menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe > Generacja 50Plus > Różności
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej

Odpowiedz
Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
  #621  
Nieprzeczytane 14-10-2017, 12:06
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

9 lat temu, 12 pazdziernika 2008 roku, w Montrealu zmarl Léo Major , kanadyjski szeregowy zolnierz, ktory bral udzial w II wojnie swiatowej.

O to historia, ktora przydarzyła się naprawdę.
Leo był jednym z wielu zwykłych chłopaków, którzy w 1940 roku zaciągnęli się do kanadyjskiej armii. Miał 19 lat, chciał walczyć z nazistami i udowodnić coś ojcu. Pochodził z Montrealu, miał 19 lat, w cywilu zajmował się montowaniem rur. Był średniej postury i miał wesołe usposobienie. Sprawiał wrażenie odważnego. Nie był żadnym złotym chłopcem, pochodził z biednej, robotniczej rodziny i być może to nauczyło go bezczelności, która pozwoliła mu dokonać zupełnie nieprawdopodobnych (a jednak prawdziwych!) czynów.



Pierwszą poważną operacją wojskową, w której uczestniczył Major, była ofensywa Overlord, czyli alianckie lądowanie na wybrzeżach Normandii. Po stronie aliantów życie straciło wówczas ponad dwieście tysięcy ludzi, ale Majorowi śmierć nie była pisana. Na początku kampanii stracił jedno oko i najwyraźniej potraktował to jako rozgrzewkę: nie chciał iść do szpitala. Twierdził, że jedno oko wystarczy do celowania. Był to początek jednej z bardziej niesamowitych karier wojskowych.



W 1944 w Holandii, w bitwie o Scheldt, młody Kanadyjczyk samodzielnie pojmał 93 Niemców. Jak tego dokonał? Wysłano go na misję mającą na celu zlokalizowanie zaginionych rekrutów – “zombie”. Tak w wojskowym żargonie nazywano niedoświadczonych młodych żołnierzy, dopiero co przysłanych z Wysp Brytyjskich. Léo Major poszedł na zwiad, zakładając tenisówki zamiast ciężkich wojskowych butów. Aż dziwne, że nikt wcześniej na to nie wpadł – dzięki zmianie obuwia był szybszy i cichszy, co jest szczególnie pożądane u zwiadowcy, który pragnie wrócić z misji żywy. Wychowany w Montrealu niespecjalnie przejmował się zimnem. „Zombie” nie odnalazł, ale nagle pojawili się Niemcy, Major ujął z zaskoczenia jednego z nich i wykorzystał, by zwabić w pułapkę drugiego. Dwaj schwytani Niemcy zaprowadzili Kanadyjczyka do dowódcy, który - o dziwo - poddał się wraz z całym oddziałem.
Ale to nie koniec tej historii. Szybko okazało się, że w okolicy stacjonował oddział SS. Oficerowie nie byli zachwyceni rozwojem sytuacji i zaczęli strzelać do wszystkich - Majora i jego niemieckich jeńców. Kanadyjczyk ze strzelaniny wyszedł cało, ale kilku żołnierzy, których pojmał, zginęło od kul. Większość jednak dotarła do obozu żywa.
Na alianckich dowódcach zrobił duże wrażenie widok sporej grupy jeńców prowadzonej przez jednego człowieka. Szeregowy został przedstawiony do Medalu za Wyjątkowe Zasługi. Przyjęcia odznaczenia odmówił. Dlaczego? Bo uznał, że marszałek polny Bernard Montgomery, który miał wręczyć mu odznaczenie, jest niekompetentny. Major miał kiepskie mniemanie o zwierzchniku, przez którego błędy ofensywa aliantów na froncie zachodnim utknęła w miejscu.


(Walki o Holandię były bardzo zacięte (o czym przekonali się także polscy żołnierze). Ale Major wyzwolił Zwolle w zaledwie 1 dzień!)




Największe wyczyny były dopiero przed Majorem. W kwietniu 1945 roku siły aliantów zbliżały się do Zwolle, wtedy około pięćdziesięciotysięcznego miasta w północnej Holandii. Szeregowy Major i jego najlepszy przyjaciel, kapral Willy Arsenault, zgłosili się na ochotnika do przeprowadzenia zwiadu w mieście. Oczywiście zaplanowali coś zupełnie innego.

Major w sekrecie zaproponował Arsenaultowi, żeby po prostu sami wyzwolili miasto. Chciał w ten sposób ocalić cywilnych mieszkańców Zwolle, którzy mogliby zginąć w czasie szturmu. Żołnierze pozbyli się ciężkich wojskowych butów, zamiast nich założyli tenisówki i bezszelestnie ruszyli w noc.

Niestety, Arsenault zginął w pierwszej potyczce z Niemcami. Śmierć przyjaciela rozwścieczyła Majora, który chwycił karabin poległego, zabił dwóch żołnierzy i tak wystraszył pozostałych, że uciekli przerażeni.

Potem Kanadyjczyk zadecydował, że ofiara kolegi nie może pójść na marne i przez całą noc prowadził w mieście pozorowany szturm.

Najpierw w okolicznej gospodzie rozbroił niemieckiego oficera, który szczęśliwie dla niego pochodził z Alzacji-Lotaryngii i mówił po francusku. Major powiedział mu, że siły aliantów są już tuż-tuż i wypuścił wolno. Liczył, że wieść rozniesie się wśród stacjonującego w Zwolle wojska. Następnie Kanadyjczyk rozpoczął szaleńczy bieg po mieście - strzelał w powietrze, rzucał granatami. Od czasu do czasu wdawał się w strzelaniny z patrolami.

Nad ranem Major odkrył, że Niemcy opuścili miasto. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku wrócił do obozu z ciałem kaprala Arsenault.




Za ten wyczyn ponownie przedstawiono go do Medalu Distinguished Conduct Medal (Medal za Wyjątkowe Zasługi) i tym razem Major go przyjął. Ale to nie jedyny zaszczyt, jakiego dostąpił. Mieszkańcy Zwolle do dziś pamiętają o wyzwolicielu miasta - jego imieniem nazwana jest jedna z ulic. Otrzymał też tytuł honorowego obywatela.
Zrodlo:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomos...nisowkach.html



Po zakonczeniu wojny wrocil do kraju ale kiedy w 1950 r. wybuchła wojna w Korei, Major zgłosił się na ochotnika i znowu wykazał się nie lada odwagą.
Listopad 1951 r. Chińczycy zdobyli wzgórze oznaczone numerem 335 nazywane „Małym Gibraltarem”. Major potrafił odzyskać ten ważny punkt.
Cytat:
Tym razem nie działał w pojedynkę, ale na czele 20osobowego oddziału. Uzbrojeni po zęby, pod osłoną nocy przekroczyli linie wroga. Na sygnał Majora otworzyli ogień. Chińczycy spanikowali. Nie spodziewali się ostrzału zza pleców! W pośpiechu wycofali się ze wzgórza. Była za kwadrans pierwsza w nocy.Godzinę później Chińczycy postanowili odzyskać, co przed chwilą utracili. Major dostał rozkaz: „Wycofać się”. Nie posłuchał. Oddał Chińczykom tylko 25 jardów, czyli niecałe 23 m. Dwie dywizje atakowały przez trzy dni, ale to Major i jego ludzie byli górą. Chińska kontrofensywa na tym odcinku załamała się!
Za Koreę Majora po raz drugi uhonorowano Distinguished Conduct Medal – w czasie II wojny światowej otrzymało go 3 proc. kanadyjskich żołnierzy, w czasie wojny w Korei – 4 proc. Major jako jedyny Kanadyjczyk dostąpił tego zaszczytu dwukrotnie za dwie różne wojny. Tylko trzy takie przypadki zdarzyły się w dziejach Imperium Brytyjskiego.
Wróciwszy do ojczyzny, Major się ustatkował. Ożenił się, doczekał się czwórki dzieci, a po latach piątki wnuków. O swoich wyczynach opowiadał niechętnie. „Walczyłem na wojnie, mając jedno oko, i robiłem to całkiem dobrze” – mówił krótko.
Bohaterem był przede wszystkim dla mieszkańców Zwolle. Jeździł tam od czasu do czasu, utrzymywał kontakt z Holendrami poznanymi pamiętnej nocy.



Nigdy też nie zapomniał o towarzyszu broni Wilfridzie Asenaulcie, który nie wrócił żywy ze zwiadu. „Willi był moim największym bohaterem. Nigdy nie wahał się, aby ratować życie innym. Zrobiłem po prostu to samo, co on” – mówił Léo Major jako 86-letni staruszek. Zmarł rok później, w październiku 2008 r. w Montrealu.
Zrodlo:
http://www.focus.pl/artykul/czowiek-...c-major?page=4
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #622  
Nieprzeczytane 14-10-2017, 16:38
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

86 lat temu , 12 pazdziernika 1931 roku w Rio de Janeiro odsłonięto znany na całym świecie 38-metrowy pomnik Chrystusa Odkupiciela (port. Cristo Redentor), wzniesiony na szczycie granitowej góry Corcovado (Garbus) w Rio de Janeiro w Brazylii. Statua jest jednym z symboli Rio oraz imponującym i charakterystycznym obiektem w tym mieście. Jest rowniez jedną z najbardziej rozpoznawalnych rzeźb, zaliczaną do siedmiu nowych cudów świata, który wita wszystkich przybywających do Rio szeroko otwartymi ramionami, jest symbolem nie tylko miasta, lecz całej Brazylii. To duma tego kraju. Nic dziwnego - pomnik stworzono z okazji stulecia niepodległej Brazylii.



Czesto Brazylijczycy mowia, tłumacząc cudowne piękno otoczenia miasta – zielone wzgórza, ktore wyrastają z błękitu oceanu i białe piaszczyste plaże z palmami:
Bóg stworzył świat w ciągu 6 dni, Siódmy poświęcił na Rio de Janeiro”.



Pomysł statuły pojawił się po raz pierwszy w roku 1921, kiedy Brazylia obchodziła setną rocznicę uzyskania niepodległości. Pewne bardzo popularne czasopismo zaproponowało wtedy konkurs na pomnik narodowy. W kościołach całej Brazylii rozpoczęła się zbiórka pieniędzy na budowę pomnika Chrystusa, który miał upamiętnić setną rocznicę niepodległości państwa.
Na początku brano pod uwagę kilka projektów, np. gigantyczny krzyż czy postać z kulą ziemską w dłoni. Ostatecznie wybrano pomysł Hectora da Silvy – olbrzymią statuę Chrystusa z rozpostartymi ramionami, "gotowymi objąć miasto", w geście wyrażającym zarówno współczucie, jak i uczucie spełnienia.



Gdy w Brazylii rozpisywano konkurs na pomnik mający upamiętnić setną rocznicę niepodległości kraju, Paul Landowski cieszył się już światową sławą. Nic więc dziwnego, że to właśnie jemu powierzono zaprojektowanie rzeźby według zwycięskiego pomysłu Heitora da Silvy Costy, profesora politechniki w Rio de Janeiro.

W ciągu 10 lat olbrzymia statua stanęła na swoim miejscu. Projektanci, inżynierowie i rzeźbiarz spotkali się po raz pierwszy w Paryżu, aby zastanowić się nad problemami, z jakimi wiązało się ustawienie statuy na wierzchołku granitowego szczytu wystawionego na działanie wszelkich czynników atmosferycznych, na wysokości ponad 730 m n.p.m. Rzeźbiarz, Paul Landowski, zaczął modelować głowę i dłonie, natomiast wykonanie reszty ciała powierzono inżynierom i architektom. O rozmiarach przedsięwzięcia świadczą wymiary statuy: głowa waży ponad 35 ton i ma 3,5m wysokości, każda dłoń waży 9 ton, a odległość od końca palców jednej reki do końca drugiej wynosi 23 m.



Statuę przywieziono z Paryża i przed wciągnięciem jej na szczyt Corcovado obłożono steatytem. Odsłonięcie pomnika odbyło się 12 października 1931 roku, a dokonał go Guglielmo Marconi, projektant oświetlenia. Włączono je z jachtu, który był przycumowany nie w porcie w Rio, ale w odległej o tysiące kilometrów Genui.
Uroczystość te powtórzył papież Paweł VI, gdy zainstalowano nowe oświetlenie. Potem powtórzono ja po raz trzeci 12 października 1981 roku, kiedy Jan Paweł II uświetnił 50. rocznice czuwania statuy nad miastem.

Patrząc na słynną rzeźbę Chrystusa na wzgórzu Corcovado, mało kto wie, że jej autorem jest rzeźbiarz polskiego pochodzenia, - Paul Landowski, syn Francuzki i powstańca styczniowego, swego czasu uważany za jednego z najlepszych artystów na świecie.
Paul Landowski w wielu opiniotwórczych leksykonach, takich jak chociażby „Encyclopedia Britannica”, nazywany jest rzeźbiarzem francuskim. Mało tego, większość Francuzów kojarzy to nazwisko, w Polsce niemal całkowicie zapomniane.

Ci co zagladaja do tego watku z pewnoscia pamietaja troche wczesniejszych informacji o Paulu Landowskim.
http://www.klub.senior.pl/showpost.p...ost count=366

Pare “ciekawostek” , ktore kraza po Rio.

Pierwszy szkic rzeźby został wyśmiany. Bo chociaż projektant Heitor da Silva Costa wymyślił, że gigantyczny Jezus będzie jedną ręką podtrzymywać krzyż, a w drugiej trzymać glob, oczy krytyków widziały zupełne co innego. Momentalnie do pomysłu przywarł przydomek „Chrystus z piłką”. Prace na pewien czas zostały zawieszone.

Następny projekt, stworzony z pomocą polsko-francuskiego rzeźbiarza Paula Landowskiego okazał się już dużo bardziej trafiony. Choć powstały na jego podstawie 38-metrowy pomnik kosztował, jak szacuje „Newsday”, 250 tysięcy dolarów, co na dzisiejsze pieniądze równa się blisko 3,4 mln dolarów (ponad 13 mln złotych!), z miejsca podbił serca Brazylijczyków.
Do tego stopnia, że kobiety, które pomagały przy wyklejaniu go drobnymi, trójkątnymi płytkami ze steatytu, zwykły wypisywać na ich odwrocie prośby i osobiste wspomnienia. –

Cytat:
„Napisałam całą masę życzeń” – wspomina jedna z pracownic, Lygia Maria Avila da Veiga, cytowana przez BBC. – „I one wszystkie są tam, na samej górze”.
Chociaż, oczywiście, zdarzały się również nieco bardziej przyziemne napisy, jak chociażby… imiona chłopaków.
Pomnik Jezusa z Rio „dla każdego miał zupełnie inne znaczenie”.Po raz pierwszy narodził się w głowach żołnierzy brazylijskich, którzy w obliczu I wojny światowej „obawiali się nadciągającej fali bezbożności”, zas w latach 20. nie mówiono już o nim inaczej niż jako o „pomniku nauki, sztuki i religii” w jednym. Dziś nikogo nie dziwi statua na koszulkach, czapeczkach, brelokach.
Miliony ludzi z całego świata, na przełomie 2006 i 2007 roku zagłosowały na statuę w plebiscycie, mającym wyłonić „siedem nowych cudów świata” – listę wzorowaną na kultowym zestawieniu wybitnych dzieł starożytności (na którym znajdowały się między innymi piramida Cheopsa czy świątynia Artemidy w Efezie). Obok Jezusa z Rio wyróżniono wówczas na przykład Machu Picchu oraz Tadż Mahal.
Z tego też powodu brazylijskie władze dokładają wszelkich starań i nie szczędzą pieniędzy na renowacje pomnika. A te są kosztowe. Ostatnia większa, przeprowadzona w styczniu 2014 roku pochłonęła blisko 790 tysięcy dolarów – donosi BBC. Była jednak konieczna, bo tropikalne burze szalejące nad brazylijskim miastem uszkodziły tył głowy posągu oraz utrąciły jeden z palców. Klimat panujący w tym miejscu czyni z Rio de Janeiro „jedną ze światowych stolic wyładowań atmosferycznych, a to nie jest niczym dobrym dla pomnika ustawionego na samym szczycie 710-metrowego granitowego szczytu Corcovado”.

Na wzgórze Corcovado wjeżdża dziś kolejka linowa. W cokole figury powstała kaplica ku czci patronki Brazylii – Naszej Pani z Aparecidy. Kaplica jest ulubionym miejscem chrztów i ślubów tysięcy Brazylijczyków. Sama zaś figura pozostaje czytelnym znakiem latynoskiego chrześcijaństwa. Patrząc na ten znak, warto pamiętać, że do jego stworzenia przyczynił się nasz rodak.
7 lipca 2007 obiekt został ogłoszony jednym z siedmiu nowych cudów świata.

__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #623  
Nieprzeczytane 14-10-2017, 18:48
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

5 lat temu, 12 października 2012 roku prochy Stefana Norblina i jego żony spoczęły w rodzinnym grobowcu Norblinów na Starych Powązkach w Warszawie

Stefan Norblin, właśc. Juliusz Stefan Norblin de la Gourdaine – polski artysta ,twórca wszechstronny: malarz, portrecista, projektant wnętrz i architektury, ilustrator, grafik reklamowy, projektant mody, a nawet projektant kostiumów teatralnych. Tworzył m.in. modernistyczne i secesyjne plakaty reklamowe oraz malowidła w stylu art déco. Należał w Polsce do grona najbardziej wziętych artystów okresu po odzyskaniu przez kraj niepodległości w 1918 r.



Urodzony w rodzinie fabrykantów Stefan Norblin (1892-1952) był potomkiem uznanego artysty Jana Piotra Norblina, który uważany jest za ojca malarstwa rodzajowego w XVIII-wiecznej Polsce. W przedwojennej Polsce Stefan był szeroko rozpoznawanym i cenionym artystą. Jego wszechstronne umiejętności umożliwiły mu osiągnięcie sukcesu w malowaniu portretów, projektowaniu plakatów i okładek wydawnictw. Projektował także kostiumy i scenografię dla teatru, z którym miał bliskie powiązania ze względu na swoją żonę, aktorkę Lenę Żelichowską.

W 1910 r. ukończył Akademię Ekonomiczno-Handlową w Antwerpii, następnie podjął pracę w koncernie papierniczym. Jego pasją była jednak sztuka. Zaczął rysować, na początku karykatury i portrety, co zaowocowało pierwszą wystawą w amsterdamskiej galerii Memling (1913). Zwiedził wówczas także Paryż i Londyn, gdzie tworzył ilustracje pod pseudonimem „hrabia von Luxemburg”.
W 1920 r. podczas wojny polsko-rosyjskiej Norblin zaciągnął się do armii. Jako tłumacz (znał biegle kilka języków) uczestniczył w konferencji pokojowej w Rydze. Po powrocie do Polski aktywnie uczestniczył w życiu intelektualnej i artystycznej elity warszawskiej.



Jego pierwszą żoną była aktorka Maria Modzelewska. W 1933 r. poślubił Lenę Żelichowską, tancerkę Teatru Narodowego oraz popularną aktorkę filmową.



Po wybuchu II wojny swiatowej Norblinowie początkowo planowali przez Włochy wyemigrować do USA lub Brazylii, na co nie pozwoliła wojenna zawierucha. W trakcie drogi Norblin malował portrety na zlecenie, co umożliwiało zebranie funduszy na sfinansowanie dalszej podróży. Na przykład w Bagdadzie namalował portrety królewskiej rodziny Haszymidów
W 1941 roku dotarli do Mombaju, gdzie gdzie artysta ma okazję pokazać pełnię swojego talentu. Dekoruje i projektuje wnętrza rezydencji pałacowych. Powstają imponujące malowidła ścienne, w których Norblin umiejętnie łączy indyjską tradycję ze stylem ówczesnego malarstwa zachodniej Europy. Maluje portrety właścicieli rezydencji.
W Mombaju Norblin poznał Lakhdhirjia Waghdjia, maharadżę, któremu marzyło się mieszkanie w pałacu w stylu art déco. Kiedy dowiedział się, że Polak także jest wielbicielem tego stylu, monarcha zatrudnił go do udekorowania luksusowej rezydencji. Pierwszym zleceniem jest dekoracja wnętrz pałacu-rezydencji w mieście Morvi (obecnie Morbi), a następnie w pałacu w Patnie.



