|
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#401
|
||||
|
||||
Witam wszystkich po przerwie..
Jolinko -Halinko dziekuje Odwazna z ciebie dziewczyna wszyscy sie wystraszyli płanetnika a ty jedna nie Dzisiaj juz Luty.. tak sie zaprezentował w Małopolsce.. . . . . . . . . . . Ostatnio edytowane przez tar-ninka : 02-02-2011 o 08:05. |
#402
|
||||
|
||||
Dzisiaj drugi dzień lutego .lekki mrozik , słonce pieknie świeci..
Co nam to wróży? „Gdy słońce świeci raźno na Gromnicę, przyjdą mrozy i śnieżyce”. Święto Matki Boskiej Gromnicznej obchodzone jest nie tylko w Kościele katolickim,ale również w Kościołach prawosławnym i ewangelickim. We wszystkich trzech chrześcijańskich Kościołach wierni w to święto przychodzą do świątyń z gromnicami, a od średniowiecza uroczystość w Polsce nazywa się Matki Boskiej Gromnicznej. – Po poświęceniu zabiera się świece do domu. Dawniej bardzo przestrzegano, by świeca nie zgasła. Już we własnym domostwie okadzano dymem bolące miejsca i całe obejście. Na powale lub górnej futrynie okna wypalano albo kopcono znak krzyża. W ten sposób nasi przodkowie zabezpieczali się przed pożarem. Wierzono, że gromnica ma moc odpędzania piorunów. Stąd do dziś w czasie burzy w małopolskich wsiach można zobaczyć w oknach zapaloną świecę. Wierzono również w to, że gromnica pomaga odpędzić od zabudowań zgłodniałe wilki, a włożona w ręce konającego pozwala mu łagodnie przejść do innego świata |
#403
|
||||
|
||||
Tarninko,pamiętam ,jak moja babcia zapalała w oknie gromnicę w czasie burzy.
|
#404
|
||||
|
||||
Niko i moja babcia tez zapalala gromnice podczas burzy
I pamietam ze nie pozwalała glosno mowić a lepiej wcale sie nie odzywac .. ." gdy ON mówi ty milcz i sluchaj" babcia opowiadała ze tak mówiła jej babcia podczas burzy... |
#405
|
||||
|
||||
Aż żal patrzeć, tak pięknie w lesie, na spacerku, a ja muszę leżeć i ogladać /dzięki Wam/ świat!
dziękuję Tar-ninko, moja sąsiadko! Piękny ten widok! Chce się żyć i patrzeć ma ten cud natury. |
#406
|
||||
|
||||
Witam wszystkich serdecznie , słonecznie
Ninko dla ciebie dzisiaj piekny widok..i nie tylko . . . . . . Legenda utrzymuje, iż zamek w tym miejscu stał jeszcze wcześniej i, że przez jakiś czas mieszkała w nim bł. Kinga. Do legendy przeszedł wnuk fundatora zamku, Spytko II Leliwita, który sławą i znaczeniem przyćmił swego dziada. Miał niespełna osiemnaście lat, kiedy mianowano go wojewodą krakowskim. Za zasługi przy wprowadzaniu na tron polski Jadwigi otrzymał liczne włości na Śląsku i część Podola jako lenno. Poślubił najpiękniejszą i zarazem najbogatszą dwórkę królowej - Elżbietę, córkę wielkorządcy Siedmiogrodu Emeryka Laczkfi. Ich związek trwał 12 lat. Bogactwo i szczęście Spytka było przedmiotem zawiści wielu ludzi, aż w roku 1399 Spytko zginął w bitwie z Tatarami pod Worsklą. Wdowa opłakawszy męża poślubiła śląskiego Piasta, księcia zębickiego Jana. Według legendy Spytko miał przewidzieć wynik bitwy i swoją w niej śmierć. Dalej legenda mówi o poselstwie Spytka do wodza Tatarów Edyga, który szanując Spytka jako dzielnego rycerza miał mu zaproponować, aby w czasie bitwy włożył na głowę kapelusz wodza Tatarów, a żadna strzała tatarska miała go wówczas