menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe > Kultura > Książka, literatura, poezja
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie.

Odpowiedz
Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
  #41  
Nieprzeczytane 07-10-2011, 22:20
Vika Vika jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Polska
Posty: 6 233
Domyślnie Historia prawdziwa

Bitwa pod Lepanto
Był wrzesień 1571 r., kiedy do Europy dotarła wieść, że armada turecka opuściła porty Konstantynopola. Zorganizowana przez Piusa V flota Świętej Ligi wypłynęła naprzeciw przeważającym liczebnie okrętom nieprzyjaciela. Ważyły się losy – nie tylko Europy, ale i chrześcijańskiej wiary.
Nadszedł dzień 7 października. Papież trwał właśnie na modlitwie w swym dominikańskim klasztorze… Pius V ze łzami w oczach przyzywał pomocy Najświętszej Panienki:
- Daj zwycięstwo. Nie dla naszej chwały, ale dla Twojej, Pani i Matko. Pod płaszcz Twego miłosierdzia uciekamy się… Otocz nas płaszczem, uznaj za swe dzieci, weź pod swoją opiekę.
Świątobliwy starzec klęczał już klika godzin. Nie czuł jednak bólu, jaki rozsadzał jego kolana, nie czuł że obciążony kręgosłup jęczy jak maszt wygięty w wichurze. Papież był nieobecny w swym ciele. Jego dusza przebywała tam, gdzie odwiecznie ustawiony został tron Wszechmogącego, a który Bóg dzieli z niepokalaną Matką swego Syna.
Nagle papież usłyszał szum wiatru i łoskot żagli. Zdawało mu się, że znajduje się nie w watykańskiej kaplicy, lecz w gdzieś na pełnym morzu, wśród okrętów przygotowujących się do wielkiej bitwy.
Papież podniósł oczy… W tej samej chwili, wieleset kilometrów od Rzymu, w zatoce Lepanto zaczęła się podnosić spowijająca morze mgła. Pius IX ujrzał Matkę Bożą, jak rozpościera swój płaszcz nad flotą, a oczom chrześcijańskich żołnierzy ukazały się na horyzoncie setki żagli. Chrystusowy Namiestnik zacisnął złożone do modlitwy dłonie. Sto tysięcy ludzi po obu stronach zaczęło przygotowywać się do walki. Święty papież zapatrzył się w Niepokalaną Panienkę i Jej niebieski płaszcz. Ale ani chrześcijańscy, ani zgromadzeni pod znakiem półksiężyca marynarze i żołnierze nie wiedzieli, że poza nimi na polu bitwy jest jeszcze ktoś inny. Papież szepnął: „Matko, nie opuszczaj nas ze względu na swego Syna, Jezusa Chrystusa, który nas umiłował i umarł za nas na krzyżu.” W tym momencie na flagowym okręcie załopotała wielka bandera z ukrzyżowanym Chrystusem. Kazał ją wciągnąć na maszt admirał Jan don Austria. W tej chwili wielki Maryjny płaszcz zamknął się nas chrześcijańskim wojskiem. „Non virtus, non arma, non duces, sed Mariae Rosiae victores nos fecit” – „Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maria różańcowa dała nam zwycięstwo” – napisali później Wenecjanie na ścianie zbudowanej w swym mieście kaplicy dziękczynnej.
Nierówne siły starły się na wiele godzin. Rozpętała się bitwa, od której wyniku zawisły losy całego chrześcijaństwa i Europy… Tylko papież znał już jej wynik…
Była to ostatnia w historii bitwa morska, którą toczono tak jak na lądzie: tysiące żołnierzy, indywidualne pojedynki, tylko ziemia była chwiejna i wokół rozpościerało się bezdenne morze. Papież słyszał szczęk oręża, krzyki rannych, wołania tonących. Nie patrzył jednak na to, co działo się na morzu. W swym widzeniu spoglądał wyżej, w oczy Maryi, które były spokojne. Nieoczekiwana zmiana wiatru uniemożliwiła manewry muzułmanom, a sprzyjała flocie chrześcijańskiej. Szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Świętej Ligi i już się nie cofnęła.
Kronikarze odnotowali, że gdy kończył się dzień, papież Pius siedział z kardynałami w małej bibliotece na Watykanie. Nagle przerwał rozmowę, opuścił towarzyszących mu dostojników i podszedł do okna. Zatrzymał się przed nim, a po chwili odwrócił się z promiennym uśmiechem, by ogłosić odniesione w tym dniu wielkie zwycięstwo. Pius V podał wynik bitwy na dwa tygodnie wcześniej, zanim oficjalny kurier dotarł z tą wieścią do Rzymu!
Zwycięstwo pod Lepanto było ogromne. Zatopiono pięćdziesiąt galer wroga, zdobyto połowę okrętów tureckich, uwolniono dwanaście tysięcy chrześcijańskich galerników.
Św. Pius V, świadom, komu zawdzięcza cudowne ocalenie Europy, uczynił dzień 7 października świętem Matki Bożej Różańcowej. W encyklice napisał: „Pragniemy szczególnie, aby nigdy nie zostało zapomniane wspomnienie wielkiego zwycięstwa uzyskanego od Boga przez zasługi i wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny w dniu 7 października 1571 r., odniesione w walce przeciw Turkom, nieprzyjaciołom wiary katolickiej.” Papież spełnił swoją misję – ocalił Europę przez swe posty i modlitwy, przez wezwanie chrześcijan do wielkiej modlitwy różańcowej. Mógł odejść już na zasłużone odpocznienie. Pół roku później Pan wezwał go do siebie.
***
Pius IX tak napisał o tej bitwie w encyklice Ingravescentibus malis: „Kiedy zaś niewierni mahometanie, dufni w swą flotę potężną i wojska ogromne, nieśli narodom Europy klęskę i niewolę, wzywano z woli Ojca Świętego z całą usiłnością opieki Matki niebieskiej i pokonano w ten sposób wrogów, a statki ich zatopiono”. Czyż słowa te nie są wskazówką i dla nas, na współczesne czasy, w których trwa wielka bitwa o wiarę w Boga i o cześć Maryi, Jego Matki?
__________________
„Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.”Mały Książę
http://www.okruszek.org.pl/
https://www.pajacyk.pl/
https://polskieserce.pl/
Odpowiedź z Cytowaniem
  #42  
Nieprzeczytane 07-10-2011, 22:42
nutaDo's Avatar
nutaDo nutaDo jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 6 950
Domyślnie Legenda ludów Syberii

