menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe > Generacja 50Plus > Różności
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej

Odpowiedz
Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
  #41  
Nieprzeczytane 27-11-2015, 11:42
Kasandra1's Avatar
Kasandra1 Kasandra1 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2009
Posty: 77 737
Domyślnie

Witam w piątkowy słoneczny poranek.
Ewuniu, cieszę się że obejrzałaś film " Joni"
on mi dał dużo siły do dalszego życia.
Patrzyć na świat obtymistycznie, nie poddawać
się, dziękować Bogu za każdy dzień życia........
Ewuniu, ta historia z Marią z grudnia 2007 rok,
strasznie mnie zainteresowała, kiedy napiszesz dalszy ciąg?
Pozdrawiam serdecznie.
__________________
Sądzisz że coś o mnie wiesz, ale to tylko wspomnienia, nic więcej.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #42  
Nieprzeczytane 27-11-2015, 15:33
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie

Kasandro historię Marii opiszę w sobotę, lub niedzielę, a teraz zapraszam na wspaniały film muzyczny dla odprężenia-mały relaks

HISTORIA GLENNA MILERA

Nie mogłam znaleźć wersji z polskim lektorem, ale ta ;
w języku angielskim sądzę, że przez każdego z Państwa będzie dobrze odczytana są to:
największe przeboje Glenna Millera i jego orkiestry, które można usłyszeć w tej niezwykłej, muzycznej biografii/. Dzieło ukazuje historię Glenna Millera, który doszedł do sławy i bogactwa pod koniec lat trzydziestych. Główne role w filmie, który jest hołdem złożonym amerykańskiej legendzie swingu, grają James Stewart i June Allyson. W filmie usłyszymy oryginalną muzykę graną przez Glenn Miller Orchestra oraz zobaczymy takie gwiazdy jak Louis Armstrong, Gene Krupa, Frances Langford i The Modernaires. W połączeniu z ciekawą fabułą, mistrzowską reżyserią Anthony'ego Manna i niezapomnianymi rolami Harry'ego Morgana, Charlesa Drake'a i George'a Tobiasa, "Historia Glenna Millera" stanowi niezwykłe muzyczne przeżycie w rytmie swingu.
Moim zdaniem nie jest to film biograficzny, wierny prawdziwym dziejom Millera, ale jest to rewelacyjny musical, opowiadający w starym ,dobrym,lekkim stylu o krótkim życiu największego muzyka wszech - czasów

https://www.youtube.com/watch?v=SITQR8Y8Jf4

W końcówce filmu pokazano jak Glenn Miller wsiada do samolotu .
Zona dowiaduje się o katastrofie lotniczej w której ginie muzyk.

„Glenn Miller nie zginął w katastrofie lotniczej nad kanałem La Manche, lecz zmarł w szpitalu na raka płuc”
Tą zaskakującą wiadomością brat muzyka Herb Miller przerwał w 1983 roku blisko 40-letni okres milczenia dotyczącego tajemniczych okoliczności śmierci króla swingu.
Herb Miller starał się uwiarygodnić swoją wersję listem , który w 1944 roku otrzymał od brata, nałogowego palacza. Muzyk miał w nim pisać:
„Jestem całkowicie wyniszczony , choć jem normalnie. Mam duże kłopoty z oddychaniem.Obawiam się, że to coś poważnego.
Herb Miller przyznał się do sfabrykowania historii o katastrofie , ponieważ jego brat chciał umrzeć jako bohater a nie w/jak wyraził się/” cholernym łóżku”.
Wersja śmierci Glenna Millera przedstawiona przez brata nigdy nie została potwierdzona przez amerykańskie władze wojskowe.
Glenna Millera pochowano w zbiorowym grobie na jednym z wielu cmentarzy wojskowych znajdujących się w Wielkiej Brytanii

Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się jak naprawdę odszedł od nas Glenn Miller.
Czy zresztą po tylu latach ma to , aż takie znaczenie?
Liczy się przede wszystkim muzyka, wspaniała muzyka, którą pozostawił.

Zapraszam na wątek, ale proszę ...............................
BEZ KUMPLIteraz czas relaksu
Uwaga ......patrzę

__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu
Odpowiedź z Cytowaniem
  #43  
Nieprzeczytane 27-11-2015, 16:11
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie

Cytat:
Napisał Mar-Basia
Ewuniu, podziwiam Twoja odwage i sile zyciowa. Napewno bez "Krola" nie jest to latwe. Cos o tym wiem.
Bylam pare dni temu ponownie w Warszawie. Mimo wstretnej pogody wyszlam do "reala" na Straszny Dwor Poutney'a.
Hmm...mam mieszane opinie. Pewnie starzeje sie lub ciagle zostal we mnie romantyczny duch.
Wrocilam do "siebie" - dobre pytanie - gdzie jest to "do siebie" ??? Mimo slonca, mamy zimno i wiatr, ktory wysusza wszystko.
Jak ja to lubie...a podrozowac teraz - coraz bardziej niebezpiecznie i uciazliwie. Mialam tego dobry przyklad lecac do W-wy 13-go listopada.

Serdecznie Cie pozdrawiam.

Marbello Mer-Basiu -pewnie , że bez króla inaczej,ale....
nie czuję się samotna, bo gorzej mają osoby, które mają masę przyjaciół, bliską rodzinę i czują się samotne ...żal mi takich osób.
Ja jestem samotna z wyboru, alllle nie jestem samotna!!!!
Mam swoje płyty, pędzle, książki jak będę samodzielnie chodzić to ponownie chodzić będę na basen, UTW, do kina , teatru i kupię sobie maltańczyka
Mer-Basiu buziaczki i proszę następnym razem jak będziesz w Polsce odezwij się
i myśl jak ja
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu
Odpowiedź z Cytowaniem
  #44  
Nieprzeczytane 27-11-2015, 17:59
kazik50 kazik50 jest offline
Początkujący
 
Zarejestrowany: Jul 2015
Miasto: Polska
Posty: 26
Domyślnie

Jestem pod wrażeniem Waszych zdolności wszystkich
Odpowiedź z Cytowaniem
  #45  
Nieprzeczytane 28-11-2015, 17:13
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie


Witam i pozdrawiam wszystkich słodko .
Witam Kazika.....nie znam Ciebie wirtualnie....rozumiem początkowy jesteś, a mnie nie było tutaj zbyt dużo ostatnio, lecz teraz ponownie jestem i będzie mnie coraz więcej , więc zapraszam będzie miło

Marbello film obejrzałam -dziękuję bardzo .
Kasandro dzisiaj napiszę dalszy ciąg historii choroby Marii.

Magię świąt zacznę od pierwszego grudnia, a teraz przed nami ANDRZEJKI, więc przywitałam świeczkami.....wosk

Nie mogę się oprzeć i załączę następny film muzyczny i zarazem biograficzny.
Muzyka jest moim cieniem/nic na to nie poradzę.

Był przedstawicielem ruchu /odłamu chrześcijaństwa/
RASTAFARI.
Zapytany: jak bogaty jest? Odpowiedział: " jestem bogaty duchem , a moja wiara to bogactwo" .
Film od początku daje odczucie jakby się brało udział w narodzinach muzyka. Moim zdaniem film jest zrobiony znakomicie. Zarówno wizualnie, muzycznie jak i fabularnie przyciąga jak magnez.
Naprawdę, takie pojęcia jak "korzenie", "natura", "praca", "pasja", "muzyka", "duchowość", "prostota", " braterstwo" czy wreszcie "miłość" odczuwa się podczas seansu dosłownie na skórze.
Bardzo przemyślana i nakręcona z sercem filmowa podróż przez historię wspaniałego człowieka. Sama nie słucham na co dzień muzyki reggae ale film poleciłbym każdej wrażliwej i ciekawej świata osobie.
Bob Marley-zapraszam


http://www.cda.pl/video/86816b3
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu
Odpowiedź z Cytowaniem
  #46  
Nieprzeczytane 28-11-2015, 22:37
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie

cd.

Maria całe dzieciństwo, młode lata spędziła w Białymstoku. Tutaj zdobyła wyższe wykształcenie ; ukończyła Politechnikę Białostocką .” Miasto” wykształciło ją, a pracuje w Warszawie, do dzisiaj nie przeszła na rentę, choć podejrzewam dostałaby od ręki, ale jest WYJĄTKOWA.
Wieczór na peronie w Białymstoku przywitał typową aurą zimową, lecz białe płatki śniegu spadające na ramiona Marysi i które smagały jej twarz nie cieszyły -cały czas myślała o swoim bólu głowy i kiepskim samopoczuciu.
Z mamą dotarły do domu i po przywitaniu ze swoim ukochanym psem Maria położyła się do łóżka.
Zasnęła –ból i zmęczenie po długiej podróży pozwolił zasnąć. Wypadek w pociągu poszedł w niepamięć / a może to amnezja????
Gdyby zraniła ją spadająca walizka????To ten fakt może zapisałby się w pamięci.
Matka zmartwiła się; w ciągu trzech dni nie ustępował ból głowy .
W drugi dzień świąt wieczorem zadzwoniła do swojej kuzynki, która jest internistką.
Następnego dnia po zbadaniu i wywiadzie internistka twierdziła , że to prawdopodobnie migrena nabyta w Warszawie.
Tłumaczyła .....zmianą klimatu i smogiem , tempem życia w stolicy.
Namawiała Marię do powrotu, ale nie zdawała sobie sprawy, że w Białymstoku brak pracy.