Na fali sukcesu Norblin otwiera także indywidualną wystawę w galerii Sir Cowasji Jehangir Hall w Bombaju (obecnie Mumbai) w 1944 r. W tym samym roku rodzi się syn Norblinów – Andrzej Piotr (dziś wybitny gitarzysta w USA). Kolejne, olbrzymie zlecenie otrzymuje Norblin w mieście Jodhpur w Radżastanie w nowo powstającym wielkim pałacu Umaid Bhawan.



Tworzy imponujące malowidła ścienne oraz na płótnie, a nawet projektuje nowe meble. Dekoruje także pałacyk myśliwski nad jeziorem Sardar Samand.



Wiecej ciekawostek o pobycie i tworczosci malarza w Indiach:
http://culture.pl/pl/artykul/stefan-...-palace-sztuka

Norblin zdecydował się opuścić Indie po ukończeniu prac dla maharadży Umaida Singa, do których należała także dekoracja jego posiadłości łowieckiej przy jeziorze Sardar Samand. Syn Stefana Norblina urodził się w 1944 roku, a lokalny klimat miał zły wpływ na jego zdrowie.



Sytuacja była tak poważna, że maharadża wysłał prywatny samolot, aby sprowadzić leki dla dziecka. W 1946 roku Norblin wraz z rodziną zdecydował się na podróż statkiem do Ameryki. Zamieszkal z rodzina pod San Francisco.
Artysta podejmuje się zleceń portretowych, pracuje także w firmie dekoratorskiej.
Niestety postępująca utrata wzroku sprawia, że w 1952 r. Stefan Norblin popełnia samobójstwo. Prace artysty w USA zostały w większości zniszczone lub rozproszone.

Zrodla:
http://culture.pl/en/article/redisco...laces-with-art
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stefan_Norblin
http://culture.pl/en/artist/stefan-norblin
http://www.weranda.pl/sztuak-new/sla...larz-maharadzy

W 2007 roku Telewizja Polska wyprodukowała film dokumentalny Stefan Norblin, opowiadający o życiu artysty. W 2011 powstał także film dokumentalny Chitraanjali. Stefan Norblin w Indiach reżyserii Małgorzaty Skiby, wyprodukowany przez Narodowy Instytut Audiowizualny przy współpracy z Ambasadą RP w Nowym Delhi. Film pokazuje twórczość artysty w Indiach, która łączy motywy europejskie z mitologią i kulturą indyjską. Dokument ten otrzymał Honorowe Wyróżnienie w prestiżowym konkursie Los Angeles Film Awards 2012.



Chitraanjali. Stefan Norblin w Indiach to film dokumentalny o losach i twórczości polskiego malarza Stefana Norblina, który po wybuchu II wojny znalazł bezpieczny azyl (1941-1946) w Indiach.
Cytat:
Pracował dla maharadżów jako twórca licznych obrazów i malowideł oraz jako projektant wnętrz pałacowych w stylistyce Art Déco. Oryginalny charakter jego prac, łączących formy europejskiego Art Déco z tematyką indyjskiej mitologii, nadał Norblinowi status artysty nowatorskiego w skali światowej.
Obrazy z filmu to estetyczna podróż przez bogate w kolory indyjskie miasta, oryginalne budynki i wnętrza Art Déco. Z ulic Bombaju przenosimy się do miejsc związanych z twórczością artysty: Pałacu Umaid Bhawan w Dżodpur oraz Pałacu w Morbi.

Dokument otrzymał Honorowe Wyróżnienie w prestiżowym konkursie amerykańskich nagród filmowych Los Angeles Movie Awards 2012. Przyznawane w 10 kategoriach Los Angeles Movie Awards co roku trafiają do najciekawszych niezależnych filmów fabularnych i dokumentów wyselekcjonowanych ze zgłoszeń nadesłanych z całego świata.
Polska premiera filmu miała miejsce 12 października 2012 roku i towarzyszyła polskim obchodom 120. rocznicy urodzin i 60. rocznicy śmierci artysty.

Pelna wersja tego bardzo interesujacego filmu “Chitraanjali. Stefan Norblin w Indiach “ - tutaj. Polecam obejrzec
http://ninateka.pl/film/chitraanjali...rblin-in-india

Chitraanjali Stefan Norblin in India
https://youtu.be/Kv4YhTN3kco
Stefan Norblin w Indiach - twórczość w pałacu maharadży w Jodhpur.
https://youtu.be/Yz6STdisg8w
Stefan Norblin – jego zyciorys
https://youtu.be/F_T2HPD2LZ8
Stefan Norblin (1892-1952). ARTYSTA WSZECHSTRONNY.
https://youtu.be/Q99qeAqEG9k

__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #624  
Nieprzeczytane 16-10-2017, 10:01
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

164 lata temu, 13 pazdziernika 1853 roku , urodzila sie Lillie Langtry ( Lily Langtry) , z domu Emilie Charlotte Le Breton , pierwsza z celebrytka - amerykańska aktorka , królowa plotkarskich rubryk, która była ceniona nie tylko za grę, ale także za urodę i wdzięk. Jej pozycja w artystycznym świecie była niekwestionowana. Znana była z zażyłych związków z przedstawicielami arystokracji w tym z księciem Walii, księciem Ludwikiem Battenbergiem.
Słynny pisarz George B. Shaw powiedział o niej z ironią: „Nie podoba mi się ta pani Langtry, ona nie ma prawa być inteligentną, odważną i niezależną, i do tego jeszcze piękną”.
Oskar Wilde’ rzucil kiedys błyskotliwe: „wolałbym odkryć Lillie Langtry niż Amerykę”.




Lillie była córką duchownego z Jersey, ktora rodzice wydali dość wcześnie za mąż za bogatego irlandzkiego wdowca Edwarda Langtry'ego. Dwudziestolatka zjawiła się w Londynie z mezem, gdzie z miejsca zrobiła furorę. Miała dowcip, charyzmę i oryginalny styl – nosiła proste, zwykle czarne sukienki i żadnej biżuterii.

Minimalistyczny strój nie walczył o uwagę z uderzającą urodą i wyróżnial na tle wiktoriańskich dam, omotanych w koronki i sznury świecidełek. W kolejce do Lillie natychmiast ustawili się malarze, chcąc uwiecznić oryginalną pannę na płótnach, m.innymi Johm Everett Millais, prerafaelicka sława.



Byla rozchwytywana. Każdy chciał ją poznać,i mieć ją na balach, przyjęciach, fetach.

Podobnie jak dziś, XIX-wieczne aktorki występowały także w reklamach. Na reklamie widzimy podpis, tak aby nikt nie miał wątpliwości, kto prezentuje mydło gruszkowe.



Kiedy zaczęła występy na scenie i choć nie była świetną aktorką, ludzie tłumnie walili na jej spektakle. Chcieli na żywo zobaczyć królową plotkarskich rubryk.

Barwne życie Lillie bylo przez lata pozywka dla dziennikarzy i autorów miejskich legend – jej romanse, spektakle, podróże i dziwaczne czasem przedsięwzięcia biznesowe (np. stadniny koni wyścigowych). Wymieniano ją jako wzór dla stworzonej przez Arthura ConanDoyle'a postaci Irene Adler, jedynej kobiety, która zauroczyła Sherlocka Holmesa.
gdy zmarła, gazety trąbiły o „końcu pewnej epoki”.

A po śmierci aktorki – celebrytki mogły liczyć na tablicę pamiątkową na budynku, w którym mieszkały.



Dom, w którym mieszkała Lillie Langtry.




(Nagrobek Lillie w Saint Saviour, Jersey)

Zrodla:
https://en.wikipedia.org/wiki/Lillie_Langtry
https://maggiemcneill.wordpress.com/...illie-langtry/
https://clickamericana.com/topics/be...rsey-lily-1958
http://kobieta.interia.pl/zycie-i-st...ry,nId,1114425


Lillie Langtry Tribute
https://youtu.be/D9F8zqvScus
THE WHO PICTURES OF LILY
https://youtu.be/Tp8Jr1Owe7U
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #625  
Nieprzeczytane 16-10-2017, 19:01
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

121 lat temu, 13 października 1896 roku w Lublinie, urodzila sie Jadwiga Beck z domu Sałkowska - jedna z głównych postaci życia publicznego II Rzeczypospolitej, żona Józefa Becka, ministra spraw zagranicznych w II Rzeczypospolitej.Pierwsza dama międzywojennej dyplomacji.
Inteligentna, błyskotliwa, władająca biegle trzema językami obcymi. Do tego jedna z najlepiej ubranych kobiet ówczesnej Europy. Była kobietą nietuzinkową, a jej barwne życie mogłoby posłużyć za scenariusz nie tylko do filmu, ale nawet serialu obyczajowo-historycznego. To dzięki niej Józef Beck sięgnął po jedno z najwyższych stanowisk w państwie.



Urodziła się w zamożnej rodzinie prawnika Wacława Salkowskiego i Jadwigi z domu Sławęckiej. Wykształcenie zdobyła na renomowanej pensji Anieli Wareckiej w Warszawie, dzięki czemu biegle władała francuskim, niemieckim i włoskim (co bardzo przydało się jej w przyszłości). Była kobietą o oryginalnej urodzie i złożonej osobowości, nie dziwi więc, że przykuwała uwagę mężczyzn.
Dwukrotnie wyszła za mąż. Jej pierwszym mężem był Stanisław Burhardt-Bukacki, wówczas kapitan, a później generał dywizji Wojska Polskiego. Małżeństwo zakończyło się, a jej następnym mężem został Józef Beck, wtedy żonaty i w randze podpułkownika. Ze względu na to, że w prawie II Rzeczypospolitej nie istniała instytucja rozwodu, a zawarcie małżeństwa było możliwe wyłącznie w ramach Kościoła, Jadwiga i Józef dokonali konwersji katolicyzmu na protestantyzm, by móc się pobrać.
Trudno się dziwić, że Józef zakochuje się bez pamięci w Jadwidze. Jest zjawiskowo piękna, elegancka, nietuzinkowa, obdarzona wybitną inteligencją, taktowna i dowcipna. Nie ma wątpliwości, że za sukcesem Becka stoi właśnie ona. Pojawia się dyskretnie u jego boku i konsekwentnie dba o rozwój politycznej kariery.



Lojalna, umiejętnie czuwa nad kontaktami, sprawnie organizuje wyjazdy i spotkania. Ma jeszcze jedną zasługę, ukraca nocne eskapady męża. Potrafi, podczas wizyty w ambasadzie francuskiej odebrać mu dyskretnie kieliszek szampana i powiedzieć, że za dużo już wypił. Dzięki niej Beck poddaje się terapii leczenia z nałogu alkoholowego, kuracji, która przynosi efekty. Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie Jadwiga, Józef nigdy nie sięgnąłby po jeno z najwyższych stanowisk w państwie.

Jako żona wieloletniego szefa Ministerstwa Spraw Zagranicznych uczestniczyła w najważniejszych spotkaniach i imprezach dyplomatycznych.
W 1934 roku w Moskwie uprzedzona o możliwości podsłuchów, zachowuje czujność i z troską wyczytuje strach w oczach swoich rozmówców, w 1935 w Berlinie poznala Hitlera i Hermanna Goeringa, w 1938 w swoim ukochanym Rzymie Mussoliniego, króla i królową Rumunii, eks-króla Hiszpanii, a także dyplomatów i polityków radzieckich oraz z krajów basenu Morza Bałtyckiego.





Odwiedzila wraz z Beckiem wiele europejskich krajów. W Polsce organizowala wystawy przekładów literatury polskiej na języki obce, za co zostala odznaczona przez Akademię Literatury srebrnym "Wawrzynem Akademickim".



Była też bohaterką wielu anegdot i gaf, które po części sama opisała w swojej autobiografii.

Każdemu zdarza się czasem popełnić w towarzystwie jakąś gafę.. Ale co jeśli gafę popełnia prezydent? Albo żona ministra spraw zagranicznych ?
Pani Jadwiga Beck mimo, ze robiła wszystko by dbać o jak najlepszy wizerunek publiczny męża. Brylowała na europejskich i krajowych salonach. Jednak nawet dbałość o szczegóły nie zawsze chroniła ją przed popełnianiem gaf. Oto dwie najzabawniejsze:
Cytat:
Kiedy Jadwiga Beckowa wraz z mężem przebywała w Jugosławii, została zaszczycona przez tamtejszą królową zaproszeniem na podwieczorek. Jak wiadomo, odwiedziny u koronowanej głowy wymagają pewnych gestów szacunku, do których zalicza się między innymi ukłon. Beckowa – dobrze obeznana z obowiązującą etykietą – oczywiście taki ukłon złożyła. Na tyle głęboki, że jej suknia zamiatała podłogę.
Ten moment wykorzystali ulubieńcy królowej, czyli małe rozbawione pieski, które wbiegły na materiał. Stanęły na sukni, przez co pani ministrowa nie była w stanie się podnieść. Cóż robić w takim wypadku? Odpędzić pupili monarchini? Nie wypada! Wziąć na ręce? Nie wiadomo czy wolno… Czekać w dziwnej pozycji, aż zwierzęta się znudzą? A ile to może potrwać?!
Innym razem polski minister spraw zagranicznych wraz z małżonką gościł w Hiszpanii. Pani Beckowa odbierając w miejscu gdzie kwaterowali telefon usłyszała, że dzwoni Alfonso. Bardzo się ucieszyła, przekonana, że dzwoni jej fryzjer o tym imieniu.
Bez namysłu zaczęła umawiać się na następną wizytę. Po drugiej stronie zapadła cisza. Po chwili zmieszany mężczyzna zaczął tłumaczyć, że chyba jednak doszło do nieporozumienia. Pani ministrowa szła jednak w zaparte. Przecież przed wizytą na dworze królewskim potrzebowała nowej fryzury!
Co się okazało? Rzeczywiście dzwonił Alfonso. TEN Alfonso, czyli Jego Wysokość król Hiszpanii Alfons XIII. Kiedy Beckowa zrozumiała swoją okropną gafę, starała się jak mogła przeprosić. Nie dało się, bo po drugiej stornie słyszała tylko jakieś dziwne, nieartykułowane dźwięki… król pokładał się ze śmiechu.
http://ciekawostkihistoryczne.pl/201...zpospolitej/2/

Z dniem wybuchu wojny zaczyna się dramat Becków. 18 września z Czerniowiec odjeżdża pociąg z prezydentem RP Ignacym Mościckim, marszałkiem Rydzem-Śmigłym, a także niektórymi ministrami. Wśród opuszczających kraj jest minister Beck z żoną i pasierbicą. Nigdy nie będzie mu dane wrócić do Polski. Zostaje internowany. Slanik, Braszow, Bukareszt, Snagow, miesiąc więzienia w Bukareszcie i na koniec Kirkulesti-Chirkulesti-Stanesti. Postępująca gruźlica, najprawdopodobniej do wyleczenia w innych warunkach, sprawia, że Beck gaśnie z dnia na dzień. Jadwiga jest przy nim. Wspiera, dodaje otuchy, stara się uruchomić wszelkie kontakty, gdy trafia do więzienia. Józef Beck umiera 5 czerwca 1944 roku, dwa dni po zajęciu Rzymu przez Aliantów.

Po śmierci Józefa Becka w Rumunii w 1944 roku przeniosła się do Turcji. Następnie pracowała w Czerwonym Krzyżu w Kairze, a później przeniosła się do Rzymu. Po wojnie zamieszkała w Brukseli, a potem w Londynie, gdzie utrzymywała się pracując jako sprzątaczka. Czas wypełniają jej prace nad opracowaniem pamiętników Józefa Becka. Pisuje także do "Wiadomości Literackich". Z niezmąconym zapałem broni pamięci swego męża, odpiera ataki, walczy o jego dobre imię. Opublikowała też swoje wspomnienia: “, Kiedy byłam ekscelencją”.Ma duży wpływ na wychowanie wnuka. Coraz poważniej choruje. Umiera 20 stycznia 1974 roku. Podczas nabożeństwa żałobnego odprawianego w kościele o.o. Benedyktynów na Ealingu trumna Jadwigi Beck nakryta jest sztandarem Polski.
Zrodla:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jadwiga_Beck
https://kobieta.onet.pl/jadwiga-beck...europa/32rn08z
http://www.uwazamrze.pl/artykul/1082...nej-dyplomacji

"Kiedy byłam Ekscelencją"
Jadwiga Beck
Cytat:
Bardzo inteligentna, błyskotliwa i niesłychanie obyta, do tego jedna z najlepiej ubranych kobiet Europy. Władająca biegle trzema obcymi językami, Jadwiga Beck, żona ministra Józefa Becka, zasłynęła jako pierwsza dama korpusu dyplomatycznego świata.

"Życie prywatne elit artystycznych Drugiej Rzeczypospolitej"
Sławomir Koper
Cytat:
Warszawa i Polska lat dwudziestych i trzydziestych stanowi wyjątkowo wdzięczny temat. To miejsce, gdzie kwitło radosne życie towarzyskie, gdzie rodziły się i upadały kariery, gdzie artyści cieszyli się wyjątkowym uznaniem. I z reguły odnosili komercyjny sukces, a nawet jeżeli nie zaznali go za życia, to przyszłe pokolenia potwierdziły ich wielkość.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #626  
Nieprzeczytane 16-10-2017, 22:16
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

43 lata temu, 14 października 1943 więźniowie obozu koncentracyjnego w Sobiborze, w którym przebywało wówczas siedmiuset więźniów, rozpoczął się zbrojny bunt, kierowany przez oficera sowieckiego Aleksandra "Saszę" Peczerskiego i byłego przewodniczącego Judenratu w getcie w Żółkwi Leona Feldhendlera. O wyznaczonej godzinie do warsztatów rzemieślniczych i magazynów ściągnięto część strażników obozowych, których zamordowano. Ponad trzystu więźniów rzuciło się do ucieczki. Pozostali, zwłaszcza starsi i chorzy, nie zdecydowali się na ten krok. Zostali zamordowani w kolejnych dniach, podczas masowych egzekucji. Wielu uciekinierów zginęło od niemieckich kul, a także przy forsowaniu drutów, fos i na polach minowych. 49 osobom ucieczka się powiodła - kilkunastu zginęło potem w walce z okupantem w oddziałach partyzanckich, około 30 doczekało końca wojny. W czasie buntu zginęło co najmniej 10 Niemców, 2 volksdeutschów i 8 strażników ukraińskich. Po stłumieniu buntu Niemcy natychmiast podjęli decyzję o likwidacji obozu zagłady, do czego wykorzystali więźniów z Treblinki. Baraki zostały rozebrane, teren zaorano i posadzono drzewa, zatarto wszelkie ślady. Od 1993 roku w Sobiborze istnieje Muzeum Byłego Hitlerowskiego Obozu Zagłady.




Tomasz "Toivi" Blatt, były więzień obozu koncentracyjnego w Sobiborze, jeden z nielicznych, którzy przeżyli ucieczkę opowiadał o pierwszych chwilach wolności poza obozem, walce o jedzenie i ucieczce przed polowaniem na Żydów z Sobiboru

Wiecej:
http://www.polskieradio.pl/39/156/Ar...ow-w-Sobiborze


Sobibór to stacja kolejowa na linii Chełm - Włodawa, niedaleko Bugu, na dzisiejszej granicy polsko-ukraińskiej. W marcu 1942 roku hitlerowcy rozpoczęli tam budowę obozu, który zaczął funkcjonować dwa miesiące później.




Podobnie, jak obóz w Treblince, podlegał on dowódcy SS i policji dystryktu lubelskiego - Odilowi Globocnikowi. W obozie zamontowano, według różnych źródeł, od czterech do dziewięciu komór gazowych. Początkowo przywożono tam Żydów z Krasnegostawu, Chełma i Hrubieszowa oraz z okolic tych miast, później z całego dystryktu Galicji, a także z Belgii, Holandii, Francji, Austrii, Czech i Ukrainy. Do obozu trafiali także Polacy.