MIT O KSIĘŻYCU I DZIEWCZYNCE
Legenda Jakutów

W mroźną noc, tak chłodną, że ziemia aż trzeszczała i huczała jak bęben szamana, gospodyni wysłała dziewczynkę po wodę. W drodze powrotnej zaczepiła ona o wiklinę, przewróciła się i wylała wodę. Cóż miała począć biedna sierota. Powrócić nad jezioro nie mogła, bo było zbyt daleko. Pójść do jurty z pustymi wiadrami bała się. Zapłakała biedna sierotka, a łzy spływające jej po policzkach natychmiast zamarzły. Oprócz bladego Księżyca nikt ich jednak nie dostrzegł. Dziewczynka zwróciła się więc doń z prośbą: "Weź mnie do siebie, chociaż ty ulituj się nade mną, tutaj już nikt mnie nie pożałuje; nie mam ani ojca, ani matki, ani jednej jurty, w której mogłabym się ogrzać, weź mnie stąd ze sobą". Księżyc natychmiast przybył spełnić prośbę dziewczynki, lecz ta przerażona jego bliskością i światłem schroniła się w wiklinie i zamarła ze strachu. W tym momencie przybyło Słońce, które usłyszawszy skargę dziewczynki, także zapragnęło przyjść jej z pomocą. Między Słońcem a Księżycem wynikł spór, które z nich ma zabrać dziewczynkę do siebie. Gdy Słońce zaczęło zyskiwać przewagę, Księżyc zwrócił się z prośbą: "O potężne Słońce! Oddaj mi dziewczynkę, po cóż ci ona? Ty wędrujesz po niebie w ciągu dnia i twoja droga jest krótka, a mnie jest smutno samemu w długą zimową noc chodzić po niebie i spoglądać z góry na skutą mrozem ziemię; oddaj mi dziewczynkę!". Słońce okazało się dobroduszne i oddało sierotę pokonanemu Księżycowi, który zabrał ją do siebie. Nawet dziś, gdy noc jest jasna można dostrzec na Księżycu dziewczynkę z nosidłami na plecach, trzymającą się wikliny. Zdarza się jednak i tak, że czasami dziewczynka umiera. Wówczas Księżyc zasmucony ciemnieje z żalu, lecz - jak się okazuje - na krótko, bowiem dziewczynka szybko powraca do życia i oblicze Księżyca znów promienieje radością.


__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan
Odpowiedź z Cytowaniem
  #43  
Nieprzeczytane 11-10-2011, 18:53
nutaDo's Avatar
nutaDo nutaDo jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 6 950
Domyślnie Legenda brazylijska

LEGENDA O RÓŻOWYM DELFINIE


W wodach Amazonki pływa słodkowodny delfin, którego polska nazwa brzmi inia, a portugalska boto-cor-de-rosa. Skóra tego ssaka rzeczywiście ma kolor różowy.
Indianie nigdy nie polują na to zwierzę.
Według legendy różowy delfin jest zaklętym przez boga Tupa indiańskim wojownikiem, który naraził się bogom swą krnąbrnością i został za to ukarany.
Jednak raz do roku, pod czas zabawy wychodzi w przebraniu na brzeg rzeki, tam, gdzie rozbrzmiewa muzyka i płoną ogniska, i włącza się do tanecznego korowodu. Upatruje sobie najpiękniejszą z panien i nie wypuszcza jej ze swych objęć. Jego czar jest tak wielki, że żadna z dziewcząt mu się nie oprze.
Po kilku miesiącach na świat przychodzi nieślubne dziecko dziewczyny i... różowego delfina.
Wiara w legendę jest tak silna, że wiele dzieci w metrykach urodzenia jako ojca ma wpisanego boto.
Jeśli dziewczyna nie pamięta, co się z nią działo w noc zabawy, a potem zachodzi w ciążę, wiadomo, że to delfin rzucił na nią urok.