Idąc do mieszkania Marysi wykupiła leki przeciwbólowe i dodatkowo przepisała receptę na silne leki eliminujące migrenę .
Zaopatrzona w leki i receptę dziesiątego stycznia nasza bohaterka wróciła do Warszawy.
Czuła się niby lepiej , ale pod koniec stycznia bóle nasiliły się.
Maria telefonicznie skontaktowała się z mamą i opowiedziała o swoich dolegliwościach.
Zdenerwowana matka zamówiła wizytę prywatną u neurologa i po rozmowie z lekarzem zorganizowała szybkie badanie lekarskie ... rezonans, kosztowne , ale które wreszcie coś konkretnego wykaże.
Z początkiem lutego Maria stawiła się w Białymstoku u neurologa .
Lekarz po przeprowadzeniu długiego wywiadu wysłał swoją pacjentkę na rezonans podejrzewając guza mózgu.
Rezonans głowy nic nie wykazał. Lekarz zrezygnowany odpowiedział ; pod względem neurologicznym nic pani nie jest.
Nic nie poradzę .
Maria wróciła do Warszawy, lecz będąc w swoim mieście jeszcze odebrała receptę od /znajomej kuzynki /internistki, która wcześniej ją badała .
Tym razem były to leki , które po specjalnym dawkowaniu działały jak antybiotyk i niwelowały wszelkie stany zapalne w organizmie .
Faktycznie leki pomogły, lecz nie na długo.
Zbliżała się Wielkanoc – w tym roku święta wypadały z początkiem marca.
Maria szykowała się na wyjazd.
W nocy przed wyjazdem coś strasznego stało się z jej ciałem.
Obudziła się z lewą stroną ciała z minuty na minutę coraz bardziej deformowaną . Dostała przykurcz lewej ręki, bardzo słaba była noga/próbując chodzić –powłóczyła nią. Najgorszy był przykurcz lewej powieki i szczękościsk po lewej stronie.
To już nie były żarty. Natychmiast lekarze zajęli się nią. Trafiła do szpitala na oddział neurochirurgii .
Zrobiono wszelkie stosowne badania, łącznie z rezonansem głowy i kręgosłupa szyjnego.
Lekarzom odczytującym kliszę „stanęły włosy dęba” ; cały kręgosłup szyjny zmiażdżony ,
Dyski, czyli krążki międzykręgowe składające się w 90% z wody –chyba tak zwane poduszeczki, które przy zginaniu kręgosłupa działają jak balony z których przy wygięciu kręgów uchodzi powietrze, a potem gdy kręgosłup wraca do stabilnego położenia, one ponownie stają się nabrzmiałe i są na swoim stałym miejscu między kręgami. Podejrzewam amortyzują każde zgięcie kręgosłupa.
U Marysi było inaczej …. poduszeczki niestety ….. zwiotczałe/nie były w stanie wykonywać swojego zadania/ i….. przez okres prawie trzech miesięcy zaczęły coraz bardziej wbijać się w rdzeń uszkadzając centralny układ nerwowy.
Jeden z lekarzy powiedział: natychmiastowa operacja.
Jednak ci bardziej doświadczeni lekarze przeciwstawili się twierdząc, że operacja w tym stadium jest niezasadna – duże ryzyko całkowitego uszkodzenia rdzenia- pacjentka będzie zdana na wózek inwalidzki – jedynie korzystne dla chorej , to ciągła konkretna rehabilitacja, która częściowo cofnie objawy choroby.
Jak wcześniej pisałam u Mari zdiagnozowano spastyczność i naruszenie centralnego układu nerwowego.
Decyzją lekarzy Maria została skierowana do bardzo dobrego ośrodka rehabilitacyjnego /rangi Konstancina / do Mławy blisko Białegostoku.
Następnie w lecie rehabilituje się od siedmiu lat w Busko-Zdrój.
Obecnie ponad 70% zdrowia odzyskała .
Jednak do końca swoich dni musi być rehabilitowana i ciągłą kontrolą lekarza.
Poznając ją nie byłam świadoma choroby z jaką się zmaga.
To dzięki wielkiej sprawności fizycznej/ciągłych ćwiczeń, pływania i biegania nie skręciła karku; mięśnie chroniły kręgi , jednak dyski nie były w stanie po takim wstrząsie wykonać swojego zadania.
Marta pogodziła się ze swoją niepełnosprawnością . Nadal pracuje, uśmiecha się jest pełna werwy i optymizmu i przede wszystkim bardzo uczynna- rozumie innych potrzebujących pomocy, bo wie z własnego doświadczenia , że z dnia na dzień każdemu może się coś stać okropnego i będzie potrzebował pomocy .Nikt z nas nie jest całe życie "młodym bogiem" i każdy wcześniej , czy póżniej będzie miał swojego "mola" choć może jeszcze tego nie wiedzieć , ale z wiekiem -czas nas uczy go pogody ....jak śpiewa.....Stanisław Sojka

https://www.youtube.com/watch?v=XRu0skUstWo



Będąc w Busko-Zdrój prawie dwa miesiące poznałam jeszcze jedną wyjątkową osobę z mojego miasta i….prawie sąsiadkę ...... z Ursynowa.
Joanna to dojrzała kobieta , chorująca od ponad dwudziestu lat na stwardnienie rozsiane .
Samotna podobnie jak ja , ale jaka zaradna!!!!!
Nauczyłam się od niej wiele.Przykładowo....
chodząc z kijami /służą mi jako kule/ kije N.W. ,lecz do wysokości moich piersi, abym chodziła wyprostowana ……/chodzik odpada- zginam kręgosłup, o kulach bujałabym się , a to przy implantach niewskazane/

w sanatorium prosiłam , aby współlokatorka poszła do łazienki i umyła mi szklankę.
Od Joanny nauczyłam się chodzić sama ;myć szklanki i nie tylko
A jak?
Po prostu stawiałam szklankę na stabilne krzesło i…tym „transporterem” kierowałam się do łazienki.
Jakie to proste
Joanna obiecała mnie nauczyć sztuki Decoupage

Prace Joanny
Jest bardzo przedsiębiorcza. Podejrzewam czas nauczył jej radzenia sobie.
Ja uczę się od niej. Mam kochającą córkę i brata na których w każdej chwili mogę liczyć , lecz staram się jak najmniej korzystać z ich pomocy . Wiem jak dzisiaj ludzie są zalatani.
Jeszcze jednym muszę się podzielić.
W sanatorium byłam świadkiem wielkiej /moim zdaniem/ głupiej zazdrości i to wiekowej pani wobec
Joanny rzadko w naszym kraju spotykanego wózka inwalidzkiego na akumulatory……. wyglądającego jak skuter.
Kobieta głupio się wyraziła ;
„ może spotka mnie taka choroba i kupię sobie ,też taki wspaniały pojazd , którym dojadę wszędzie.”

__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu
Odpowiedź z Cytowaniem
  #47  
Nieprzeczytane 29-11-2015, 11:46
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie

Witam
Dzisiaj zaczyna się okres oczekiwania na Boże Narodzenie
więc:

Na czym polega adwent?

"W tym czasie wierni oczekują na powtórne przyjście Zbawiciela - narodziny Jezusa Chrystusa. Na adwent składają się cztery niedziele adwentowe. W okresie adwentu kapłan zakłada do Mszy świętej ornat, czyli szatę w w kolorze fioletowym, symbolizującym czas pokuty i przygotowania się do jednego z najważniejszych świąt, czasu pojednania z Bogiem i ludźmi.

Adwent jest oczekiwaniem na powtórne przyjście Chrystusa, ale żeby go godnie przeżyć każdy wierny musi poświęcić czas na modlitwę, post i jałmużnę. Adwent jest okresem oczekiwania w ciszy i przygotowania, dlatego Kościół katolicki zachęca do udziału w rekolekcjach oraz przystąpienia do sakramentu pokuty i pojednania. Okres ten nie jest czasem pokuty w takim wymiarze jak Wielki Post, ale posiada swoisty charakter refleksyjny.

W Kościołach ewangelickich odprawiane są nabożeństwa adwentowe. Tradycją w Kościele katolickim są odprawiane w tym okresie o świcie msze, zwane roratami.
Co to są roraty?


Są to msze święte ku czci Marii Panny, na pamiątkę tego, że przyjęła nowinę od archanioła Gabriela zwiastującego, iż zostanie Matką Syna Bożego. Roraty są odprawiane o wschodzie Słońca. Charakterystycznym elementem Rorat jest zapalanie specjalnej świecy ozdobionej białą wstęgą. Świeca ta umieszczana jest w pobliżu ołtarza jedynie w Adwencie. Symbolizuje Najświętszą Maryję Pannę. Współcześnie z uwagi na udział dzieci i młodzieży Roraty odprawia się często wieczorem. W niektórych parafiach dzieci przychodzą na msze roratnie z zaświeconymi lampionami.

W Kościele Katolckim w pierwszą niedzielę adwentu rozpoczyna się nowy Rok Liturgiczny.

Adwent, z punktu widzenia liturgii Kościoła katolickiego, można podzielić na dwa okresy:

- od początku adwentu do 16 grudnia(czas szczególnego oczekiwania na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa na końcu czasów);
- od 17 grudnia do 24 grudnia (czas bezpośredniego przygotowania do uroczystości Narodzenia Pańskiego).

Wieniec adwentowy - jakie jest jego znaczenie?

Wieniec, który jest przejawem ludowej domowej pobożności. Wykonany z gałązek iglastych z czterema świecami, które zapala się kolejno w każdą niedzielę.

Zapalanie świec oznacza czuwanie i gotowość na przyjście Chrystusa. Wiąże się to ze słowami Chrystusa, który określał siebie mianem "światłości świata".

Pierwsza świeca - symbol przebaczenia przez Boga nieposłuszeństwa Adama i Ewy wobec Niego.
Druga świeca - symbol wiary patriarchów Narodu Izraelskiego jako wdzięczność za dar Ziemi Obiecanej.
Trzecia świeca - symbol radości króla Dawida, który celebruje przymierze z Bogiem.
Czwarta świeca - symbol nauczania proroków, głoszących przyjście Mesjasza.

W Wigilię Bożego Narodzenia wszystkie palące się świece stanowią symbol bliskości "przyjścia" Jezusa. Światło świec w wieńcu oznacza nadzieję. Zieleń stanowi symbol trwającego życia. Natomiast kształt kręgu symbolizuje wieczność Boga, który nie ma początku ani końca, oraz wieczność życia Chrystusa.

