiał się Robert. - Co ci tak wesoło? – zapytałam zdziwiona. - Bo mam wrażenie, że mamy po dwadzieścia lat, że mamy maleńkie dzieci, że wróciłem z pracy i gonisz mnie do mycia rąk – śmiał się wesoło Robert na samo wspomnienie dawnych, młodych lat. Ale obaj ręce umyli i weszli do pokoju. Mamusia stawiała salaterkę z sałatką. Postawiłam jeszcze spodek z zieloną pietruszką, półmisek z mięsem. - Upiekłaś mięsko tak jak lubię! – cieszył się Robert. |
|
||||
- Masz szczęście, że teraz przyjechałeś, jak wyjęłam go z piekarnika, jest soczyste! Za dwie godziny będzie suche.
- To jak mam tyle szczęścia, to smacznego – powiedział do nas i zabrał się za rosół. Alan jadł i spoglądał na mnie. Wiedziałam, o co mu chodzi. Miał nadzieję, że nie powiem Robertowi o Klaudii. Uśmiechnęłam się do niego, że wiem, o co chodzi i nie powiem. Zrozumiał. Odwzajemnił mi uśmiech i zajadał obiad już spokojnie. - Co macie panie zamiar robić po obiedzie? – zapytał Robert i odsunął talerz po rosole. Mamusia spojrzała na mnie. Ruszyłam ramionami, że nie mam żadnych planów. - Mamuńka, mogę prosić o dokładkę tego makaronu? - Proszę, jest w miseczce w kuchni – pokazałam ręką na kuchnię. - Alan, dołóż i mnie – prosił Robert. Alan przyniósł całą miseczkę makaronu, rozłożył na dwa talerze i nalał sobie rosołu. Mamusia patrzyła na nich i uśmiechała się szczęśliwa. Robert dopełnił swój talerz rosołem i zajadał jak za dawnych lat! |
|
||||
- Kochanie, ile dni macie zamiar pobyć tutaj? – zapytał Robert i otarł usta serwetką. Spojrzałam na mamusię. Widziałam, że mamusi się nie śpieszy. Wszędzie jej dobrze, jak jestem ja i Alan!
- Możemy zostać do niedzieli, synu? – zapałam Alana. Kończył jeść rosół. - Mamuńka, cieszę się, że jesteście! - Alan, bo obiadki ci bardziej smakują? – śmiał się z niego Robert. - To też! Ale tak fajnie wracać do domu, w którym czeka mamusia i babcia! Jest taki ciepły, prawdziwy dom – chwalił, zapewniał nas i nakładał sobie drugie danie. Robert sięgnął po półmisek z mięsem i jak za dawnych lat kroił mięso na porcje. - Daj mi ten! – wołał Alan, bo Robert odkroił sporą piętkę ślicznie zrumienioną. - Myślałem, że sam się na nią załapię! – powiedział Robert ze śmiechem i położył mięso na talerz Alana. Alan nachylił się, powąchał. - Super pachnie! – pochwalił i przełknął ślinę. Wybuchnęliśmy śmiechem. - Mamuńka, nigdy w domu nie robiłaś takiego mięsa – powiedział z wyrzutem. - Alan, Belunia nie miała czasu na zajmowanie się kuchnią – broniła mnie mamusia. - Mamuńka, to, chociaż od czasu do czasu, zrób nam taką ucztę! – prosił syn. |
|
||||
- Dobrze! Tylko przejdę na zasłużony odpoczynek, to będę tylko w kuchni siedzieć i dla wszystkich gotować – obiecałam.