W Sobiborze zamordowano co najmniej 250 tysięcy Żydów. Działała tam niezwykle sprawna machina mordu – ludzie przywożeni w transportach byli niemal natychmiast uśmiercani, głównie w komorach gazowych, a w samym obozie przebywała wyłącznie kilkusetosobowa grupa wybranych więźniów, wykorzystywanych przez Niemców do prac pomocniczych. Ich sytuacja była szczególna – w każdej chwili groziła im śmierć, ale nie przydzielano im "pasiaków", swoim wyglądem mieli utwierdzać przywożonych Żydów w przekonaniu, że Sobibór jest tylko etapem przejściowym, a nie obozem zagłady.




Tomasz "Toivi" Blatt zmarł 31 października 2015. W Polsce ukazały się trzy jego wspomnieniowe książki : "Z popiołów Sobiboru. Historia przetrwania" (2002), "Sobibór – zapomniane powstanie" (2003), "Ucieczka z Sobiboru" (2010). Powstanie w Sobiborze stało się też kanwą filmu "Ucieczka z Sobiboru" (1987) w reżyserii Jacka Golda.

Zrodlo:
http://www.polskieradio.pl/39/156/Ar...ow-w-Sobiborze
http://www.polskieradio.pl/39/1240/A...li-w-Sobiborze
http://www.holocaustresearchproject.org/ar/sobibor.html

Ucieczka z Sobiboru - cały film z napisami
https://youtu.be/IB8CwSfyvoU
Cytat:
Ucieczka z Sobiboru – film telewizyjny stacji CBS produkcji brytyjsko-jugosłowiańskiej z 1987. Opowiada on o powstaniu więźniów w obozie zagłady w Sobiborze. Film otrzymał m.in. dwa Złote Globy i kilka nominacji do Nagrody Emmy.

Z królestwa śmierci (KL Sobibór)
https://youtu.be/RM_GhlankhQ
Cytat:
Przejmująca opowieść o losach ośmiorga ludzi, byłych więźniów hitlerowskiego obozu zagłady w Sobiborze. Po latach spotykają się w miejscu, gdzie przeżyli najtrudniejsze chwile swojego życia. Próbują odtworzyć topografię obozu, opowiadają, jak trafili do Sobiboru oraz co ich spotkało za więziennymi murami. W filmie pojawia się również jeden z uczestników powstania więźniów w Sobiborze, Thomas Toivi Blatt. Na podstawie jego książki nakręcono słynny dramat wojenny Ucieczka z Sobiboru, przedstawiający historię jedynej udanej ucieczki z obozu śmierci.


NIGDY WIECEJ !!!!
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #627  
Nieprzeczytane 17-10-2017, 11:13
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

204 lata temu, 14 października 1813 roku rozpoczęła się bitwa pod Fuengirolą (Hiszpania). Jedna z bitew wojny na Półwyspie Iberyjskim podczas wojen napoleońskich. Bitwa miała miejsce 14 i 15 października 1810, pomiędzy małym polskim garnizonem zamku Sohail (średniowiecznej fortecy Maurów) w Fuengiroli a połączonymi siłami hiszpańsko-brytyjskimi pod dowództwem lorda Blayneya. Zakończyła się zwycięstwem wojsk polsko-francuskich oraz upokarzającym odwrotem wojsk brytyjskich na okręty.


(obraz Januarego Suchodolskiego, “Bitwa pod Fuengirola - wikimedia.org)

Polacy stracili w bitwie 20 zabitych oraz prawie 100 rannych. Anglicy odpowiednio 50 i 100, zaś jeńców 200. Ze względu na stosunek sił obronę Fuengiroli porównuje się do Somosierry, gdzie garstka Polaków dokonała czegoś wiekopomnego, nawet jeśli sama bitwa nie była istotna w kontekście zmagań na Płw. Iberyjskim.

Heroiczna obrona zamku w Fuengiroli była jednym z nielicznych momentów (Maida, Albuera) w historii, w których polscy żołnierze walczyli przeciw siłom zbrojnym Wielkiej Brytanii. Była to także jedna z kilku zdecydowanych brytyjskich porażek w wojnie na Półwyspie Iberyjskim. Mimo że w swoich wspomnieniach lord Blayney próbował zminimalizować znaczenie bitwy pod Fuengirolą, on sam pozostawał we francuskiej niewoli aż do 1814.


(Fuengirola Samosierra piechoty)


Lord Blayney tak opisał swoich zwycięzców:
Cytat:
Scena, która się wydarzyła w tym momencie nigdy nie zostanie wymazana z mojej pamięci, zarówno polscy oficerowie i żołnierze mieli wszyscy wygląd tych zdesperowanych rozbójników opisanych w romansach; ich długie wąsy, ich twarze poczerniałe od dymu i prochu strzelniczego, i ich zakrwawione i podarte ubrania, nadające im wygląd nieopisanie groźny

Po bitwie polskim żołnierzom przypadła chwała, która rozprzestrzeniła się w świecie, z powodu proporcji walczących przeciwko sobie wojsk. Współcześni nie mogli zrozumieć, jak mając przewagę 10:1 można było przegrać bitwę.

Wiecej o szczegolach bitwy:
http://historykon.pl/14-pazdziernika...od-fuengirola/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Fuengirol%C4%85
http://www.focus.pl/artykul/fuengiro...ierra-piechoty


(Castillo Sohail)

Bitwa pod Fuengirolą Fort Sohail Andaluzja Hiszpania
https://youtu.be/e-YxkMqdT44

Battle of Fuengirola 1810-2010
https://youtu.be/9Kg8GOhW7n8
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #628  
Nieprzeczytane 17-10-2017, 19:32
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

L.P. Morgan, najsłynniejszy bankier i finansista z Nowego Yorku (rok 1907):
Pieniądze nie kupią zaufania. Człowiekowi, któremu nie ufam, nie pożyczyłbym pieniędzy nawet pod zastaw wszystkich obligacji chrześcijańskiego świata”.
110 lat temu, 14 października miala miejsce panika roku 1907 lub "panika bankowa roku 1907" (ang. The Panic of 1907, 1907 Bankers’ Panic) – kryzys finansowy, który miał miejsce w Stanach Zjednoczonych, gdy nowojorska giełda zanotowała rekordowe spadki cen akcji w wysokości niemal 50% w stosunku do szczytu z poprzedniego roku. Czynniki, które przyczyniły się do wywołania paniki, to trwająca wówczas recesja oraz liczne wcześniejsze paniki bankowe i upadki trustów. Panika 1907 roku z biegiem czasu rozprzestrzeniła się na cały kraj, gdy wiele stanowych i lokalnych banków oraz przedsiębiorstw ogłosiło bankructwo.


(Tłum zgromadzony na Wall Streetprzed wejściem do New York Stock Exchange podczas paniki bankowej w październiku 1907 roku. Po prawej stronie widoczny budynek Federal Hallz pomnikiem George’a Waszyngtona)

Głównymi przyczynami paniki było ogłoszenie niewypłacalności przez kilka nowojorskich banków oraz spadek zaufania depozytariuszy, pogłębiony dodatkowo nieregulowanymi zakładami typu „bucket shop” oferowanymi przez spekulacyjne biura maklerskie.
14 października 1907 roku spekulanci, Otto Heinz i Charles Morse rozpoczęli akcję manipulowania akcjami przedsiębiorstwa United Copper. Okazało się jednak że Heinz przeliczył się w swych kalkulacjach i poniósł spektakularną klęskę, należący do niego dom bokserski ogłosił bankructwo. W konsekwencji upadku United Copper, powiązany z przedsiębiorstwem bank State Saving Bank z Monatnny ogłosił niewypłacalność. Podobny los spotkał Mercantile National Bank z Nowego Yorku. Po wybuchu paniki kryzys uderzył w trusty, trzeci pod względem wielkości w Nowym Yorku Knickerbocker Trust Company został zmuszony do zawieszenia działalności.


(Panika rozpoczęła się na krawężniku przed siedzibą nowojorskiej giełdy, gdzie odbywał się ożywiony handel akcjami. Krawężnik ten przeistoczył się później w American Stock Exchange)

Efektem kryzysu była gospodarcza recesja, spadek PKB, zakłócenia ekonomiczne, odnotowano rekordową liczbę bankructw, produkcja przemysłowa spadła o 11%, import o 26%, bezrobocie z 3% do 8%.
Przez okres kryzysu główna osoba próbującą zatrzymać fale paniki i bankructw był najsłynniejszy bankier i finansista z Nowego Yorku- J.P Morgan.


(J.P. Morgan, główny bankier Nowego Jorku, ocalił Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych podczas paniki roku 1893)

Z jego inicjatywy wydawano kredyty które miały ratować kolejne banki i przedsiębiorstwa oraz upłynniać rynek. Firma z jego udziałem US. Steel Corporation (posiadała około 60% udziału w rynku) przejęła upadający Moody&Schley. Został na pewien czas uznany w Ameryce za bohatera, jednak w przeciągu kolejnych lat stał się postacią mocno niepopularną ze względu na monopol na rynku jaki stał się jego udziałem.

Ważnym efektem kryzysu było powstanie Systemu Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonej, amerykańskiego banku centralnego. Amerykańscy politycy porównali ich rodzimy system z europejskim – w amerykańskim brakowało banku centralnego, ustawą z roku 1913 zmienili to.

Wiecej:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Panika_roku_1907
http://historykon.pl/14-pazdziernika...owy-roku-1907/



W październiku 1912 roku Owen Johnson rozpoczął publikację swojej powieści Sixty-first Second w magazynie McClure's. Przedstawiono w niej panikę roku 1907 głównie z punktu widzenia demaskatorów. J.P. Morgan występuje w niej pod pseudonimem Gunther. Po zakończeniu publikacji w odcinkach powieść ukazała się w formie książkowej w 1913 roku nakładem wydawnictwa Fredericka A. Stokesa.

Panic of 1907
https://youtu.be/oZvPm1IZ__0
The Panic of 1907
https://youtu.be/aobgyOW_S_U
The Panic of 1907
https://youtu.be/2sIVH4wkGVg
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #629  
Nieprzeczytane 19-10-2017, 20:15
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

61 lat temu. we wczesnych godzinach rannych 19. października 1956 r. na Okęciu wylądował samolot specjalny z niezapowiedzianą delegacją towarzyszy radzieckich z Chruszczowem na czele.

Już w drzwiach samolotu wygrażał Polakom pięścią. Jednocześnie w stronę Warszawy ruszyły kolumny pancerne a do Zatoki Gdańskiej usiłowała wpłynąć grupa okrętów wojennych.
Skąd taka reakcja towarzyszy radzieckich? Rozpoczęta 25 lutego odczytaniem referatu Chruszczowa destalinizacja przybrała w Polsce nieoczekiwaną formę. Domagano się nie tylko reform demokratycznych ale również poprawy sytuacji ekonomicznej i reform społecznych (Poznański Czerwiec 1956 r.) a nade wszystko zrzucenia radzieckiej kontroli.
Doszło do spięcia. Tow. Chruszczow powiedział: »Ten numer wam się nie uda, jesteśmy gotowi do aktywnej interwencji«”

Rozmowy z 'radzieckimi' trwały od rana 19. października do 1 w nocy kolejnego dnia. Stenogram rozmów został odnaleziony kilka lat temu w rosyjskich archiwach. Z ich treści wyczytać możemy z jednej strony wyraźną uległość polskich przywódców (zrozumiałą wobec siły, jaką dysponowali ich adwersarze) ale również pewnego rodzaju troskę o niezależność partii. Radziecki przywódca miał do Polaków pretensję, że nie uzgodnili z Kremlem zmian planowanych w kierownictwie PZPR.

Wzburzony Ochab odpowiedział: "A wy to uzgadniacie z nami, jaki macie skład Biura Politycznego czy Komitetu Centralnego?”. Chruszczow się zaśmiał: "No, czto wy, czto wy”.

Na uspokojenie nastrojów oraz zatrzymanie ruchów wojsk miały wpływ Chiny. Przed wybraniem się do Warszawy kierownictwo KPZR zawiadomiło sąsiadujące z Polską państwa (Czechosłowację i NRD, a także Chiny ze względu na ich wagę), że w Polsce grozi przewrót kontrrewolucyjny i że zamierzają interweniować. Uzyskali pozytywną odpowiedź Czechów, aprobatę Niemców i stanowczy sprzeciw Chińczyków z pogróżkami, że uznają to za wielkomocarstwowy szowinizm i domagają się stanowczo zaprzestania akcji. Chińczycy poinformowali też, że wysyłają delegację do Moskwy w celu przeprowadzenia rozmów w tej sprawie. (...) W tej sytuacji nie pozostawało im nic innego, jak tylko zakończyć rozmowy w Polsce kompromisem i wracać do Moskwy, aby porozumieć się z Chinami.
Wątek chiński nie jest poruszany w żaden sposób w stenogramach ujawnionych kilka lat temu. Natomiast do rozmów z Chińczykami faktycznie doszło - rozpoczęły się na Kremlu 23. października i trwały dwa dni. Chińczycy nie dali się przekonać, że w Polsce doszło do kontrrewolucji. Wymogli na Rosjanach wstrzymanie interwencji. Dopiero wtedy - 24. października siły Armii radzieckiej, po kilkudniowym postoju ok 150 km od Warszawy, wróciły do baz. Chruszczow poinformował o tym Gomułkę, a ten spokojny mógł wygłosić na pl. Defilad słynne przemówienie do tłumu informując o unormowaniu sytuacji. Było to prawdopodobnie największe zgromadzenie Polaków faktycznie spontaniczne zorganizowane w celu wyrażenia poparcia dla działaczy komunistycznych.
W konsekwencji odwilży z więzień wypuszczono 35 tys. osób, rehabilitowano 1500 skazanych (wśród nich wielu zamordowanych), zwolniono radzieckich doradców w Wojsku Polskim, do kraju powróciło 29 tys. repatriantów z ZSRR, zniesiono dominację socrealizmu w sztuce i literaturze, wypuszczono z internowania Prymasa Wyszyńskiego a do szkół na kilka lat powróciła religia. Polski Październik stał się dla wielu Polaków zapowiedzią większych zmian i choć już po kilku miesiącach nadzieje te okazały się płonne, to surowość aparatu państwowego nigdy nie powróciła już do wzorów z lat stalinowskich.

Zrodlo:
http://pulshistorii.pb.pl/4327451,89...ratowal-polske

Przemówienie Władysława Gomułki na wiecu w Warszawie: Plac Defilad, 24 października 1956 roku
https://youtu.be/2oLQpTGcPms

NIGDY WIECEJ !!!
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #630  
Nieprzeczytane 20-10-2017, 09:48
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

272 lata temu, 19 października 1745 w Dublinie, zmarł Jonathan Swift, irlandzki pisarz, autor licznych utworów satyrycznych, m.in. "Bitwy książek" oraz politycznych, m.in. "Listów kupca bławatnego".Był wykształconym, opanowanym i inteligentnym Irlandzkim pisarzem, który brał czynny udział w życiu społecznym i politycznym, pisząc liczne pamflety. Jednak w pamięci potomnych Swift przetrwał jako autor "Podróży Guliwera", stanowiących tragiczną w wymowie satyrę na społeczeństwo i ludzkość. Najważniejszej książki angielskiego oświecenia, która zyskała sobie ogromną popularność.


(Jonathan Swift – malarz – Charles Jevras)

Jonathan Swift był synem protestanckich rodziców anglo-irlandzkiej Abigail Erick i Jonathana Swifta, adwokata w King's Inn, w Dublinie, który zmarł siedem miesięcy przed jego narodzinami. Młody Jonathan był chorowitym dzieckiem. Po śmierci ojca, matka Jonathana pozostała bez dochodów. Ona i pielęgniarki starały się zapewnić opiekę dla Jonathana. Wybrała się więc do Leicester w Anglii, do krewnych. Tak Jonathan spędził kilka pierwszych lat w Anglii.


(Dom w ktorym urodzil sie Swift)

Następnie udał się z powrotem do Irlandii, aby żyć u stryja Godwina Swifta, członka Gray's Inn i prokuratora generalnego w Tipperary. Wuj chciał wesprzeć Jonathana i zapewnić mu możliwie najlepsze metody edukacji. Wysłał więc go do Kilkenny Gimnazjum, gdzie spotkał znajomego i przyszłego dramaturga, poetę Wiliama Congreve . Następnie, w wieku czternastu lat, w 1682 Swift rozpoczął naukę Trinity College w Dublinie., Po niezbyt udanej edukacji powrócił on do Leicester gdzie pozostał z matką. W roku 1689 Swift zamieszkał w Moor Park.
Po powrocie do Irlandii Swift przyjął święcenia w Kościele anglikańskim, a w kilka lat później objął stanowisko dziekana katedry Św. Patryka. Brał czynny udział w życiu społecznym i politycznym, pisząc liczne pamflety,
W Moor Park spotkał ośmioletnią małą dziewczynkę, córkę kupca Edwarda Johnsona, Esthera, ktora była później znana jako Stella i miała duży wpływ na życie Swifta. Zmarła 28 stycznia 1728 roku. Swift nie był przy tym obecny. Nie było go również na pogrzebie, gdyż był bardzo chory. W dniu jej śmierci zaczął pisać The Death of Mrs. Johnson. Kosmyk jej włosów został znaleziony na jego biurku. Był zawinięty w papier na którym napisano "To tylko kobiece włosy". Od tego momentu śmierć była częstym elementem jego życia. W 1732 roku umarł jego dobry przyjaciel John Gay, a w roku 1735 umarł John Arbuthnot, jego inny przyjaciel, jeszcze z czasów, gdy Swift przebywał w Londynie. Trzy lata później Jonathan zaczął okazywać pierwsze objawy choroby. Powiedział kiedyś „Mogłem być jak to drzewo, mogłem umrzeć na szczycie.” W 1742 roku, na trzy lata przed śmiercią, Jonathan postradał zmysły, rzadko się odzywał. Niektórzy mówili nawet, że w ogóle stracił zdolność mówienia. Swoje życie komentował natomiast słowami, iż mógłby osiągnąć więcej, gdyby pohamował satyryczne treści w swojej twórczości.
W 1744 roku umarł Alexander Pope, jego najbliższy i prawdopodobnie ostatni przyjaciel, co, według niektórych, spowodowało śmierć Swifta.
Gdy umarł, został pochowany obok Stelli, w ufundowanej przez siebie katedrze, zgodnie ze swoim życzeniem.


(Biust i tablica Jonathana Swifta w Katedrze St.Patric’a w Dublinie )

Jego wszelki majątek został przekazany na ufundowanie szpitala dla ludzi upośledzonych i obłąkanych. Szpital ten funkcjonuje do dziś.
Wiecej:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jonathan_Swift

Jonathan Swift najbardziej znany jest z "Podróży Guliwera", satyry na brytyjskie społeczeństwo i scenę polityczną, która – ze względu na fantastyczny i przygodowy charakter – przez lata była uważana za powieść dla dzieci.


(Pierwsze wydanie “Gullivers’ Travels” (Podroze Gulivera)

Podróże Guliwera (1726) satyra na brytyjskie społeczeństwo i scenę polityczną. Najważniejsza książka angielskiego oświecenia. Jedna z tych książek, które znane, są szerokiemu kręgowi odbiorców nie z oryginału, a najczęściej z wersji napisanych dla dzieci, łagodzących oryginalny tekst, skróconych i uproszczonych, które wydobywają z tej wielowątkowej powieści tylko wątek fantastyczny.


(Gulliver – obraz Richard’a Redgrave)

Kto z nas nie zna tej ksiazki o przygodach podróżnika, który przez przypadek trafił do kraju Liliputów, po czym nagle znalazł się wśród olbrzymów?