__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan
Odpowiedź z Cytowaniem
  #44  
Nieprzeczytane 21-11-2011, 19:47
elizka's Avatar
elizka elizka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2007
Miasto: Polska
Posty: 11 514
Domyślnie Przypowieść o szczęściu

Viko!

Wprowadzasz nas w świat bajek,baśni,przypowieści i zdarzeń z własnych doświadczeń.

Wiem nie tylko ja ,że trudno Ci pisać.

Ten świat przypowieści jest bardzo potrzebny nam dorosłym i tym,których wychowujemy.

Dołączę i ja do wzbogacenia Twojego skarbczyka.

Zachęcam i innych.


Czego brakuje do szczęścia


“Czarnoksiężnik zapytał ludzi, którzy go słuchali:

- Czego wam brakuje do szczęścia?
- Numerów, które padną dzisiaj w totolotku – rzecze namiętny gracz.
- Milionów w sejfie- mówi biedak.
- Władzy i chwały- odpowiada przyszły prezydent.
- Wiedzy – mówi uczony.
- Podziwu – uśmiecha się artysta.
- Najsilniejszej armii świata- odpowiada generał.
- Prezentów – krzyczy dziecko.
- Przyjaźni – szepcze samotnik.
- Miłości – mówi kobieta.
- Niczego – odpowiada mędrzec.

Czarnoksiężnik spełnił życzenie każdego z nich. Po jakimś czasie namiętny gracz i biedak nie mieli już grosza w kieszeni. Dziecko nie zatroszczyło się o swoje zabawki, jak tylko się nimi znudziło, połamało je albo rzuciło w kąt. Samotnik szybko pokłócił się z przyjaciółmi. Kobieta nie zrobiła nic, żeby być dłużej z mężczyzną, którego udało jej się oczarować. Uczony zaczął kręcić się w kółko, bo nie miał już nic do odkrycia. Artysta był tak podziwiany, że stracił całą wenę twórczą. Potem świat ogarnęła pożoga, bo generał i prezydent wypowiedzieli wojnę wszystkim państwom, a gdy już zwyciężyli, pozabijali się wzajemnie.

Ten, który niczego nie żądał, był nadal szczęśliwy, gdyż posiadł największe bogactwo
Odpowiedź z Cytowaniem
  #45  
Nieprzeczytane 21-11-2011, 19:50
elizka's Avatar
elizka elizka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2007
Miasto: Polska
Posty: 11 514
Domyślnie

To zdarzenie jest prawdziwe.
Opowiedział je naszemu księdzu jego kolega.

Młody ksiądz uczył religii w szkole średniej.
Na jednej z lekcji-katechezie,zgodnie z programem, mówił o szkodliwości picia alkoholu i o problemach z tym związanych.Było także o grzechu zabijania samego siebie,miłości bliżniego itd.

Młodzież sobie słuchała albo nie,jak to w szkole.

Na kolejnej lekcji,za tydzień, gdy ksiądz odwrócił się ,aby zapisać temat na tablicy,poleciały na jego plecy kapsle z piwa.Było ich od groma.Pewnie tyle, ilu było uczniów.
Łoskot i nagła cisza.
W okamgnieniu przez głowę młodego nauczyciela przebiegło pytanie- co robić?
-Jeśli zacznę krzyczeć na uczniów-przegram z nimi.Będą walczyć ze mną już zawsze,aby mnie wkurzać.
-Jeśli wyjdę i wezwę dyrektora-przegram.
-Jeśli zażartuję,też przegram!
Co zrobić?
Jestem księdzem.Postąpię jak katolik.
Odwrócił się,schylił i mozolnie pozbierał wszystkie kapsle.Potem pokładł je na ławkach.
Cisza trwała nadal.Tylko buty księdza stukały i kapsle kładzione na ławkach.
Kiedy skończył,powiedział:
-Rzuccie jeszcze raz -
i odwrócił się do tablicy.
Od nowa poleciały kapsle.Było ich sporo mniej,chociaż chyba mocniej rzucane.
Ksiądz powtórzył swoje zachowanie ze zbieraniem.
-Znowu rzućcie!
Żaden kapsel nie poleciał.