Wieniec adwentowy jest symbolem wyczekującego w miłości i radości Ludu Bożego. Stanowi także symbol zwycięstwa i godności królewskiej. Jest formą hołdu dla oczekiwanego Chrystusa jako zwycięzcy, króla i wybawiciela"


Zamieszczam opowiadanie, które wynalazłam w necie i bardz, bardzo mi się spodobało.
Sądzę , że użytkownikom forum KSC , również spodoba się

„U FRYZJERA”

Pewien mężczyzna poszedł, jak co miesiąc, do fryzjera. Zaczęli rozmawiać o różnych sprawach. Ni z tego ni z owego, wywiązała się rozmowa o Bogu.

Fryzjer powiedział:

- Wie Pan, ja nie wierzę, że Bóg istnieje.
- Dlaczego Pan tak uważa??? – zapytał klient.

- Cóż, to bardzo proste. Wystarczy tylko wyjść na ulicę, żeby się przekonać, że Bóg nie istnieje. Gdyby Bóg istniał, myśli Pan, że istniałoby tyle osób chorych? Istniałyby opuszczone dzieci? Gdyby istniał Bóg, nie byłoby bólu, cierpienia… Po prostu nie mogę sobie wyobrazić Boga, który na to wszystko pozwala.

Klient pomyślał chwilę, chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Nie chciał wywoływać niepotrzebnej dyskusji. Gdy fryzjer skończył, klient zapłacił i wyszedł. I w tym momencie zobaczył na ulicy człowieka, z długą, zaniedbaną brodą i włosami. Wyglądało na to, że już od dłuższego czasu jego włosy i broda nie widziały fryzjera. Był zaniedbany i brudny.
Wtedy klient wrócił i powiedział:

- Wie Pan co? Fryzjerzy nie istnieją!
- Bardzo śmieszne! Jak to nie istnieją??? – zapytał fryzjer – Ja jestem jednym z nich!
- Nie! – odparł klient – Fryzjerzy nie istnieją, bo gdyby istnieli, nie byłoby ludzi z długimi włosami i brodą, jak ten człowiek na ulicy.
- A, nie, fryzjerzy istnieją, to tylko ludzie nas nie poszukują, z własnej woli.
- No właśnie! – powiedział klient – Dokładnie tak. Bóg istnieje, to tylko ludzie go nie szukają, i robią to z własnej woli, dlatego jest tyle cierpienia i bólu na świecie.

„Bóg nie obiecywał dni bez bólu,
radości bez cierpienia; słońca bez deszczu.
Obiecał siły na każdy dzień,
pociechę wśród łez i Światło na Drodze…”

Autor nieznany
Miłej niedzieli i załączę jeszcze moim zdaniem bardzo trafne przesłanie.......
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu
Odpowiedź z Cytowaniem
  #48  
Nieprzeczytane 29-11-2015, 15:08
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie

Jeszcze raz ja.......
Skończyłam oglądać wspaniały chrześcijański film-oparty na faktach i co wydarzyło się , a opisane w "idealnej fali" zapewniam......jest prawdą /coś o tym wiem/.




https://www.youtube.com/watch?v=dKKkE4DJUlg

Nie można żyć bez światła ELENI
https://www.youtube.com/watch?v=Wk9gCns1BpI
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu

Ostatnio edytowane przez ewikomega : 29-11-2015 o 22:14.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #49  
Nieprzeczytane 29-11-2015, 17:02
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

Ewuniu, witaj w I Niedziele Adwentu. Wszystkie filmy, ktore polecasz obejrzalam. Jestem zafascynowana historia Marii. Dziekuje.




I Niedziela Adwentu i „Bajka o wigilijnej gwiazdce”

BAJKA O WIGILIJNEJ GWIAZDCE
Była sobie mała, wigilijna gwiazdka. Co roku w ten jedyny wieczór wychodziła na niebo i rozbłyskiwała, jak tylko potrafiła najpiękniej. Ale potem, przez dwanaście długich miesięcy musiała czekać, aż znowu przyjdzie wigilia Bożego Narodzenia. Mała gwiazdka wcale nie była z tego zadowolona. Często użalała się nad swoim losem:

- Dlaczego mogę pokazywać się ludziom tylko raz w roku? To naprawdę niesprawiedliwe! Tak bardzo chciałabym być kimś innym…

Pewnego razu, gdy stary, poczciwy księżyc rozgościł się na niebie, mała gwiazdka rozpoczęła swoje narzekania.
- Jaki ty jesteś szczęśliwy, że zawsze o zmierzchu zwiastujesz nadejście nocy!… – chlipała.

Sędziwy staruszek uśmiechał leciutko i pobłażliwie kiwał głową.
- Powiedz mi, w taki razie, kim chciałabyś być, moja mała przyjaciółko? – zapytał nagle.

Gwiazdka wzruszyła ramionami. Nad tym nigdy się nie zastanawiała. Wtem, tuż obok niej, zawirował, zamigotał i poleciał w dół płatek śniegu.

- Już wiem! – klasnęła w dłonie wigilijna gwiazdka – Chciałabym być śnieżynką! Pomyśl tylko, kochany księżycu, jakby to było wspaniale tańczyć w powietrzu, być leciutka niczym mgiełka, wirować na wietrze i lecieć hen, przed siebie, w daleki świat!
Księżyc zastanowił się chwilkę, a potem zwrócił się do gwiazdki:
- Usiądź na moim błyszczącym rogu. Zaraz sama się przekonasz, czy gwiazdki śniegu są naprawdę szczęśliwe…
I poszybowali w dół.

Rzeczywiście, spadające płatki śniegu wyglądały wspaniale! Pchane jakąś nieznaną siłą, odbijały się od siebie, omijały, krążyły, wznosiły w górę, opadały, a w końcu spadały na ziemię i ….. już nie były pięknymi gwiazdkami. Przejeżdżające samochody rozpryskiwały na boki mokre grudy brudnego, czarnego śniegu. Jakiś przechodzień brnąc po kostki w szarej mazi, ze złością narzekał:

- Fe, jaka okropna kasza!
Wigilijna gwiazdka skrzywiła się z niesmakiem. Księżyc uśmiechnął się i zapytał:

- Czy nadal pragniesz być śnieżynką?
- Nie! – gwałtownie zaprzeczyła gwiazdeczka – One wcale nie są szczęśliwe! Taki smutny los czeka każdą z nich. Już za nic w świecie nie chcę być płatkiem śniegu! Chciałabym być na przykład… na przykład…

Gwiazdka przymrużyła oczka i rozglądała się wokoło, jakby czegoś szukała. Nagle jej wzrok padł na błyszczące w oddali fabryczne światełko.

- Ojej! – krzyknęła – Księżycu, zobacz, tam jest coś ciekawego! Tak pięknie błyszczy! Polećmy tam na chwilę, proszę….
Księżyc bez słów spełnił życzenie swojej przyjaciółki. Wkrótce przez maleńkie okienko zaglądali do wnętrza fabryki. Człowiek w specjalnej masce, chroniącej jego oczy, spawał żelazną konstrukcję. Tysiące maleńkich iskierek wytryskiwało spod rąk spawacza.

- Ach…- rozmarzyła się wigilijna gwiazdka – Jakie piękne, maleńkie gwiazdeczki! Chciałabym być jedną z nich…
Tymczasem kolorowe ogniki szybowały w górę, początkowo splątane ze sobą, potem rozpryskiwały się na złociste drobinki, pokrzykiwały coś do siebie, migotały jeszcze przez chwilę i nagle…. znikały. Zupełnie jakby rozpływały się w powietrzu! Księżyc nie zdążył jeszcze o nic zapytać, gdy wigilijna gwiazdka krzyknęła:

- Nie, księżycu, już nic nie mów! Wcale nie chcę być jedną z tych gwiazdeczek!
- Tak też myślałem. – stwierdził spokojnie księżyc. I znowu poszybowali w górę.
- Właściwie, to sama dokładnie nie wiem, kim chciałabym być…- zmartwiła się gwiazdka.

Właśnie przelatywali nad osiedlem domków jednorodzinnych. Mimo, że było już późno, okna wszystkich domów jaśniały w mroku jaskrawymi światełkami. Księżyc zbliżył się do jednego z okien tak, aby jego towarzyszka mogła zajrzeć do środka. Mała wigilijna gwiazdka aż buźkę otworzyła ze zdumienia. W kącie pokoju stało ogromne, zielone drzewko. Wśród jego gałązek czerwieniły się czapeczki krasnoludków, błyszczały pękate bombki, szeleściły kolorowe cukierki. Porozrzucana wata sprawiała wrażenie, że drzewko okryte jest śniegową kołderką. Ale to, co najbardziej urzekło naszą gwiazdkę, znajdowało się na samym jego wierzchołku. Była to duża, błyszcząca, złocista gwiazda. Pyszniła się swym blaskiem, spoglądając na wszystko i wszystkich z góry.

- Już wiem, już wiem! – zapiszczała wigilijna gwiazdka – Księżycu, już wiem, kim naprawdę chciałabym być! Och, gdybym mogła być tą piękną, błyszczącą ozdobą na szczycie choinki! Każdy mógłby mnie oglądać i podziwiać. Jakże byłabym wtedy szczęśliwa…

Ledwie powiedziała te słowa, do pokoju wbiegła gromadka dzieci. Dwie dziewczynki z jasnymi lokami rozrzuconymi na ramiona podskakiwały wesoło, starszy od nich chłopiec z bujną, kruczą czupryną starał się je wyprzedzić, a na samym końcu dreptał ledwie jeszcze trzymający się na nogach berbeć. Popychając się nawzajem i śmiejąc podbiegły w stronę okna. Księżyc i gwiazdka gwałtownie unieśli się w górę.

- Mamo, tato! – usłyszeli nagle cieniutki głosik jednej z dziewczynek – Już jest! Nareszcie jest! Wigilijna gwiazdka świeci, pora zaczynać!

