|
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#1
|
||||
|
||||
Ganglion
Ostatnio w okolicy stawów nadgarstkowych i łokciowych zrobiły mi się paskudne guzy wielkości orzecha włoskiego,Lekarz powiedział,że to gangliony.Twierdzi,że nie ma możliwości ich leczenia jedynie operacyjnie,ale mogą być komplikacje i lepiej tego nie ruszac.
Czy ktoś spotkał się z takim problemem,czy są inne sposoby leczenia? W necie spotkalam się tylko z suchymi informacjami,które potwierdzają to co mówi lekarz.Czasmi ktoś jednak poradził sobie z takim problemem.Guzy nie tylko brzydko wyglądają,ale szczególnie te na łokciach bardzo bolą.
__________________
"nie jestem absolutnie gruba, tylko moja bogata osobowość nie mieści się w mniejszym rozmiarze" http://mojezacisze-kundzia57.blogspot.com/ |
#2
|
||||
|
||||
Kundziu z taką nazwa choroby się nie spotkałam, ale z opisu podanego przez Ciebie - tak. Moja koleżanka miała takie rosnące już wielkości orzecha w okolicach nadgarstka. Poszła do chirurga i on to załatwił błyskawicznie nic jej nie mówiąc jak będzie wyglądał zabieg. Na jej ręce położył deseczkę, walnął młotkiem i po guzie. Rozeszło się i już nigdy nie powtórzyło się. Ręce miała i ma wolne od tego. Tylko to było sporo lat temu.
|
#3
|
||||
|
||||
Ulu,ja też miałam "wciskane " te guzki,ale po paru dniach wróciły,miałam spuszczany płyn gromadzący się w nich,czy koło nich,ale zaraz to wraca i robią się coraz bardziej twarde.Początkowo podejrzewane ,że są to guzy moczanowe,ale wykluczono tą ewentualność.Podobno są to guzy z nieleczonych stanów zapalnych stawów,przebiegających bezobjawowo.
__________________
"nie jestem absolutnie gruba, tylko moja bogata osobowość nie mieści się w mniejszym rozmiarze" http://mojezacisze-kundzia57.blogspot.com/ |
#4
|
||||
|
||||
Kundziu teraz weszłam na tą stronę http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3249070&start=30 i tam też ludzie piszą o tych brutalnych metodach uderzeniowych. Mojej koleżance się nie powtórzyły, może dobre i mocne było uderzenie.
|
#5
|
||||
|
||||
Moja znajoma miała ganglion w nadgarstku usuniety operacyjnie.
__________________
Ostatnio edytowane przez emka46 : 17-04-2008 o 16:12. |
#6
|
||||
|
||||
Czytając o uderzeniowych metodach leczenia, przypomniał mi się własny przypadek, choć nie związany z tematem, pozwolę sobie jednak opisać.
Dawno, dawno temu, kiedy to jeszcze dziewczyny zmieniało sie, jak przysłowiowe rękawiczki ( dziewczyny pewnie tak samo zmnieniały chłopaków), szwendałem się z jedną, dziś już nie pamietamz którą, wokół lokalnego jeziora i tam dopadło mnie kilku, mówiąc po poznańsku, szczunów i dostałem potężny cios w nos, który po krótkim czasie powiększył swoją objętość kilkakrotnie. W związku z tym, że powiększał się nadal i w dodatku cholernie bolał udałem się do szpitala, gdzie mnie natychmiast położono na oddziale laryngologicznym. Było to w sobotę. W niedzielę rano, taki stary laryngolog zabrał się za mój nos i go poskładał, no i dobrze, do chwili kiedy spojrzałem w lustro. To był szok, nos miałem jak haczyk, o sińcach już nie mówię. W poniedziałek rano dyżur miał inny laryngolog, młodszy i z ambicjami bycia lepszym od swego starszego kolegi. Ten zobaczywszy mnie, wezwał mnie na fotel i zagadując uprzejmie walnął mnie pięścią w ten nos, łamiąc go do reszty. Natychmiast też zaczął mnie uspokajać, że gdyby po kawałku naprawiał, to co zchrzanił jego kolega, bardzo by bolało, a tak bolało tylko chwilkę. No cóż, byłem gówniarz i argumenty mnie przekonały, tym bardziej, że starszy laryngolog wykonywał swoje czynności jakby za karę. Po tem dowiedziałem się, że za pieniądze jest dla pacjentów zupelnie inny. Fakt, że nos wygląda do dziś zdecydowanie lepiej, choć nadal jest trochę krzywy, a ów laryngolog cieszył się przez wiele lat doskonałą opinią, do chwili aż oburzony słabymi skutkami leczenia, jakiś szalony pacjent nie podrżnąl mu gardła. Szkoda, bo był to dobry laryngolog i foniatra. |