Lekcja poszła swoim trybem. Za tydzień młodzież przeprosiła księdza za swoje zachowanie.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #46  
Nieprzeczytane 21-11-2011, 19:58
elizka's Avatar
elizka elizka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2007
Miasto: Polska
Posty: 11 514
Domyślnie

Paulo Coelho:

Wojownik zawsze wie, o co warto walczyć. Nie podejmuje bitwy o obcą sprawę i nigdy nie traci czasu na zaczepki.
Wojownik godnie przyjmuje porażkę. Nie jest mu obojętna, ale też nie stara się przemienić jej w zwycięstwo. Ból porażki napełnia go goryczą, cierpi z powodu obojętności, a samotność doprowadza go do rozpaczy. A kiedy mija najgorsze, wylizuje swe rany i zaczyna wszystko od nowa. Wojownik wie, że wojna składa się z wielu bitew, dlatego idzie naprzód.
Tragedie zdarzają się wszędzie. Możemy doszukiwać się przyczyn, winić innych, wyobrażać sobie jak odmienne byłoby bez nich nasz życie. Ale wszystko to nie ma znaczenia, zdarzyły się i koniec.
Musimy zapomnieć o strachu, jaki wywołały, rozpocząć odbudowę.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #47  
Nieprzeczytane 21-11-2011, 20:02
elizka's Avatar
elizka elizka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2007
Miasto: Polska
Posty: 11 514
Domyślnie



A dziś ja roznoszę chryzantemy.....

https://picasaweb.google.com/samcomwu/VerSlK z tego koszyka,prosto z Chin
Publiczny w Internecie.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #48  
Nieprzeczytane 21-11-2011, 20:04
nutaDo's Avatar
nutaDo nutaDo jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 6 950
Domyślnie Saint Exupery - Mały książe

..."Mały Książę poszedł zobaczyć się z różami.

- Nie jesteście podobne do mojej róży, nie macie jeszcze żadnej wartości - powiedział różom. Nikt was nie oswoił i wy nie oswoiłyście nikogo. Jesteście takie, jakim był dawniej lis. Był zwykłym lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz zrobiłem go swoim przyjacielem i teraz jest dla mnie jedyny na świecie.

Róże bardzo się zawstydziły.

- Jesteście piękne, lecz próżne - powiedział im jeszcze. - Nie można dla was poświęcić życia. Oczywiście moja róża wydawałaby się zwykłemu przechodniowi podobna do was. Lecz dla mnie ona jedna ma większe znaczenie niż wy wszystkie razem, ponieważ ją właśnie podlewałem. Ponieważ ją przykrywałem kloszem. Ponieważ ją właśnie osłaniałem. Ponieważ właśnie dla jej bezpieczeństwa zabijałem gąsienice (z wyjątkiem dwóch czy trzech, z których chciałem mieć motyle). Ponieważ słuchałem jej skarg, jej wychwalań się, a czasem jej milczenia. Ponieważ... jest moją różą.

Powrócił do lisa.

- Żegnaj - powiedział.

- Żegnaj - odpowiedział lis. - A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.

- Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać.

- Twoja róża ma dla ciebie tak wielkie znaczenie, ponieważ poświęciłeś jej wiele czasu.

- Ponieważ poświęciłem jej wiele czasu... - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać.

- Ludzie zapomnieli o tej prawdzie - rzekł lis. - Lecz tobie nie wolno zapomnieć. Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za twoją różę.

- Jestem odpowiedzialny za moją różę... - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać."...

Vika - dla Ciebie róża:
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan
Odpowiedź z Cytowaniem
  #49  
Nieprzeczytane 21-11-2011, 20:24
elizka's Avatar
elizka elizka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2007
Miasto: Polska
Posty: 11 514
Domyślnie

Bajka z młodziezowego forum

Pewien indyk postanowił wzlecieć na wysokie drzewo.
Nie udawało mu sie to jednak.
Byk ,który obserwował zmagania indora powiedział:
-Skoro chcesz wlecieć na wierzchołek drzewa, zjedz trochę mojej karmy .Jest zdrowsza i pożywniejsza niż twoja.Da ci byczą siłę.
Indyk zgodził się i jedząc cały dzień jego karmę osiągnał sukces. Z samego rana wzniósł się na drzewo.
Tam zobaczył go gospodarz, wyjął strzelbę , zastrzelił indyka i zjadł go na kolację.



MORAŁ: Sterydy wzniosą cię na szczyt ale długo się na nich nie utrzymasz.

PS.Trochę pozmieniałam,więc linki nie rzucam.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #50  
Nieprzeczytane 21-11-2011, 20:52
elizka's Avatar
elizka elizka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2007
Miasto: Polska
Posty: 11 514
Domyślnie

Jeszcze jedna na dziś...

Nie złość się na mnie Viko kochana,ze się tak rozpędziłam.




Ojciec, leżący na łożu śmierci, wezwał do siebie synów.
Kazał sobie przynieść dwanaście trzcin i
związał je ze soba, po czym powiedział synom:
- Który z was złamie wszystkie, ten
dostanie w spadku cały majatek.
Synowie zaczęli próbować, ale nawet
najsilniejszy z nich nie potrafił złamać tej wiązki.
W końcu ojciec wziął wiązkę do ręki i zaczął wyciągać z niej pojedyncze trzciny, po czym z łatwością
je łamał.
Tak samo jest z ludzmi- powiedział.
Gdy trzymają się razem,to choćby
pojedynczo byli słabi, żadna siła ich nie złamie.