Dzieci z radością wskazywały na migoczącą na niebie gwiazdeczkę, podskakiwały z uciechy i przekomarzały, kto pierwszy ją zauważył. Do pokoju weszła kobieta, fartuchem ocierała mokre ręce. Na choince rozbłysły różnokolorowe lampki. Kobieta zerknęła przez okno.

- Rzeczywiście. – uśmiechnęła się – To wigilijna gwiazdka. Siadamy do stołu!

Księżyc i wigilijna gwiazdka długo jeszcze wpatrywali się w okno. Widzieli, jak matka i ojciec dzielą się ze swymi dziećmi opłatkiem jak składają sobie życzenia, wyciągają spod choinki prezenty. Długo jeszcze brzmiały im w uszach słowa głośno śpiewanej kolędy: “Lulajże, Jezuniu”.

- Wiesz, księżycu… – szepnęła w końcu gwiazdka – Zmieniłam zdanie. Już nie chcę być kimś innym. Pragnę być wigilijną gwiazdką, która zwiastuje ludziom radosną nowinę. Mój czas już się kończy, ale za rok pojawię się znowu…

Poczciwy księżyc nic nie powiedział, tylko z uśmiechem pokiwał swoją starą, sędziwą głową.

Autorka: Elżbieta Janikowska
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #50  
Nieprzeczytane 29-11-2015, 22:36
Kasandra1's Avatar
Kasandra1 Kasandra1 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2009
Posty: 77 737
Domyślnie

Witajcie wieczorem w 1 Niedzielę Adwentu.
Ewuniu jestem zachwycona opowieścią Marii.
Dobrze, ujęłaś znaczenie wieńca Adwentowego.
Pozdrawiam serdecznie.
__________________
Sądzisz że coś o mnie wiesz, ale to tylko wspomnienia, nic więcej.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #51  
Nieprzeczytane 29-11-2015, 22:43
Kasandra1's Avatar
Kasandra1 Kasandra1 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: May 2009
Posty: 77 737
Domyślnie

SIZE="3"]]"Drzewo podarunków"


"Dając, otrzymujemy" - św. Franciszek z Asyżu

Byłam samotną matką czworga małych dzieci i pracowałam za minimalne wynagrodzenie. Zawsze brakowało nam pieniędzy, ale mieliśmy dach nad głową, jedzenie na stole i ubrania na grzbiecie. Nie było to zbyt wiele, ale nam wystarczało. Moje dzieci wyznały, iż w tamtych czasach nie miały pojęcia, że jesteśmy biedni. Myślały po prostu, że ich mama jest oszczędna. Zawsze byłam i jestem z tego zadowolona.

Był czas świąt Bożego Narodzenia i chociaż nie mieliśmy pieniędzy na wiele prezentów, postanowiliśmy, że uczcimy je w kościele, na spotkaniach z rodziną i przyjaciółmi oraz wyprawach do centrum, gdzie paliły się kolorowe gwiazdkowe światełka. Zaplanowaliśmy również świąteczny obiad i udekorowanie domu.

Najwięcej radości sprawiały dzieciom bożonarodzeniowe zakupy w centrum handlowym. Rozmawiały o tym całymi tygodniami, pytając dziadków i siebie nawzajem o wymarzone podarunki na Gwiazdkę. Byłam tym przerażona.
Zaoszczędziłam na prezenty tylko sto dwadzieścia dolarów, które musieliśmy podzielić między naszą piątkę.

Nadszedł wreszcie ten wielki dzień. Wstaliśmy bardzo wcześnie. Wręczyłam każdemu dziecku czek na dwadzieścia dolarów i przypomniałam, że mają szukać prezentów w granicach czterech dolarów. Rozeszliśmy się po sklepach. Dałam im dwie godziny na zakupy, a potem mieliśmy się spotkać przy wystawie ze Świętym Mikołajem.

Gdy w świątecznych nastrojach wracaliśmy samochodem do domu, śmialiśmy się i przekomarzaliśmy na temat zakupionych podarków. Tylko moja młodsza córka, ośmioletnia Ginger, była zadziwiająco spokojna i milcząca. Zauważyłam, że jedynym rezultatem jej świątecznych zakupów jest mała, płaska torebka. Była na tyle przezroczysta, że zdołałam dostrzec kilka czekoladowych batoników; batoników po pięćdziesiąt centów za sztukę! Byłam strasznie zła!
Miałam ochotę nakrzyczeć na nią i zapytać, co zrobiła z tymi dwudziestoma dolarami, które jej dałam. Nie odezwałam się jednak do końca podróży. W domu wezwałąm ją do siebie i zamknęłam drzwi sypialni. Byłam gotowa się znowu rozzłościć ale najpierw zapytałam ją o pieniądze. Oto co mi odpowiedziała:

- Rozglądałam się dookoła i zastanawiałam się co kupić. Wtedy zatrzymałam się przy "Drzewie podarunków" Armii Zbawienia i zaczęłam czytać kartki z życzeniami, które tam wisiały. Jedna kartka była od małej dziewczynki, miała cztery latka a na Gwiazdkę chciała tylko lalkę z ubrankami i grzebykiem. No więc zerwałam tę kartkę, kupiłam lalkę i grzebyk a potem zaniosłam je na stoisko Armii Zbawienia. Reszta, która mi pozostała starczyła tylko na czekoladowe batoniki - ciągnęła Ginger: - Ale my mamy przecież tak wiele, a ta dziewczynka nie ma niczego.

Nigdy nie czułam się taka bogata, jak tamtego dnia.[/size]
__________________
Sądzisz że coś o mnie wiesz, ale to tylko wspomnienia, nic więcej.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #52  
Nieprzeczytane 30-11-2015, 14:51
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

Cytat:
Napisał Kasandra1
[b]SIZE="3"][color="DarkRed"]]"Drzewo podarunków"
"Dając, otrzymujemy" - św. Franciszek z Asyżu
Dzien dobry Ewuniu i Twoi goscie,
Kasandro, bardzo pouczajaca opowiesc.

Ha ha, dzisiaj mamy Andrzejki. Wszystkiego najlepszego dla forumowych Andrzejow.

Polskie tradycje: Andrzejki

Dawno, dawno temu w niewielkiej wiosce na brzegu Wisły mieszkała sobie młoda dziewczyna, która miała na imię Janka. Była piękną panną i wielu chłopców pragnęło zwrócić na siebie jej uwagę, jednak ona dla żadnego z nich nie znalazła miejsca w swym sercu. Dlatego też z niecierpliwością czekała na magiczną noc, w którą - według starych opowieści - panny mogły zobaczyć swojego przyszłego męża. Gdy nadszedł koniec listopada, Janka wraz z innymi dziewczętami z wioski udała się do kościoła, aby pomodlić się do św. Andrzeja, który jest patronem dziewic. Następnie panny zgromadziły się w jednej z chat, gdzie zaczęły tradycyjne wróżby, odprawiane niegdyś przez ich matki. Najpierw dziewczęta wróżyły za pomocą butów: ustawiały buty z lewej nogi jeden za drugim, sprawdzając, który z nich pierwszy dotknie progu. Niebawem okazało się, że to właśnie but Janki i to ona jako pierwsza wyjdzie za mąż. Następnie obierały jabłka ta, aby powstała jedna długa obierka i rzucały za siebie. Litera, jaka utworzyła się na podłodze była pierwszą literą imienia przyszłego męża. Na koniec wyszły na dwór i ze słomianego dachu kurnika wyciągnęły po garści słomek. Potem wróciły do chaty i liczyły, czy mają parzystą czy nieparzystą liczbę słomek, gdyż parzysta oznaczała zamążpójście, a nieparzysta - staropanieństwo. Ku ogólnej radości, według tej wróżby, wszystkie panny miały wyjść za mąż. Uszczęśliwiona Janka wracała do domu zastanawiając się, co jej się dziś przyśni i czy rzeczywiście wróżby się spełnią. Przed snem włożyła pod poduszkę złożone męskie spodnie. Gdy udało jej się zasnąć, śniła o wysokim czarnowłosym mężczyźnie. Od tamtej pory nie mogła się doczekać spotkania ze swoim wywróżonym oblubieńcem. I rzeczywiście, kilka miesięcy później do wioski przybył młody stolarz, który postanowił się tu osiedlić. Był wysoki i miał włosy czarne jak noc. Janka od razu się w nim zakochała. Zresztą z wzajemnością, bo tuż po żniwach odbyło się wielkie wesele, na którym zgromadzili się wszyscy mieszkańcy wioski. Pozostałe panny, patrząc na Jankę, myślały o kolejnej niezwykłej, listopadowej nocy, mając nadzieję, że tym razem to właśnie im wróżby ukażą przyszłego męża.

Od tamtych wydarzeń minęło wiele lat. Świat się zmienił, ale nadal w nocy z 29 na 30 listopada panny gromadzą się razem, a wróżby mają im ujawnić wyczekiwanego wybranka serca.

Noc tę natomiast z biegiem czasu nazwano Andrzejkami i tak pozostało do dziś.

http://www.bajkowyzakatek.eu/2010/11...andrzejki.html
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
  #53  
Nieprzeczytane 30-11-2015, 19:34
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie

Pisałam ......i trach wszystko w powietrze !!!!!!
więc ponownie piszę
Witam przylatuję wreszcie
Dziękuję Mer-basi....warto zawsze być sobą i tylko sobą....gwiazdeczko
Kasandro dziękuję za miłe słowa i zapraszam na......do wyboru i koloru
Dzisiaj szczególnie pozdrawiam wszystkich Andrzejów i życzę
Dzisiaj wspominamy , również
Świętego Andrzeja



Święty Andrzej jest patronem:

narodów słowiańskich,
państw i krain: Szkocja, Grecja, Rosja, Hiszpania, Niderlandy, Burgundia, Bitynia, Niemcy, Prusy, Szlezwik, Luksemburg,
miast: Neapol, Mantua, Pont, Agde, Baeza, Bordeaux, Brescia, Brugia, Hanower, Orange, Pesaro, Rawenna i Rochester.