- Nie, nie, nie, tylko nie to! Tam jest za dużo ludzi – opamiętał się Alan. - Alan, jestem tylko z babcią i z tatą. Sami jadamy posiłki. Tylko zlatują się dzieci na niedzielę. - No tak! Właśnie ja też tylko „zlatuję „ na niedzielę – poskarżył się na los. - To do niedzieli będziesz jeść obiadki gotowane przez mamę – obiecałam. - Ja dopiero w czwartek wpadnę na trochę do Krakowa, a zacznę pracę po niedzieli – powiadomił nas Robert. - Dzisiaj jest wtorek. Dwa dni będziesz tutaj? Wrócisz w czwartek i pojedziemy razem w niedzielę? - Tak kochanie! Dzisiaj Alan ma urodziny, więc zapraszam was do jakiejś knajpki – raczył nas wiadomościami Robert. - To Alan powinien sfinansować takie zaproszenie – powiedziałam ze śmiechem. Alan popatrzył na mnie. - Mamuńka, nie wiesz, za co? – zapytał ze śmiechem. - To zaproś nas, chociaż na jaką lemoniadę! – dałam propozycję. Ciekawe, gdzie dał pieniądze, które dostał od chrzestnych? - Nie ma sprawy, na to mnie stać. Mam sporo kasy, ale zostawiłem w domu. Mimo to, zapraszam – oświadczył ze śmiechem. |
|
||||
Dobry wieczór....
Zmrok szybko zapadł...bo cały dzień był pochmurny i deszczowy... typowa jesień. Ninko...przeczytałam kolejne fragmenty...czekam na dalszy ciąg. Zosiu...jak miło, że się pokazałaś...niepokoiłam się o Ciebie, bo dawno Cię nie było...widocznie miałaś ważny powód nieobecności. Cieszę się, że i Ty czytasz powieść Ninki. Gienku....dobrze sobie radzisz...tak trzymaj... Miłego wieczoru i spokojnej, przespanej nocki....
__________________
|
|
||||
Izabel, przegapiłam Zosię... jak skupię się na wklejaniu ( a drżą mi palce ) to pilnuję myszki...
Mnie też umknął dzień szybko...pielęgniarka była dopiero o 14... jutro będą obie, Basia rano i potem pielęgniarka a sobota i niedziela sama zostaję.... Jeszcze wkleję jak Oni spotkają Jurka z tą kobietą w Knajpce... i koniec... Są takie momenty z mojego życia że wklejałam i roniłam łezki...zresztą, Ty o tym Wiesz... Do jutra |
|
||||
Tylko zjedliśmy obiad, Robert i Alan zajęli się sprzątaniem kuchni. Ja z mamusią usiedliśmy przed telewizorem. Jestem spokojna, bo Robert wie, że Alan musi bardzo uważać na ręce, nie może się skaleczyć!
- Patrz dziecko, trzeba było aż do Alana przyjechać, żebym mogła z tobą oglądać telewizję! – powiedziała mamusia z radością. Ma rację, nigdy w domu nie mam na to czasu. Ciągle praca, wyjazdy do pacjentów. Jakieś spotkania na uczelni. Teraz doszła mała Bożenka, też, co dzień byłam u nich w szpitalu, potem w domu. Nie mogę się oderwać od tego maleństwa! Nie dlatego, że nosi imię mojej mamusi, ale jest taka słodka! W dodatku, podobna do Jurka. - No, skończone! Zapraszamy panie do zajazdu na dobrą rybkę z rusztu! - Alan, to znasz takie zajazdy? – zapytałam ciekawie. - Mamuńka, ja cały tydzień muszę coś jeść – przypomniał mi. Mamusia uśmiechnęła się do wnuka. |
|
||||
Kończyłam jeść pstrąga z rusztu. Mamusia wzięła herbatę sałatkę i rybę w galarecie. Robert kończył pieczone golonko. Alan dłubał trochę mojej ryby, trochę od Roberta golonko, sam nie mógł się zdecydować, na co ma ochotę. Siedzieliśmy w kącie wiejskiej chaty przerobionej na karczmę. Alan przedstawił nam dziewczynę, która podawała nam do stołu. Okazało się, że studiowała z Alanem, nadal się uczy, tylko musi pracować po zajęciach, bo nie miałaby, czym zapłacić za wynajem mieszkania, czy pokoju?