(Gulliver i olbrzym – obraz Tadeusza Pruszkowskiego (Muzeum Narodiwe, Warszawa)

Cytat:
Podróże Guliwera to powieść mocno oddziałująca na wyobraźnię czytelnika, również dorosłego. Jonathan Swift z detalami odmalowuje kulisy pobytu Guliwera w kolejnych miejscach, opisuje mieszkańców oraz panujące zwyczaje, przybliża sytuacje będące udziałem nieco zagubionego podróżnika, dokonuje trafnych porównań. Nie szczędzi też opisów samej żeglugi, choć te momentami mogą solidnie znudzić, zwłaszcza tych spośród czytelników, którzy w książkach poszukują nieco szybszego tempa.

Na pierwszy rzut oka książka wpisuje się w gatunek powieści podróżniczej, jednak po kilku stronach czytelnik dostrzega w niej drugie dno. Bowiem to nie przygody Guliwera są tutaj najważniejsze. Na kartach owieści Jonathan Swift podejmuje śmiała krytykę ludzkości, trawiących ówczesny świat konfliktów i obowiązujących systemów politycznych. Z okrucieństwem wręcz wyolbrzymia ludzkie przywary: chciwość, zdolność do kłamstwa i prowadzenia intryg, oddawanie się uciechom ciała, chęc posiadania władzy, lenistwo. Najbardziej do myślenia dają rozmowy Guliwera z władcą ostatniego z odwiedzonych przez podróżnika krajów. Warto podkreślić, że książka jest również krytyką, a nawet parodią samej powieści podróżniczej jako gatunku, który zyskał w ówczesnych czasach niezwykłą popularność.
http://pozeracz-slow.blogspot.com.es...han-swift.html

“Podróże Guliwera”
Na ponizszym linku pelna wersja Podrozy Guliwera.
http://wolnelektury.pl/katalog/lektu...-guliwera.html

Cytat:
Małżeństwa są u nich dobierane z wielką starannością, aby uniknąć niemiłej mieszaniny maści. U samców cenią najwyżej siłę, u samic nadobność, a to nie przez wzgląd na miłość, lecz by rasę od wyrodzenia uchronić. Jeżeli która samica odznacza się siłą, szukają jej męża, który by wyróżniał się pięknością.
Jonathan Swift, Podróże Guliwera

AUDIOBOOK Jonathan Swift - Podróże Guliwera
https://youtu.be/r2Z_gKqGrVA

GULLIVER'S TRAVELS - Film - MOVIE PODRÓŻE GULIWERA PL - wersja w j.polskim
https://youtu.be/sswHlC8gZ40
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #631  
Nieprzeczytane 20-10-2017, 18:57
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie Europejski Dzień Seniora

20 pazdziernika - Europejski Dzień Seniora.

Wszystkiego dobrego! Obchodzimy dziś Europejski Dzień Seniora, czyli w zasadzie dzień każdego z nas.
Starzejemy się wszyscy, choć tylko część z nas dziś jest już seniorami. I już niedługo będziemy tego świadomi jeszcze bardziej, bo według Eurostatu w 2060 r. będziemy jednym z najstarszych społeczeństw Europy...

__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #632  
Nieprzeczytane 20-10-2017, 20:48
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

Gdyby Spartanie odżyli, to przed wami, Polacy, pochyliliby czoła” (Julien Bryan)

43 lata temu, 20 pazdziernika 1974 roku w Nowym Jorku , zmarl Julien Hequembourg Bryan – amerykański reżyser-dokumentalista, reporter i fotografik. Autor unikalnego zbioru zdjęć ogarniętej wojną stolicy Polski, Warszawy.
Zdjęcia wykonane przez Juliena Bryana to jedyne kolorowe fotografie, które pokazują oblężenie Warszawy we wrześniu 1939 roku z punktu widzenia obserwatora życzliwego oblężonym. Pokazując więc rozpacz Warszawiaków, gruzy, rannych i bezdomnych.





Inne znane kolorowe fotografie ukazujące te wydarzenia, wyszły spod ręki członków propagandowego oddziału niemieckiego, ale one pokazują zupełnie inną historię – zamiast gruzów i rozpaczy widoczna jest tam głównie chwała niemieckiego oręża.
Te zdjęcia są dla historii Polski skarbem bezcennym. Pozostawił dokument niezwykłej wagi: świadectwo życia miasta dotkniętego okrucieństwem wojny. Świadectwo życia zwykłych ludzi.



To on jest autorem pierwszych w historii kolorowych fotografi II wojny światowej w Polsce za pomocą filmu Kodachrome popularnego w USA od 1935 roku.

Bryan urodził się w 1899 roku. Swój pierwszy aparat dostał w wieku 10 lat. Fotografia stała się wtedy jego hobby. W wieku 17 lat, tuż po ukończeniu szkoły średniej, wyjechał do Francji, na front francusko-niemiecki, aby jako kierowca ambulansu wozić rannych z frontu do szpitali. Miał tam ze sobą swój aparat. Zebrane wówczas doświadczenia w dużym stopniu uformowały jego sposób patrzenia na wojnę. Opisał je w dzienniku opublikowanym pod tytułem Ambulance 464. Zamieścił w nim także fotografie.


(Julien Bryan w 1917 we France piszacy "Ambulance 464")

Po powrocie do Stanów Zjednoczonych Julien Bryan skończył studia, a później pracował jako kierownik filii YMCA na Brooklynie w Nowym Jorku. Jednocześnie nadal zajmował sie swoim hobby: fotografowaniem i filmowaniem.
Te jego próby zostały dostrzeżone i z czasem zaczął otrzymywać zlecenia od takich potentatów jak kronika filmowa The March of Time. W latach trzydziestych zjeździł w zasadzie cały świat. Z przywiezionych materiałów montował filmy lub wykorzystywał je na swoich wykładach, na których opowiadał o życiu ludzi w różnych zakątkach świata.
Najgłośniejszym filmem z tego okresu zmontowanym z materiałów nakręconych przez Bryana był Inside Nazi Germany (Wewnątrz nazistowskich Niemiec). Był to jeden z pierwszych filmów odsłaniających złowrogie oblicze nazizmu. Nic więc dziwnego, że wywołał protesty niemieckiej dyplomacji.
Także w latach trzydziestych, właśnie po to, żeby zebrać materiały do swoich filmów i wykładów, Julien Bryan przyjechał do Polski. W 1936 r. odwiedził Gdynię, Warszawę, Kraków, Katowice, a także Zakopane i Łowicz. Plonem tej wizyty były bardzo interesujące zdjęcia.
Następna wizyta miała miejsce już w 1939 r. Decydując się na ten przyjazd, Julien Bryan wiedział, że wybuch wojny jest nieunikniony. Ukształtowały go jednak doświadczenia I wojny światowej i myślał, że nadchodzący konflikt będzie wyglądał podobnie – miną tygodnie, nim wojska niemieckie dotrą w głąb kraju, a jemu uda się zrobić kilka zdjęć zza linii frontu i bezpiecznie wrócić. Gdy 7 września przyjechał do Warszawy, rzeczywistość okazała się całkiem inna. Mógł się jeszcze wycofać, ale postanowił zostać. Był jedynym fotoreporterem w Warszawie – inni już wyjechali razem z rządem polskim i zagranicznymi dyplomatami – i czuł się zobowiązany do udokumentowania tego, co się dzieje w mieście, tego, jakie losy spotykają ludność cywilną.
Robienie zdjęć nie było jednak wówczas bezpieczne. Z jednej strony groziła śmierć od ostrzału niemieckiego, od bomb i pocisków artylerii, z drugiej strony miał do czynienia z nieufnością Polaków, którzy obcokrajowca, który robi zdjęcia, mogli łatwo uznać za szpiega. Udało mu się jednak dotrzeć do prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, który od razu zrozumiał, że dokumentacja zebrana przez Bryana może być ważna dla zachowania pamięci o tym, co się dzieje w stolicy. Przydzielił on Bryanowi samochód z szoferem, oficera dla do ochrony, tłumacza, dwóch Amerykanów polskiego pochodzenia polskiego do pomocy przy pracy reporterskiej oraz specjalne zezwolenie na fotografowanie wszystkiego co działo się w atakowanej stolicy, by mógł bez przeszkód filmować miasto i pokazać światu dokument ukazujący niemieckie metody prowadzenia wojny totalnej i bombardowanie miasta przez Luftwaffe.Dzięki temu mógł swobodnie poruszać się po mieście. Robił ujęcia w Śródmieściu, na Woli, a przede wszystkim w biednych dzielnicach Pragi.



Cytat:
Nie była to praca łatwa. Z jednej strony zagrożone było jego życie, z drugiej rodziła w nim ona pewne dylematy moralne. Bo czy można fotografować ludzi, którzy są w takiej sytuacji, czy można fotografować rannych i umierających? Zastanawiał się nad tym, ale przeważyła chęć dania świadectwa. Uznał, że musi to zarejestrować. Sam tłumaczył swoją decyzję tak : „Byłem w Warszawie, czy mi się to podobało, czy też nie, i sporządzałem filmową dokumentację historyczną tego, co dzieje się w czasie współczesnej wojny. Gdybym po powrocie do Ameryki opowiadał o tym tylko słowami, ludzie mogliby mi nie uwierzyć, ale każdy będzie musiał uwierzyć w moje zdjęcia”.[/quot]
Z tego nałożonego na siebie obowiązku dania świadectwa Julien Bryan wywiązał się wzorowo. Jeszcze przebywając w oblężonej Warszawie, zaapelował na falach Polskiego Radia do prezydenta Roosevelta i narodu amerykańskiego o pomoc dla stolicy Polski oraz przedstawił sytuację, w jakiej znaleźli się i Polacy, i wszyscy obcokrajowcy.

Z Warszawy udało mu się wydostać 21 września, kiedy to strony konfliktu ogłosiły kilkugodzinny rozejm i oblegający miasto Niemcy zezwolili na ewakuację obywateli krajów neutralnych.
Cytat:
Udało mu się zabrać ze sobą filmy, a nie było to łatwe przedsięwzięcie. Przede wszystkim Bryan mógł się obawiać tego, że jako autor filmu uważanego za antyniemiecki oraz autor apelu do prezydenta Roosevelta może być zatrzymany przez Niemców. I nawet gdyby udało mu się wydostać, to prawdopodobnie jego filmy zostałyby skonfiskowane. Na szczęście udało mu się wywieźć te materiały. Jeszcze w 1939 r. jego zdjęcia pojawiły się na łamach najważniejszych zachodnioeuropejskich i amerykańskich gazet, takich jak „Time”, „Life, „L’Illustration, „The War Illustrated”, „Look”. Mogli się z nimi zapoznać wszyscy ludzie na całym świecie.

Duże znaczenie miały także publikacje z następnego roku. Wydano wówczas album „Oblężenie”, w którym oprócz zdjęć ukazała się bardzo obszerna opowieść o pobycie Bryana w Warszawie.



Cytat:
Niedługo potem na ekrany kin wszedł film pod tym samym tytułem. Szacuje się, że mogło go obejrzeć nawet 40 mln Amerykanów i 200 mln widzów na całym świecie. Można powiedzieć, że to właśnie obrazy Bryana ukształtowały poglądy Zachodu na wojnę polsko-niemiecką.
Zdjęcia Bryana wykorzystało także Polskie Ministerstwo Informacji, które zamieściło je w opublikowanej w 1940 r. książce "The German invasion of Poland. Polish Black Book".
Co ciekawe, relacja Bryana z oblężenia Warszawy dotarła nawet do okupowanej przez nazistów Polski. Tłumaczenie jednego z jego reportaży ukazało się w konspiracyjnym piśmie „Polska żyje” z 13 lipca 1940 r.
Po wojnie pierwszy raz Bryan przyjechał do Polski z misją UNRRA na przełomie lat 1946/1947. Wykonał wówczas serię bardzo interesujących zdjęć odradzającej się stolicy i jej mieszkańców. Charakterystyczne dla niego jest to, że skupiał się nie na gruzach, nie na budynkach, nie na zniszczeniach, ale na ludziach, którzy żyli w tym otoczeniu, którzy odbudowywali Warszawę.
Następna wizyta miała miejsce w 1958 r. i miała charakter szczególny. Julien Bryan postanowił wówczas odnaleźć osoby, które fotografował w 1939 r. Początkowo wydawało się, że będzie to zadanie niewykonalne, dlatego że nie znał nazwiska żadnej z nich. Udało mu się jednak uzyskać pomoc „Expressu Wieczornego” i dzięki zamieszczonemu w nim apelowi zgłosiło się wiele osób, z których ponad 20 uwiecznił na zdjęciach w 1939 r. Jedną z nich była także pani Kazimiera Mika, którą w 1939 r. sfotografował, gdy płakała nad ciałem martwej siostry.
Opowieść o swoich poszukiwaniach i losach bohaterów zdjęć Bryan zawarł w wydanej w 1960 r. książce "Warsaw. 1939 Siege. 1959 Warsaw Revisited".
Książkę opublikowało polskie wydawnictwo Polonia Publishing House. Ukazała się tylko w języku angielskim i dystrybuowana była jedynie za granicą. Wynikało to prawdopodobnie z tego, że z jednej strony władze chciały wykorzystać tę książkę do swoistej propagandy sukcesu – pokazywała ona na zdjęciach odbudowę Warszawy, odradzające się życie – jednocześnie jednak w treści reportażu zamieszczonego przez Bryana znalazły się rzeczy, które były bardzo niewygodne. Były to wzmianki o wkroczeniu Sowietów do Polski 17 września 1939 r., uwagi o udziale wschodnich oddziałów w tłumieniu Powstania Warszawskiego czy wreszcie trafne spostrzeżenia na temat sytuacji ekonomicznej Polaków, o tym, że często byli oni po prostu ubodzy.
Kolejna wizyta Juliena Bryana miała miejsce rok później i wiązała się z realizacją filmu dokumentalnego o Polsce, który był robiony we współpracy z filmowcami.
Ostatni raz Julien Bryan odwiedził Polskę w 1974 r. i ta wizyta miała charakter bardzo osobisty. Zabrał wówczas ze sobą swojego syna, pana Sama Bryana, który jest tutaj z nami. Julien Bryan żartował wówczas, że zawsze pamięta, którą mamy rocznicę wybuchu wojny, bo w tym samym roku urodził się jego syn.
Cytowany tekst w nieco innej wersji został wygłoszony 3 września 2010 r. w Centrum Edukacyjnym Instytutu Pamięci Narodowej Przystanek Historia w Warszawie na promocji albumu Oblężenie Warszawy w fotografii Juliena Bryana.
http://fototekst.pl/julien-bryan-1899-1974/

Julien Bryan zmarł 20 października 1974 r., wkrótce po powrocie do Nowego Jorku.



Większość polskich prac Juliena Bryana stanowią fotografie czarno-białe oraz pomalowane fotografie czarno-białe. Bryan przedstawił na kolorowych zdjęciach między innymi polskich żołnierzy, cywilów a także architekturę warszawskiego Starego Miasta. 21 września 1939 roku wyjechał z płonącej Warszawy, zabierając ze sobą bogaty materiał dokumentujący życie ludności cywilnej i bestialstwo żołnierzy niemieckich. Taśmy filmowe zostały następnie wykorzystane do montażu filmu "Oblężenie" ("Siege"), obrazującego bohaterską postawę warszawiaków.
Film był wyświetlany w amerykańskich kinach wiosną 1940 roku. Uzyskał nominację Amerykańskiej Akademii Filmowej do Oscara w 1941 roku w kategorii najlepszego krótkometrażowego filmu dokumentalnego. Producentem i dystrybutorem była wytwórnia RKO Radio Pictures.
Siege – Oblezenie – film
https://www.youtube.com/watch?time_c...&v=eMcF7Cszz6s

Zrodla:
http://www.polskieradio.pl/8/404/Art...in-w-Warszawie
https://pl.wikipedia.org/wiki/Julien_Bryan
http://www.tvn24.pl/kultura-styl,8/7...ie,144970.html
http://www.polskieradio.pl/8/402/Art...3-kolory-wojny
https://www.tvn24.pl/kultura-styl,8/...ze,152502.html
https://ipn.gov.pl/pl/publikacje/ksi...-Colors-o.html

Robert Capa, uznawany powszechnie za jednego z najwybitniejszych reporterów wojennych, powiedział kiedyś: „Jeżeli twoje zdjęcie nie jest wystarczająco dobre, to znaczy, że nie byłeś dostatecznie blisko”. Julien Bryan był dostatecznie blisko.



Cytat:
Kolory wojny. Oblężenie Warszawy w barwnej fotografii Juliena Bryana / The Colors of War. The Siege of Warsaw in Julien Bryan's Color Photographs, Warszawa
Album zawiera kolorowe i kolorowane fotografie z Warszawy z września 1939. Barwienie czarno-białych klisz odbyło się tuż po powrocie Bryana do Stanów Zjednoczonych w 1939 roku i wyraźnie wykonywane było pod okiem fotografa, gdyż kolory oddane są zadziwiająco wiernie.
Wyjątkowość tego albumu polega na tym, że pokazuje on niemiecki atak na Warszawę w 1939 roku poprzez barwne obrazy. Kolory na zdjęciach ukazujących zbombardowane budynki i zrozpaczonych ludzi sprawiają ogromne wrażenie, zaskakująco przybliżając tamte czasy dzisiejszemu odbiorcy.
W drugiej części albumu opowiedziane są późniejsze losy niektórych z bohaterów zdjęć, odszukanych przez fotografa w trakcie jego wizyty w Warszawie w 1958 roku. Fotografie wsparte są fragmentami tekstów pióra samego Juliena Bryana, opowiadającymi o wydarzeniach uwiecznionych na zdjęciach.
Album jest dwujęzyczny, polsko-angielski.

https://ipn.gov.pl/pl/publikacje/ksi...-Colors-o.html

Film:
“German siege of Warsaw, Poland, Sept. 1939”
https://collections.ushmm.org/search/catalog/irn1003568
BOMBED HOSPITAL IN BESIEGED WARSAW, 1939
Film:
https://www.ushmm.org/collections/th...ed-warsaw-1939

Amerykanski korespondent FILM DOKUMENTALNY Polska 2015
https://youtu.be/UrUVRZr81Rw
Cytat:
Historia amerykańskiego dokumentalisty i fotografika, Juliena Bryana, który utrwalił dla kolejnych pokoleń obraz życia mieszkańców Warszawy przed wybuchem II wojny światowej, a także w pierwszych tygodniach po inwazji wojsk III Rzeszy na Polskę. Uważany za jedynego zagranicznego dziennikarza będącego w czasie kampanii wrześniowej w Warszawie filmowiec w wyjątkowy sposób przedstawił m.in. dramat ludności cywilnej w obliczu niespodziewanego oblężenia stolicy.

Oblężenie (Siege) Julien Bryan napisy polskie
https://youtu.be/Kj5s0F9b8Dk

Kroniki 1939 Julien Bryan xvid
https://youtu.be/Jx2yVLP7PP0
Przedwojenna Warszawa - Julien Bryan 1936
https://youtu.be/CwqHPIBeYd4
Przedwojenna Warszawa w filmach Juliena Bryana cz.2
https://youtu.be/ES_PqHAFvKw
Przedwojenna Warszawa w filmach Juliena Bryana
https://youtu.be/rclePe4Bcww
Cytat:
Zbiór unikatowych kronik filmowych ukazujących ulice Warszawy lat trzydziestych. Zobaczymy po kolei: Belweder, Aleje Ujazdowskie, Plac Trzech Krzyży, Nowy Świat, Szpitalną, Plac Napoleona, Królewską, Plac Piłsudskiego, Krakowskie Przedmieście, Stare Miasto i Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przy ulicy Wiejskiej.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #633  
Nieprzeczytane 22-10-2017, 11:59
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie Czerwone Brygady – historia “wloska”.

20 października 1970 we Włoszech powstała organizacja terrorystyczna Czerwone Brygady. Jej działalność niemal sparaliżowała życie polityczne na Półwyspie Apenińskim pod koniec lat siedemdziesiątych.