Jest także patronem małżeństw, podróżujących, rybaków, rycerzy, woziwodów, rzeźników.

Orędownik zakochanych, wspomaga w sprawach matrymonialnych i wypraszaniu potomstwa.

Andre Rieu....też Andrzej,
który podziela opinię, iż muzyka Johanna Straussa była ówczesną muzyką rozrywkową i teraz powinna być traktowana podobnie.
Chociaż przeważającą część jego repertuaru stanowi muzyka poważna, sposób jej wykonania jest daleki od przyjętych zwyczajów.
W czasie koncertów , na przemian z dziełami Straussów i im współczesnych wykonywane są utwory ludowe z różnych krajów.

W czasie występów Andre Rieu zmienia się z dyrygenta w solistę i odwrotnie, w czasie trwania utworu.
Zdarzało się, że muzyce orkiestry towarzyszyło kucie młotem kowalskim w kowadło i wystrzały rewolwerowe.
Publiczność bywa zachęcana do wspólnego śpiewania partii operetkowych lub tańca.
Uwaga w przyszłym roku z początkiem czerwca Andre Rieu odwiedzi nasz kraj.


Teraz zapraszam na koncert wirtualny ; proszę powiększyć ekran w you tube na swoim monitorze i usiąść wygodnie w fotelu
https://www.youtube.com/watch?v=TEVG...7357883F42B51D

Dla osób, które wolą co innego za chwilę , bo ponownie może mi wywalić wszystko w powietrze
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu
Odpowiedź z Cytowaniem
  #54  
Nieprzeczytane 30-11-2015, 20:54
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie

Już jestem ponownie, aby zaproponować dobry film dla tych mniej kochających muzykę.
Nie mogłam zamieścić wszystkiego w poprzednim poście ...ryzyko....ponownie mogłoby zrobić fruuuuuuuuuuuuuuuuuuuu.
W tym czasie zadbałam o kondycję, którą muszę ciągle szlifować.
Zrobiłam 200 kroków /już dzisiaj czwarty raz na swojej malutkiej bieżni
Zaproponuję bardzo ciekawy film z rolą główną Anthonego Hopkinsa .
Dwa lata temu córcia dała mi w prezencie ten film na DVD.
Oglądałam kilka razy ....proszę wierzyć można oglądać kilka razy i ciągle nurtuje pytanie ;
kto jest autorem dowodu ojciec, czy córka???????
Film jest fascynujący.
DOWÓD
Zamieszczam recenzję i link do filmu, a Państwo decydujcie,
czy warto obejrzeć????

"Film wiele razy porównywany do "Pięknego umysłu", ale w rzeczywistości mało mający z tamtym wspólnego. Postać Johna Nasha, ze wspomnianego wcześniej filmu Rona Howarda, jest ukazana we wszystkich aspektach, widz skupia się na niej, widzi świat jej oczyma i przeżywa te same rozterki. Widz nie ma wątpliwości co do geniuszu głównego bohatera, niejako rozumie jego obłęd i współczuje mu. "Dowód" to zupełnie inny film, mający zupełnie inny cel przekazu.

Skupia się właściwie nie na samym genialnym matematyku Robercie (Anthony Hopkins) - (bo postać matematycznego geniusza jest elementem łączącym oba filmy), ale na jego córce Catherine (Gwyneth Paltrow). Właściwie gdy rozpoczyna się akcja, wybitny uczony już nie żyje. Catherine mieszkała z nim cały czas, opiekowała się nimi znosiła jego chorobę psychiczną, w którą popadł. dziewczyna nie może się odnaleźć, mimo 27 lat nie ma żadnych perspektyw na życie, bo przerwała studia z powodu obłędu ojca. Hal (Jake Gyllenhaal), młody matematyk i uczeń jej ojca, jest w niej zakochany, ale ona go odrzuca, ponieważ uważa, że chce ją wykorzystać, by ukraść notatki swego wykładowcy, by przedstawić je jako swoje. Sytuacja komplikuje się, gdy Hal odkrywa notatki z zapisem genialnego dowodu dotyczącego liczb pierwszych, a Catherine utrzymuje, że to jej dzieło. Niestety, dowód ma ponad 40 stron, ojciec mógł objaśnić go córce, a charakter pisma obojga był bardzo podobny - nie można więc udowodnić, kto dokonał tego odkrycia. Genialny ojciec czy... genialna córka?"

http://www.cda.pl/video/128820c2

Miłego oglądania
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu
Odpowiedź z Cytowaniem
  #55  
Nieprzeczytane 01-12-2015, 13:49
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie

Witam pierwszego grudnia i.......już za dwadzieścia cztery dni święta, więc

.. .
witam ponownie , ale magicznie w wyjątkowy czas.

Dni szybko lecą, teraz będą jeszcze szybciej, przygotowania świąteczne;
podam linki do wykonania ciekawych dekoracji świątecznych,
dań wigilijnych, porządków przedświątecznych, ale nie drogimi detergentami, które niestety są często szkodliwe dla naszego organizmu.
Dzisiaj podaję linki do filmów o tematyce świątecznej , które w tym magicznym czasie warto obejrzeć

Pierwsza moja propozycja to Brytyjska komedia, pełna ciepła i humoru. Film warty obejrzenia chociażby ze względu na wspaniałą obsadę. Hugh Grant jest dla mnie w tym filmie numerem jeden jako zabawny premier – takie rzeczy to chyba tylko w filmach .
W filmie mamy wszystko – zdradę, pierwszą miłość, nieszczęśliwe zakochanie i samotność. A to wszystko na tle Świątecznej Anglii.
To właśnie miłość

http://www.cda.pl/video/123181d2
Film oglądałam wielokrotnie i w zasadzie nie trzeba w 100% być skupionym ponieważ składa się z wielu powiązanych ze sobą wątków.

Jeszcze zamieszczę recenzję z netu, aby bardziej zachęcić do obejrzenia w ten magiczny czas.


"Samą fabułę filmu trudno jednoznacznie streścić. Stanowi zbiór powiązanych ze sobą epizodów, nowelek, pokazujących uczuciowe relacje pewnej grupy mieszkańców Londynu. Jedna dotyczy brytyjskiego premiera, który pierwszego dnia urzędowania na Downing Street zakochuje się w dziewczynie podającej tam herbatę. Inna - angielskiego, dopiero co zdradzonego pisarza, który zakochuje się w portugalskiej sprzątaczce w swojej francuskiej willi (a żadne z nich nie zna języka drugiego). Kolejna opowiada o małżeńskiej zdradzie, jeszcze inna o romansie biurowym, który rozkwita między sekretarką a jej szefem. Jeszcze inna mówi o jedenastoletni chłopcu, który pragnie zwrócić uwagę koleżanki. Następna opowiada o uczuciu rodzącym się między parą grającą w filmie... dla dorosłych. Jest też mowa o miłości między rodzeństwem, o miłości między dopiero co owdowiałym ojczymem i pasierbem. W sumie dziesięć różnych wątków, które się ze sobą przeplatają. A więc różnorodny kalejdoskop historii oraz postaci. I niezależnie od wieku i zajmowanej pozycji każda z tych postaci przeżywa wstrząs wywołany spotkaniem osoby, z którą chciałby spędzić resztę życia. Każda postać jest inna, ale problem jest ten sam. Miłość... Magiczne słowo, które jednym spędza sen z oczu, komuś przysparza poważnych kłopotów, a komuś innemu otwiera serce. Banał? Niekoniecznie. Ja sądziłem, że to kolejna, szablonowa, produkcja opowiadająca o miłości. I faktycznie ten film mówi o miłości, ale w inny sposób niż dotychczas. Czy miłość to problem, czy szczęście, a może raczej szczególny dar? Oto jest pytanie, pytanie, na które odpowiada ten film.

Jak już wspomniałem, myślałem, że to kolejny romans bez pomysłu. Myliłem się. Film pokazuje różne odcienie miłości: od szczęśliwej, odwzajemnionej, poprzez rodzicielską i ojcowską, a także tą pierwszą, po osamotnioną, zdradliwą, fałszywą, oraz związane z nimi blaski i cienie. Niby banalne i proste historie, a jednak wspaniale poruszają najcieplejsze emocje. Film jest świetny i dla każdego - piękny, wzruszający, zaskakujący, urzekający, wesoły, pełen humoru, uczuć, słodkości, happy endów i happy epizodów, ale... przy tym nie przyprawia o mdłości. Dostarcza wielu wzruszeń i bawi. Oglądałem, śmiejąc i płacząc równocześnie. Do tego jeszcze świetna muzyka doskonale dopełniła nastrój.

Oddzielnym tematem są aktorzy i ich naprawdę świetna gra. W filmie gra ponad dwudziestka równorzędnych bohaterów (w większości granych przez gwiazdy pierwszej wielkości z Hugh Grantem, Emmą Thompson, Liamem Neesonem i Rowanem Atkinsonem na czele). Naprawdę trudno sobie wyobrazić kameralną, romantyczną komedię z kilkoma, a co dopiero z taką liczbą pierwszoplanowych postaci. Mimo to nie odnosi się wrażenia, że jest ich za wielu. Za to właśnie należą się oklaski dla scenarzysty, który dodatkowo w wyśmienity sposób umiał połączyć wszystkie te oddzielne historie w jedną, płynną całość. Tu wątki się ze sobą bez przerwy łączą i doskonale przeplatają. Po prostu mistrzostwo. Szkoda, że takie perełki pojawiają się sporadycznie"



cdn.
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu
Odpowiedź z Cytowaniem
  #56  
Nieprzeczytane 01-12-2015, 14:45
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie


Drugi film to nasz polski ; Listy do M, ale moim zdaniem jest wzorowany na poprzednim;"To właśnie miłość"

https://www.youtube.com/watch?v=oBZjx20zA_o

Dodaję recenzję:

Święta coraz bliżej, a w kinach zaczynają królować filmy o tematyce świątecznej. Żadna telewizja nie próżnuje, jedna wpuszcza filmy wcześniej, druga później. W Polsce na prowadzenie wysunęła się o dziwo telewizja TVN, wpuszczając w dwa miesiące przed świętami komedie romantyczną, która okazała się największym przebojem polskiego kina w tym roku, a w trzy tygodnie przekroczyła magiczną granicę miliona widzów. Prognozy w terminie około świątecznym dają filmowi bardzo duże szanse na przekroczenie granicy 2 mln widzów.