- Jak pani sobie radzi ze studiami? – zapytałam ciekawie, bo bardzo sympatyczna dziewczyna. - Proszę pani, Alanowi było lżej, bo znał języki. Zna łacinę, francuski, angielski! Teraz się z nim liczą, on już sam operuje. Ja, może za trzy lata stanę przy stole operacyjnym? - Gdzie pani mieszka? – zapytała mamusia. - U bardzo wrednej baby! Przychodzi tutaj z mężem na obiady. Najgorsze, że często nie chcą zapłacić sumy, za którą zjedli. On wielki adwokat, ona nigdzie nie pracuje, utrzymuje się z nas, studentek. Liczy nam każdą krople wody. - To znajdźże gdzie indziej jakiś pokój! – powiedziała mamusia ze złością. Obejrzałam się za jej wzrokiem, wchodził Jurek i ta sama kobieta, co dawno temu go z nią widziałam. Od razu usiedli przy stoliku. - To, to babsko – szepnęła do nas i podeszła do nich. Zamarliśmy z wrażenia! |
|
||||
- Mamuńka, to wujek – szepnął Alan i patrzył na nich. Na szczęście siedzieliśmy w rogu sali, oni weszli, i na razie nas nie widzą. Dziewczyna przyjęła od nich zamówienie i spojrzała na nas. Siedzieliśmy jakbyśmy skamienieli.
- To ona – szepnął Robert. - Wiem, też go z nią widziałam. Wracałam od Alana, wstąpiłam na herbatę, był naturalnie z nią. Potem przysięgał, że to tylko klientka. - To drań! – oświadczyła mamusia. - Daj spokój, mamuś – prosiłam. - Dziecko, ja wtedy przysięgałabym za nim, że to on ma rację! Że nigdy nie mógłby cię zdradzać – szeptała mamusia. Alan wstał. Pociągnęłam go za rękę, żeby usiadł. Podeszła do nich kelnerka, stawiała na stole obiad, sałatki, herbatę. Położyła na tacy rachunek. Ta kobieta wzięła go do ręki, popatrzyła, coś pokazała palcem, kelnerka pokazała znów na talerz. Niech ich cholera, oni byli zmówieni na mnie! Ona wiedziała od Jurka, że mam pieniądze, dlatego zgodziła się na ten ślub. Oboje mnie „doili”. Robert czuł, że we mnie wszystko się gotuje. - Kochanie, nie jesteś chyba zazdrosna o tego gnojka? – zapytał. - Nie! Szlag mnie trafia, że byłam taka naiwna. |
|
||||
Dobry wieczór.
Jako że jutro ma u nas cały dzień lać to dzisiaj zrobiłam sobie zakupy na weekend. Jestem uchodzona... Ze względu na kręgosłup zwłaszcza szyjny nie mogę dużo dźwigać więc zakupy robiłam na trzy raty Tak to jest jak się nie ma samochodu. Tyle że mieszkam w takim miejscu, że gdziekolwiek chciałbym podjechać tam mam autobus. Ostatni mój wyjazd był do Kauflandu, bo zobaczyłam w w gazetce że są kaloszki. Te kaloszki okazały się tak ciężkie jakbym miała kule u nóg i nie kupiłam oczywiście. A teraz oczy mi się same zamykają i nie wiem czy iść spać o tej porze czy kawę sobie zrobić. Choć jak zrobię kawę i tak zasnę, już na tyle znam siebie. Pozdrawiam wszystkich i życzę spokojnej nocy, jakbym zaraz jednak zasnęła Zanim zmęczyłam ten post to Ninka pokazała się z dobranocką Dobrej nocy i dla ciebie Ninko Już niedużo zostało do wklejania. Choć to i niedużo i niemało bo około 20 stron jeszcze... Nie załamuj się Ninko dasz radę Jeszcze raz spokojnej nocy pełnej wytchnienia Ci życzę Ostatnio edytowane przez krystynka : 15-09-2022 o 21:23. |
|
||||
Dzień dobry....