nie dosięgnąć. Spytko jednak odmówił mówiąc, że "Polak tatarskim kapeluszem nie osłania się przed wrogiem." Odjechał nie wziąwszy kapelusza, choć wiedział, że zbliżająca się walka będzie pogromem wojsk polskich i litewskich. Jak podaje legenda żona Spytka nigdy nie uwierzyła w śmierć męża, zresztą nikt nie odnalazł ciała, ani też nie widział wśród jeńców tatarskich. Na powrót Spytka czekała trzydzieści lat, wychodząc codziennie na wieżę melsztyńskiego zamku i wyglądając jego powrotu z dalekiej wyprawy. Po owych trzydziestu latach, w mroźną i ciemną noc do bram zamku, pukał jakiś pielgrzym i prosił by go wpuszczono, lecz straże nie otworzyły drzwi i nie wpuściły ubogiego starca. Pani Elżbiety nie było już w zamku, nie doczekawszy się powrotu męża wstąpiła do klasztoru (wg. legendy). Jedni mówili, że był to pielgrzym wracający z Ziemi Świętej, drudzy szeptali, iż był to "książę Podola", Spytko z Melsztyna, który przedarł się z jasyru i wrócił do żony ... Ale nikt go nie poznał, nikt go nie wpuścił do zamku ... Opowiadano długo, że biedny starzec pod murami zamku siadł, szeptał imiona swoich dzieci i imię żony i tylko echo od murów zamkowych mu odpowiadało i szmer Dunajca rozumiał jego szepty. Nikt nigdy nie dowiedział się prawdy, co się stało z bohaterem spod Worskli. Któż teraz odgadnie?. |
#407
|
||||
|
||||
Dobry wieczór tym co jeszcze nie spią
Za oknem śniezek cichutko pruszy , zakrywa szarosc miejską ..jest cicho pieknie .. Tych ,ktorym sie dzisiejsza legenda spodobała zapraszam jutro Opowiem legendę o drugim Spytku z Melsztyna.. Dobrej spokojnej nocy Wszystkim zycze |
#408
|
||||
|
||||
Dzień dobry wszystkim
Czas na obiecaną legendę o drugim Spytku z Melsztyna synu bochatera z pod Worskli . . . . . . . . . . . . Jego syn również Spytko dorównał ojcu sławą, choć innego rodzaju. Ożenił się z córką wielkopolskiego magnata - Dorogosta z Szamotuł - Beatryczą. Pod wpływem teścia i żony młody Melsztyński został wyznawcą Jana Husa. Ten fakt przysporzył mu wielu wrogów wśród duchowieństwa. Kiedy Spytko sprzeciwił się rządom Biskupa Oleśnickiego, który po śmierci Jagiełły opiekował się małoletnim Władysławem, biskup zagroził mu klątwą kościelną. W 1439 roku w Nowym Mieście Korczynie doszło do zawiązania konfederacji, co doprowadziło do bitwy pod Grotnikami, w której Spytko i jego stronnicy ponieśli klęskę. Nad rannym Melsztyńskim odprawiono sąd, ogłaszając go zdrajcą. Bez zbroi i szat pozostawiono go na polu bitwy, gdzie zmarł. Ciało jego leżało jeszcze przez trzy dni w tym miejscu, zanim wdowie i dzieciom zezwolono je pogrzebać. Od tego czasu, pojawia się podobno na drodze wiodącej do zamku, postać rycerza w zbroi, jadącego wolno z rozwianym proporcem. Czasem wychodzi mu na spotkanie zjawa kobiety w bieli. Daje się słyszeć też przybliżający się tętent kopyt oddziału konnnego ... |
#409
|
||||
|
||||
Witaj ,Tarninko.Tak ładnie prowadzisz ten małopolski watek.Chciałam zapytać ,czy mogę tu zamieścić kilka informacji i fotek dotyczących życia oraz obyczajów Krakowiaków.Przeczytałam ostatnio ciekawą książkę na ten temat.Myślę,że warto przypomnieć kilka wiadomości o przeszłości wsi podkrakowskich, ocalić je od zapomnienia.