Czerwone Brygady swoimi korzeniami sięgają lat sześćdziesiątych i wywodzą się z radykalnych ruchów studenckich. Renato Curcio ze swoją przyszłą żoną Margherite Cagol założyli organizację, której głównym zadaniem było zwalczanie kapitalizmu i zbrojne wprowadzanie ideałów rewolucji proletariackiej. Patronami byli Marks, Lenin i Mao Tse-tung.




Obiektem ataku stali się politycy, biznesmeni, sędziowie i dziennikarze – osoby identyfikujące się z państwem kapitalistycznym i panującymi nierównościami. Metody, z początku ograniczające się do chuligaństwa, z czasem stały się bardziej drastyczne.
Początkowo działalność grupy była skierowana przeciwko wielkim zakładom przemysłowym. Celem akcji było z jednej strony przestraszenie kapitalistów, a z drugiej – obudzenie „proletariackiej solidarności”, zaostrzenie konfliktu między robotnikami i kierownictwem firm oraz wzniecenie chaosu, z którego miała powstać rewolucja.



Na początku zaczęto podkładać bomby w fabrykach (koncern Pirelli ). Porywano również członków dyrekcji fabryk, ale po przesłuchaniu przez „trybunał ludowy”, zawsze wypuszczano ich na wolność (np.: szefa personalnego koncernuFiata , Ettore Amerio), w lutym 1973 r. na 5 godzin porwano Brunona Lubate był to funkcjonariusz związków zawodowych, terroryści ogolili mu głowę, zdjęli spodnie i przykuli do bramy fabryki Fiata, do tego zawieszono mu tablice, na której napisano, iż jest zdrajcą sprawy robotniczej. Tak robiono z wieloma przedstawicielami związków zawodowych, uważali, że demaskują ich. Zmiana nastąpiła w 1974 r.
18 kwietnia 1974 r. porwano Maria Sossiego, w tym momencie Czerwone Brygady weszły na nowe terytorium, z nową strategią – „Trafić w żywotne centra państwa”. Wszelkie akcje, które zaczęli przeprowadzać miały jakieś drugie dno, np.: data porwania Sossiego nie została wybrana przypadkowo – w tym dniu miało być obsadzone stanowisko szefa zrzeszenia włoskich pracodawców. Po 35 dniach pobytu w rękach porywaczy, oczywiście został przesłuchany przez „trybunał ludowy” Sossi został wypuszczony na wolność. Tą akcje można określić, że była to porażka terrorystów (władze nie spełniły żądania zwolnienia więźniów) lecz odnieśli sukcespropagandowy . Czerwone Brygady przez lata pojawiały się na pierwszych stronach gazet. 1974 był rokiem nasilenia akcji terrorystycznych, Czerwone Brygady miały za cel zamach stanu.
W 1975 r. w więzieniach siedzieli wszyscy założyciele Czerwonych Brygad i ponad 100 osób podejrzanych o współpracę, po tym zmieniła się strategia organizacji. W pierwszej fazie działalności Czerwone Brygady nie zabijały i nikogo nie zraniły, porwania były traktowane jako źródło reklamy. Ciekawostka np.: szefowi personalnemu Fiata odesłano zegarek , który zgubił podczas pobytu w ludowym więzieniu, a sędziemu Sossi po uwolnieniu dano do ręki bilet powrotny na pociąg. Takie gesty były później niewyobrażalne. Aldo Moro – 10 maja znaleziono go zastrzelonego w bagażniku renaulta zaparkowanego na Via Caetani w Rzymie – dokładnie w połowie drogi między partyjną centralą komunistów i chadeków . Znowu była to pewna data symboliczna – w tym dniu miał być zaprzysiężony czwarty koalicyjny rząd, w którym po raz pierwszy jako partner występowali komuniści. (było to początkiem końca „historycznego kompromisu”). Po zamordowaniu Moro wszyscy terroryści zostali zatrzymani.




Podsumowując w rezultacie przeprowadzona rewolucja drogą terroru to 160 zamachów w 1977 r. 85 wybuchów bomb w siedzibach partii politycznych i związków zawodowych , 7 osób zamordowanych – to tylko bilans jednego roku działalności w Turynie . To co udało im się osiągnąć – jest dokładną odwrotnością ich celów. Ludzie sprzeciwili się przeciwko Czerwonym Brygadom, zaczęto protestować, demonstrować, a klasa robotnicza odżegnała się od politycznego bandytyzmu. Kontakty z mafią , przypieczętowały koniec organizacji.

Zrodlo:
http://www.szkolnictwo.pl/szukaj,Czerwone_Brygady
http://www.polskieradio.pl/39/156/Ar...rowany-Marksem

**********
Watek ten jest zbiorem przeróżnych artykułów znalezionych w Internecie i prasie oraz ksiazkach historycznych. Wpisy zawierają źródła i odnośniki.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #634  
Nieprzeczytane 22-10-2017, 13:14
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

18 lat temu, 21 października 1999 w Monachium, zmarl Alfred Longin Schütz – polski kompozytor i pianista, twórca melodii, m.in. Czerwonych maków na Monte Cassino. Pieśń, ktora wspomina bitwę o Monte Cassino, jedną z najdłuższych i najkrwawszych walk II wojny światowej, podczas której zginęło blisko tysiąc polskich żołnierzy
Alfred Longin Schutz pochodził z bogatej rodziny żydowskiej. Od dziecka interesował się muzyką, toteż porzucił studia prawnicze na Uniwersytecie Jana Kazimierza dla Lwowskiego Konserwatorium Muzycznego.



W latach 1932-1936 związany był z Wesołą Lwowską Falą – był jej kierownikiem muzycznym. Od 1936 roku zamieszkał w Warszawie, gdzie współpracował z miejscowymi teatrami oraz kabaretami (był m.in. szefem muzycznego Teatru Buffo). Był pianistą, komponował piosenki śpiewane przez Ordonkę, Werę Gran, Eugeniusza Bodo, Mieczysława Fogga.


(Alfred Schütz, Włada Majewskai Wiktor Budzyński 1936)

We wrześniu 1939 uciekł z Warszawy do Lwowa, który wkrótce został anektowany przez Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Zebrał innych artystów – uciekinierów i aby zdobyć środki utrzymania – stworzył Teatr Miniatur, z którym wyruszył na tourneé po ZSRR. W stolicy Kirgistanu Frunze, zachorował na tyfus plamisty. W grudniu 1941 dołączył do pierwszych oddziałów wojska polskiego, które organizowały się w Buzułuku. Otrzymał przydział do wydziału propagandy przy sztabie armii generała Andersa. Wraz z Henrykiem Warsem kierował 40-osobową orkiestrą towarzyszącą polskiej armii na szlaku bojowym od Teheranu do Monte Cassino.
Pieśń Czerwone maki na Monte Cassino powstała w nocy z 17 na 18 maja 1944, na kilka godzin przed zdobyciem klasztoru. W pobliskim Campobasso, gdzie artyści występowali dla 23 Kompanii Transportowej, zainspirowany prowadzonymi w pobliżu walkami Feliks Konarski (znany pod pseudonimem Ref-Ren) napisał tekst i obudził Schütza. Kompozytor natychmiast skomponował do niego melodię.
Cytat:
Była trzecia nad ranem, gdy Ref-Ren zbudził Schütza. „Czytałem słowa pierwszej zwrotki i przeszył mnie dreszcz emocji. Przy refrenie zacząłem grać na pianinie” – wspominał kompozytor. Zaczął pisać muzykę. Wkrótce przy pianinie zebrali się inni członkowie zespołu. Niewyspany aktor Gwidon Borucki zaśpiewał dla nich o gruzach na szczycie po raz pierwszy.
Zrodlo:
"Historia Czerwonych maków” – wydana w 1961 roku w Londynie (nakładem autora) książka Feliksa Konarskiego,



Gdy 18 maja żołnierze II Korpusu zdobyli klasztor, w kwaterze generała Andersa w Campobasso, podczas akademii dla uczczenia zwycięstwa, czterdziestoosobowa orkiestra Alfreda Schütza wykonała po raz pierwszy Czerwone maki na Monte Cassino. Pierwszym wykonawcą był inny żołnierz armii Andersa, muzyk, piosenkarz, aktor Gwidon Borucki.



Po wojnie wyjechał do Brazylii, gdzie pracował w rewiach São Paulo i Rio de Janeiro. Ożenił się z Weroniką – Węgierką pochodzenia żydowskiego. W 1961 osiadł w Monachium, współpracował z Rozgłośnią Polską Radia Wolna Europa.
Zmarł w Monachium, pochowany tamże na Cmentarzu Wschodnim, przy ulicy St. Martin w kwaterze 166.
Zrodlo:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Alfred...tz_(kompozytor)

Alfred Schutz nie pozostawił spadkobierców, dlatego po śmierci jego żony w 2004 r., zgodnie z niemieckimi regulacjami spadkowymi, prawa autorskie do stworzonej przez niego muzyki przypadły Wolnemu Państwu Bawarii.
13 września 2015 roku w Monachium, przedstawiciele polskich i bawarskich władz podpisali porozumienie o przeniesieniu praw autorskich do melodii "Czerwone maki na Monte Cassino".

Jezeli chcecie poznac historie o tym jak powstala najslynniejsza pieśń II wojny światowej i jakie były jej późniejsze losy – w Polsce i w świecie – znajdziecie je w ksiazce autora poisenki - Feliksa Konarskiego „Historia Czerwonych maków” – wydanej w 1961 roku w Londynie (nakładem autora). Przy odrobinie szczescia mozna ja kupic w ksiegarniach internetowych.
Wiecej tutaj:
http://hej-kto-polak.pl/wp/?p=2831
http://culture.pl/pl/dzielo/feliks-k...-monte-cassino

Cytat:
Śpiewając po raz pierwszy „Czerwone maki” u stóp klasztornej góry, płakaliśmy wszyscy. Żołnierze płakali z nami.
„Czerwone maki”, które zakwitły tej nocy, stały się jeszcze jednym symbolem bohaterstwa i ofiary – i hołdem ludzi żywych dla tych, „którzy przez miłość wolności polegli dla wolności ludzi
”…
– Feliks Konarski - „Historia Czerwonych maków”.


(Pierwsze wydanie nut pieśni "Czerwone maki na Monte Cassino", 1944; (oryginał w Muzeum im. gen. Władysława Sikorskiego w Londynie), z archiwum Anny Mieszkowskiej)

"Czerwone maki na Monte Cassino"
Czy widzisz te gruzy na szczycie?
Tam wróg twój się kryje jak szczur.
Musicie, musicie, musicie
Za kark wziąć i strącić go z chmur.
I poszli szaleni, zażarci,
I poszli zabijać i mścić,
I poszli jak zawsze uparci,
Jak zawsze – za honor się bić.
Czerwone maki na Monte Cassino
Zamiast rosy piły polską krew.
Po tych makach szedł żołnierz i ginął,
Lecz od śmierci silniejszy był gniew.
Przejdą lata i wieki przeminą.
Pozostaną ślady dawnych dni
I tylko maki na Monte Cassino
Czerwieńsze będą – bo z polskiej wzrosną krwi.
Runęli przez ogień straceńcy,
niejeden z nich dostał i padł,
jak ci z Somosierry szaleńcy,
Jak ci spod Rokitny sprzed lat.
Runęli impetem szalonym,
I doszli. I udał się szturm.
I sztandar swój biało–czerwony
Zatknęli na gruzach wśród chmur,
Czerwone maki...
Czy widzisz ten rząd białych krzyży?
Tam Polak z honorem brał ślub.
Idź naprzód, im dalej, im wyżej,
Tym więcej ich znajdziesz u stóp.
Ta ziemia do Polski należy,
Choć Polska daleko jest stąd,
Bo wolność krzyżami się mierzy,
Historia ten jeden ma błąd.
Czerwone maki...


Adam Aston - Czerwone maki na Monte Cassino, 1944
https://youtu.be/YQRz1nSt9Cw

Chwała Wam, polscy bohaterzy!
*****
Watek ten jest zbiorem przeróżnych artykułów znalezionych w Internecie i prasie oraz ksiazkach historycznych. Wpisy zawierają źródła i odnośniki.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #635  
Nieprzeczytane 22-10-2017, 15:23
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

Pierwsza kamera filmowa, kamizelka kuloodporna, a nawet kasownik do biletów… Wynalazki, które wpłynęły zarówno na wielką historię, jak i życie codzienne milionów. Komu je zawdzięczamy? Oczywiście Polakom!

Cytat:
Niektórzy z nich osiągnęli międzynarodową sławę i pieniądze, inni zmarli w biedzie i osamotnieniu. W książce Historia Polski 2.0: Polak potrafi, Polka też… czyli o tym, ile świat nam zawdzięcza Jan Wróbel twierdzi, że to właśnie my, Polacy, wynaleźliśmy prawie wszystko, tylko czasem sami o tym nie pamiętamy. Przypominamy Wam zatem siedmiu naszych rodaków, których wynalazki zmieniły lub mogły zmienić bieg historii.



Jednym z tych “zapomnianych Polakow” jest Józef Bożek .
Oto jego historia:

182 lata temu, 21 pazdziernika 1835 zmarl Józef Bożek (Josef Božek), Polski konstruktor-mechanik, wynalazca, nazywany często "polsko-czeskim Stephensonem" . Skonstruował pierwszy na kontynencie europejskim pojazd z napędem parowym. Zaprojektował też i zbudował wozy ciągnięte przez konie po torach kolejowych pierwszej w Europie konnej kolei żelaznej.



Nowoczesny samochód, łódź parowa, automatyczny warsztat tkacki, protezy rąk i nóg, do tego liczne zegary – wszystkie te innowacje zrodziły się w umyśle i dłoniach Józefa Bożka, sławionego przez Czechów, którzy uznali go za swojego krajana, przy tym niemal zupełnie zapomnianego nad Wisłą – w swojej ojczyźnie.

Urodził się w rodzinie młynarza w Bierach niedaleko Skoczowa - już wtedy budował swoje pierwsze maszyny wodne, które niszczył jego ojciec, nie pochwalający zainteresowań syna.
Jego zdolności zauważył wizytator szkolny - ks. Leopold Szersznik, który pomógł mu w dostaniu się do gimnazjum w Cieszynie.




Tam już swobodnie wymyślał urządzenia mechaniczne: m.in. wykonał drewniany zegar, wyposażony w mechanizm do bicia kwadransów i godzin pokazujący również upływ minut.
Po ukończeniu gimnazjum w Cieszynie, wyemigrował z Polski. Studiował w Brnie mechanikę i matematykę, po czym pieszo dotarł do Pragi i zaczął studiować filozofię. Studia te szybko porzucił dla swojej ulubionej mechaniki, którą zgłębiał w Instytucie Politechnicznym w Pradze, gdzie od roku 1806 był mechanikiem i zegarmistrzem.
W Pradze powstała większość konstrukcji Bożka: precyzyjny zegar dla Instytutu Astronomicznego zbudowany w 1812 roku - zegar ten do lat 80-tych XX wieku odmierzał czas wszystkim Czechom – to jego wskazania nadawało czeskie radio. Jego zegarki pracowały na rubinowych łożyskach, nakręcało się je poprzez ruch ręki.
Skonstruował również automatyczny warsztat tkacki i postrzygarkę sukna, maszynę do szlifowania soczewek oraz liczne udane protezy rąk i nóg dla inwalidów wojennych - słynna była proteza ręki (lub obu - źródła podają różnie), jaką wykonał dla Aleksandrosa Ypsilantisa. Proteza była tak sprawna, że jej palce mogły podnosić lżejsze przedmioty. Jej posiadacz mógł też pisać i podobno zabawiał się, rozbijając uderzeniem protezy stojące na stole szklanki. Inny oficer rosyjski Danilewski, który w bitwie pod Dreznem utracił obydwie nogi poniżej kolan, otrzymał od Bożka nogi sztuczne, dzięki którym mógł chodzić bez kul po schodach, oraz dosiadać konia i jeździć na nim kłusem.
Prawdopodobnie nic nie wiedząc o lokomotywie Anglika Stephensona z 1814 roku, zbudował jako pierwszy na kontynencie europejskim powóz z napędem parowym dla trzech pasażerów (w roku 1815) - i przez dwa lata woził ludzi po praskich dzielnicach.



Dwa lata później skonstruował również łódź z parowym silnikiem wyposażoną w dwa koła łopatkowe. Niestety, nie miał szczęścia. W dniu, kiedy miały odbyć się pokazy jego łodzi parowej, na drodze do sławy stanęła pogoda. Tłumy prażan nad Wełtawą oczekujące na pokaz rozpędziła gwałtowna burza. Przy okazji ktoś ukradł skarbonkę z zebranymi pieniędzmi - w ten sposób konstruktor który zaciągnął pożyczki na jej budowę, nie miał z czego ich spłacić - i tak oto został bankrutem.
Od tego czasu miewał napady szaleństwa i rok później w trakcie jednego z nich rozbił młotem swój parowy samochód i łódź, oraz zniszczył wszystkie plany konstrukcyjne.
Projektował też i budował wozy ciągnięte przez konie po torach kolejowych pierwszej w Europie konnej kolei żelaznej.
Zmarł w biedzie i zapomnieniu. Zostal pochowany na Cmentarzu Olszańskim w Pradze.

Bożek, kompletnie zapomniany w Polsce, w Czechach jest bardzo popularny i sławiony jako ojciec czeskiej myśli technicznej. Jego imię noszą instytuty politechniczne i szkoły, Czesi spacerują ulicami Brożka, poczta wydała znaczek z jego XIX-wiecznym portretem pędzla Antonina Machka. Jarosław Rajmund Vávra w 1949 roku napisał o Božku książkę pod tytułem "Posel úsvitu" ("Błysk przed świtem"), która została sfilmowana w 1950 roku przez Václava Krskę (nagroda na festiwalu w Karlowych Varach). W 2005 roku w szkole filmowej powstał krótki film dokumentalny "Josef Božek" w reżyserii Šimona Špidla. Józef Bożek pojawił się oczywiście w przedstawieniu Jaromíra Nohavicy "Těšínské nebe".
W Polsce Zofia Kossak przedstawiła konstruktora z Bierów w krótkim opowiadaniu "Czarodziej" w zbiorze "Nieznany kraj", krótkie opowiadanie poświęcił mu również Gustaw Morcinek.



Dzięki nieustępliwym staraniom rodziny i mieszkańców Bier, w 1987 roku Komisja Turystyki Górskiej PTTK zatwierdziła nowy szlak turystyczny Jasienica - Biery - Nałęże, który wiedzie środkiem rodzinnej miejscowości Bożka. Szlak ma kolor czerwony i prowadzi w kierunku Błatniej. W Gminnym Ośrodku Kultury w Bierach wmurowana w ścianę jest pamiątkowa tablica poświęcona jego osobie, która została ofiarowana i odsłonięta przez jego potomków w 1987 roku.
Zrodla:
http://gazetacodzienna.pl/artykul/ku...iany-wynalazca
http://gazetacodzienna.pl/node/86417
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Bo%C5%BCek
http://wynalazki.andrej.edu.pl/index...42-b/746-bozek

Zapomniany samochód Józefa Bożka
Początki motoryzacji kryją w sobie wiele zapomnianych już dziś epizodów. Do ciekawszych zalicza się bez wątpienia pokaz pierwszego na świecie samochodu parowego,
który 200 lat temu zaprezentował w austriackiej Pradze polski mechanik Józef Bożek.
Prezentacja była zaplanowana początkowo na 17 września 1815 roku, ale z powodu choroby konstruktora została przełożona na 23 września. O tych szczegółach dowiadujemy się z notatki prasowej w Prager Zeitung, bowiem jak na owe czasy było to wielkie wydarzenie nie tylko natury technicznej lecz i towarzyskiej.
Wiecej:
https://pl-pl.facebook.com/polski.sa...59497220763972

200 lat Polskiej motoryzacji na wesoło.
https://youtu.be/YRtCydlGmqY
Cytat:
Pokaz jazdy repliki pojazdu parowego, Józefa Bożka z 1815r.