Odpowiedź z Cytowaniem
  #51  
Nieprzeczytane 24-11-2011, 19:30
nutaDo's Avatar
nutaDo nutaDo jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 6 950
Domyślnie

JAK JĘDREK BABĘ WYLECZYŁ
Legendy spod Giewontu

Jędrkowa baba bała się strasznie chorób nie mówiąc już o śmierci. Znała każdego zielarza i znachora w okolicy. Choć prawdę mówiąc to była zdrowa jak ryba. Do swego chłopa często lamentowała i wrzeszczała co to będzie jak zachoruje a potem umrze!
- Nic się nie bój nie umrzesz! - mówił, bo znał jej histerie. Ale tych słów baba nie słyszała, bo tak się strasznie głośno darła. Jędrek był dobrym mężem i cierpliwie znosił te histerie, a nawet sam kupował różne zioła i lekarstwa na jarmarku.
Myślał, że to minie, ale gdzie tam, baba krzyczała i płakała coraz częściej. Miał już dość. Postanowił babę wyleczyć. Pewnego dnia przyjechał do domu, a baba jak zwykle w płacz, że chora i zaraz umrze! Jędrek zamyślił się i powiedział:
- Skoro jesteś śmiertelnie chora, musisz się do pościeli położyć i przez trzy dni nic nie jeść. Tak zrób to nie umrzesz. Baba zaraz się położyła do pościeli tak się wystraszyła słów chłopa, który nigdy o śmierci nie mówił. Leży w łóżku dzień, drugi, a w trzecim tak jej w brzuchu burczało z głodu i postanowiła z łóżka wstać, aby przygotować sobie jedzenie.
Jędrek wrócił późnym wieczorem gdyż długo pracował przy wyrębie drzewa. Wchodzi do izby i widzi babę siedzącą przy stole i jedzącą kolację. Gdy go zobaczyła radośnie zawołała:
- Jędruś jestem zdrowa jak ryba. Wyleczyłeś mnie z chorób. Siadaj przy stole, zaraz podam ci jedzenie
I tak oto Jędrek sam bez niczyjej pomocy babę wyleczył z histerii.


Oprac. Stanisław Kałamacki.

Tadeusz Makowski
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan
Odpowiedź z Cytowaniem
  #52  
Nieprzeczytane 24-11-2011, 21:35
elizka's Avatar
elizka elizka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2007
Miasto: Polska
Posty: 11 514
Domyślnie

Ta baba trochę do mnie podobna...hi,hi....
Na pulpicie mam nową tapetę. Makowski uchwycił to co trzeba.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #53  
Nieprzeczytane 26-11-2011, 11:44
Scarlett Scarlett jest offline
Użytkownik zabanowany
 
Zarejestrowany: Aug 2008
Posty: 27 416
Domyślnie

W lesie, dawno temu, żył starzec. Nikt z wioski nie pytał go o imię, ani o to kim był. W wiosce często się pojawiał by zakupić produkty potrzebne mu do życia.
Czasem nawet, zachodził do miejscowej knajpki gdzie wypijał na uboczu pojedyńcze sake i wracał do swego domu w lesie.
Gdy w regionie, a także i wiosce zapanował głód, starzec nie pojawił się ani razu. Gdy po paru miesiącach głód minął lecz tuż po nim nastały ogromne burze – starzec nadal nie pojawiał się w wiosce.
Ludzie z wioski, w wielkim cierpieniu żyli z dnia na dzień, nękani burzami i pamięcią o tak nie dawnym głodzie. Zapomnieli o starcu. Kiedy po głodzie i po burzy nastał okres ogromnej epidemii ludzie cierpieli już nie tylko na ciele i duszy...
Kiedy szukali choć trochę szczęścia w swoim życiu, przypomnieli sobie o starcu i choć go nie znali, to zastanawiali się czy on przeżył ten głód, burze i epidemię ktora ich trapiła. A myśleli tak, gdyż wydawało się im, że starzec ma gorzej od nich: sam, na bezludziu. Bez znajomych, rodziny. I to dawało im ogryzek szczęścia.
Niedługo po tym, epidemia minęła. Dzień, po ostatnim wyzdrowieniu i wielkiej uczty, starzec pojawił się w wiosce. Znów, przez nikogo nie zauważony wszedł do sklepu, gdzie zakupił potrzebne mu jedzenie i narzędzia. I po tym, znów nie zauważony przez nikogo wszedł do miejscowej knajpki, gdzie zamówił sake i usiadł w rogu, tak że bawiący i radujący się chłopi z wioski go nie zauważyli. Lecz gdy starzec wychodził już, potknął się i przewrócił. Podbiegł wtedy do niego mały chłopiec, który jak zdaje się jedyny starca zauważył i pomógł mu wstać.
Starzec mu podziękował, a chłopiec spytał
- Kim jesteś starcze? Nie było Cię gdy smutek padł na naszą wioskę

-Starzec odpowiedział „To nie smutek padł na waszą wioskę, tylko okrutne zdarzenia w większości nie zależne od was.
Smutek, był jedynie następstwem który pogrążył was jeszcze bardziej.
I mimo iż głód dobry nie był to choć kawałek chleba nie dawał szczęścia.
A w burzach zobaczyliście tylko katastrofę, a nie nawadnianie waszych pól by przyniosły większe plony, mimo iż zaraza była zła, to zdrowi nie potrafili się cieszyć.