|
#410
|
||||
|
||||
Niko oczywiscie ze mozesz , co za pytanie?
kazdy może tutaj wklejac fotki , ciekawe opowiesci z miejsca w ktorym mieszka lub o którym wie cos ciekawego .. Bardzo serdecznie zapraszam wszystkich do pokazywania piekna naszej Małopolski. |
#411
|
||||
|
||||
Wracamy do Melsztyna
Młodzi Melsztyńscy gorliwie pokutowali za ojcowskie winy. Wyrzekli się "husyckich błędów" i biskup zwrócił im obłożone sekwestrem dobra. Starszy syn - Jan - należał w 1454 roku do wyprawy przeciwko Krzyżakom w której Polacy ponieśli klęskę pod Chojnicami. Wielu rycerzy dostało się wówczas do niewoli, a między innymi i Jan z Melsztyna. według podania, w niewoli wśród samotnych rozmyślań, usłyszał głos Boga wzywający go do swej służby. Kiedy wrócił do kraju, choć został przez króla Kazimierza Jagiellończyka zaszczytnie odznaczony, choć zasiadał w senacie - wstąpił do zakonu O.O. Bernardynów w Tarnowie, pod zakonnym imieniem - Wiktoryn. Zmarł w Tarnowie w klasztorze Bernardynów w 1468 roku, opiekując się chorymi na tyfus zakonnikami. . . . . . . . . . . . To własnie ten klasztor.Pierszy klasztor o. Bernardynow w Tarnowie.... . . . . . .a tak wygląda dzisiaj. Tez ma ciekawa historie ,nie ma juz w nim braciszkow , a co w nim sie znajduje i gdzie jest teraz klasztor o. Bernardynów to juz osobna historia.. |
#412
|
||||
|
||||
Ok,jak tylko znajdę wolną chwilkę,to będę prezentować.Pozdrawiam serdecznie.
|
#413
|
||||
|
||||
Witam wszystkich pięknie
W sobotni poranek zapraszam do ... pustelni U podnóża południowo-zachodniego stoku góry zamkowej mieszkają dwaj pustelnicy. . . . . . . . . . Wybudowali oni dwie małe chatki, które można z łatwością dostrzec z głównej drogi wojewódzkiej. Pierwszy z nich przybył z północy Polski i osiedlił się w latach 80-tych, a drugi pochodzący ze Śląska (były zakonnik klasztoru w Zakliczynie) przybył w te tereny pod koniec lat 90-tych ubiegłego wieku. Tych ktorym sie jeszcze nie sprzykrzyly moje bajania zapraszam na wieczór Opowiem jak ... sami uslyszycie. Pozdrawiam serdecznie. |
#414
|
||||
|
||||
Witaj tar-ninko. Pisz, pisz. Nie sprzykrzyły się nam Twoje opowiadania. Ciekawie bajasz.....