Pierwszy samochód na świecie - Historia z Polski
https://youtu.be/nfvCEosQ50U
(Nieznana historia pierwszego na świecie samochodu osobowego. Zbudowany został przez Polaka, Józefa Bożka, dwieście lat temu.)

**
Watek ten jest zbiorem przeróżnych artykułów znalezionych w Internecie i prasie oraz ksiazkach historycznych. Wpisy zawierają źródła i odnośniki.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #636  
Nieprzeczytane 22-10-2017, 20:09
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

Dzięki Bogu, wypełniłem swój obowiązek.
Thank God, I have done my duty. (ang.)

(Opis: po bitwie pod Trafalgarem, jedne z ostatnich słów Nelsona.)

212 lat temu, 21 października 1805 koło przylądka Trafalgar, zginął Horatio Nelson – admirał angielski, wicehrabia, książę Brontu, baron Nilu. Najsłynniejszy admirał w historii floty brytyjskiej, który dwukrotnie pokonał flotę Francji.Mowiono, ze kule sie go nie trzymaly. Horatio całe życie spędził na morzu, był wilkiem morskim. To był po prostu "Napoleon mórz". Nelson utrwalił się w pamięci jako najlepszy i największy dowódca flot wojennych w długiej historii morskich zmagań
Nelson był geniuszem działań morskich. Napoleonowi nikt nie dorównywał na lądzie.


(Portret Nelsona pędzla L. F. Abbota)

Na morze wyruszył w wieku 12 lat wstępując do Royal Navy (królewskiej marynarki brytyjskiej) na żaglowcu dowodzonym przez jego wuja, kapitana Maurice’a Sucklinga. Brał udział w wyprawach do Indii Wschodnich oraz uczestniczył w ekspedycjach do Arktyki.
W latach 1775-1776 i 1777-1787 służył w Indiach Zachodnich. W 1777 zdał egzamin na porucznika i dostał przydział na fregatę HMS „Lowestoffe”. W 1779 otrzymuje rangę komandora i zostaje wyznaczony na dowódcę 32-działowej fregaty HMS „Hinchinbrooke”. Później dowodził jeszcze kilkoma fregatami. Po powrocie do Anglii w 1787 został przeniesiony do rezerwy.
W wojnie z Francją w roku 1793 objął dowództwo 62-działowego okrętu liniowego HMS „Agamemnon”. W czasie udanego ataku na miejscowość Calvi na rodzinnej wyspie Napoleona Korsyce w wyniku uderzenia odłamkiem stracił wzrok w prawym oku. Następnie objął dowództwo większego 74-działowego okrętu liniowego HMS „Captain”.
W dniu 14 lutego 1797 r., dowodząc tylną strażą okrętów brytyjskich w bitwie morskiej z okrętami hiszpańskimi u przylądka Św. Wincentego, złamał rozkazy przełożonych nakazujące utrzymanie szyku liniowego i zastosował własną taktykę wojenną. Nelson wyprowadził 3 swoje okręty z linii i zaatakował czoło okrętów hiszpańskich, odnosząc zwycięstwo. Akcja ta została określona przez marynarzy jako „patentowany most Nelsona do ataku na pierwszą klasę”. Ta wygrana, dzięki nieposłuszeństwu Nelsona, doprowadziła do przyznania mu Orderu Łaźni. Za nieposłuszeństwo i niewykonanie rozkazu, jakiego dopuścił się Nelson, groziła mu kara śmierci. Jednak zgodnie z powiedzeniem „zwycięzców się nie sądzi”, Nelson uratował swe życie i otrzymał wysokie godności. Głównodowodzący adm. Jervis (otrzymał po bitwie tytuł lorda St. Vincent) podobno miał powiedzieć, że życzyłby sobie, aby każdy łamał rozkazy tak jak Nelson. Po bitwie został mianowany kontradmirałem, jednak awans ten nie był nagrodą za wkład w bitwę, lecz został postanowiony wcześniej i wynikał ze starszeństwa w służbie oraz wcześniejszych zasług.
25 lipca 1797 roku, podczas nieudanego ataku na port Santa Cruz de Tenerife na Teneryfie, został ranny w prawe ramię na tyle poważnie, że niezbędna okazała się amputacja ramienia. Nie zdołał przeszkodzić Napoleonowi w wyprawie do Egiptu, ale w roku 1798 pokonał francuską flotę w delcie Nilu. Misja w 1798 r. polegała na nadzorowaniu i przechwyceniu okrętów francuskich dowodzonych przez admirała François Boruyesa, które zdołały wymknąć się do Egiptu. Stało się to możliwe podczas wielkiego sztormu, który zniósł okręty brytyjskie w morze. Pościg podjęty przez Nelsona zakończył się zwycięstwem odniesionym w zatoce Abu Quir (tzw. bitwa nad Nilem).



Po tej bitwie Nelson otrzymał stopień wiceadmirała i w 1801 zgodził się służyć we Flocie Bałtyckiej, dowodzonej przez admirała Sir Hyde Parkera. Flota ta pokonała Duńczyków w bitwie pod Kopenhagą określonej jako bitwa kopenhaska (Dania była wówczas sprzymierzeńcem Francji). W trakcie tej bitwy – polegającej na wzajemnym ostrzale twierdzy i floty inwazyjnej – widząc bezskuteczność ataków i coraz większe zniszczenia brytyjskich okrętów, adm. Parker nakazał Nelsonowi wycofanie, na co ten nie zareagował. Na uwagi podwładnych, wskazujące na wywieszone flagi sygnałowe na okręcie admiralskim, Nelson przyłożył lunetę do niewidzącego oka i oświadczył, że nie widzi żadnych rozkazów. W chwilę potem niespodziewanie Duńczycy zaprzestali ognia i poprosili o rozmowy pokojowe, które przyniosły sukces Brytyjczykom.

21 października 1805 na żaglowcu HMS Victory ostatecznie rozgromił połączone floty Francji i Hiszpanii w bitwie pod Trafalgarem, podczas której został postrzelony w kręgosłup.


(Smierc Nelsona – malarz: Arthur William Devis)

Zmarł po czterech godzinach tego samego dnia, w trakcie końcowej fazy bitwy, mając świadomość, że odniósł wielkie zwycięstwo. W trakcie bitwy odmówił zejścia pod pokład lub założenia płaszcza zasłaniającego dystynkcje, dlatego stał się łatwym celem dla snajperów francuskich.



Była to ostatnia wielka bitwa morska żaglowców. Taktyka Nelsona, Nelson’s Touch, była zbliżona do taktyki z bitew poprzednich, gdzie liczniejszy przeciwnik, płynący w szyku torowym został zaatakowany przez dwie oddzielne grupy operacyjne, w wyniku czego bitwa przekształciła się w pojedynki poszczególnych okrętów, co – przy lepszym wyszkoleniu Brytyjczyków i zniwelowaniu przewagi liczebnej floty hiszpańsko-francuskiej – pozwoliło na odniesienie miażdżącego zwycięstwa. Nelson, jeden z większych dowódców flot wojennych, potrafił dostosować siłę ognia żaglowców do potrzeb ówczesnego pola walki.
Do bitwy stanęło z jednej strony 37 okrętów francuskich i hiszpańskich, z drugiej strony 33 brytyjskie. W czasie sześciogodzinnej walki jeden okręt wyleciał w powietrze, 17 jednostek poddało się Anglikom, a reszta mniej lub bardziej uszkodzona powróciła do Kadyksu. Do Gibraltaru Brytyjczycy przyholowali tylko cztery zdobyte okręty, a 13 pryzów stracili. Na marginesie można dodać, iż po bitwie rozszalał się niesamowity sztorm i większość pryzów zdobytych w trakcie bitwy oraz część okrętów brytyjskich została wyrzucona na skały lub zatonęła.

Jego ciało zostało uroczyście przewiezione do Anglii i pochowane w Katedrze Świętego Pawła w Londynie. By upamiętnić Nelsona i zwycięstwo pod Trafalgarem w pobliżu Katedry na placu nazwanym Trafalgar Square wzniesiono kolumnę Nelsona.


(Posąg Nelsona na londyńskimTrafalgar Square)

W Portsmouth w suchym doku stoi HMS „Victory” – żaglowiec, na którym dokonał się żywot Nelsona. Żaglowiec ten jest zachowany i udostępniony zwiedzającym turystom.


(HMS Victory – 1900)

Zrodla:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Horatio_Nelson
http://www.polityka.pl/tygodnikpolit...afalgarem.read
http://www.zaglowce.ow.pl/postacie/nelson/nelson.html
http://www.polskieradio.pl/39/156/Ar...om-nie-klanial

Legendy i ciekawostki
Podczas służby Nelsona w Indiach Zachodnich przez pewien czas służbowo podlegał mu książę Wilhelm Henryk, trzeci syn króla Jerzego III, późniejszy król Wilhelm IV Hanowerski. Nelson na prośbę Admiralicji sprawował nad nim opiekę. Ich wzajemne stosunki były tak przyjazne, że książę został pierwszym drużbą na ślubie Nelsona.

Według legendy Nelson powinien nosić czarną opaskę na oku, jednak – ponieważ uszkodzone oko wyglądało normalnie – prawdopodobnie nigdy tego nie robił. W związku z tym miał również trudności z uzyskaniem odszkodowania za utratę wzroku od marynarki i musiał dostarczać zaświadczenia lekarskie. W bitwie pod Abukirem odniósł ranę w czoło, po której pozostała blizna. Po jej zagojeniu Nelson nabrał zwyczaju zaczesywania włosów tak, aby ją zakryć. Po otrzymaniu rany dokończył bitwę ślepy.

W bitwie pod Abukirem został zniszczony francuski okręt „Orient”, będący okrętem flagowym floty, która przetransportowała armię Napoleona do Egiptu. Kapitan Hallowell dowodzący HMS „Swiftsure” przesłał Admirałowi prezent. Prezentem tym była trumna do której dołączony był list „Milordzie, posyłam panu oto trumnę zrobioną z części grotmasztu Orienta, abyś mógł, gdy zmęczy cię to życie, spocząć w jednym z własnych trofeów – oby jednak ta chwila nastąpiła jak najpóźniej, czego panu szczerze życzy Pański posłuszny i wielce zobowiązany sługa, Ben Hallowell

Podczas ataku na Kopenhagę eskadra Nelsona znalazła się pod silnym ostrzałem Duńczyków. Głównodowodzący floty brytyjskiej Sir Hyde Parker, nie mogąc przyjść Nelsonowi z pomocą, rozkazał wywiesić sygnał zaprzestania akcji. Nelson przyłożył lunetę do swojego ślepego oka i wołając „Ja naprawdę nie widzę żadnego sygnału” nakazał kontynuować walkę.

Śmiertelnie ranny Nelson miał powiedzieć do kapitana Thomasa Hardy’ego: take care of poor Lady Hamilton (zaopiekuj się biedną Lady Hamilton), później zaś: Kiss me, Hardy (pocałuj mnie Hardy). Po jakimś czasie wymamrotał: Thank God I have done my duty (dzięki Bogu, wypełniłem swój obowiązek), a jego ostatnie słowa brzmiały: God and my country (Bóg i mój kraj).

Jedna z legend o admirale Nelsonie dotyczy zdarzeń tuż po jego śmierci. Ciało Horatio Nelsona zostało umieszczone w beczce z rumem w celu zakonserwowania go i przetransportowania do Anglii. O fakcie tym nie została jednak poinformowana załoga okrętu, na którym znajdowała się owa beczka. Marynarze zakradali się więc w nocy do ładowni i podpijali rum z tego pojemnika nie mając świadomości, co się w nim znajduje. Od tego czasu rumnazywany jest „krwią Nelsona”. Oficjalnie beczka z ciałem Nelsona była wypełniona mieszanką brandy z kamforą i mirrą. Przywiązano ją do głównego masztu HMS „Victory” i trzymano pod strażą.

Admirał cierpiał na chorobę morską.

Anglicy mówią też, że budując pomnik w Londynie umieścili postać Nelsona na wysokiej kolumnie, aby nie wpadł w ręce wierzycieli, którym był winien sporo gotówki.

Według jednej z legend, trzy paski na kołnierzu marynarskim mają upamiętniać trzy największe zwycięstwa Nelsona: Abukir, Kopenhaga i Trafalgar. Podobnie czarny krawat marynarski ma być symbolem żałoby po jego śmierc.

Wierny steward Nelsona miał inny kłopot, otóż skończyły mu się zapasy dżemu pomarańczowego, dostarczonego na pokład przez Lady Hamilton, a był to ulubiony przysmak dowódcy floty, bez którego nie wyobrażał sobie śniadania. Niepokój stewarda wywoływał także stan przechowywanych w spiżarni pomarańczy, jakie kupił podczas pobytu na Sycylii. Trzeba było je codziennie przeglądać, wybierając te, które wykazywały pierwsze oznaki psucia. Jeden nadgniły owoc może zarazić przecież cały zapas. Tym razem odkrył ich kilka. Z jednej strony to go zmartwiło, z drugiej nasunęło mu prosty pomysł. Z tych paru jeszcze nie do końca nadpsutych pomarańczy można przecież zrobić znakomity dżem, który godnie zastąpi ten od Lady Hamilton.
Horatio Nelson zapewnił sobie trwałe i pierwszorzędne miejsce w historii bitew morskich. W historii kulinarnej znajdziemy jego nazwisko przy słynnych „zrazach a`la Nelson”, teraz powinno ono pojawić się także przy dżemie z pomarańczy.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Horatio_Nelson

Gdyby nie bitwa pod Trafalgarem, Napoleon Bonaparte prawdopodobnie przeprowadziłby desant na Wyspy Brytyjskie. Gdyby nie admirał Nelson, żylibyśmy, być może, w zupełnie innej Europie.

Ciekawostka z konca sierpnia 2017 roku.
W Londynie rozpoczęto już kampanię, której celem jest usunięcie pomnika Nelsona znajdującego się w centrum Trafalgar Square.
Cytat:
Dziennik The Guardian zamieścił tekst angielskiej pisarki Afury Hirsch, domagającej się zburzenia statuy wzniesionej na cześć admirała. Inicjatorzy akcji nie zarzucają mu tego, że wespół z Royal Navy pokonał flotę Napoleona, tylko oskarża się go o aktywne popieranie niewolnictwa.
Warto zauważyć kim jest Afua Hirsch. Urodziła się w 1988 r., a jej ojciec był angielskim Żydem, natomiast matka pochodzi z Ghany. Pracując jako dziennikarka dla Sky News i The Guardian stała się ikoną poprawności politycznej w Wielkiej Brytanii. Grając na jej afrykańskich korzeniach i żydowskim pochodzeniu, domagała się polityki faworyzującej imigrację i wielokulturowość. Opowiada się za podburzaniem czarnoskórej populacji i faworyzowaniem jej protestów.
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/lo...elsona-2017-08

Ksiazka:
"Admirał i kochanek: Horatio Nelson"
George Bidwell, Anna Krystyna Bidwell
Biografia Horatio Nelsona - najsłynniejszego admirała w historii brytyjskiej floty żyjącego w latach 1758 - 1805.



Bitwa pod Trafalgarem - 21.10.1805 - dokument
https://youtu.be/CHE_c8Ib6_o
Horatio Nelson (1758-1805) Part One
https://youtu.be/-jb33w_elP8
Horatio Nelson (1758-1805) Part Two
https://youtu.be/aMcEE_RUZaA
Horatio Nelson (1758-1805) Part Three
https://youtu.be/rezADbMBgK8
Horatio Nelson (1758-1805) Part Four
https://youtu.be/cYHXCpFdAGA

Trafalgar & The Death of Nelson 1805
https://youtu.be/-KdYhiNZS_w
Admiral Nelson's victory at Trafalgar, 1805
https://youtu.be/-VJfz_26ldQ
TRAFALGAR 1805
https://youtu.be/-ym--Ji_SW8
"HMS Victory", Admiral Horatio Nelsons Flagship, "Portsmouth Historic Dockyard." England
https://youtu.be/kTUz6nUgvIk

***
Watek ten jest zbiorem przeróżnych artykułów znalezionych w Internecie i prasie oraz ksiazkach historycznych. Wpisy zawierają źródła i odnośniki.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #637  
Nieprzeczytane 23-10-2017, 18:19
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie Oficer największych nadzieji - polski ulubieniec Napoleona.

219 lat temu, 22 października 1798 w Kairze, zmarł Józef Sułkowski, herbu Sulima , polski oficer, adiutant Napoleona, kawaler maltański. Jego imię wyryto na Łuku Triumfalnym w Paryżu, w Polsce pozostaje jednak postacią zapomnianą.

"Prawdziwy Polak... nieskończenie czarujący, szczupły, elegancki, rasowy, z wyrazem twarzy pociągającym" - opisywał Sułkowskiego jeden z francuskich kolegów.

Postać i losy Józefa Sułkowskiego fascynowały historyków, dramaturgów i pisarzy. Bohater wojny przeciw Rosji w obronie Konstytucji 3 maja, radykalny republikanin, adiutant i najbliższy - z Polaków - przyjaciel Napoleona Bonapartego, jedyny, który w jego otoczeniu pozwalał sobie na odmienne zdanie, nazwany przez niego oficerem największych nadziei - Józef Sułkowski - wciąż jest postacią nieco tajemniczą.


(Józef Sułkowski, portret Antoniego Brodowskiego)

Życie Sułkowskiego zajaśniało jak spadający meteor, krótkim, lecz jaskrawym blaskiem i zgasło przedwcześnie. Wychowanek magnackiego rodu, a jednocześnie radykał i rewolucjonista. Człowiek obdarzony nieprzeciętnymi zdolnościami! Jakby w przewidywaniu rychłej śmierci Sułkowski był niebywale aktywny, łącząc czyny żołnierskie, pracę emisariusza-rewolucjonisty z okresami skupionej nauki i działalności pisarskiej, w której wyniku powstawały dzieła historyczne, wojskowe i filozoficzne.
Bodaj nikt inny nie ucieleśnia w sposób tak pełny rozdarcia i tragizmu losów polskich w latach rozbiorów i początków epoki napoleońskiej jak właśnie Sułkowski.
Rodowód Józefa Sułkowskiego stanowi splot tajemnic. Oficjalnie uchodził za syna jednego z pomniejszych Sułkowskich, płk. austriackiego Teodora. Matka Julia Quelisk była z pochodzenia Węgierką.

Natura obdarzyła go rzadką urodą i genialnymi zdolnościami. Był sławny jako cudowne dziecko, nazywano go małym uczonym. Jego pamięć chłonęła wszystkie skarby historii powszechnej, geografii i mitologii. Orientował się świetnie w literaturze łacińskiej, greckiej i z całkowitą swobodą mówił kilkoma językami.

Chłopiec dostał się pod opiekę zamożnego stryja, księcia Augusta Kazimierza Sułkowskiego. Gdy skończył 10 lat, towarzyszył wychowującemu go stryjowi Augustowi w trwającej trzy lata podróży po Europie. Nie ominęli dworów monarszych - i w Paryżu królowa Maria Antonina, i w Petersburgu caryca Katarzyna II głaskały po głowie uprzejmego oraz elokwentnego chłopca, który w przyszłości jako zaprzysięgły republikanin i wróg monarchii stał się jednym z najsłynniejszych polskich jakobinów. Pierwsza uczyniła go swoim paziem, druga zaoferowała służbę oficerską w armii rosyjskiej, mianując go aspirantem oficerskim w pułku konnym gwardii.




Książę August Sułkowski poddawał chłopca niemal wychowawczej tresurze. Józef stale się uczył. Greka, łacina, języki nowożytne, zasady geometrii, optyki i mechaniki. Grywał na fortepianie, skrzypcach, flecie, potrafił rysować dowcipne karykatury, a w szachach mógł się mierzyć z najtęższymi mistrzami.
Los cudownego dziecka odmienił się po śmierci możnego stryja. Książę August zmarł w 1786 roku, gdy Józef miał 15 lat. Szybko utracił zdobyte wcześniej przywileje.