Pierwszym bardzo sporym atutem tego filmu jest scenariusz autorstwa Karoliny Szablewskiej i Marcina Baczyńskiego. Wielu krytyków uważa, że jest on marnym plagiatem komedii "To właśnie miłość" i nadają polskiej produkcji tytuł "P" jak plagiat. Jest to kłamstwo, gdyż niewiele tylko wątków nawiązuje do amerykańskiego hitu, a duża część produkcji to czysto nowy obraz. Scenariusz jest dopracowany perfekcyjnie i zasługuje na wiele nagród. Takie o nim jest moje zdanie.

Mitja Okorn, reżyser filmu, pochodzi Słowenii. Po dramacie "Tu pa tam" zajął się komedią romantyczną, i to w Polsce. TVN długo zastanawiał się nad zatrudnieniem go, ale wbrew obawom producentów był to strzał w dziesiątkę. Reżyser precyzyjnie dopracowuje każdy szczegół, wszystko jest przemyślane. Mimo to każdy z nas robi błędy, w tym filmie niewybaczalne było postawienie gazety na wystawie na stacji benzynowej z Katarzyną Zielińską. Błąd niewybaczalny, ale mało kto go zauważył.

Nagrodzony wieloma prestiżowymi nagrodami Marian Prokop zajął się zdjęciami. Wyszły mu one perfekcyjnie, wszytko jest przejrzyste, wyraźne, ale w niektórych wypadkach, są one zbyt dynamiczne, co nie oddaje w pełni obrazu, choć tych sytuacji jest na szczęście bardzo mało.

Łukasz Targosz, który ma doświadczenie z komediami, został zatrudniony jako kompozytor muzyki filmowej do "Listów do M.". Stworzył on ścieżkę dźwiękowa, która w ciągu trzech tygodni stała się najlepiej sprzedającym albumem muzycznym w Polsce i główną nagrodą konkursów Scenografia Joanny Kaczyńskiej jest dobra, ale pozostawia wiele do życzenia. Jednym z rażących błędów jest wyżej wymieniona gazeta z Kasią Zielińską. Jest jeszcze wiele niewielkich uchybień, ale scenografia i tak jest bardzo dobra, choć mimo tego jest najmniej dopracowanym atutem filmu.

Obsada aktorska jest rewelacyjna. Maciej Stuhr i Roma Gąsiorowska , odgrywają swoje role bardzo dobrze, oddają perfekcyjnie uczucia, które czuja bohaterowie, a poza tym ich twarze nie są pokazywane w co drugiej komedii, co już podnosi ocenę filmu i ludzie chcą zobaczyć film, bo nie są zrażeni nazwiskami aktorów. Doskonale gra Julia Wróblewska. Młoda aktorka, jest chyba największym atutem aktorskim filmu. Miła, uśmiechnięta, budząca uczucia i wyciskająca łzy z oczu widzów, jest strzałem w dziesiątkę w obsadzie. Po wielu latach niepokazywania się na wielkim ekranie Wojciech Malajkat i Agnieszka Wagner odgrywają bardzo dobrze styrane życiem, bezdzietne małżeństwo, które pragnie potomstwa. Razem z Julią Wróblewska tworzą piękna, rodzinę zastępczą. Bardzo dobrze też grają Katarzyna Zielińska, Piotr Adamczyk, Katarzyna Bujakiewicz, Paweł Małaszyński. Najgorzej wypadają Tomasz Karolak i Agnieszka Dygant, którzy już dawno zostawili sztukę w tyle, a w filmach grają, jedynie dla pieniędzy. Obsada ról drugoplanowych, w większości jest dobrze przemyślana i trafiona w dziesiątkę.

"Listy do M" są najlepszym filmem tego roku, który wyciśnie z waszych oczu fale łez. Film ten nie jest typową polską komedią, tylko doskonale dopracowanym dziełem sztuki. Moja ocena 9.5/10. Naprawdę polecam, doskonały film, który umili Wam oczekiwanie na Święta.


Ważne!!!!
Film listy do M2 można będzie obejrzeć w tą sobotę w telewizji TVN bardzo rano : o godzinie za pięć minut ósma.



Filmy chrześcijańskie /perełki / zaproponuję wieczorkiem
teraz wzywa mnie real
lecz....jeszcze załączę opowiadanie z Internetu .....bardzo...bardzo

„LEK NA WSZYSTKO”

Pewnego dnia został porzucony przez matkę młody chłopak i miał duże kłopoty z zaakceptowaniem nowej rodziny, która go przyjęła do swego domu i adoptowała. Nie potrafił pokochać swojej matki, ponieważ zawsze jak chciał to uczucie wyrazić słowem lub czynem, pojawiała się u niego jakaś dziwna nienawiść i złość. Chłopak także buntował się wobec Pana Boga, którego obarczał winą za to, co się stało z nim.
Jednak chciał sobie jakoś pomóc, więc udał się do swojego jedynego przyjaciela jakiego miał, prosząc go o pomoc i radę. Przyjaciel wysłuchawszy chłopaka spokojnie odpowiedział: Czemu prosisz mnie o siłę, abyś mógł się zmuszać do kochania swojej rodziny. Raczej poproś o miłość, abyś umiał kochać i Boga, i swoich rodziców, i nowych przyjaciół. Bo jeśli będziesz kochał trochę więcej, będziesz cierpiał mniej. Musisz zrozumieć, że jeśli pokochasz ich jeszcze więcej, to z twojego cierpienia wytryśnie ogromna radość, a wraz z nią życie. A więc naucz się wybaczać i kochać oto doskonały lek na wszystko. Chłopak uśmiechnął się i powiedział: Dziękuję Ci za te słowa jesteś najlepszym przyjacielem jakiego miałem, masz rację jeśli chce być szczęśliwy muszę
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu
Odpowiedź z Cytowaniem
  #57  
Nieprzeczytane 01-12-2015, 18:09
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie


Ostatni .... familijny.......chrześcijański film.........i
cytat z filmu;
" Jeżeli chcemy to najmniejszy cud , może zmienić nasze życie"
.......ŚWIĄTECZNA HISTORIA.......


https://www.youtube.com/watch?v=sw1gpdJ50cU
Recenzja

Święta Bożego Narodzenia to magiczny okres roku, który znacząco może wypłynąć i zmienić nasze życie. Przekonał się o tym Robert Layton /Rob Lowe/, który dla sukcesów finansowych zaniedbał swoją rodzinę - żonę Kate i ich dwunastoletnią córeczkę Lily.
Pochłonięty pracą w ostatniej chwili przypomina sobie o świątecznych prezentach. W poszukiwaniu niespodzianek dla żony i córki, Rob spotyka ośmioletniego Nathana.
Chłopczyk również szuka prezentu dla ukochanej mamy. Ma być to wyjątkowy prezent. Spotkanie to jest dla Roba niezwykłą lekcją o życiu i miłości. Nie pozostanie obojętny wobec wydarzeń, które wydarzą się w ten przedświąteczny wieczór.