Ja zaglądam prawie systematycznie, nie zawsze jednak anonsuję swój pobyt. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia. |
#415
|
||||
|
||||
Ej u wójtostwa w sieni diabła uwiazali
diabeł im sie urwał.... A jak to było : posłuchajcie Przed laty, jak głosi legenda, powstała myśl wybudowania zamku w Melsztynie. Głowiono się skąd wziąć kamienie na fundamenty. Odpowiednie do tego celu znaleziono w Górach Świętokrzyskich. Jak je przetransportować? Zwrócono się do czarownic na Łysej Górze, aby pomogły zrealizować ten zamiar. Gdy omówiono wszystkie warunki, spisano umowę na bawolej skórze tej treści: . . . . . Ta ciężka praca odbywała się tylko nocą i to w czasie nowiu. Mimo to rosła góra melsztyńska jak na drożdżach. Właściciel Melsztyna codziennie liczył przyniesione kamienie, które wcześniej opatrzył swoimi znakami, aby żaden z nich nie zginął. Transport szedł droga powietrzną, z diabelską siłą, w linii prostej z Gór Świętokrzyskich do Melsztyna. Trasa przebiegała 2 km na zachód od wojnickiego rynku. Strach nawet pomyśleć co działo się w powietrzu? Jaki okropny szum, jakby huragan, ale na dworze ani trawka nie zadrżała. A jaki wielki smród siarki i smoły? Mieszkańcy Wojnicza i okolicy nie wychodzili ze swoich domów ze strachu i nieprzyjemnej woni. W połowie września następnego roku po bardzo upalnych dniach czuć był zbliżającą się burzę. Ogromna błyskawica rozdarła wschodnią połać nieba. Zerwał się huraganowy wiatr. Około północy dał się słyszeć straszny huk, bez błyskawicy. I nagle zrobiła się cisza. Pokazały się gwiazdy. . Kupcy i rzemieślnicy wojniccy zaraz wyruszyli za swoimi towarami na jarmark do Krakowa. Bramy grodu otworzono, spuszczono mosty zwodzone, a po odjechaniu ostatniej furmanki zamknięto miasto. Droga była wyboista, kałuże po deszczu były dość duże, błota jednak było mało, gdyż ziemia była wyschnięta i nadmiar wody szybko wchłonęła. Burza była straszna ale stosunkowo mało spadło deszczy. Konie parskały a woźnice i pasażerowie pojazdów konnych wesoło śpiewali. Tak przejechali Piaski, Wolice, Podlesie i Śniadki zbliżając się do Biadolin. W ciszy minęli kapliczkę św. Piotra i Pawła po prawej stronie, stojącą w pewnej odległości od drogi. Zbliżano się do mostku na rzece Piotrówce, która swój początek bierze ze źródełka ocembrowanego przy kaplicy świętych.Nagle... Konie stanęły jak wryte i ani po dobroci, ani po złości nie chciały ruszyć dalej. Usłyszano postękiwanie i okropny dał się odczuć smród. Włosy na głowie stanęły dęba wszystkim podróżnym. Nie było innej rady jak zawrócić do Wojnicza i powiadomić o tym wójta. W tym czasie wójtem był człowiek niepospolitej sił i odwagi. Nadzwyczaj ludzki, spieszący z pomocą wszystkim którzy tej pomocy potrzebowali. Od dłuższego czasu Wojniczanie już wiedzieli o budowie melsztyńskiego zamku i o transporcie kamieni przez diabły na jego budowę. Zaraz też podejrzewano, że w czasie transportu tych kamieni, w związku z tą huraganową burzą, musiał się zdarzyć jakiś diabelski wypadek. Gdy zbudzono wójta, zaraz się ubrał, od kowala zabrał silne łańcuchy i wyruszył ze śmielszymi parobczakami na wskazane miejsce. Zachowując wszelkie środki ostrożności, stwierdzono, że burza zniosła diablików z ładunkiem kamieni nad kapliczkę św. Piotra i Pawła i św. Stanisława. Tu zachwiała się moc czartowska i transportujący upuścili kamienie. Jeden kamień największy spadł niedaleko kapliczki św. Stanisława. Zarył się w ziemię bardzo głęboko, tylko mu czubek widać. Dwa dalsze spadły na wzgórzu za rzeczką Piotrówką, przywalając swoim ciężarem diabła, który je transportował, a za wszelką cenę chciał je utrzymać. Był to dość dobry diablik. Niejedną rzecz zrobił nie po diabelsku, więc miano na niego oko w piekle. Chciał się czymś wykazać. Nie udało się. Leży zemdlony pod kamieniami. Myśli sobie wójt wojnicki: "skoro diabły mają taką siłę, to zakuję go w łańcuchy i będę miał pomoc nie lada" Oszołomiony uderzeniem diabeł ani wiedział co go czeka. A wójt zamiar swój zrealizował. Zakuto diabła w łańcuchy, wsadzono na wóz i przywieziono do Wojnicza. Wójt zamknął diabła w swojej sieni i poszedł spać. Po jakimś czasie diabeł przyszedł do siebie. Omdlenie minęło, zerwał łańcuchy i uciekł. W ciągu dnia przychodzą ciekawscy wojniczanie do wójta, aby oglądnąć zdobycz diabelską, a tu nic, tylko same łańcuchy oblane smołą. Śmiano się z wójta. Jakiś domorosły "poeta" ułożył wierszyk, a kompozytor dorobił melodię i cały Wojnicz śpiewał: . . . .. |
#416
|
||||
|
||||
. . . . . . . . . . . .