Po powrocie do kraju w 1786 r. wstąpił do wojska i służył najpierw jako podporucznik w pułku Działyńskiego.
W chwili wybuchu wojny 1792 r. wysłany został do armii litewskiej. Podczas odwrotu wojska, oskrzydlanego już przez nieprzyjaciela, znajdował się w straży przedniej. Nad rzeczką Zelwianką napotkał żołnierzy carskich, obsadzających dogodny bród, i wyparł ich błyskawicznym uderzeniem. Następnie powierzono mu osłonę odwrotu sił głównych, przydzielając 500 żołnierzy i dając rozkaz obrony mostu pod Zelwą. Mimo dwunastokrotnej przewagi wroga Sułkowski wytrwał na pozycji, dając swym żołnierzom przykład zimnej krwi i męstwa. Gdy wyczerpanego wielogodzinnym bojem chciano go zastąpić, Sułkowski miał odpowiedzieć: "Mam rozkaz bronić tej pozycji i będę jej bronił, dopóki ostatni z moich żołnierzy nie polegnie". Do takiej ostateczności jednak nie doszło. Z chwilą gdy odstępująca armia cofnęła się na wystarczającą odległość, również oddział osłonowy dostał rozkaz odwrotu.
Za bój pod Zelwą Sułkowski jako jeden z pierwszych otrzymał nowo ustanowiony krzyż Virtuti Militari, awansowany został do stopnia pułkownika, z jednoczesnym powierzeniem dowództwa pułku.

Po przystąpieniu króla do Targowicy i zakończeniu wojny Sułkowski postanawia wyjechać do rewolucyjnej Francji, by tam pracować nad przywróceniem Polsce niepodległości, w myśl głoszonej przez siebie zasady: "Polska jest wszędzie tam, gdzie bronią wolności".
Nosi się z rozległymi i daleko sięgającymi planami. Przede wszystkim pragnie pogłębić swą wiedzę wojskową: "Znam naukę inżynierii i artylerii - pisał w związku z tym - mam zamiar kształcić się jeszcze w sztuce wojskowej; ta wielka dźwignia tyranów winna im być wydartą przez ludzi wolnych. Aby wyswobodzić kraj własny z jarzma siły cudzoziemskiej, trzeba przyjść do możliwości dowodzenia armią..."
Ale Sułkowski zdawał sobie jednocześnie sprawę, iż sama wiedza teoretyczna nie wystarczy, że poprzeć ją musi czyn żołnierski. "Pragnę wrócić do Polski z bronią w ręku - podkreślał - trzeba mi więc nabyć sławy wojskowej".
Zwraca się do rządu rewolucyjnej Francji z prośbą o przyjęcie do wojska. Nie udaje mu się jednak uzyskać nominacji. W zamian za to otrzymuje propozycję podjęcia się poufnej misji dyplomatycznej w Turcji. Zgadza się i mianowany charge d'affaires poselstwa francuskiego wyjeżdża do Konstantynopola. Do zadań Sułkowskiego miało należeć w szczególności przeciwdziałanie wpływom angielskim w Turcji, nawiązanie i rozwinięcie, poprzez Bałkany, kontaktów z siłami rewolucyjnymi w Polsce.
Jednakże do wykonania tych zadań Sułkowski nie przystąpił. Nim przybył do stolicy Turcji wybuchło powstanie kościuszkowskie. Na wieść o tym podjął starania o wyjazd do kraju. Wkrótce rusza w drogę zaopatrzony w tajne instrukcje i fałszywe paszporty. Jechał przebrany za kupca ormiańskiego. Ale władze austriackie dowiedziały się o misji emisariusza i wyznaczyły 50 dukatów za ujęcie go. Rozesłane za nim listy gończe głosiły: "Urodziwy jak piękna dziewczyna przebrana po męsku. Oczy wielkie, omdlewające ozdobione długimi rzęsami".Sułkowski w pełnej przygód podróży był kilkakrotnie aresztowany i rewidowany i tylko cudem uniknął sideł, które zastawiali na niego Austriacy.
W rezultacie jednak przybył do Polski, gdy powstanie już upadało, po zdobyciu Warszawy przez wojska carskie. Sułkowski próbuje jeszcze na własną rękę organizować oddział powstańczy, lecz zostaje rozbity w pierwszym starciu. Musi ponownie uchodzić z Polski.
Mimo że brał w insurekcji tylko epizodyczny udział, zainteresował się nią bardzo. Po przyjeździe do Paryża na podstawie zebranych materiałów napisał "Historię rewolucji polskiej w roku 1794", w której zawarł wiele celnych sądów ogólnych, a także analizę przyczyn upadku Polski.
Jednocześnie występuje do władz francuskich z memoriałem zawierającym plan wojskowego i politycznego wyzwolenia Polski. Oprócz powstania, opartego na poruszeniu mas ludowych, Sułkowski wskazywał w nim na konieczność pomocy dla Polski z zewnątrz. Kładł też wielki nacisk na korzyści, jakie otrzyma rewolucyjna Francja w następstwie powstania niepodległej, republikańskiej Polski. Memoriał ten nie odniósł skutku, lecz sam Sułkowski otrzymał wreszcie upragnioną nominację w armii francuskiej.
Dostaje patent na kapitana i przydział do sztabu generała Berthiera w północnych Włoszech. "Odtąd - jak podaje jego dziejopis Saint Albin - widziano tego młodego, lecz zimnego i poważnego człowieka zasiadającego spokojnie za stołem, piszącego ważne rozkazy, a w wolnych chwilach zatopionego w przeglądzie map wojennych".
15 września 1796 r. Sułkowski usłyszał, że generał Bonaparte nie może znaleźć wykonawcy swego zamiaru zdobycia górującej nad francuskimi pozycjami baterii austriackiej St. Georges i bez chwili namysłu zgłasza się na ochotnika. Otrzymuje 260 grenadierów i niezwykle trudne zadanie zniszczenia umocnionej baterii. Próbuje zdobyć ją od czoła, ale zostaje przygnieciony ogniem armat. Szybko orientuje się jednak w topografii terenu i prowadzi następnie swych żołnierzy do natarcia inną drogą. Bateria zostaje wkrótce zajęta, a działa jej obrócone przeciwko Austriakom umożliwiają Francuzom przełamanie umocnień wroga.
Czynem tym Sułkowski wzbudza podziw i zyskuje uznanie Bonapartego. Od tego momentu zaczyna się jego bliska współpraca z Bonapartem. Generał mianuje go swoim adiutantem. Z czasem powierza coraz ważniejsze zlecenia, a nawet upoważnia do wydawania rozkazów we własnym imieniu. Sułkowski, korzystając ze swych wpływów, zabiegał u Bonapartego w sprawach polskich, jednakże bez większego powodzenia.
Po zakończeniu kampanii włoskiej Sułkowski wraca do Paryża. Zakłada tu bibliotekę wojskową dla Bonapartego, a równocześnie pisze liczne rozprawy na tematy aktualne, a także i bardziej odległe, jak np. traktat o filozofii wojny.
W 1798 r. otrzymawszy nominację na brygadiera wyrusza wraz z Bonapartem do Egiptu. W drodze na Morzu Śródziemnym napotkano opór mistrza kawalerów maltańskich, który nie zgadzał się na przybicie floty francuskiej do brzegów wyspy. Wówczas w nocy na 11 czerwca 1798 r., Sułkowski na czele 500-osobowego desantu wylądował na Malcie i zajął nadbrzeżne baterie.
Wielostronna była działalność Sułkowskiego podczas pobytu w Egipcie. Zostaje członkiem Instytutu Egipskiego założonego przez Bonapartego w Kairze i przygotowuje słownik arabsko-francuski przystosowany dla potrzeb wojska. Znajduje również czas na prowadzenie badań archeologicznych, których rezultatem było m.in. odnalezienie pomnika bogini Izydy oraz licznych tablic z hieroglifami.
Bierze też aktywny udział w walkach koło Aleksandrii, pod Piramidami, w Salihijeh. Z tej ostatniej bitwy wynosi kilka ran.
W październiku 1798 r. wybucha w Kairze powstanie ludności przeciwko Francuzom. Pragnąc dowiedzieć się o siłach wroga poza miastem Bonaparte proponuje Sułkowskiemu wyjazd na rozpoznanie. Sułkowski był jeszcze chory i osłabiony ranami. Bliscy przyjaciele odradzali mu tę wyprawę mówiąc: "Wygój się wprzód z ran twoich". Na to Sułkowski miał odpowiedzieć: "Nieprzyjaciel nie ma tyle cierpliwości, trzeba iść naprzeciw niemu". Nie zwlekając, na czele piętnastu konnych, ruszył na rekonesans. W drodze powrotnej napadnięty został przez powstańców. Traf chciał, że koń jego prowadzony osłabłą ręką pośliznął się i upadł, a wówczas Sułkowski rozniesiony został na szablach.
Dowiedziawszy się o śmierci Sułkowskiego Bonaparte wyrażał żal i zmartwienie, zaś dla uczczenia pamięci zmarłego jeden z fortów pod Kairem nazwał jego imieniem. Przypuszczać można jednak, że żal ten nie był w pełni szczery. St. Albin pozwala się domyślać, że Bonaparte "po najszczerszych wylewach przyjaźni, jakie Sułkowskiemu okazywał, poznawszy w tym mężu wielki i niezłomny republikański charakter, lękać się go zaczął od czasu, gdy powziął zamiar ogłosić się cesarzem".

No coz, strach wielokrotnie prowadzi do niegodnych czynow. Propozycja Napoleona aby Sulkowski wyjechal “na rozpoznanie” nie byla niewinna, tak samo jak zal i zmartwienie na wiesc o jego smierci nie byl w pelni szczery.

Pewne fakty nigdy nie zostaly ogloszone publicznie, staly sie sekretem poliszynela.
Zostaly jednak pewne dokumenty, ktore daja wiele do myslenia. Jednym z takich dokumentow sa “Pamietniki Jenerala Jozefa Sulkowskiego Zycie I Pamietniki Historyczne, Polityczne i Wojskowe”, wydane w 1864 roku.



Lazare Carnot, ktory wchodził w skład dyrektoriatu - władzy najwyższej republiki francuskiej (lata 1795-1797), na jednym z posiedzen dyrektoriatu kiedy troskano sie kto by objal dowodztwo w razie smierci Napoleona powiedzial:
Jesli stracimy Bonapartego , mamy gotowego wodza w Sulkowskim” !



Rozkaz w Kairze do przyjecia dowodztwa przeciwko zbuntowanym Mamelukom – kryl zamiar – pozbycia sie Sulkowskiego, ktory wiedzial za duzo. “idz i zgin”.




Józef Sułkowski zdobył zaufanie Napoleona dokonując rzeczy uznawanych za niemożliwe.Jego imię wyryto na Łuku Triumfalnym w Paryżu, aby uczcić jego pamięć cesarz nazwał imieniem Sułkowskiego jeden z fortów pod Kairem ale w Polsce adiutant Napoleona, nasza polska napoleonska zagadka ... praktycznie nie jest znany.

Zrodlo:
Pamietniki Generala Jozefa Sulkowskiego rok 1864
"Oficer największych nadziei", Marian Brandys
http://www.napoleon.org.pl/index.php...ozef-sulkowski
http://www.polskieradio.pl/39/156/Ar...tant-Napoleona
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Su%C5%82kowski


Cytat:
Biografia, nieco już dziś zapomnianego polskiego oficera Józefa Sułkowskiego, adiutanta Napoleona Bonaparte, który po jego śmierci w czasie egipskiej wyprawy ze smutkiem napisał, że odszedł "Oficer największych nadziei".

"Meteor": Opowieść o Józefie Sułkowskim - autor: Karol Koźmiński
Cytat:
Zbeletryzowana opowieść o polskim oficerze, adiutancie Napoleona. Sułkowski był synem Teodora, pułkownika wojsk cesarskich i Węgierki Julii Quelisk. Pochodził z rodziny szlacheckiej herbu Sulima...



**
Watek ten jest zbiorem przeróżnych artykułów znalezionych w Internecie i prasie oraz ksiazkach historycznych. Wpisy zawierają źródła i odnośniki.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #638  
Nieprzeczytane 24-10-2017, 11:22
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

Kawałek Polski w uroczym miasteczku roz nad jeziorem Zuryskim.

"Słowem urody Rapperswilu opowiedzieć się nie da" –Adam Mickiewicz.
Jest to cudowne miejsce: na cyplu górskim, oblane dookoła jeziorem wisi miasteczko tak starożytne, że stanowi jeden numizmat; nad miasteczkiem stoi stary zamek, gdzie mieści się nasze muzeum” – pisał w styczniu 1892 r. Stefan Żeromski do narzeczonej Oktawii z Radziwiłłowiczów Rodkiewiczowej o Rapperswil.



147 lat temu, 23 października 1870, w Rapperswil, w dawnym, zrujnowanym XIII-wiecznym zamku Habsburgów nad Jeziorem Zuryskim, wynajętym Polakom za symboliczną opłatą - hrabia Władysław Plater otworzył Muzeum Polskie.



Muzeum Polskie w Rapperswilu mieści się w XIII-wiecznym Zamku rycerskim nad Jeziorem Zuryskim.



Jego obecność w tym miejscu datuje się od 147 lat. Założycielem Muzeum był Władysław hr. Plater, emigrant z 1831 r., który uciekając z kraju po powstaniu listopadowym schronił się w Szwajcarii. Plater był m.in. przedstawicielem Rządu Narodowego w Szwajcarii w 1864 r. i wydawcą czasopisma „Der Wessie Adler” propagującego, co nieczęsto spotykanie w języku obcym, sprawę polską. W 1870 r. otworzył w Zamku rapperswilskim muzeum pamiątek historycznych i dzieł sztuki, które dzięki darom i legatom emigrantów przekazujących dzieła sztuki, pamiątki i militaria, szybko się rozrastało.



Biblioteka i archiwum zajęły z czasem cały zamek. W specjalnie urządzonym mauzoleum umieszczono urnę z sercem Tadeusza Kościuszki. W roku 1868 mijało sto lat od wybuchu Konfederacji Barskiej. Chcąc uczcić tę rocznicę, a zarazem przypomnieć Europie tradycję walk Polaków o wolność i braterstwo, Władysław hr. Plater postawił w Rapperswilu kolumnę zwaną Barską. Szwajcarzy nazywają ją Polensäule (Polską Kolumną).



W 1927 eksponaty Muzeum w Rapperswilu, zostały przewiezione do Polski i zasiliły zbiory tworzonego wówczas Muzeum Narodowego w Warszawie. Transport kolekcji Muzeum do kraju, przeprowadzony na mocy ustawy sejmowej, odbył się specjalnym pociągiem składającym się z trzynastu wagonów, z honorową eskortą oficerów szwajcarskich, co było wydarzeniem zarówno w Polsce, jak i w Szwajcarii.



Większość rapperswilianów została utracona w trakcie II wojny światowej, a ich pozostałości znajdują się obecnie w Pałacu Krasińskich, Bibliotece Narodowej i najwięcej – w Muzeum Wojska Polskiego. Natomiast samemu Muzeum w Rapperswilu przypisano inną rolę – Muzeum Polski Współczesnej założonego w 1936 r. pod patronatem Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Po 1945 Muzeum przeszło pod zarząd nowych, komunistycznych władz polskich, które zamierzały przekształcać je w placówkę propagandową – „Muzeum ruchu rewolucyjnego”. W 1951 władze miejskie Rapperswilu wypowiedziały umowę dzierżawną, a sąd szwajcarski rozwiązał ją. W 1952 zbiory rapperswilskie wywieziono do Polski, a miejsce Muzeum Polski Współczesnej zajęło Szwajcarskie Towarzystwo Zamków (Der schweizerische Burgenverein), które w ramach przeprowadzonej restauracji zamku usunęło prawie całkowicie polskie ślady z jego terenu.
W odpowiedzi na likwidację polskiego muzeum w styczniu 1954 powstało polsko-szwajcarskie „Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Polskiego w Rapperswilu”. Jego twórcami byli Szwajcarzy oraz polscy emigranci nie akceptujący władzy komunistycznej w Polsce. Dzięki zabiegom Towarzystwa w 1975 zostało otwarte na zamku na nowo obecne Muzeum Polskie w Rapperswilu i funkcjonuje do dzisiaj. Zgromadzone są tam pamiątki narodowe - dary emigrantów: obrazy, rzeźby, militaria, mapy, pokaźny księgozbiór cennych książek i rzeczy związane w wielkimi postaciami naszej historii.



Zamiast “funkcjonuje” powiedzialabym inaczej – stara sie utrzymac na powierzchni, bowiem liczącej 147 lat placówce propagującej kulturę polską w Szwajcarii grozi upadek.
Glownym argumentem jest to, ze zamek powinien służyć całej społeczności i na siebie zarabiać a polskie museum, ktore tu sie miesci nie jest rentowne dla miejscowego buzinesu, bowiem malo Polakow odwiedza miejsce i korzysta z lolalnych hoteli i restauracji.
Z tego powodu od 2008 roku - dalsze istnienie muzeum jest zagrożone. Inicjatywa jest sprytnie prowadzona przez niewielka grupy lokalnej społeczności biznesmenow, ktorej przewodzi Bruno Hug, wydawca "Obersee Nachrichten" (wydawana w nakładzie 70 tys. egzemplarzy gratisowa gazeta ukazująca się w gminach na północnym brzegu Jeziora Zuryskiego). Chca museum zlikwidowaći i pozbyc sie Polakow z zamku. Wszystko wskazuje na to, ze wygraja. Jakie są perspektywy dla muzeum? Tego nikt nie wie!
Narazie sprawy nie przedstawiaja sie pomyslnie. Władze miasta pod presją protestujacej grupy nie przedłużyły dzierżawy i rozpisały referendum. Wynik: 1,2 tys. mieszkańców głosowało przeciwko istnieniu muzeum. "Za" było tylko 62. Zaraz po referendum “Obersee Nachrichten” dumnie napisalo” "Koniec polskiego muzeum. Nad zamkiem wreszcie wstaje słońce".

Jak mozna bylo przewidziec, po referendum władze miasteczka Rapperswil, do którego należy zamek, postanowiły zwrocily sie do znanego projektanta wystaw, by stworzył koncepcję wykorzystania obiektu, nie zapominajac o restauracji . Niestety pan projektant nie przewidział miejsca dla zbiorów Muzeum Polskiego.
“Podobno” – Bruno Hug nie jest przeciwko museum…on chce tylko aby wystawy na zamku pokazywaly “jego miasto Rapperswil i jego historie, ktora zaczela sie w wieku XIII…a nie w wieku XIX. A zamek jest za maly, aby pomiescic polskie museum i “ich” wlasne wystawy! Uwaza, ze museum mozna spkojnie przeniesc do znajdujacej sie pod zamkiem kamienicy, ktora nalezy do polskiej fundacji.
Wyglada na to, ze rapperswilczycy XXI wieku przekreśla napisaną przez ich rodaków historię, w której „Polak, Szwajcar, dwa bratanki”, zapominajac, ze museum polskie nie jest dziełem tylko i wyłącznie polskiej emigracji. Jest to dzieło Szwajcarów i Polaków”.

Aktualnie zbiory muzeum prezentowane są w salach tematycznych obrazujących kolejno: związki polsko-szwajcarskie, historię polskich emigracji, działalność Polaków w Szwajcarii, sylwetki wielkich Polaków (Kopernik, Chopin, Skłodowska) i laureatów literackiej nagrody Nobla, walkę Polaków „Za wiarę i wolność” (w tym dzieje 2 Dywizji Strzelców Pieszych), sztukę polską: malarstwo, rzemiosło artystyczne (w tym sztukę sarmacką), świadectwa kultury żydowskiej w Polsce, sztukę religijną i ludową.
W ramach stałej ekspozycji można podziwiać m.in. dzieła Chełmońskiego, Brandta, Wyczółkowskiego, Boznańskiej, jak również ponad 100 miniatur Wincentego Lesseura, miniaturzysty pracującego na dworze króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i jego uczennicy Walerii Tarnowskiej (darowane przez rodzinę hr. Tarnowskich z Dzikowa).
Eksponowane są także cenne starodruki pochodzące w znacznej części ze spuścizny po płk. Romanie Umiastowskim. Ciekawymi i cennymi są również zegarki z manufaktury Patek Philippe czy kolekcja tabakierek z motywami ułanów polskich z okresu wojen napoleońskich, a także kolekcja kilkunastu gemm z portretami polityków i żołnierzy z okresu powstania styczniowego, będąca niewielkim fragmentem wcześniejszego zbioru należącego do „platerowskiego” Narodowego Muzeum Polskiego.