A teraz...zapraszam na bajkę Aniołek Lenusia




Wysoko, wysoko nad nami, w Niebie, gdzie żyją aniołki i święci trwało wielkie poruszenie. Jak co roku Święty Piotr wybierał jednego aniołka, który będzie zapalał Pierwszą Gwiazdkę w wigilię Bożego Narodzenia. A zapalić ma ją po to, by ludzie na ziemi wiedzieli kiedy mogą zasiąść do wieczerzy. Pierwsza Gwiazdka miała ogromną moc – potrafiła spełniać życzenia. Wszystkie aniołki marzyły o zapaleniu Pierwszej Gwiazdki, więc były bardzo grzeczne, myły ząbki, miały porządek w pokojach i zawsze pościelane łóżeczka.
Tym razem Święty Piotr wybrał jednak małego i wesołego aniołka imieniem Lenusia. Święty Piotr dokładnie wytłumaczył Lenusi jak ma zapalić Gwiazdkę. Będzie musiała do niej ostrożnie podlecieć, tak by ludzie jej nie widzieli, strząsnąć z aureoli złoty pył i wypowiedzieć:
Gwiazdo Wigilijna, co świecisz na niebie,
daj ludziom nadzieję, co są w potrzebie,
zagubionym – proste ścieżki podaruj,
radości – smutnym wcale nie żałuj
Całe święta niech będą czarami
Bo Pan Jezus jest między nami!
Wielkimi krokami zbliżało się Boże Narodzenie, a Lenusia coraz bardziej się denerwowała swoją rolą. Musiała przecież wypaść idealnie – podlecieć niewidzialną i o odpowiedniej porze zapalić Gwiazdkę. Na dwa dni przed Bożym Narodzeniem Lenusia w tajemnicy przed wszystkimi postanowiła przećwiczyć zapalanie. Wieczorem, kiedy wszyscy w Niebie już zasypiali ubrała się w kożuszek, bo noc była mroźna, wymknęła się i poleciała do Gwiazdy.
Podleciała bliziutko, wzięła głęboki oddech i zaczęła strząsać z aureoli złoty pył. Ale gdy rozpoczęła wypowiadać formułę stało się coś dziwnego: Gwiazda zaczęła się cała trząść i podskakiwać. Tak się zachybotała, że zaczepiła jednym ramieniem o aureolę Lenusi. Aniołek próbować się oswobodzić, ale Gwiazdka odczepiła się od nieba i oboje zaczęli spadać. Spadali i spadali, aż wreszcie upadli na ziemię.
Upadek był bolesny. Lenusia usiadła i rozejrzała się po okolicy – siedziała na dużej łące pokrytej obficie srebrzystym śniegiem. Za nią rozciągał się ciemny zarys lasu, a przed nią majaczyły się żółte światła miasteczka. Sama wyglądała jak zwyczajna dziewczynka – aureolka przygasła, a skrzydełka zniknęły. Gwiazdki nie było widać ani na ziemi, nie na niebie. Dopiero gdy wstała, zobaczyła co się stało. Gwiazdki nie było widać, bo rozbiła się na kawałeczki! Nie można przecież zapalać Gwiazdki Wigilijnej przed Wigilią.
– O rety! – pomyślał aniołek – i co ja teraz zrobię?!
Każdy element skrzył się w śniegu. Lenusia szybko zebrała je do woreczka i schowała pod kożuszek. Nie mogła wrócić na niebo, bo Gwiazdka była połamana i nie mogła spełnić tak wielkiego życzenia. Aniołek postanowił więc ruszyć do miasteczka.
Nie zauważył jednak, że całemu wypadkowi ktoś przyglądał się z ukrycia.
– Dobry wieczór – powiedział nieznajomy.
– Dobry wieczór – odpowiedziała niepewnie Lenusia i spojrzała na obcego. Był wysoki i bardzo chudy. Wcale nie wyglądał przyjaźnie, choć szeroko się uśmiechał. Miał dużą, włochatą czapkę nasuniętą na czoło, a spod niej świeciło dwoje ciemnych oczu.
– Co tu robisz, dziewczynko? – zapytał.
– Idę do miasteczka – odpowiedział aniołek.
– Do miasteczka jest daleko. Choć ze mną, mam tu z kolegą rozbity obóz. Ogrzejesz się przy ognisku, zjesz coś, a jutro razem ruszymy do miasta.
Lenusia nie miała wyboru. Była głodna i zmarznięta, więc propozycja nieznajomego wydawała się dobra. Poszli więc w stronę lasu i po chwili ukazało im się małe obozowisko z ogniskiem, przy którym siedział niski, gruby jegomość i piekł kiełbaski. W przeciwieństwie do chudego nie mówił zbyt wiele, tylko pomrukiwał od czasu do czasu. Lenusia nie powiedziała im skąd się wzięła na łące, z dala od miasteczka i to w środku nocy. Dowiedziała się za to, że nieznajomi są kupcami i jadą do miasta z wieloma pięknymi zabawkami i innymi rzeczami na prezenty.
Po krótkiej pogawędce i pysznej kolacji położyli się spać. Lenusia zasnęła szybko, ale wkrótce obudził ją szept kupców.
– Ciiicho! – szeptał gruby – obudzisz ją! Musimy zdobyć ten woreczek ze złotem, który widziałeś u niej pod kożuszkiem!
– Spokojnie – powiedział chudy – prześpijmy się trochę, a jak mała dobrze zaśnie wtedy zabierzemy jej ten woreczek. I ułożyli się do snu.
Lenusia udawała że śpi, ale jej małe serduszko biło bardzo szybko ze strachu. Gdy tylko kupcy zasnęli, wstała i wyciągnęła woreczek z kawałkami Gwiazdki. Sięgnęła do niego, wyciągnęła kilka kawałków i wrzuciła do ogniska.
– Niech kupcy śpią twardym snem, tak długo, żebym zdążyła uciec do miasta!
Z ogniska wystrzeliły złote iskry, ale kupcy wcale się nie obudzili. Znak, że życzenie się spełniło.
Lenusia biegła przed siebie ile miała sił w nogach, aż bladym świtem dotarła do miasteczka. Było niewielkie i przytulne. Wokół malutkiego rynku usiane były domki z kamienia, pokryte czerwonymi i brązowymi dachami, które teraz przykrywał śnieg. Na środku rynku była studnia z żurawiem. Ludzie powoli zaczęli się wokół niej gromadzić i czerpać wodę. W miasteczku panowała atmosfera świąteczna. I choć to dopiero jutro, ludzie przygotowywali się do Wigilii -zewsząd napływały zapachy makowców i pierogów z grzybami, a także smażonych ryb. W oknach zawieszono lampki, a na drzwiach pięknie ozdobione stroiki.
Lenusia była coraz smutniejsza.
– Jak wrócę do nieba? Gwiazdka jest niepełna i nie spełni tak wielkiego życzenia – myślała – A może mnie ktoś znajdzie?
Ale dzień upływał, a ona błąkała się po mieście. Myślała jakby tu naprawić Gwiazdkę, ale nic mądrego nie przychodziło jej do głowy. Zbliżał się wieczór, a ona nie miała gdzie spać. Zaczęła więc chodzić od domu do domu i prosić o pomoc. Niestety nikt nie chciał gościć małej umorusanej dziewczynki nie wiadomo skąd. Każdy zamykał przed nią drzwi. I tak Lenusia doszła do ostatniego domku w miasteczku. Był najmniejszy i mocno zniszczony. W oknach nie było dekoracji, a ze środka nie dochodził zapach potraw. Lenusia zapukała. Po chwili otworzyła jej starowinka ubrana w znoszony brązowy sweter i dziurawą wełnianą spódnicę.
– W czym mogę ci pomóc? – zapytała życzliwie.
– Zgubiłam się – powiedziała Lenusia – I nie mam gdzie spać tej nocy.
– Chodź do nas – staruszka otworzyła szerzej drzwi – Nie jesteśmy bogaci, ale zawsze podzielimy się tym co mamy.
Lenusia weszła do środka. Dom wyglądał na bardzo biedny. Jedna mała izba oświetlona była słabo tlącym się w kominku żarem. Ściany były odrapane. Na środku stał drewniany stół z krzesłami, a w kącie – mała kuchenka i koślawy kredens. Przy stole siedział zgarbiony, chudy staruszek.
– Dobry wieczór, kochanie – uśmiechnął się – co cię do nas sprowadza?
Lenusia poczuła, że tym ludziom może powiedzieć prawdę, więc opowiedziała im o Niebie i Gwiazdce, o kupcach i ucieczce. Staruszkowie słuchali grzecznie i uśmiechali się, a gdy skończyła staruszek powiedział wesoło:
– Uciekłaś pewnie z sierocińca, co mała? Nie martw się możesz u nas mieszkać. Przydadzą nam się młode i zdrowe ręce do pomocy.
Lenusia chciała zaprzeczyć, ale dała za wygraną. Powiedziała prawdę i to było najważniejsze. Staruszka przygotowała grube kromki chleba z masłem i ciepłą herbatę, które Lenusia pochłonęła natychmiast. A kiedy się najadła spytała w końcu:
– Dlaczego nie przygotowujecie się do Świąt? Przecież to już jutro.
– Nie mamy czego szykować, Lenusiu – rzekła smutno staruszka – jedyne co mamy na święta, to ten chleb, który właśnie zjadłaś. Ale nic się nie martw, bywało u nas gorzej – uśmiechnęła się – A teraz idź spać.
Lenusi było bardzo przykro, że staruszkowie są tak biedni. Leżała w przygotowanym przez staruszkę posłaniu i nie mogła zasnąć. Gdy zbliżał się świt sięgnęła do woreczka z kawałkami gwiazdki, wzięła garść i wrzuciła do kominka.
– Niech ci staruszkowie będą bogaci i do końca życia mają piękne święta – wyszeptała.
Z kominka wyskoczyły złote iskry – znak, że życzenie się spełniło. I faktycznie. Dom zaczął się zmieniać – w kominku buchał ogień, ściany domku pomalowały się błękitną farbą, stary drewniany stół zmienił się w piękną ławę, suto zastawioną jedzeniem, a kredens w śliczne zgrabne mebelki. Nawet stare łóżko, na którym spali staruszkowie stało się wspaniałym łożem.
Lenusia ucieszona z życzenia po cichu wyszła z domku. Gdy już dom zniknął jej z oczu, usłyszała tylko wołanie staruszka:
– To cud! To cud! Bóg zapłać!
Aniołek doszedł na rynek, usiadł przy studni i zaczął rzewnie płakać:
– Nikt mnie tu nie znajdzie, bo nikt nie wie, że uciekłam! A dziś już Wigilia – szlochała.
W pewnym momencie podszedł do niej młody człowiek. Wyglądał bardzo sympatycznie. Był wysoki, szczupły i miał wesołą okrągłą twarz pokrytą piegami.
– Co się stało, mała? – zapytał.
Lenusia nie wiedziała, co mu powiedzieć. Widziała, że i tak jej nikt nie uwierzy, więc rzekła:
– Potrzaskałam złotą Gwiazdkę mojej mamy i nie wiem jak ją naprawić – i wyciągnęła woreczek z kawałkami Gwiazdki. Młody człowiek obejrzał Gwiazdę i powiedział:
– Chodźmy do jubilera. Może on coś poradzi.
I poszli, ale jubiler miał dziś zamknięty zakład. Poszli więc do kowala i do ślusarza, ale wszędzie było zamknięte. Przecież była Wigilia. W pewnym momencie Lenusia popatrzyła na stopy młodego człowieka. Były całkiem bose.
– Jejku! Przecież ty masz bose stopy. Dlaczego? – krzyknął aniołek.
– Przed miasteczkiem rozbili obóz dwaj zbójcy i ukradli mi buty oraz sakiewkę z pieniędzmi i pierścionkiem. Dziś miałem się oświadczyć mojej ukochanej, ale bez pierścionka i całej reszty nie mam się co pokazywać w jej domu.
– Rozumiem – powiedziała smutno Lenusia i sięgnęła ostrożnie do woreczka z Gwiazdką. Szepnęła tak, by młodzieniec nie słyszał:
– Niech ten miły człowiek odzyska swoje rzeczy.
I nagle tuż przed nimi pokazała się skradziona para butów, sakiewka i pierścionek.
– Hej! – zakrzyknął młodzieniec – Jak to zrobiłaś?
– To nie ja – powiedziała Lenusia – Pewnie rzeczy skradzione w Wigilię muszą wrócić do właściciela.
– To ty! Nie wiem jak, ale to ty – krzyczał radośnie młody człowiek – Dziękuję! Muszę już iść. Dziś Wigilia, więc będę się oświadczał mojej ukochanej. Muszę się przygotować. Bóg zapłać. – I młody człowiek pobiegł przed siebie.
Zbliżał się wieczór, a Gwiazdki nie było na niebie. Wciąż tkwiła w woreczku aniołka, a ten nie wiedział co począć. Usiadł więc znów na rynku i płakał. Pomyślał, że może poprosi Gwiazdkę, żeby go przeniosła jak najwyżej się da, a on stamtąd zawoła o pomoc.
– Gdyby Gwiazdka była w całości przeniosłaby mnie do nieba – pomyślał. W pewnym momencie spostrzegł między budynkami małego, brudnego chłopca. Stał ze spuszczoną głową i zaczepiał przechodniów, wyciągając chudą rączkę:
– Proszę mi pomóc! – wołał – Proszę pomóc sierotce. – Ale ludzie przechodzili obojętnie. Aniołek wstał i podszedł do chłopca. Z bliska wyglądał jeszcze gorzej. Miał posklejane włosy, brudne, poszarpane spodnie i dziurawe buty. Był przemarznięty.
– Co się stało? – spytała Lenusia – Nie masz mamy ani taty?
– Nie mam taty, ale mam mamę. Jest szwaczką, ale miesiąc temu zachorowała i nie może pracować. Zbieram pieniążki na lekarza. Mieszkamy, o tutaj – wskazał pobliski biały dom z czerwonym dachem.
Aniołek zdjął kożuszek, opatulił chłopczyka i powiedział:
– Idź do domu i nic się nie martw. Mama niebawem wyzdrowieje.
Gdy tylko chłopiec oddalił się dostatecznie, Lenusia wyciągnęła woreczek i wzięła garść kawałeczków gwiazdki:
– Żeby mama chłopca wyzdrowiała i żeby oboje mieli piękne święta! I Gwiazdka spełniła życzenie Lenusi.
Zdrowa i wesoła mama przywitała synka już na progu, a gdy zniknęli w drzwiach, aniołek zobaczył przez okno, że zasiadają do suto zastawionego stołu.
Niebo już pociemniało. Lenusia pomyślała, że warto spróbować poprosić Gwiazdkę by ją przeniosła jak najwyżej i wtedy zawoła stamtąd inne anioły. Może ją usłyszą? Ale czy jej wybaczą zniszczenie Gwiazdki? Bez niej nie będzie Świąt!
– Ale co to? – zdziwił się aniołek. Woreczek zrobił się pusty. Lenusia wykorzystała wszystkie kawałeczki Gwiazdki.
– To straszne! – lamentowała – Jak ja teraz wrócę do domu?
Ludzie zaczęli wychodzić na ulice zaniepokojeni. Zbliżała się pora wieczerzy, ale Pierwszej Gwiazdy nigdzie nie było widać!
– Nie ma Gwiazdy Wigilijnej – komentowali zmartwieni.
– Wszystko przeze mnie – szlochała cichutko Lenusia – Gdybym tylko nie pomogła tamtym ludziom, może wróciłabym na niebo i jakoś wszystko odkręciła.
– Ale pomogłaś – powiedział ktoś niskim głos – i pomogłaś bezinteresownie, a to bardzo dużo.
To był św. Piotr. Ubrany w długi śnieżnobiały płaszcz, czapkę uszatkę i puchate rękawice. Zadowolony i uśmiechnięty gładził się po długiej srebrnej brodzie.
– Dobrze zrobiłeś, mój mały aniołku – rzekł dobrotliwie – Co prawda nie trzeba było uciekać, ale naprawiłaś swoje winy i wszyscy oczekują na ciebie w Niebie.
– Ale co z Pierwszą Gwiazdką? Nie ma jej. – martwiła się Lenusia.
– Spokojnie, mój aniołku – uśmiechał się święty – Każdy człowiek na ziemi prosi o coś Gwiazdkę i wykorzystuje jej moc. Ale wszechmocny Bóg tworzy Gwiazdę na nowo i co roku możemy ją oglądać na niebie – wytłumaczył.
– Ojej – zdziwił się aniołek. – To tym razem Bóg musiał szybciej stworzyć Gwiazdkę.
– Spokojnie. Zawsze mamy zapasową – śmiał się głośno Św. Piotr – No, ale na nas już czas. Trzeba przecież zapalić Gwiazdkę, by ludzie mogli zasiąść do stołów.
Wziął Lenusię za ręce i wkrótce zaczęli się unosić ku niebu w świetlistej białej poświacie. Ludzie zgromadzeni na rynku wołali zachwyceni:
– To cud!
– To anioły!
Ale oni już tego nie słyszeli. Byli już przy nowej Gwiazdce i Lenusia miała właśnie ją zapalić. Wzięła głęboki oddech, strząsnęła złoty pył z aureoli, która wróciła nad jej głowę i wypowiedziała:
Gwiazdo Wigilijna, co świecisz na niebie,
daj ludziom nadzieję, co są w potrzebie,
zagubionym – proste ścieżki podaruj,
radości smutnym wcale nie żałuj
Całe święta niech będą czarami
Bo Pan Jezus jest między nami!
Gwiazdka rozbłysła wspaniałym blaskiem i ludzie na całej Ziemi zasiedali do wieczerzy. Dzielili się opłatkiem, składali płynące z serca życzenia, a potem do późnego wieczora kolędowali, a kolędy te frunęły pod samo Niebo.
Wszyscy się cieszyli, ale nikt nie wiedział, że najbardziej radowali się staruszkowie, młodzieniec ze swą ukochaną i mały chłopiec z mamą.