-A pytasz kim jestem? Jestem tym, kogo nie zauważa się gdy jest obok Ciebie a kiedy odchodzi widzisz jego brak i pragniesz go
- odparł starzec i chciał już wyjść, lecz mały chłopiec go zatrzymał.

- Jesteś szczęściem? – spytał.
- Tak – odpowiedział starzec.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #54  
Nieprzeczytane 26-11-2011, 18:02
elizka's Avatar
elizka elizka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2007
Miasto: Polska
Posty: 11 514
Domyślnie

Jestem tym, kogo nie zauważa się gdy jest obok Ciebie, a kiedy odchodzi, widzisz jego brak i pragniesz go

Cudowne to zdanie z zamieszczonej przez Ciebie opowieści.Pozwoliłam je sobie jeszcze raz wypowiedzieć,aby zapamiętać.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #55  
Nieprzeczytane 26-11-2011, 18:29
elizka's Avatar
elizka elizka jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2007
Miasto: Polska
Posty: 11 514
Domyślnie

Tego roku straszny głód trzymał w swych okowach miasto Gdańsk. Nawet mnisi z klasztorów musieli szukać pomocy we wsiach. Jeden franciszkanin ruszył w drogę.

Znalazł dobrych ludzi, którzy obdarowali głodujących w klasztorze, bochenkiem chleba.
Mnich, włożył chleb pod szkaplerz i raźnie jak na kogoś, kto od paru dni nic nie jadł, ruszył z powrotem . Chociaż miał wielką ochotę natychmiast się posilić , dzięki silnej woli i wprawieniu w postach udało mu się powziąć mocne postanowienie, że zrobi to dopiero w swojej klasztornej celi. Pokazanie komukolwiek chleba na drodze było bardzo niebezpieczne.

Prawie biegł drogą do Gdańska, co jakiś czas uchylając nieco brzegu szkaplerza, by nasycić choćby oczy, nim nasyci brzuch. Robił to również po to, by uciszyć sumienie, które cichutko przypominało mu, że opowiadał o głodnych współbraciach z zakonu, z którymi tak naprawdę wcale nie zamierzał się swoją zdobyczą dzielić. Pech chciał, że kiedy już całkiem niedaleko miejskich bram zerkał na chleb, zauważyła to żebraczka. Kobiecina chwiejnym krokiem szła od Gdańska, patrząc na mijanych ludzi pustymi oczami i tuląc do piersi niemowlę, które albo spało, albo nie miało już nawet siły płakać.

Zaczepiła mnicha mówiąc:
- Ojcze, czy mógłbyś dać mi coś do jedzenia dla mnie i dla mojego dziecka?
-Czego chcesz, kobieto! – prawie krzyknał –przecież ja sam nie mam co jeść w ten podły czas!
- Masz przecież chleb pod szkaplerzem! Sama go przed chwilą widziałam!
-Niech ci Bóg poprawi wzrok, kobieto! – odparł oburzony mnich.
– To co wzięłaś za chleb, to kamień, który noszę dla obrony przed złymi ludźmi i głodnymi psami!
-Dobrze – rzekła kobieta przez łzy – skoro mówisz, Ojcze, że to kamień, niech tak właśnie będzie.

Mnich przyspieszył kroku. Tu, blisko miejskich murów, mogło się zdarzyć więcej takich natrętów. Nie zajrzał też już ani razu pod szkaplerz. Do klasztoru nie było już daleko, ale ukrywana zdobycz ciążyła mu jakoś dziwnie. Tłumaczył sobie to głodem i znużeniem szybkim marszem. Wreszcie, przez nikogo nie zauważony, wszedł do klasztoru i dotarł do celi. Zaryglował drzwi.

Chleb okazał się kamieniem.

Kamień ten, ku przestrodze, zawieszono na łańcuchu w Kościele Mariackim.

W roku czternaścieset trzynastym po narodzinach Pana,
W wigilię świętej Barbary, prawda to wszystkim znana,
Mały bochenek chleba białego
Zmienił się w kamień z rozkazu bożego.
Módlcie się za grzesznika biednego,
Bo kamień powstał z cudu prawdziwego.

Jak widać, znana jest nawet dokładna data cudu. Zdarzył się 3 grudnia 1413 roku.



PS.Co to jest szkaplerz?

http://www.opoka.org.pl/slownik/szkaplerz.html
Dziś to słowo ma i inne znaczenie-prawda?
Odpowiedź z Cytowaniem
  #56  
Nieprzeczytane 28-12-2011, 13:14
~gość: gorzko's Avatar
~gość: gorzko
 
Posty: n/a
Domyślnie

Bajka napisana przez Leonardo da Vinci, a przetłumaczona przez Leopolda Staffa.


Papier i inkaust

Papier widząc, że cały inkaustu czarnością
Splamiony jest, uskarżał się na to z żałością.
Inkaust odrzekł, że na nim napisane słowa
Są przyczyną, dla której jeno się go chowa.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #57  
Nieprzeczytane 28-12-2011, 14:49
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Gaduła

Bajka ku poprawy nastroju.