Czas płynie dla polskiej placówki bardzo szybko i niestety cały czas działa na jej niekorzyść.
Ta trudna i złożona sytuacja Muzeum Polskiego w Raperswilu jest dobrze znana Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP oraz systematycznie monitorowana. Ze względu na oczywistą rangę sprawy, w rozwiązanie problemu zaangażowało się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Fundacja Libertas (powołana w roku 1978 przez Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Polskiego ma na celu pozyskiwanie środków na rozwój i utrzymanie Muzeum Polskiego), a także Ministerstwo Spraw Zagranicznych z Ambasadą RP w Bernie, Sejm i Senat RP, międzynarodowe środowiska twórcze i polonijne.



W 2008 z inicjatywy Muzeum Historii Polski został zrealizowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego film „Serce Polski – Rapperswil” w reżyserii Bogdana Łoszewskiego.

Serce Polski - Rapperswil (PL)
https://youtu.be/4hMeOPsB7vA
(Film "Serce Polski - Rapperswil" opowiada o polskiej emigracji XIX wieku, przyjaźni polsko-szwajcarskiej i historii polskiego Muzeum w szwajcarskiej miejscowości Rapperswil.)

Groźba zamknięcia Muzeum Polskie w Rapperswilu(Szwajcaria)
https://youtu.be/6QckbpEwPUU
Szwajcarzy nie chcą polskiego muzeum w Rapperswil
https://youtu.be/K9kMr6yqhDA
Cytat:
Muzeum o ogromnym dla Polaków znaczeniu ma zostać zlikwidowane. Szwajcarzy nie chcą polskiej placówki w Rapperswil, ponieważ widzą w pięknym zamku symbol swojego miasta. Pół godziny jazdy pociągiem od Zurychu, w absolutnie bajkowej scenerii, znajduje się wyjątkowe dla polskiej kultury i polskiej historii miejsce. To właśnie tu, na zamku w Rapperswil, hrabia Władysław Plater założył po powstaniu styczniowym polskie muzeum. Kolekcja, gromadzona dzięki wysiłkowi Polaków z całego świata, rozrosła się do wielkich rozmiarów. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zbiory muzeum przeniesiono do kraju, ale po drugiej wojnie światowej placówka została odtworzona na nowo w Rapperswil. To było ważne miejsce antykomunistycznej działalności. Tu mówiło się o Katyniu wtedy, gdy w Polsce było to oficjalnie zakazane. Dziś miejsce to jest chętnie odwiedzane przez Polaków, ale nie tylko. Ta historia ma jednak także swoją mniej radosną stronę. Lokalne władze chcą się pozbyć polskiego muzeum z zamku. Klimat wokół placówki zaczął się zmieniać 10 lat temu. Szwajcarska lokalna prasa regularnie stawia pytania, czy dla Polaków na zamku powinno być wciąż miejsce. Zorganizowano nawet referendum, w którym większość mieszkańców opowiedziała się przeciw utrzymaniu muzeum. Wszyscy prezydenci wolnej Polski odwiedzili to miejsce. W ostatnią niedzielę był tu także Andrzej Duda. Prezydent nie tylko zwiedził muzeum, rozmawiał także na temat problemów placówki. Temat Rapperswil pojawił się również w rozmowach Andrzeja Dudy z prezydentem Szwajcarii. Kluczowe znaczenie ma tu zdanie władz miasteczka. Ich przedstawiciele spotkali się z polskim prezydentem. Burmistrz Rapperswil nie pojawił się jednak na spotkaniu. Czas płynie dla polskiej placówki bardzo szybko i niestety cały czas działa na jej niekorzyść.

Muzeum Polskie w Rapperswilu
https://youtu.be/FvvZba_KO94
Rapperswil Castle – filmowany z dromu
https://youtu.be/ET1kSLhqjHU
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!

Ostatnio edytowane przez Mar-Basia : 24-10-2017 o 14:35.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #639  
Nieprzeczytane 24-10-2017, 17:41
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

Historia wydarzyła się naprawdę, tuż przed I wojną światową żyła nią cała Polska.

Zakazana miłość, potajemny seks, pieniądze, intrygi i zabójstwo z premedytacją. A w roli głównej zakonnik z Jasnej Góry, który w tajemnicy utrzymuje kochankę, okrada Najświętszą Maryję Pannę, a potem rzuca się w spiralę zbrodni.


108 lat temu, 23 października 1909 w Jasnej Górze , Damazy Macoch (ur. Kacper Macoch), zakonnik paulin, przestepca kryminalny i morderca skradl z obrazu Matki Boskiej złote korony wysadzane drogimi kamieniami i suknię z pereł.

To był największy i najgłośniejszy skandal w polskim Kościele. Nie tylko dlatego, że rzecz dotyczyła, nie licząc pomniejszych win i grzechów, tak poważnych przestępstw. jak kradzież, morderstwo i profanacja, ale przede wszystkim dlatego, że miejscem skandalu stała się duchowa stolica Polski – Jasna Góra.

“Bohaterem” calej historii byla prawdziwa postac.

Damazy Macoch urodził się jako Kacper Macoch w rodzinie chłopskiej. Po ukończeniu szkoły elementarnej dzięki protekcji stryja, który był wójtem, został pisarzem gminnym. W następnym okresie życia uczył się w niższym seminarium duchownym. Z powodu kłopotów w nauce zrezygnował ze studiów i wstąpił do nowicjatu OO.Paulinów przy klasztorze jasnogórskim.


(Damazy Macoch)

W 1906 r., po zaledwie czterech miesiącach nowicjatu, został pełnoprawnym zakonnikiem, przyjmując imię Damazy. Kariera Macocha w surowym i bardzo zasłużonym dla Polski zakonie paulinów do dzisiaj budzi zdziwienie. Najprawdopodobniej , młody, wówczas 32 letni zakonnik był agentem carskiej policji politycznej, wysłanym do najsłynniejszego polskiego klasztoru po to, by skompromitować to sanktuarium narodowe.
Przy bardzo ugodowym wobec władz zaborczych przeorze, którym był wówczas o. Euzebiusz Rejman. Macoch rychło został pomocnikiem zakonnego skarbnika. Zaufanie, jakim darzył go naiwny staruszek, weteran powstania 1863 roku, Damazy wykorzystał do rabowania klasztornych skarbon. Macoch wraz ze wspólnikami skradli z klasztoru przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy rubli. Na początku XX wieku była to fortuna. Macoch był niewybrednym smakoszem, nie gardził zabawą, doceniał wdzięki kobiet. Zwłaszcza pięknej Heleny, telegrafistki z Łodzi, którą niechcący zapoznał… podczas spowiedzi, która została jego kochanką. Wynajął kochance mieszkanie w Warszawie, oraz podroze do Wloch. Był bardzo ostrożny i zapobiegliwy. Sporządził fikcyjny akt swojego małżeństwa z Heleną, w którym posłużył się swoim świeckim imieniem – Kacper, a następnie w sfałszowanym akcie zgonu uśmiercił sam siebie, zostając tym samym, jako Damazy, opiekującym się nią szwagrem-zakonnikiem.
Swoją zapobiegliwość posunął tak daleko, że w końcu „wydał” kochankę za mąż – za stryjecznego brata Wacława. Za tę fatygę odpalił mu 20 tysięcy rubli. Złożył też obietnicę, że wszystkie koszty utrzymania „żony” Wacława weźmie na siebie. Lubieżnik umiał być hojny. Wyprawił młodej parze huczne wesele w warszawskim Hotelu Europejskim, a potem wysłał ich w podróż poślubną do Zakopanego.


(Damazy, Helena, Waclaw Macochowie)

To jednak nie wystarczyło Wacławowi. Mężczyzna zaczął szantażować krewniaka, żądając kolejnych pieniędzy. Macoch nie miał jednak zamiaru płacić. Mnichowi udało się zwabić pazernego brata do klasztoru, gdzie zabił go siekierą. O. Damazy pamiętał o swoich obowiązkach. Konającemu Wacławowi udzielił jeszcze rozgrzeszenia. Po wszystkim przywiązał go do sofy i wywiózł z klasztoru…, ktore to wrzucił do kanału przy Warcie w okolicach wsi Zawada.
Mieszkańcy znaleźli w nurtach Warty sofę, do której przywiązane były zwłoki mężczyzny. Choć personaliów denata nie udało się ustalić, policja zdobyła jednak cenny ślad – na macie, którą owinięta była sofa, śledczy znaleźli numer przesyłki kolejowej.Doprowadziło to policjantów do kupca, który sprzedał matę zakonnikowi z klasztoru na Jasnej Górze. Ustalenie, że był to Damazy Macoch, nie zajęło już wiele czasu. Przy okazji, funkcjonariusze znaleźli także dorożkarza, który na jego polecenie wiózł ciężki pakunek w pobliże rzeki.
Proces Damazego Macocha odbył się w lutym 1912 roku, trwał dziewięć dni i był relacjonowany nawet przez amerykańskie gazety. Cały świat fascynował się mroczną historią upadłego mnicha z Polski.


(Pocztowka z procesu Damazego Macocha)

Carski sąd skazał go na 12 lat ciężkich robót. W sprawie całkowicie pominięto wątek polityczny, z aktu oskarżenia zniknęło 14 stron, a pytania adwokatów do ojca Piusa Przeździeckiego i komisarza Jasieńskiego z Krakowa o powiązania Macocha z Rybakiem – agentem i prowokatorem carskiej ochrany, sędzia Wołkow natychmiast oddalał.


(Damazy Macoch w piotrkowskim wiezieniu, rok 1916)

Kary nie odsiedział do końca. Zmarł w 1916 roku, w więzieniu w Piotrkowie na gruźlicę płuc. Pochowano go 7 września 1916 roku na miejskim cmentarzu. Jego grób istnieje tam do dzisiaj. Przechodzień, który się nad nim pochyli, może przeczytać następujące słowa:

Śp. Ks. Damazy Macoch wielki grzesznik i wielki pokutnik prosi o modlitwę”.

Zrodla:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Damazy_Macoch
https://facet.wp.pl/damazy-macoch-za...2112939553409a

***
Watek ten jest zbiorem przeróżnych artykułów znalezionych w Internecie i prasie oraz ksiazkach historycznych. Wpisy zawierają źródła i odnośniki.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #640  
Nieprzeczytane 24-10-2017, 22:05
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

72 lata temu, 24 pazdziernika 1945 roku w fortecy Akerhus , Führer Norwegów - Vidkun Abraham Lauritz Jonssøn Quisling, został skazany na karę śmierci i rozstrzelany. Byl norweskiem wojskowym i faszystowskim działaczem politycznym , przywódca konserwatywnej a następnie faszystowskiej partii Nasjonal Samling (NS), dwukrotnym premierem Norwegii, kolaborantem podczas II wojny światowej.
Jego nazwisko stało się synonimem i symbolem przywódcy podbitego państwa, kolaborującego z hitlerowskimi Niemcami. Powstał też termin "quislingizm" na oznaczenie aktywnej kolaboracji.



Vidkun Quisling chciał być norweskim mesjaszem, ale nie został. Skończył przed plutonem egzekucyjnym, a jego nazwisko stało się synonimem słowa "zdrajca".

Vidkun Abraham Lauritz przyszedł na świat w niewielkim Fyresdal w południowej Norwegii, w rodzinie pastora ewangelickiego Kościoła Norwegii. Jego najwcześniejsze wspomnienia to strach przed niedźwiedziami, które chętnie żerowały w odciętej od świata dolinie. Pierwsze 12 lat życia spędził tam wychowywany pod surowym okiem i ciężką ręką ojca, miejscowego pastora.


(Vidkun Quisling z rodzina c. 1915)

Inteligentny wrażliwiec nie był pilnym uczniem, miał za to ogromną wyobraźnię. Znacznie odstawał od swoich rówieśników, zwłaszcza gdy został wysłany do renomowanej szkoły wyższej Latinskole w Skien. W 1911 ukończył w Oslo Krigsskolen, akademię wojskową, z najwyższą lokatą. W armii norweskiej doszedł do stopnia majora. Po sześciu latach nienagannej służby awansował na kapitana, a w 1918 r. wysłano go jako attaché wojskowego do Leningradu. Pracował tam z profesorem Fridtjofem Nansenem, słynnym podróżnikiem i oceanografem, a potem dyplomatą, organizujac pomoc dla ofiar głodu w ZSRR. Po powrocie do kraju był ministrem obrony w kilku rządach międzywojennych. Jednak współpraca z nim była bardzo trudna. Quisling był bowiem niesłychanie radykalny i w różnych kwestiach przejawiał niesłychanie ekstremalne poglądy. Właściwie wchodził w konflikty ze wszystkimi.
W 1933 roku, z momentem dojścia Hitlera do władzy, założył partię Nasjonal Samling (Jedność Narodowa) o programie nacjonalistycznym. - Te wszystkie cechy jego osobowości - wielka pewność siebie, nieumiejętność współpracy, nieliczenie się ze zdaniem innych - sprawiały, że partia nie zyskiwała poparcia w społeczeństwie, a także nie miała zbyt wielu członków. Właściwie do momentu wybuchu wojny to było coś na kształt bardziej sekty politycznej niż partii - mówiła skandynawistka.

Vidkun Quisling był tak pewny, że na nim spoczywa misja wprowadzenia Norwegii do tego nowego świata germańskiego, które stworzą Niemcy hitlerowskie, że właściwie nic się poza tym dla niego nie liczyło.
Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej kontaktował się z Adolfem Hitlerem i Alfredem Rosenbergiem, otrzymywał z Niemiec znaczne środki pieniężne na rozwój swojego ruchu. W założonej przez siebie gazecie publikował artykuły napastliwe wobec króla Norwegii, Haakona VII oraz polityki zagranicznej państwa. Jawnie wzywał Hitlera do zajęcia Norwegii.


(Rezydencja Quislinga - “Villa Grande” in 1945, ktora nazywal "Gimlé," imie wziete z norweskiej mitologii)

3 kwietnia 1940, na 6 dni przed atakiem niemieckim na Norwegię, przekazał III Rzeszy informacje o jej systemie obronnym.
9 kwietnia wieczorem, kiedy Niemcy zajmowali Oslo, a ich okręty lądowały u wybrzeży Norwegii, Quisling ukrywał się w Hotelu Continental, z którego wyszedł po kilku godzinach. Dostał się do radiostacji i ogłosił się premierem. Snute już od 1939 roku plany dokonania przewrotu państwowego i objęcia władzy zostały zrealizowane.


(W czasie wizyty Heinrich Himmler’a w Norwegii (1941). Siedza: od lewej do prawej strony - Quisling, Himmler, Terboven, and General Nikolaus von Falkenhorst, dowodca armii niemieckiej w Norwegii)



Jego ludzie, wraz z bojówkami mniejszości niemieckiej, pomagali Niemcom w inwazji na Norwegię. Zajmowali oni gmachy ministerstw i innych ważniejszych instytucji, opanowanych już zresztą częściowo przez grupy volksdeutschów.

Mimo, że Quisling od razu ogłosił się premierem, faktycznie został nim dopiero w dwa lata później - 1 lutego 1942 roku. Najpierw stanął na czele Partii Jedności Narodowej i kierował okupowaną przez III Rzeszę Norwegią. - On był premierem marionetkowym. Nawet wtedy, kiedy został nim formalnie, to się właściwie nie zmieniło. Niemcy zdawali sobie sprawę, że z tym politykiem niczego nie osiągną - mówił redaktor Sławomir Szof.


(Vidkun Quisling, 1942)

Król Haakon VII, wraz z rządem norweskim, ewakuował się do Wielkiej Brytanii. Kwestia niepodległości była dla Norwegów sprawą najważniejszą i właściwie cały naród, z wyjątkiem członków parlamentu, od pierwszych godzin przystąpił do ruchu oporu.

W swoich żądaniach Quisling szedł momentami nawet dalej niż sami Niemcy. To on odpowiadał za prześladowania, deportacje i wyniszczenie Żydów norweskich. W 1942 roku norweska policja doprowadziła na statek "Donau" 532 osoby, które wywieziono do obozów koncentracyjnych. Ogółem deportowano z Norwegii 771 Żydów, z których ocalały jedynie 44 osoby.

Quisling dwukrotnie się ożenił, najpierw w 1922 w Rydze z młodszą o kilkanaście lat Rosjanką Aleksandrą (Aksją) Woronin (1905–1999), a po roku z nieco od niej starszą Ukrainką Marią Pasetsjnikovą (1900-1980). Oficjalnych dokumentów tego drugiego małżeństwa nie odnaleziono. Maria zamieszkała z nim w Oslo, przebywając tam także po śmierci męża. Małżeństwo z Aksją, którą wcześniej przedstawiał jako adoptowaną córkę, rozpadło się po kilku latach.


(Quisling z jego druga zona , Maria.)

Po niemieckiej kapitulacji 9 maja 1945 został pojmany w Oslo przez żołnierzy norweskiego ruchu oporu. W procesie wydano na niego wyrok śmierci. Stracono go 24 października 1945 roku w fortecy Akerhus z wyroku Trybunału Norweskiego za zdradę ojczyzny. Zwłoki wystawiono na widok publiczny w garażu, gdzie uległy zbezczeszczeniu – przechodzący Norwegowie mogli je kopać i pluć na nie.
Jego nazwisko stało się synonimem i symbolem przywódcy podbitego państwa, kolaborującego z hitlerowskimi Niemcami. Powstał też termin "quislingizm" na oznaczenie aktywnej kolaboracji.

Zrodla:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Vidkun_Quisling
http://wyborcza.pl/alehistoria/1,121...ki_fuhrer.html
https://www.polskieradio.pl/39/156/A...oblem-Norwegow
http://www.sww.w.szu.pl/index.php?id...idkun_quisling


Trial of Vidkun Quisling in Oslo and German leaders surrender in Germany.(Proces Vidkun'a w Oslo)
https://youtu.be/GIYX4nRHD6A
Nazi Collaborators - Vidkun Quisling - Part 1
https://youtu.be/bljDuYUV-Y4
Nazi Collaborators - Vidkun Quisling - Part 2
https://youtu.be/QvOX-KoMN9Q
Nazi Collaborators - Vidkun Quisling - Part 3
https://youtu.be/o1BcEaoFYNo
Nazi Collaborators - Vidkun Quisling - Part 4
https://youtu.be/pNa-cKlu4HQ

***
Watek ten jest zbiorem przeróżnych artykułów znalezionych w Internecie i prasie oraz ksiazkach historycznych. Wpisy zawierają źródła i odnośniki.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

 



Podobne wątki
Wątek Autor wątku Senior Cafe Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
ROCZNICE Klubikowe cz.VI jolita Różności - wątki archiwalne 506 06-01-2010 22:54
Rocznice. cz.IV jolita Różności - wątki archiwalne 545 04-05-2009 23:38
Rocznice cz.II jolita Różności - wątki archiwalne 508 02-12-2008 14:50
Wydarzenia i rocznice Karol X Społeczeństwo - wątki archiwalne 143 03-04-2008 10:53
Rocznice jolita Różności - wątki archiwalne 496 28-02-2008 22:25

Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
Przeszukaj ten wątek:

Zaawansowane wyszukiwanie

Zasady pisania postów
Nie Możesz: tworzenie nowych wątków
Nie Możesz: odpowiadanie na posty
Nie Możesz: wysłanie załączników
Nie Możesz: edytowanie swoich postów

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:59.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.