Hej Ninko...Krystynko...Zosiu...Lilu...Gienku... Mam dziś ważne sprawy do załatwienia na mieście, więc tylko zaznaczę swoją obecność i znikam. Nic ważnego przez noc się nie zadziało, więc mogę zacząć nowy dzień. Wszystkich pozdrawiam....Miłego dnia życzę.... Jak zwykle - zajrzę wieczorem....
__________________
|
|
||||
Witam Rodzinkę
Chłodno dzisiaj jest , słonko świeci słabo.Siedza w domu na razie , po śniadaniu jestem , ale bez kawy. Tylko herbatka.
o 15,00 po wyniki z labolatorium. Dobrego dnia.
__________________
Eugeniusz. P.. Jak szybko mija czas.. |
|
||||
Krystynko, też bym nie chciała takiego ciężkiego obuwia... dobrze że nie kupiłaś! Ja chodziłam z wózkiem, a taki był cwany, że sam chodził po schodach! Potem go nie potrzebowałam, bo i zakupów takich nie robiłam i wzięła sobie córcia...pozdrawiam Krystynko!
Zosiu, ostatnio nas nie odwiedzałaś... jakoś nie było Ci po drodze... ale jak myślę, że to przez to moje wklejanie.... mimo to, zaglądaj! Izabel, noc minęła za spokojnie... szkoda że Cię ktoś nie nawiedził! byłby dzień ciekawy...to do wieczora Gienku, aż Ty łobuzie, kawę wypić i zajrzeć na ogródek! Bardzo lubię Twoje wpisy, są takie OD SERCA! Pozdrawiam Was i muszę napisać, że trafiłam w powieść w której były wprowadzone zmiany przed drukiem i jest tutaj więcej niż w powieści... ale, jak już, to skończę to, czego nie ma w książce... |
|
||||
- Nie! Szlag mnie trafia, że byłam taka naiwna.
Alan nie wytrzymał i wstał. Podszedł do ich stolika. Jurek na jego widok wstał. - Wujku, to mamuńka ci nie wystarczała? Musiałeś ją okłamywać i okradać? Jesteś bez wstydu, nigdy już nie pokazuj się nam na oczy! Beatce też powiem o tym spotkaniu! O tym, że od zawsze byłeś z kochanką, i jesteś nadal. Jest pan wstrętnym egoistą! Nie pozwolę panu widywać mojego chrześniaka! Nigdy! Tam siedzi mamuńka i znów musi na pana patrzeć. Zdrajca! – złościł się syn. Nie wytrzymałam. Wstałam, podeszłam do Alana. - Alan, synu, nie warto z takim oszustem nawet rozmawiać – tłumaczyłam i pociągnęłam go za rękę. - Kochanie! – zerwał się Jurek. - Tylko bez takich tekstów – powiedziałam i podniosłam dłoń. Wie, że nie chcę z nim rozmawiać. - Beluniu, kochanie, to nie tak! Ja.. – przerwałam mu w pół słowa. - Zapłać temu dziecku rachunek za to, co zjadacie! Ty, i twoja nałożnica! - Beluniu, córciu, chodź dziecko – prosiła mamusia i stanęła przy mnie. - Przepraszam – powiedział Jurek i sam nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. - Jerzy, ja wtedy przysięgałam Beluni, że ty nie jesteś zdolny ją zdradzić! Beatka głowę dawała za ciebie, za twoją uczciwość. Belunia przecież już cię tutaj widziała – powiedziała mamusia i pokazała palcem na tą kobietę. Faktycznie, dobrze po sześćdziesiątce! Ta sama. - Chodź córeńko, nie wolno ci się denerwować – prosiła mamusia. Odeszłam od nich, Alan pomógł babci usiąść, ja usiadłam przy Robercie. |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Różności | felicyta | Różności - wątki archiwalne | 29 | 28-08-2010 14:03 |
skoro można pisać tu różności | ymca | Różności - wątki archiwalne | 27 | 21-02-2008 20:46 |
"MISZ MASZ" czyli różności w różnościach | jolita | Różności - wątki archiwalne | 162 | 31-10-2007 20:36 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|