Sierotka Marysia stwierdziła, że musi wziąć kąpiel, wsiąść do wanny pełnej piany.

Ciekawskie krasnoludki ustaliły;
będziemy podglądać Marysię , ale jak?
Wejdziemy jeden na drugiego , a ten na samej gorze -będzie relacjonował temu pod nim co widzi.

Krasnoludki tak uczyniły.
Kiedy sierotka Marysia weszła za parawan poddać się błogiej kąpieli, krasnoludki zapewniły, że będą jej dziarsko pilnować.

Gdy tylko Marysia znalazła się za parawanem,
cwane krasnoludki szybciutko po kolei, powchodziły jeden na drugiego- na barana -jeden na drugiego ustaliły, że ten na samej górze będzie relacjonował co widzi.
Siódmy na samym dole pyta się szóstego: I CO?
Szósty pyta się piątego: I CO?
Piąty pyta się czwartego : I CO?
Czwarty pyta się trzeciego : I CO?
Trzeci drugiego: I CO?
Drugi pierwszego:I CO???

Pierwszy odpowiada drugiemu:
Zdejmuje staniczek.
Drugi trzeciemu:
Zdejmuje staniczek.

Trzeci czwartemu:
Zdejmuje staniczek.
Czwarty piątemu:
Zdejmuje staniczek
Piąty szóstemu:
Zdejmuje staniczek.
Szósty siódmemu:
Zdejmuje staniczek.

Siódmy krasnoludek na samym dole lekko podniecony /podobnie jak pozostałe krasnale/ zadarł główkę do góry i pyta się szóstego:I CO?

Szósty pyta się piątego: I CO?
Piąty pyta się czwartego : I CO?
Czwarty pyta się trzeciego : I CO?
Trzeci drugiego: I CO?
Drugi pierwszego:I CO???

Pierwszy na samej górze oszołomiony tym co widzi
odpowiada drugiemu:
Zdejmuje majteczki.

Drugi trzeciemu:
Zdejmuje majteczki.

Trzeci czwartemu:
Zdejmuje majteczki.
Czwarty piątemu:
Zdejmuje majteczki
Piąty szóstemu:
Zdejmuje majteczki.
Szósty siódmemu:
Zdejmuje majteczki.

U siódmego krasnala wyobraźnia sięga zenitu , lecz
główka choć zadarta do góry boli i opór sześciu krasnoludków nad nim -ten ciężar!!!!!!
Nie daje za wygrane i pyta się szóstego:
I CO?

Szósty pyta się piątego: I CO?
Piąty pyta się czwartego : I CO?
Czwarty pyta się trzeciego : I CO?
Trzeci drugiego: I CO?
Drugi pierwszego:I CO???


Pierwszy nieborak, choć krasnoludek wyszła z niego cała męskość- nie mógł się oprzeć swoim emocjom.
Odpowiada drugiemu :
Stoi mnie.

Drugi trzeciemu:
stoi mnie.

Trzeci czwartemu:
zszokowany -i mnie.
Czwarty piątemu:
i mnie
Piąty szóstemu:
i mnie
Szósty siódmemu:
i mnie.
Siódmy nie wytrzymał nacisku emocji i ciężaru krasnoludków.
Upadł
KONIEC BAJKI
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu

Ostatnio edytowane przez ewikomega : 28-12-2011 o 17:35.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #58  
Nieprzeczytane 28-12-2011, 15:24
nutaDo's Avatar
nutaDo nutaDo jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 6 950
Domyślnie Rak nieborak

RAK NIEBORAK
Lezie rak-nieborak. Coś mu się pomyliło — zamiast do swojej jamki pod kamieniem, zalazł aż do wsi.

Ludzie z tej wsi nigdy jeszcze nie widzieli raka. Bardzo się zdziwili i przestraszyli.

— Co to za zwierzę — pytali jedni drugich — co ma tyle nóg i chodzi w przód i w tył, i taki pancerz ma na sobie?

Wysunął się z gromady jakiś mędrek i powiedział:

— Czy nie widzicie, że nosi przed sobą dwie pary nożyczek? To nie zwierzę, to krawiec.

Wieśniacy ucieszyli się. Stary krawiec niedawno umarł, a młody umiał tylko szyć, ale nie umiał skroić ubrania. Przyda się krojczy.

Rozłożyli kawał sukna na stole, posadzili na nim raka i patrzą, co będzie.

Biedny rak chciałby znaleźć swoją rzeczkę, chciałby uciec. Łazi po suknie to w tę stronę, to w tamtą. To otwiera kleszcze, to znów zamyka.

— Oho — mówią ludzie — krawiec nam pokazuje, gdzie mamy krajać.

Tną za rakiem, ciach — mach! Pocięli całe sukno na drobne kawałki i teraz dopiero zrozumieli, że je popsuli.

— Ach, ty nicponiu — zaczęli wykrzykiwać potrząsając pięściami nad rakiem — oszukałeś nas! Nie ujdzie ci to na sucho.

Sołtys chciał raka chwycić, ale przestraszony rak jak go nie utnie nożycami! Sołtys wrzasnął:

— Ratujcie, dobrzy ludzie, bo mnie zamorduje!

