Najwięksi antyklerykałowie Europy. Przed wojną Czesi robili wszystko, by zlikwidować katolicyzm
Fragment polskiej ulotki propagandowej z lat 20. XX wieku, przedstawiającej Czechów jako bezbożników, którzy nie uznają żadnych świętości (źródło: domena publiczna).
Niszczenie kościołów, wypędzanie proboszczów, działalność ruchu „Precz od Rzymu”. Wystąpienia antyklerykalne były chlebem powszednim w pierwszej dekadzie istnienia Republiki Czechosłowackiej, a katolicyzm stał się symbolem zniewolenia. Jak do tego doszło?Już w 1918 roku ucierpiały liczne miejsca kultu – w ten sposób tłumy Czechów spontanicznie uczciły ogłoszenie niepodległości. Euforia z powodu zrzucenia obcego panowania sprawiła, że pozbywano się wszelkich pozostałości przypominających o wielowiekowym zaborze. Kościół katolicki był jedną z nich. Antyklerykalizm w Czechach utrzymał się znacznie dłużej, niż panowanie dynastii Habsburgów.
Wszystko przez katolików…
Czesi nigdy nie zapomnieli
klęski w bitwie na Białej Górze, którą zadali im w 1620 roku katoliccy Habsburgowie. Starcie zmieniło losy kraju. Czechy spłynęły wówczas krwią: zapanowała brutalna kontrreformacja, siłą nawracano na katolicyzm, protestanci byli zabijani, wielu musiało uciekać z ojczyzny. Przejęto majątki przegranych. Bohemia została podbita.
Katoliccy biskupi wspierali Habsburgów i w tym okresie, zapamiętanym przez Czechów jako
temna doba, i później, aż do rozpadu monarchii austro-węgierskiej.
To „połączenie tronu z ołtarzem” odbiło się czkawką po 1918 roku.
Pierwsza fala antyklerykalizmu
Gdy w 1918 roku Czesi celebrowali odzyskanie niepodległości, panowały nastroje wręcz rewolucyjne. W pierwszym odruchu tłum kierował się przeciwko katolickim świątyniom. Na fali emocji dopuszczono się niszczenia kaplic w stolicy i okolicach.
Na praskim rynku głównym celem ataku stał się posąg maryjny. Przywódcą tłumu był František Sauer-Kysela, znajomy Jaroslava Haška, autora „Przygód dobrego wojaka Szwejka”. Zawiązano linę na szyi Marii
Dziewicy i – ku uciesze zgromadzonych – obalono kolumnę z posągiem. Sauer-Kysela planował nawet początkowo, żeby kolumna maryjna spadła symbolicznie pod jego nogi.
Tradycja husycka zaczęła zdobywać coraz większe znaczenie. To musiało dodatkowo podniecać antykatolickie nastroje – wszak Jan Hus, czeski reformator religijny, bohater narodowy i twórca nowoczesnego języka czeskiego, został spalony na stosie właśnie przez przedstawicieli Kościoła katolickiego. Na soborze w Konstancji w 1415 roku, gdzie zwabiono go podstępem, skazano go za herezję mimo listu żelaznego od króla Zygmunta Luksemburczyka.
Czesi nie odpuścili wtedy tej sprawy. Przez kolejne dwie dekady prowadzili wojny z rzymskokatolickim Zachodem, aż do momentu, gdy Habsburgowie siłą narzucili swoje panowanie i religię. W chwili powstania niepodległej Czechosłowacji Hus po ponad pięciuset latach odzyskał swoje znaczenie,
a dla katolików nad Wełtawą skończyły się spokojne czasy.
W maju 1919 roku nastąpiła kulminacja pierwszej fali antyklerykalizmu. Tłum wdarł się do praskiego kościoła Najświętszej Marii Panny przed Tynem i zaatakował księdza odprawiającego mszę. A nie był to jedyny akt profanacji.
W pierwszych dwóch latach niepodległości Czechosłowacji zdewastowano lub uszkodzono wiele symboli religijnych. Poza kaplicami i przydrożnymi krzyżami największą
„popularnością” cieszyły się pomniki św. Jana Nepomucena, które niszczono w dziesiątkach czeskich miejscowości. Popularne „Nepomuki” atakowano między innymi w Pradze, Kladnie, Dobrovicach czy Krušovicach.
Katolicyzm wrogiem republiki
Nastroje antyklerykalne w Czechach podsycały organizacje „Wolna myśl” oraz „Precz od Rzymu”.
W latach 1910-1921 Kościół katolicki opuściło aż 1,2 miliona Czechów! Ten trend wzmocniło założenie w 1920 roku Kościoła Czechosłowackiego, który później przyjął nazwę… Czechosłowackiego Kościoła Husyckiego.
Określenie katolicyzmu jako wroga republiki – jak napisała Marie-Elisabeth Ducreux –
stanowiło jedno z jego założeń. Cieszył się wsparciem państwa i w niedługim czasie pozyskał 800 tysięcy byłych czeskich katolików.
Dla prezydenta Tomáša Masaryka, zwanego ojcem niepodległej Czechosłowacji, to Jan Hus – a nie św. Jan Nepomucen, jak uważały środowiska katolickie – stał na czele czeskiego panteonu narodowego. Uwielbiany „filozof na tronie” nie krył się ze swoimi sympatiami, ale stał ponad podziałami. Co innego jednak jego otoczenie, które otwarcie manifestowało swoją antykatolicką postawę.
Kolejne burzliwe wydarzenia miały miejsce w 1925 roku, kiedy świętowano rocznicę śmierci Husa. W masowych obchodach uczestniczyli czołowi czechosłowaccy politycy, a dzień ten uznano za święto narodowe.
Doszło też do konfiskat kościołów, w wielu miejscowościach wypędzono proboszczów z parafii.
Co w zamian?
Czesi odrzucili katolicyzm nie bez powodu, ale efekty trudno ocenić jednoznacznie pozytywnie. Oprócz katolickiej ludności i duchowieństwa, ucierpiały zabytki czeskiej architektury. Po II wojnie światowej
komunistom łatwiej było też narzucić nad Wełtawą swoją ideologię.
Parlament czeski ustanowił rok 2015 rokiem Jana Husa, okrągłe sześćset lat po jego spaleniu. Husytyzm jest ważną częścią czeskiej tożsamości, w wymiarze religijnym nie utrzymał jednak swojej pozycji. Kościół katolicki również się nie odrodził. Obecnie Czesi stanowią jedno z najbardziej ateistycznych społeczeństw na świecie.