W końcu odwiedził ich sam Anioł. Czy można chcieć większego cudu?
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu

Ostatnio edytowane przez ewikomega : 01-12-2015 o 18:36.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #58  
Nieprzeczytane 02-12-2015, 21:32
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie

Witam
wpadam i ......wypadam , bo ........

http://magia-swiat.web21.pl/wp-content/uploads/2009/08[img]/linie_www_gify_liq_pl-387.gif[/img]
Dobranoc
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu
Odpowiedź z Cytowaniem
  #59  
Nieprzeczytane 03-12-2015, 23:50
ewikomega's Avatar
ewikomega ewikomega jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: 00-621warszawa
Posty: 6 878
Domyślnie


Witam -już późno- dzień miałam zalatany-między innymi byłam na kolejnej kontroli pooperacyjnej i....wszystko ok
Powolutku wracam do normy , następna kontrola w marcu 2016 i podejrzewam już bez kijków ...o własnych siłach.
Ale co tam ja zbliżają się święta.
Podam kilka fajnych sposobów na dekoracje świąteczne.



Pierwsza to cytrusy suszone na dekorację choinki,
lub wieńce , a także dekoracje świąteczne okna itd. to już zależy od każdego indywidualnie.



Owoce można suszyć na kilka sposobów.

1. Najłatwiejszym sposobem jest ich suszenie w suszarce spożywczej. Owoce będą idealnie równe.

2. Drugi sposób to suszenie w piekarniku. Wystarczy blaszkę wyłożyć folią aluminiową i piec owoce przez okpło 1 godzinę w 100C. Ta metoda jest mniej wygodna, gdyż owoce co jakiś czas należy przewracać, by się nie powykręcały.

3. Kolejny sposób to suszenie na kaloryferze – jest to najtańszy sposób suszenia cytrusów, lecz owoce łatwo się wykrzywiają i jeśli chcemy zachować proste plasterki, to niestety często musimy ich doglądać i obracać.

Praca jest bardzo prosta, szybka i przyjemna , a efekt ?

Gotowe, wysuszone owoce przykładowo pomarańcze, cytryny można nawlec na nitkę lub ozdoby sznureczek i powiesić /jak pisałam wcześniej/ na choince lub oknie.

Suszone cytrusy również idealnie się sprawdzą jako element dekoracyjny do wieńców świątecznych, czy świeczek.

Ja efekt widziałam u córki - będzie dekorowała świątecznie okno -wieszając na złotych nitkach pomarańcze

Jutro podam sposoby robienia innych dekoracji.
Naprawdę tanim kosztem -trochę pracy.
Propozycja;
najlepiej spotkać się z wnukami/podejrzewam będą zachwycone , że wspólnie z babcią, lub dziadkiem robią dekoracje świąteczne, a takie zajęcie i efekt końcowy uraduje je i myślę, że będzie bardzo cenne .....dzieciaki zapamiętają tak spędzone wspólnie chwile z "dziadkami" na całe życie.


Kolejne przepisy na ciekawe dekoracje świąteczne podam jutro .
Dobranoc
__________________

Większość obrazków i tekstów pochodzi z Internetu
Odpowiedź z Cytowaniem
  #60  
Nieprzeczytane 05-12-2015, 13:04
Mar-Basia's Avatar
Mar-Basia Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Europa
Posty: 33 587
Domyślnie

Dzien dobry.

Ewuniu i Twoi goscie. Nie zapomnijcie wyslac przed polnoca listu do Sw. Mikolaja. Nigdy nie wiadomo




Milego dnia.
__________________
Kozła bój się z przodu, osła z tylu, a złego człowieka ze wszystkich stron.
Szczęśliwego człowieka nie można obrazić. Można go tylko rozśmieszyć
Dla zasady robie screeny wszystkich moich wypowiedzi!
Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

 



Narzędzia wątku Przeszukaj ten wątek
Przeszukaj ten wątek:

Zaawansowane wyszukiwanie

Zasady pisania postów
Nie Możesz: tworzenie nowych wątków
Nie Możesz: odpowiadanie na posty
Nie Możesz: wysłanie załączników
Nie Możesz: edytowanie swoich postów

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:09.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.