Chłopi odczepili raka i zaraz urządzili nad nim gromadzki sąd.

Wyrok zapadł taki:

— Nikt z nas nie wie, co to za zwierzę. Ale oszukało nas, bo udawało krawca, a wcale nie jest krawcem. Na dodatek próbowało uciąć palec samemu sołtysowi. Więc chociaż nie wiemy, jak się nazywa, wiemy, że to jest oszust i rozbójnik. Skazujemy go na śmierć przez utopienie.

Podsunęli rakowi pod nos deskę, a kiedy rak na nią wlazł, zanieśli go ostrożnie na most.

Cała gmina zeszła się nad rzekę, żeby się przyjrzeć, co teraz będzie.

Przechylili deskę nad wodą i — chlup! rak spadł do rzeki.

Ktoś z tłumu krzyknął:

— Dobrze mu tak!

Tymczasem rak dał co prędzej nurka na dno. Schował się do jamki i zawołał:

— No, nareszcie jestem w domu! Jacy to zacni ludzie, że mnie odnieśli z powrotem do rzeki!
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan
Odpowiedź z Cytowaniem
  #59  
Nieprzeczytane 28-12-2011, 15:56
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie

Dawno, dawno temu w Polsce w pewnej osadzie żył smok o imieniu Kicek.
Kicek niestety był alkoholikiem , nie przegapił żadnej alkoholowej imprezy. Upajał się procentami, a następnego dnia bardzo męczył go kac- szukał duże zbiorniki wody -jak to smok..
Kicka zaproszono na wesele i................... delikatnie mówiąc uchlał się.
W osadzie były trzy jeziora. Kicka po weselu raniutko strasznie suszyło i................. z pragnienia wypił jedno jezioro.
Osadnicy mieściny osłupieli- jeziora były jedynym źródłem wody. Uprzedzili Kicka, że jak ponownie tak zrobi ---zabiją go. W osadzie zostały tylko dwa jeziora.
Kicek przyrzekł, że nie powtórzy się to co uczynił mieszkańcom.
Jednak po pewnym czasie nałóg dał o sobie znać .
Kicek złamał przyrzeczenie jakie dał osadnikom i................
po kolejnych dwóch imprezach wypił najpierw drugie jezioro, a potem trzecie.


Osadnicy wcześniej uprzedzali Kicka. Mówili mu,że jeziora są jedynym źródłem wody w osadzie.
Z grabiami i innymi ostrymi akcesoriami poszli zabić Kicka.
Zabili.
To było dawno, dawno temu. Działo się w Polsce
Osadę na cześć niechlubnego Kicka -nazwano....................

....SUCHA BESKICKA...
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu
Odpowiedź z Cytowaniem
  #60  
Nieprzeczytane 29-12-2011, 00:41
~gość: gorzko's Avatar
~gość: gorzko
 
Posty: n/a
Domyślnie Bajka na dobranoc

Głaz

Głaz, dopiero co wodą wypłukany z piasku,
Wielki, leżał na wzgórzu, u krawędzi lasku
Uroczego, nad sianą kamieniami drogą,
W towarzystwie ziół, które w rozlicznych barw mnogo
Zdobiły kwiaty swoje. I widząc kamienie
W stos zebrane w drodze u dołu, życzenie
Powziął, ażeby stoczyć się w dół, mówiąc sobie:
"Między ziołami tymi cóż ja tutaj robię?
Zamieszkać w towarzystwie pragnę swoich braci."
I kiedy w dół się stoczył, wśród rodzeństwa traci
Chyżość swego pędu. Ledwo pobył nieco,
Jął doznawać mąk ciągłych od kół, które lecą
Drogą, od kopyt końskich żelaznej podkowy,
Od stóp wędrowców. Ten go przewrócił, a owy
Nadkruszył. Czasem dźwignął się nieco swym ciałem,
Gdy błoto go okryło albo bydlę kałem.
Próżno patrzył ku miejscu, skąd tu przybył w gości,
Ku miejscu spokojnemu, ciszy, samotności. -
Tak bywa tym, co życie skupionej zadumy
Rzucają, by iść do miasta i pełne zła tłumy.

Leonardo da Vinci
Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

 



Podobne wątki
Wątek Autor wątku Senior Cafe Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Stare niezapomniane bajki naszego dzieciństwa Małgosia B. Książka, literatura, poezja 108 21-11-2021 17:21
Bajki, piosenki i inne interesujące strony dla dzieci Melissa Jestem babcią, jestem dziadkiem 23 19-12-2012 16:12
Bajki I Legendy Dla Dorosłych ! inka-ni Humor, zabawa - wątki archiwalne 6 19-06-2010 19:36
Opowiadania kresowe Lotka Książka, literatura, poezja 1 29-05-2010 12:04

Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
Przeszukaj ten wątek:

Zaawansowane wyszukiwanie

Zasady pisania postów
Nie Możesz: tworzenie nowych wątków
Nie Możesz: odpowiadanie na posty
Nie Możesz: wysłanie załączników
Nie Możesz: edytowanie swoich postów

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:34.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.