Ot cała historia zamku Melsztyńskiego .. Dziękuję za uwagę ... Dobrej spokojnej nocy wszystkim zyczę . Ostatnio edytowane przez tar-ninka : 08-02-2011 o 09:10. |
#417
|
||||
|
||||
Dobry wieczor wszystkim.
Zapytano mnie ..a co z czarownicami i ich umowa ? Ano posłuchajcie.. Było to przy krakowskim trakcie, bardzo ruchliwym, postanowiono szybko skończyć z tymi strachami. Wystawiono na wzgórzu figurkę kamienną Matki Boskiej z Dzieciątkiem na kamiennym słupie. Na tym słupie umieszczono płaskorzeźby z postaciami : na froncie św. Wojciecha i św. Stanisława, od wschodu św. Małgorzaty, od zachodu św. Józefa a od północy św. Tekli. Posadzono lipy. Pozostawiono te dwa zgubione kamienie na wschodniej i zachodniej stronie figury, które nie dotarły na zamek melsztyński. Do dnia dzisiejszego można je zobaczyć." |
#418
|
||||
|
||||
Dobrej spokojnej nocy życzę wszystkim.
|
#419
|
||||
|
||||
Witam serdecznie!
Podziwiam Tarninko, jak umiejętnie łączysz elementy gawędy z plastyką.Bardzo ciekawe opowieści.Warto je przypominać, bo dzisiaj zdajemy się w pędzie i nieustannym pośpiechu koncentrować na teraźniejszości.Młodemu pokoleniu obce są takie ciekawostki.
Od czasu do czasu wpadnę, by zaprezentować swój region, najbliższe sercu okolice.Jestem rodowitą krakowianką, toteż nic dziwnego,że mam słabość do barwnego folkloru krakowskiego.Może kogoś zainteresuje.Miasto w ostatnich 50 latach wchłonęło okoliczne wioski, pobudowano na ich terenach osiedla-blokowiska. "...A przecież istniał tu niegdyś barwny i wspaniały świat wiejskiej kultury;po tych drogach galopowały wzbijając kurz kawalkady krakowskich wesel, wśród pól kroczyły procesje błagających o urodzaj, tu pasły bydło i bawiły się gromady umorusanych półnagich chłopskich dzieci. W przydrożnych karczmach zaś tańczono porywającego krakowiaka..."Ryszard Kantor "Krakowiacy" |
#420
|
||||
|
||||
wesele krakowskie
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Małopolskie Spotkanie Forumowiczów rok 2010 | krynia | małopolskie | 717 | 27-04-2023 16:41 |
Piękno,na które warto zwrócić uwagę cz.4 | Sunshine | Sztuka, kulturoznawstwo | 2701 | 07-12-2021 00:06 |
Piękno miast | kufa86 | Podróże, turystyka | 99 | 06-03-2013 00:22 |
Afryka wita - MUNDIAL 2010 | jasinek123 | Hobby, pasje | 111 | 12-07-2010 08:58 |
PIĘKNO, na które warto zwrócić uwagę | Sunshine | Sztuka, kulturoznawstwo | 504 | 20-11-2007 16:43 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|